eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Adam Nowak z Raz Dwa Trzy: – Życie jest dobre, tylko czasem nie wiemy, co z nim zrobić

Adam Nowak, lider zespołu Raz Dwa Trzy, gwiazdy 13. Koncertu Noworocznego na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu o tym, po co nam dziecięca wrażliwość, o tym, jak piosenką kierować na dobro i o tym, by nie bać się prosić o pomoc.

Mówi Pan o sobie, że jest sceptykiem pełnym nadziei. Co wywołuje ten sceptycyzm, a co budzi nadzieję?

Najprościej mówiąc, mój sceptycyzm budzi się, kiedy dzieje się zło, a kiedy dzieje się dobro, budzi się nadzieja. 

Czyli sceptyk pełen nadziei musi być bacznym obserwatorem rzeczywistości. Tak się składa, że teksty piosenek, które wykonujecie z zespołem, według Pana słów nie tyle pokazują ludziom, co mają myśleć, ile raczej prowokują do myślenia.

Piosenka to opowieść. Bez względu na to, czy kieruje się anegdotą, jest zbiorem wersów filozoficznych, czy jest piosenką o uczuciach, zawsze jest to opowieść. Z założenia krótka w swojej formie, choć oczywiście zdarza się też długa, jak choćby protest songi. Piosenka jest więc sztuką mniejszą, ale zarazem ludzie często mają bardzo intensywne wspomnienia związane z utworami piosenkowymi. Towarzyszą im w chwilach banalnych i tragicznych, radosnych i trudnych. Ja mówiąc o piosenkach najczęściej przywołuję dawne czasy, kiedy po świecie, od miasta do miasta czy od grodu do grodu wędrowali opowiadacze historii. Jeżeli opowiadali dobrze, to stawali przed obliczem króla. Byli jednocześnie nośnikiem i wzruszeń, i informacji. Myślę, że sama opowieść w piosence przetrwała te wszystkie lata zmiany w muzyce, stylach i w technologii. Trudno się słucha piosenki, w której nie ma ciekawej opowieści. A co do prowokowania do myślenia, nie jestem mentorem, piosenka nie jest od rozwiązywania problemów, choć często może je pokazywać. Można więc powiedzieć, że dzielę się wątpliwościami.

Zamiast śpiewać „przez twe oczy zielone oszalałem”?

Takie piosenki mają swoich odbiorców i są im potrzebne. Daleki jestem od oceny i mówienia, czy jakaś piosenka jest zła czy dobra. Mam za to wewnętrzny zespół instrumentów emocjonalnych wewnętrznych, które powodują, ŻE czegoś słucham lub nie. Tak zwany twórca nie jest od tego, żeby mówić ludziom, jak mają myśleć, tylko ma ich pobudzać do myślenia i ODCZUWANIA. Ale jak rzekł niegdyś mędrzec Baltazar, kicz od dzieła sztuki odróżnia krótka definicja.

Zespół Raz, Dwa, Trzy działa na scenie muzycznej od ponad 30 lat
Zespół Raz, Dwa, Trzy działa na scenie muzycznej od ponad 30 lat
fot. materiały prasowe

Jaka?

Kicz schlebia gustom i nie pobudza wyobraźni, a dzieło sztuki ma taką możliwość, że może wyobraźnię pobudzić. Piosenka może być kiczowata, ale może też być dziełem sztuki. Nie jesteśmy w stanie tego precyzyjnie rozgraniczyć, ale załóżmy, że mamy do czynienia z TZW. piosenką szlachetną – to ona pobudza emocje, wyobraźnię, myślenie. Takich utworów na świecie na szczęście jest bardzo dużo. Ba, chcielibyśmy, żeby powstawało ich więcej, bo są dla nas wybawieniem i odskocznią od rzeczywistości, chociaż często się do niej odnoszą. Ja od dawna nie opowiadam w piosence anegdot. Bardziej interesuje mnie to, co dzieje się w samym środku człowieka, jego wątpliwości, stosunek do paradoksów i absurdów. To jest pobudzające, bo jednocześnie trochę uszlachetnia i trochę poprawia poczucie humoru, co jest bardzo istotne w życiu.

Są ludzie, którzy potrafią własną traumę, tragedię, złe doświadczenia ogromnym wysiłkiem obrócić w dobro, wartość, która zmienia ich życie.

Dlaczego?

Wydaje mi się, że ludziom, którzy nie mają poczucia humoru żyje się po prostu ciężko. Wszystko traktują absolutnie serio i na poważnie, a im więcej tego mrugnięcia oka, uśmiechu, dystansu, tym jest lżej i weselej. Przed chwilą na przykład wysłuchaliśmy piosenki na bardzo poważny temat i czujemy ciężar tego tematu. Jednocześnie jednak mamy instrumenty, które powodują, że możemy uwolnić się od tego ciężaru, nie pozbawiając się refleksji nad nim. Od tego, żeby mówić, kto i jak ma myśleć są politycy. Używają do tego narzędzi propagandowych, a im więcej chaosu, tym precyzyjniej działa ich propaganda. Antidotum na skutki tych działań jest sztuka i twórczość artystów, którzy potrafią pokazać cele tego chaosu.

Działa Pan na scenie artystycznej ponad 30 lat. Co zmieniło się w polskiej piosence przez ten czas?

