eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Równość na UPWr

Prof. Anna Chełmońska-Soyta, prorektor Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu do spraw umiędzynarodowienia o planie równości na UPWr, jego realizacji i szansach jakie daje w tym aspekcie EU GREEN: – Wciąż barierą dla kobiet jest uczestnictwo w gremiach decyzyjnych. Konsorcjum przyjęło plan pracy nad parytetem.

Pani Rektor, kobieta-naukowiec i mężczyzna-naukowiec – czy tu jest w ogóle jakaś różnica?

Czytam właśnie autobiografię amerykańskiego neurologa Bena Barresa (1954-2017), osoby transpłciowej i naukowca. Urodził się na Wschodnim Wybrzeżu USA, w Newark. Jako Barbara. I jako dziewczyna zaczął studia. Był zresztą bardzo uzdolniony, szczególnie matematycznie, skończył naprawdę świetne uczelnie, między innymi MIT, ale koniec końców zajął się neurologią i komórkami glejowymi. Odnosił wiele sukcesów, ale będąc najpierw kobietą-naukowcem, a potem mężczyzną-naukowcem, doświadczył różnicy w podejściu do kobiet i mężczyzn – nawet na najlepszych uniwersytetach i jednostkach naukowych w Stanach Zjednoczonych, w tym na Uniwersytecie Stanforda i Harvarda. W 2006 roku w Nature opublikował esej „Does gender matter” (Czy płeć ma znaczenie) jako polemikę do poglądu ówczesnego prezydenta Uniwersytetu Harvarda, który wtedy twierdził, że powodem, dla którego pod jego kierownictwem niewiele kobiet zatrudnianych było na stały etat w obszarze nauk ścisłych i inżynierii jest to, że kobiety cechowały się niższymi wrodzonymi zdolnościami niż mężczyźni. Argumentacja Barresa przecząca temu poglądowi wskazywała, że nie ma żadnych przekonujących dowodów na istnienie wrodzonych różnic w zdolnościach poznawczych obu płci, jednak istnieje przytłaczająca liczba dowodów na to, że uprzedzenia płciowe są bardzo silne. I do dzisiaj skutki tych uprzedzeń są widoczne . Zmiana stereotypu wymaga czasu, a stan rzeczy bardzo dobrze ukazano w raporcie Komisji Europejskiej THE SHE. Różnice w obecności kobiet w nauce, a więc kwestie wprost związane z równością płci, cały czas istnieją.

Gdzie te różnice widać najbardziej?

W ciałach decyzyjnych. Poza tym w hierachii akademickiej, im wyżej w karierze, w sensie stanowisk, tym mniej kobiet. Widać też, że zdecydowanie mniej kobiet jest na kierunkach technicznych, inżynierskich, postrzeganych jako męskie. Tak jest na przykład u nas na kierunkach odnawialne źródła energii i gospodarka odpadami, technika rolnicza i leśna. Z raportu UPWr dotyczącego planu równościowego na uczelni wynika, że kobiety dominują w administracji i na stanowiskach nienauczycielskich – to ponad 70 procent. W przypadku pracowników naukowych, do doktoratu włącznie, kobiety stanowią ok. 56 procent, ale już w grupie profesorów mężczyzn jest ponad 70 proc. Za to w obszarze kadry zarządzającej jest parytet. Mamy dwóch prorektorów mężczyzn i dwie kobiety na takich stanowiskach. Ten parytet jest konsekwencją działań obecnego rektora, prof. Jarosława Bosego. Kiedy był tworzony statut uczelni zadbał też o to, by już w preambule znalazł się zapis odnoszący się do konieczności zagwarantowania praw kobiet i wyrównywania różnic wynikających z płci.

tabela1.jpg

Czy ta różnica w najwyższym stopniu kariery naukowej to jest kwestia generacyjna?

Sądzę, że tak. Na weterynarii, a więc na moim macierzystym wydziale, jest to dobrze zauważalne, chociaż cały czas wśród profesorów tytularnych więcej jest mężczyzn. Warto jednak przypomnieć, że kiedy zaczynałam studia na tym wydziale, de facto obowiązywał numerus clausus – kobiet przyjmowano mniej. Do 20 procent.

Uważano, że zawód lekarza weterynarii jest za trudny?

Po prostu uważano, że to męski zawód i było to bardzo mocno widoczne w tej dysproporcji ze względu na płeć. Nam, dziewczynom, oczywiście bardzo dobrze się studiowało, miałyśmy dużo fajnych kolegów, ale nie zmienia to faktu, że było nas rażąco mało, bo taka była strategia na wydziale i ocena przydatności kobiet w tym zawodzie. Teraz to się zmieniło i to do tego stopnia, że na weterynarii 70 procent studentów to kobiety. Więc siłą rzeczy zmiana nastąpi prawdopodobnie również w grupie profesorów tytularnych – będzie ona wynikała z liczby kobiet, które zostaną na uczelni myśląc o karierze naukowej. Bo te, które zostają na poziomie asystentów i adiunktów, już stanowią 50 procent kadry. Coraz więcej kobiet będzie się starało o tytuły profesorskie i tu nastąpi realna zmiana, ale będzie to wynikało ze statystyki, a nie ze zmiany mentalnej i postrzegania kobiet… Bo tutaj największym problemem jest stereotypowe myślenie o roli kobiety i to naprawdę jest bardzo trudne.

Dlaczego?

Kobiety bardzo często same rezygnują z kariery w nauce ze względu na panujący stereotyp i utrwalone poczucie obowiązku przypisane do roli. Kobieta, która jest naukowcem, żyjąca w takim stereotypie, cały czas ma dylemat – czy powinna być żoną i matką, czy realizować karierę, tak jakby te dwa aspekty się wzajemnie wykluczały. A to jest też kwestia work-life balance, umowy ze swoim partnerem, że praca kobiety też jest ważna i to jest całkowicie naturalne.

Takich dylematów nie ma w odniesieniu do mężczyzn – w ich przypadku kariera kosztem rodziny jeszcze do niedawna uznawana była za coś normalnego.

No właśnie.

rysunek2.jpg

W Afganistanie talibowie pozbawili dziewczynki i kobiety możliwości edukacji, a w Iranie uczennice i studentki są trute w szkołach i na uczelniach jakimiś substancjami na razie nieznanego pochodzenia, co uważa się dość powszechnie za karę – z powodu udziału w manifestacjach przeciwko restrykcjom i ograniczeniom republiki islamskiej.

Zapominamy, albo nie wiemy o tym, że pierwsza kobieta, która we Wrocławiu obroniła doktorat, dokonała tego w 1900 roku. To zaledwie 123 lata temu. Ta niechęć do edukacji dziewcząt i kobiet, do tego, by zdobywały wiedzę i rozwijały się, wynika z głęboko zakorzenionego patriarchalnego modelu życia rodzaju ludzkiego. I to też jest przede wszystkim sprawa mentalności, a jej zmiana wymaga dużego wysiłku i determinacji kobiet. W Europie i Stanach Zjednoczonych mieliśmy sufrażystki, które budziły oburzenie, zamykano je w więzieniach, straszono nimi. Każda kobieta, która przełamywała stereotyp, była podejrzana. Maria Curie-Skłodowska padła ofiarą zmasowanego ataku medialnego o zabarwieniu antysemickim, co wiąże się z innymi uprzedzeniami. Ale nie tylko w świecie nauki kobiety musiały same wyrywać sobie swoje prawa i miejsce. Weźmy choćby Coco Chanel, a więc postać ze świat mody – ona też pokazała, że można inaczej myśleć. Więc to naprawdę jest przede wszystkim kwestia wyjścia poza stereotypowe ramy i ograniczenia. A to wymaga czasu, ogromnej determinacji i wsparcia. Z Europy, która jest bardziej świadoma, i z całego świata zachodniego płyną sygnały wsparcia dla kobiet, które dzielnie walczą o swoje prawa. Przecież nikt nie może być karany za to, że chce się uczyć.

Prof. Anna Chełmonska-Soyta
Prof. Anna Chełmońska-Soyta, prorektor ds. umiędzynarodowienia

Wspomniała Pani o kojarzeniu różnych zawodów jako typowo męskie i typowo kobiece.

Bardzo wiele mamy takich przykładów. System kształcenia od najmłodszych lat powoduje, że kobiety same często nie podejmują wyborów sprzecznych ze stereotypem, w którym wyrastają. W tej książce, o której wspomniałam na początku, jest to szczególnie dobrze opisane. Ten neurolog genetycznie był mężczyzną, fenotypowo częściowo kobietą, a rodzice, nieświadomi tego, wpychali go w stereotyp oczekiwań wobec dziewczynki. Nie pozwalano mu się bawić z chłopcami, a jak przychodził do jednego ze swoich kolegów, z którym świetnie się bawili, to w pewnym momencie rodzice tego chłopca powiedzieli, że nie chcą, by ich odwiedzał, bo byli już w wieku nastoletnim i dorośli przewidywali, jakie relacje mogą z tego wyniknąć... Ten podział na dziewczynki i chłopców wciąż determinuje sposób kształcenia, nie dając szansy kształtowania swoich zainteresowań bez oglądania się na to, co wypada, a co nie ani chłopcom, ani dziewczynkom. Wdrukowujemy dzieciom, uczniom, potem kobietom i mężczyznom takie systemy zachowania, które dzielą, a przecież mnóstwo obszarów może i powinno być wspólnych.

Mamy więcej studentek, czy to w jakikolwiek sposób jest widoczne w rozumieniu podziału na role, ścieżki kariery?

Mnie się wydaje, że to jest problem przeciwny – kiedy patrzymy na twarde dane dotyczące liczby studentów, kierunków, które wybierają, to wyraźnie widać, że mamy rzeczywiście więcej dziewcząt. A to oznacza przede wszystkim to, że nasze studia, być może już na etapie ich prezentacji, nie są atrakcyjne dla chłopców. Może to też wynikać z tego, że na kierunkach, które oferujemy, zdawalność matur jest wyższa u kobiet, co oznacza, że one na te studia wchodzą łatwiej, bo przecież nie ma już egzaminów wstępnych, o przyjęciu decydują tylko wyniki z matury. Jako uniwersytet powinniśmy się przyjrzeć tej kwestii, zanalizować ją i spróbować zachęcać więcej mężczyzn, żeby studiowali u nas, po to, by nie utrwalać tych stereotypów, tym razem w drugą stronę.

tabela4.jpg

Czy większa liczba studentek wpływa w jakiś sposób na funkcjonowanie uczelni? Mam na myśli kwestie pozadydaktyczne, np. różowe skrzyneczki, przewijaki dla dzieci w wybranych miejscach itd.

Nie wpływa, niestety. Powinniśmy budować środowisko przyjazne kobietom, ale rzecz polega na tym, że jeżeli nie ma ich w kręgach decyzyjnych, to one nie mogą artykułować swoich potrzeb. Nie musimy mieć wcale do czynienia ze złą wolą, utrwalonymi stereotypami, ale kiedy ich tam nie ma, to nie ma komu powiedzieć, że ten przewijak w akademiku jest potrzebny i w efekcie nikt o tym nie wie. Czytałam kiedyś o takiej sytuacji, kiedy w dużej korporacji jedna z pracownic była w ciąży. Firma miała duży parking, ona akurat parkowała daleko do wejścia i kiedy była już w wysokiej ciąży, było ciężko dojść do budynku. Powiedziała o tym głośno w gremium decydenckim. Efekt był taki, że kilka miejsc parkingowych przy wejściu przeznaczono dla kobiet w ciąży z tej korporacji. I w tym miejscu muszę podkreślić, że mamy kilka inicjatyw, które z czasem powinny ułatwić równe traktowanie wszystkich osób na uczelni, w tym przyjęty Gender Equality Plan, funkcjonującą rektorską komisję ds. przeciwdziałania dyskryminacji, powołanego rzecznika ds. przeciwdziałania nieprawidłowościom i wdrażania działań naprawczych. We właśnie rozpoczętym projekcie EU GREEN są zaplanowane działania, które ułatwią nam realizację niektórych celów, które są wskazane w Gender Equality Plan. W GEP mamy wskazane obszary działań, wiemy, co powinniśmy zrobić i pozostaje nam tylko do sprecyzowania kwestia sposobów wdrażania. W EU GREEN, szczególnie w obszarze roboczym WP7„Dostępność-różnorodność-włączanie”, ale również w innych obszarach, silnie akcentowane są działania zmniejszające dysproporcje wynikające z różnicy płci, w tym np. dbanie o równowagę płci w komisjach konkursowych oceniających wnioski projektowe, radach i innych gremiach decyzyjnych.

Dlaczego obecność kobiet w takich ciałach oceniających jest istotna?

Bo wiemy z wielu analiz, że np. kobiety i mężczyźni inaczej piszą wnioski projektowe i te napisane przez naukowczynie są gorzej oceniane przez naukowców. I nie pomaga tu żadna anonimizacja. Dlatego gremia decyzyjne powinny uwzględniać parytet. Mamy to zresztą zapisane też w zaleceniach związanych z przyznaniem nam przez Komisję Europejską Logo HR. Innym celem, który chcemy osiągnąć dzięki EU GREEN, jest zwiększenie liczby kobiet na studiach inżynierskich, stereotypowo kojarzonych z mężczyznami. To zostało mocno zaakcentowane na poziomie całego konsorcjum i jest dla nas wskazówką, kierunkiem działania. W konsorcjum zaangażowanych jest dziewięć uczelni. Chcemy przyjrzeć się, jak one realizują GEP. Taki punkt odniesienia pozwoli nam wybrać najlepsze praktyki, najskuteczniejsze rozwiązania. Ale powtórzę, zmiany systemowe ściśle związane są ze zmianami mentalnymi. Bez tego nie będziemy rozumieli, że równość płci jest szansą dla każdego – i dla kobiet, i dla mężczyzn.

kbk

Powrót
08.03.2023
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg