eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Wytrwałość się opłaca – historia absolwenta lek. wet. Petera Stewarta

Lek. wet. Peter Stewart, absolwent medycyny weterynaryjnej na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, większość swojej kariery spędził na leczeniu zwierząt w zoo w Dudley, w Wielkiej Brytanii. Po latach powrócił na UPWr, by przeprowadzić kurs z zakresu medycyny egzotycznych zwierząt.

Peter Stewart zawsze chciał zostać lekarzem weterynarii, ponieważ to był zawód jego ojca. Nie znał innego życia, a ojciec uczył go fachu już od najmłodszych lat. 

Peter z pochodzenia jest Polakiem – jego ojciec przed II wojną światową we Lwowie studiował weterynarię, nosił też wtedy nazwisko Słuszkiewicz. Po wybuchu wojny o studiach mógł zapomnieć, udało mu się za to przedostać do Wielkiej Brytanii. I tam wstąpił do Królewskich Sił Powietrznych, dokładniej zaś sformowanego w 1940 roku w Blackpool 307 Dywizjonu Myśliwskiego Nocnego „Lwowskich Puchaczy”. Nazwisko Emila Słuszkiewicza na liście oficjalnie zaliczonych zestrzeleń i uszkodzeń samolotów Luftwaffe.

Po zwycięstwie aliantów ojciec Petera Stewarta zdecydował się dokończyć rozpoczęte we Lwowie studia weterynaryjne – w Wielkiej Brytanii, ponieważ wiele uczelni otworzyło wydziały dla Polaków, ktorzy nie zdecydowali się powrócić po wojnie do kraju, w ktorym władzę objęli komuniści. I tak ojciec Petera Stewarta ukończył Edynburską Szkołę Weterynarii, przeniósł się do Wolverhampton, a następnie do Dudley, zmienił nazwisko ze Słuszkiewicz na Stewart (w powojennych czasach łatwiej było znaleźć pracę z angielskim nazwiskiem), założył własną klinikę weterynaryjną i stał się głównym lekarzem weterynarii zwierząt w Dudley Zoo. 

Peter Stewart chciał pójść w ślady ojca. Złożył podanie, by studiować weterynarię, ale niestety nie udało mu się za pierwszym razem. Więc postanowił pójść na rolnictwo. 

– Ukończyłem studia rolnicze z założeniem, że przeniosę się na studia weterynarii. Ale w wieku 23 lat uznano mnie za zbyt starego… Myślę, że to i tak była tylko wymówka – śmieje się lekarz weterynarii. Niedługo potem, podczas przyjęcia wigilijnego z przyjaciółmi z polskiej rodziny, Peter Stewart dowiedział się o możliwości studiowania w Polsce. Postanowił więc spróbować swoich sił. Jedynak przeszkodą była słaba znajomość języka ojca, więc nową przygodę rozpoczął kursem języka polskiego. 

Peter Stewart
Rodzice Petera Stewarta uciekli do Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej. Wcześniej jego ojciec studiował medycynę weterynaryjną we Lwowie, gdzie korzenie ma też Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu
fot. Tomasz Lewandowski

– W tamtych czasach uczelnie nie miały anglojęzycznych kierunków, więc miałem możliwość studiowania tylko po polsku. Dlatego przed rozpoczęciem studiów pojechałem na roczny kurs języka polskiego do Krakowa, ale szczerze mówiąc, nauczyłem się więcej polskiego po prostu żyjąc i obcując z Polakami. Jednak świetnie się bawiłem i przynajmniej zwiedziłem Rosję i kilka krajów bloku wschodniego. Później na studia wybrałem się do Wrocławia, bo ciocia i wujek mieszkali niedaleko w Oleśnicy, no i miasto bardzo mi się podobało – mówi absolwent wrocławskiej weterynarii.

Wytrwałość się opłaciła i po uzyskaniu tytułu lekarza weterynarii w 1983 roku, Peter Stewart postanowił przenieść się z powrotem do Wielkiej Brytanii, by pomóc w klinice weterynaryjnej w zoo w Dudley, którą ostatecznie wraz z żoną przejął od ojca. 

