Zdzisław Koczarski – Zależy mi na tym, by ludzie polubili łacinę
O pasji do łaciny rozpoczętej przez Asteriksa i Obeliksa, o tym, że źle wymawiamy jeden z najsłynniejszych cytatów świata oraz o powodach, dla których ten starożytny język wciąż jest tak ważny, opowiada Zdzisław Koczarski – lektor języka łacińskiego na UPWr
Zainteresowanie łaciną wykładowcy Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, Zdzisława Koczarskiego, zapoczątkowało czytanie komiksów o Asteriksie i Obeliksie. W liceum postanowił dołączyć do koła języka łacińskiego prowadzonego przez dr. Adama Poznańskiego, który wykłada łacinę, między innymi na UPWr. Dziś wykładowcy razem pracują, wymieniając się wiedzą i doświadczeniami.
– Moje uwielbienie dla tego języka wynika głównie z tego, że łacina jest matką, rodzoną lub przybraną, większości europejskich języków. Nie cieszy się dziś niestety ogromną popularnością, ale uważam, że warto się jej uczyć, chociażby po to, by lepiej zrozumieć języki romańskie czy terminologię przyrodniczą – mówi Koczarski, dodając, że uczenie się łaciny jest trudniejsze niż uczenie się języka nowożytnego, jakim jest na przykład język angielski: – Nie możemy posłuchać jej, oglądając Netfliksa czy słuchając muzyki. Choć ostatnio pojawia się coraz więcej materiałów dostępnych na platformie YouTube albo na różnych kursach, gdzie można nawet porozmawiać w tym języku, to wciąż najpopularniejszą metodą nauczania języków martwych jest metoda gramatyczno-tłumaczeniowa. Sam uczę studentów podstaw gramatyki potrzebnych do zrozumienia terminologii anatomicznej, a następnie czytamy lub tłumaczymy proste teksty. Coraz częściej jednak próbuję wprowadzać elementy rozmowy, w których studenci wykorzystują proste zwroty lub przedstawiają ulubione sentencje – opowiada.
Zdzisław Koczarski swoich studentów uczy również, jak poprawnie wymawiać łacinę. I choć od dawna nie żyje już nikt kto mógłby potwierdzić, jak brzmiała w oryginale, istnieją przesłanki, dające wgląd w to, jak mogła być wymawiana.
– W różnych językach inaczej czytamy słowa pochodzące z łaciny. Istnieje wiele poszlak, które dają wgląd w to, jak ten język mógł brzmieć w starożytnym Rzymie. Np. łacińskie słowa aquarium czy aquaeductus w Polsce wymawia się „akwarium “ oraz „akwedukt”, a w Wielkiej Brytanii „akłarium” i „akładukt”. Dzieje się tak, ponieważ łacina ulegała tym samym procesom fonetycznym, jakie zachodziły w językach poszczególnych krajów, gdzie jej używano. Bardzo wiarygodne dla klasycznego brzmienia łaciny zdają się być teksty starożytnych Greków, bowiem najczęściej zapisywali łacinę ze słuchu. Imię Cyceron, w języku angielskim Cicero (wymawiane sisero) zapisali oni jako Kikero, chociaż posiadali dźwięk „c”, zapisywany jako „tz”. Klasyczne brzmienie łaciny da się również wnioskować na podstawie innych języków, ale stuprocentowej pewności oczywiście nie mamy. Najprawdopodobniej jednak słynny cytat Juliusza Cezara „Veni, vidi, vici” – „Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem” – brzmiał inaczej niż znamy go dziś. Po zwycięstwie nad królem Pontu Cezar powiedział raczej „łeni łidi łiki”, niż tradycyjne, wymawiane tak od czasów średniowiecza aż po dziś, „weni widi wici” (lub z włoska „wiczi”) – tłumaczy Koczarski.
Swoją karierę jako dydaktyk rozpoczął w 2017 roku, gdy po zakończeniu studiów z polecenia swojego ówczesnego mistrza, dr. Poznańskiego, przejął większą część nauczania łaciny na UPWr.
– Dr Poznański dostał wymarzoną pracę w Oddziale Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Wrocławskiego – jest fascynatem łacińskich rękopisów, więc nie mógł tej propozycji odrzucić. Potrzebował wtedy kogoś do pomocy, kogoś, kto przejmie kilka prowadzonych przez niego grup. Tak się złożyło, że akurat kończyłem studia, więc chętnie skorzystałem z oferty, ponieważ zawsze lubiłem uczyć, udzielając np. korepetycji. W nauczaniu najbardziej lubię wyzwanie, by trafić do każdego. Każdy student jest inny, każdy ma swoje podejście do nauki, do niektórych przemówi raz wytłumaczony prosty przykład gramatyczny, dla innych trzeba znaleźć jakieś porównanie. Uczenie akcentu w łacinie też jest ważne, dlatego wtedy dla porównania często odwołuję się do gry z dinozaurem, która pojawia się w przeglądarce Google, gdy zerwane zostaje połączenie z Internetem. Moment, w którym akcent pada w danym słowie na długą sylabę, jest jak moment w grze, kiedy należy nacisnąć spację. Gdy dinozaur podskakuje do góry – to jest długa sylaba i tam zazwyczaj pada akcent. Do niektórych to przemawia, a innym wystarczy reguła – śmieje się Zdzisław Koczarski.
Choć dydaktykiem jest stosunkowo niedługo, w porównaniu do profesorów, którzy na uczelni pracują od dziesięcioleci, Koczarski stara się utrzymać ze studentami profesjonalne relacje i mimo młodego wieku nie spoufala się z nimi.
– Nie lubię sztucznego dystansu, ale zasady to zasady. Pilnuję tego, by zajęcia nie przerodziły się w spotkania towarzyskie. I choć czasem zdarza się, że niektórzy studenci są w moim wieku lub starsi, ponieważ na przykład robią dodatkowe studia, udaje się nam zachować zdrowe, zawodowe relacje. Jest to w końcu kurs, na którym chcę przekazać studentom konkretną wiedzę. Mimo to wszyscy wiedzą, że jestem łagodny jak baranek i wykorzystują to na prawo i lewo – żartuje Zdzisław Koczarski, dodając, że chciałby być bardziej surowy, ale wie, że nie tędy droga: – Odepchnąłbym studentów od tego przedmiotu, a przecież zależy mi na tym, by ludzie polubili łacinę – podkreśla.
Łacinnik przyznaje też, że przede wszystkim wymaga od swoich studentów umiejętności przyznania się do niewiedzy: – To jest bardzo trudne, sam przecież mam czasem z tym problem, gdy np. wyleci mi z głowy pochodzenie jakiegoś słowa lub gramatyczna reguła. Staram się wtedy przeprosić, że nie umiem wyjaśnić danej kwestii w tym momencie i przygotowuję odpowiedź na następne zajęcia. Tego samego oczekuję od studentów – żeby nie bali się prosić o dodatkowe wyjaśnienie czy o powtórzenie czegoś – mówi.
Niektórzy studenci wzięli sobie do serca rady Zdzisława Koczarskiego, ale zamiast do niewiedzy, przyznali się do znużenia powtarzającymi się ćwiczeniami. Cała ta sprawa zakończyła się więc wyzwaniem.
– Z racji tego, że łaciny nie możemy uczyć się poprzez słuchanie muzyki czy oglądanie filmów, niewiele jest „oryginalnych” ćwiczeń językowych, którymi mogę urozmaicać zajęcia. Kiedyś pewna grupa narzekała, że ćwiczenia są powtarzalne i nudne. Przyznam szczerze, że mnie to zasmuciło, ponieważ zawsze staram się, żeby zajęcia były ciekawe i uważam, że robię wszystko co w mojej mocy, by tak było. Postanowiłem jednak przyjąć wyzwanie i zaproponowałem, że jeżeli ktoś wymyśli lepsze zadania, które do tego wszystkim się spodobają, to ogłoszę daną grupę zwycięzcą konkursu, przyznam się do błędu oraz zgodzę się na wyjście po semestrze gdzieś poza uczelnię. Do tej pory jednak nikt nie wymyślił jeszcze lepszego ćwiczenia, więc wyzwanie wciąż trwa! – śmieje się Zdzisław Koczarski.
is
Zobacz również: |