Młodzi ludzie przez te 30 lat zabrali się za nurty i style muzyczne, które w Polsce były nieobecne, myślę tutaj np. o hip hopie czy o rapie, bo muzyka house’owa zaczęła do nas docierać pod koniec lat 80. Przez lata Polska stała jednak sympatią do szeroko pojętego rokendrola, który objawił się u nas u zarania jako big beat.

A Pan się przez ten czas zmieniał?

Kiedy zwracam się do słuchacza, to wyobrażam sobie dwie osoby – pierwsza zachowała w sobie wrażliwość dziecięcą, druga tej wrażliwości nie pielęgnowała i jej w sobie nie ma. I staram się zwracać do tych dwóch teoretycznych, wyobrażonych osób jednocześnie. Bo jedna z nich potwierdza, że wrażliwość dziecka, którą pielęgnujemy w sobie, jest bardzo istotnym elementem ciekawości i poznawania świata,  a ta druga osoba służy do uświadomienia, że bez tej wrażliwości nie ma pełni życia.

Wydaje mi się, że ludziom, którzy nie mają poczucia humoru żyje się po prostu ciężko. Wszystko traktują absolutnie serio i na poważnie, a im więcej tego mrugnięcia oka, uśmiechu, dystansu, tym jest lżej i weselej.

Czym jest pełne życie?

Czymś, co przynależy każdemu człowiekowi, który wykonuje jakieś staranie i kieruje się wrażliwością dziecka – bo w tym już jest zawarte jakieś dobro. Ja swoim działaniem, a więc utworem piosenkowym, staram się i siebie samego, i słuchacza nakierować na dobro.

Nawet jeżeli opowiada Pan smutne historie?

Nawet wtedy. Nie umiem i nie chcę opowiadać historii, które wyraził jeden z kolegów z branży – „lecę, bo chcę, lecę, bo życie jest złe”. Nie jestem w stanie w swoim utworze, żadnym, napisać zdania, że życie jest złe. Życie nie jest złe. Życie jest dobre. To my często nie wiemy, co z nim zrobić. Poddaję to zdanie krytyce w swoim prywatnym świecie, ponieważ ono nie sprawia, że ludzie chcą żyć szlachetniej, ale zabiera energię do życia.

Wspomniał Pan o dobru i wrażliwości dziecięcej. Zagracie na koncercie, któremu towarzyszy aukcja – dochód z niej od lat przeznaczany jest na potrzeby hospicjum dziecięcego we Wrocławiu.

Daleki jestem od tego, żeby cokolwiek mówić ludziom, którzy się latami mierzą z opieką nad dziećmi, wymagającymi 24-godzinnej uwagi i troski. Oczywiście doświadczyłem odchodzenia najbliższych osób, zdarzało się, że również w cierpieniu, ale jednak były to inne sytuacje. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to żeby rodzice, których dotyka to doświadczenie, nie bali się zwracać o pomoc. Na świecie jest dużo ludzi, którzy chętnie tej pomocy udzielą i wcale nie muszą być jakimś stałym, znającym się środowiskiem. Potrafimy przekazywać informacje o potrzebujących, organizujemy zbiórki. Trzeba tylko odważyć się poprosić o pomoc, powiedzieć innym, że się jej potrzebuje. Chodzi o to, by nie zostać samemu, bo wtedy często to doświadczenie jest za trudne do udźwignięcia. Myślę tu szczególnie o mamach, które bywają porzucane przez swoich partnerów czy mężów, bo przydarzyło im się dziecko, które wymaga nieustannej opieki. To jest jakiś rodzaj niedojrzałości, braku współodczuwania, egoizmu, bo nie tak sobie wyobrażali to wspólne życie. Cóż, są ludzie, którzy nie potrafią zweryfikować swoich planów, jeśli nie są zgodne z ich wyobrażeniem o życiu. Tylko, że nawet jeśli nie są i nie chcą być na to gotowi, to i tak przyjdzie inny moment, kiedy taką, CZY INNĄ trudnością zostaną obarczeni. I nie mówię tu jakiejś sprawiedliwości losowej czy dziejowej.

A o czym?

O tym, że utopią jest wiara czy przekonanie, że możemy być nieustannie szczęśliwi. W takiej rzeczywistości w ogóle nie zdawalibyśmy sobie sprawy z tego szczęścia, bo przecież nie dotykałyby nas też sytuacje dramatyczne, trudne, chwile nieszczęśliwe, a to one powodują, że rozumiemy, czym jest szczęście. Ta sama zależność dotyczy dobra i zła, które są ze sobą immanentnie związane, czasem wręcz przenikają się. Z jednej strony ich istnienie sprawia, że potrafimy odróżnić jedno od drugiego. Z drugiej, nie możemy powiedzieć, że w dobro wpisane jest zło, ale przecież często dobro odbija się od zła, a czasem złe są skutki jakiegoś dobra. Są ludzie, którzy potrafią własną traumę, tragedię, złe doświadczenia ogromnym wysiłkiem obrócić w dobro, wartość, która zmienia ich życie. I często jest też tak, że to obracanie życia na lepsze spoczywa na ofiarach a nie oprawcach, którzy najchętniej uniknęliby odpowiedzialności. Ale kiedy udaje się przełożyć zło i wynika z tego jakieś dobro, to wtedy świat staje się odrobinę lepszy.

rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

Przeczytaj także:

Powrót
13.01.2022
Głos Uczelni
wydarzenia

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpglogo-1.png