– Zaczynaliśmy jako klinika dla małych zwierząt, a ostatecznie wraz z żoną rozbudowaliśmy ją tak, by móc przyjmować też egzotyczne zwierzęta i pacjentów z zoo. Otworzyliśmy nawet drugi oddział. Leczyłem więc zwierzęta z zoo od około 1984 roku do dziś – mówi Peter, dodając, że nadal kocha tę pracę, mimo że czasami bywało ciężko, szczególnie gdy musiał być pod telefonem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. 

– To ekscytująca praca, bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Przez lata mieliśmy tak wiele zarówno zabawnych, jak i przerażających historii, że trudno je wszystkie przytoczyć. Ale pamiętam, jak uciekły nam pantera śnieżna i lew morski. Oczywiście nie w tym samym czasie. Ale całkiem zabawne było odbieranie telefonów o lwie morskim „przechadzającym się” ulicą. Na szczęście zatrzymaliśmy oba zwierzęta zanim komukolwiek stała się krzywda – mówi dr Stewart. – Miałem też raz spotkanie twarzą w twarz z tygrysem, po tym, jak środek usypiający za wcześnie przestał działać, a byłem jeszcze w trakcie pobierania próbek krwi – dodaje, mówiąc, że choć tygrys to niebezpieczne zwierzę, to nie jest najtrudniejszym pacjentem lekarzy weterynarii. 

– Tytuł ten należy do żyraf, bo trudno się do nich zbliżyć. Wydają się dość przyjazne, gdy się je karmi, ale są dość nieprzewidywalne, gdy podejdzie się zbyt blisko. Przepisy BHP nie pozwalają nam już wchodzić do wybiegów,  gdy chodzą po nich zwierzęta, więc uspokojenie żyrafy z daleka jest trudne. Musimy upewnić się, że nie zranią się poważnie, gdy upadną. Dlatego zwykle układaliśmy siano wokół ich wybiegów. Na szczęście ci pacjenci nie potrzebowali poważnej opieki weterynaryjnej zbyt często – mówi absolwent UPWr. 

crocodile
Peter Stewart był lekarzem weterynarii w Zoo w Dudley od ok.1984 roku. Niedawno przeszedł na emeryturę
fot. archiwum prywatne

Grzecznymi pacjentami były słonie – to zasługa ich trenera, który je nauczył dzielnie znosić m.in. zastrzyki, czy badania krwi bez usypiania. Za to szympansy okazały się nie są tak słodkie i niewinne, na jakie wyglądają. – Są bardzo niebezpieczne i choć wydają się przyjazne, są niezwykle fałszywe. Nigdy, nie ufajcie szympansowi, przenigdy. Mogą was nawet zabić, gdy tylko nadarzy się okazja – ostrzega lek. wet. Peter Stewart, dodając, że przyjemniej się pracuje z innymi małpami człekokształtnymi, takimi jak goryle i orangutany, które bywają spokojniejsze, choć nadal bardzo niebezpieczne. – Orangutany uwielbiają się wygłupiać. Zawsze przykrywały sobie głowę workiem albo belą słomy – śmieje się lekarz weterynarii.

Lek. wet. Peter Stewart sprzedał praktykę weterynaryjną w 2020 roku i po przepracowaniu tam kolejnych 18 miesięcy postanowił przejść na emeryturę. Chociaż większość życia spędził w Wielkiej Brytanii, ma wiele związków z Polską. Ma tu rodzinę, jego żona jest Polką i często przyjeżdża do kraju. Ma też przyjaciół we Wrocławiu i na uniwersytecie. To właśnie jeden z nich, prof. Artur Niedźwiedź, skontaktował się z nim i zaprosił do prowadzenia kursu z zakresu medycyny egzotycznych zwierząt. I tak, po prawie 40 latach, absolwent Peter Stewart powrócił na swoją Alma Mater, by przekazać swoją wiedzę kolejnemu pokoleniu lekarzy weterynarii.

is

Galeria zdjęć

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg