eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Prof. Obmińska-Mrukowicz: Zawsze mam czas dla studentów

Prof. Bożena Obmińska-Mrukowicz, kierownik Katedry Farmakologii i Toksykologii, przez studentów uważana za jednego z najlepszych nauczycieli akademickich na Uniwersytecie Przyrodniczym: – Nie da się oddzielić dydaktyki od nauki. Dobry nauczyciel musi być też dobrym naukowcem, bo jego zadaniem jest przekazywanie wiedzy najnowszej i na najwyższym poziomie.

Wymagam, ale krzywdy nie robię

Co trzeba zrobić, żeby być dobrym nauczycielem akademickim?

Polubić studentów. Moją lekcją pokory, która pozwoliła mi ich zrozumieć były dwie kadencje prodziekana do spraw dydaktyki. Dziekanem weterynarii był wtedy prof. Nicpoń. Ten czas pod koniec lat 90. sprawił, że spojrzałam na studentów inaczej.

Jak?

Zrozumiałam, że mają mnóstwo problemów, takich samych jak my, ich nauczyciele i wychowawcy, a bywa że nawet większe. Przyjeżdżają na studia, często wymarzone, rzuceni na głęboką wodę są sami, bez rodziny na wyciągnięcie ręki. Nauka wygląda zupełnie inaczej niż w średniej szkole. Inny jest też codzienny tryb życia. Te wymogi, tak nowe w stosunku do tego, z czym się do tej pory mierzyli, w efekcie pomnażają problemy. A my jesteśmy tu po to, by pomóc im te problemy rozwiązać. Przez te dwie prodziekańskie kadencje nie tylko zrozumiałam studentów, ale też i to, że nauczyłam się jako nauczyciel akademicki  poświęcać im swój czas. O każdej porze, naprawdę.

Nauczyciel akademicki, to ktoś kto przekazuje nie tylko wiedzę?

Oczywiście, zresztą przekazując wiedzę uczymy nie tylko konkretnych przedmiotów, faktów. To nie jest tylko podawanie jakiegoś zakresu informacji. To te rozmowy, podczas których rozwiązuje się i problemy naukowe, i prywatne, jak choćby to, jak poradzić sobie po kłótni z chłopakiem. Mój charyzmatyczny profesor, Tadeusz Garbuliński, też przekazywał mi nie tylko wiedzę z zakresu farmakologii. Naszym zadaniem, ale i powołaniem, jest kształcenie przyszłych lekarzy weterynarii, od których profesjonalizmu i etyczności zależy życie żywych istot. Profesor był nauczycielem wymagającym. Ja też jestem wymagająca, studenci nawet żartobliwie mówią o mnie „Bożenka wymaga, ale krzywdy nie zrobi”,  to fakt, bo jednocześnie wiem, że dociskanie non stop i ciągłe stawianie dwójek do niczego dobrego nie prowadzi. Ja po prostu wyznają zasadę, że wymagam, ale krzywdy nie robię.

1.jpg
fot. Shutterstock

Czyli?

Pytam do skutku, bo najważniejsze jest dla mnie to, co ten młody człowiek wyniesie z zajęć i egzaminu. Oddaję im swój czas, bo taka jest moja rola. To ja jestem dla nich. I proszę mi wierzyć, to jest czas dobrze poświęcony. Przed pandemią byłam często na balach absolwentów naszego wydziału. Jako prodziekan, dziekan, a potem ich nauczyciel. Z uśmiechem i dużą serdecznością moi studenci przysiadywali się na tych balach, by porozmawiać i podziękować za ten poświęcony im czas. Pamiętam jednego studenta, którego ojciec miał lecznicę. Ten tato powiedział mu, że ze wszystkich przedmiotów najlepiej umie farmakologię, a on mu na to, że w gruncie  moja zasługa, bo pytałam go dziewięć razy. Do skutku i farmakologię zrozumiał, umiał a nawet polubił.

To jak to wygląda? Przychodzi student i mówi „pani profesor, przepraszam, ale…”?

Jeśli słyszę, że ktoś przeprasza mnie, bo zawraca mi głowę, to od razu prostuję, że niczego mi nie zawraca i pytam, o czym chce rozmawiać. Kiedy byłam studentką miałam to szczęście, że większość z moich profesorów była ludźmi otwartymi. Do dzisiaj z koleżankami i kolegami z roku wspominamy ich, bo wiele nam dali. I nie mam tu na myśli tylko wiedzy.

Zostawiam następców i to jest mój sukces

Powiedziała Pani, że pani mistrzem, mentorem był charyzmatyczny profesor Garbuliński. Czego Panią nauczył?

Uczciwości, dążenia do wiedzy i oczywiście farmakologii, z którą się związałam i nigdy tego związku nie żałowałam. Profesor wychodził z założenia, że każda zaplanowana praca ma być zrobiona. Nieważne było, czy w sobotę, niedzielę, czy święto. Nie było więc pilnowania zegarka, wychodzenia punkt 16, wyliczania się od – do. Ale pamiętam też niekończące się dyskusje naukowe. Profesor   zawsze wysłuchiwał wszystkiego, co mieliśmy do powiedzenia, po czym zadawał pytanie, które zwalało nas z nóg: „no dobrze, a powiedz mi, czy jeżeli taki chcesz układ doświadczalny wykonać, czy to będzie dobrze czy to będzie źle?”. Ja dzisiaj też staram się słuchać moich młodych współpracowników. I poczytuję to również za mój osobisty sukces, że tutaj, w katedrze nie tylko mamy zespół młodych, ambitnych i otwartych ludzi, ale że to są też ludzie z osiągnięciami. Dwójka tych młodych przed 35. rokiem życia osiągnęła doktora habilitowanego. To są Europejczycy otwarci na świat, jeżdżą, mają kontakty. I dlatego na emeryturę mogę odejść z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. Zostawiam następców.

Prof. Bożena Obmińska-Mrukowicz: – Dobry nauczyciel akademicki musi być też dobrym naukowcem
Prof. Bożena Obmińska-Mrukowicz: – Dobry nauczyciel akademicki musi być też dobrym naukowcem
fot. Tomasz Lewandowski

A kiedy wybiera się Pani na emeryturę?

W 2024 roku.

Jak uczyła się Pani pracy nauczyciela akademickiego?

Obserwując innych, starszych ode mnie. Wyciągając wnioski z tego, co przynosi każdy dzień. Za moich czasów każdy z nas musiał też skończyć roczne studia pedagogiczne, gdzie uczono nas metodyki i dydaktyki, a więc tego, jak uczyć i być dobrym nauczycielem. W tej pracy ważne jest jednak jeszcze jedno.

Co?

Nie wyobrażam sobie, że można być dobrym nauczycielem akademickim nie będąc dobrym naukowcem. Jeśli niewiele ma się do powiedzenia w swojej naukowej specjalności, to nie przekazuje się studentom najnowszej wiedzy, a to jest niedopuszczalne. Za moich czasów na przykład nie było zajęć fakultatywnych. Dzisiaj są i ja na przykład uczę farmakoterapii behawioralnej, a więc związanej z różnymi zaburzeniami zachowań zwierząt towarzyszących, które w większości przypadków są konsekwencją zachowania człowieka. Żeby uczyć tego przedmiotu, muszę sama dysponować najnowszą wiedzą.

Nie wygłaszam od lat takich samych wykładów, nie daję takich samych prezentacji. Wszystko jest aktualne, poprawiane, zmieniane zgodnie z najnowszą wiedzą. Studenci dostają ode mnie prezentacje przed zajęciami, tak by mogli zapoznać się z tematem. To zawsze otwiera pole do dyskusji, która jest doskonałą metodą uczenia się.

Farmakologia dała mi możliwości badawcze

Dlaczego wybrała Pani farmakologię?

Ze względu na możliwości badawcze. Egzamin u profesora Garbulińskiego zdałam celująco, w pierwszym terminie. I bardzo mnie ten przedmiot interesował, choć trochę czasu zajęło mi zrozumienie, że inna jest farmakologia stosowana w leczeniu człowieka, a inna – zwierząt. Profesor zaproponował mi pracę. Chciał, żebym rozpoczęła nowy kierunek badań w zakresie immunofarmakologii, a więc tego, jak substancje czynne mogą zmieniać aktywność komórek układu odpornościowego.

Co wiąże z medycyną człowieka.

I to bardzo. Do dzisiaj współpracuję z wieloma medycznymi ośrodkami naukowymi, jako immunofarmakolog jestem powoływana do oceny dorobku naukowego łącznie z tytułem profesora nauk medycznych. Ale studentom na pierwszym wykładzie zawsze mówię, że są substancje czynne, które są lekami stosowanymi tylko u człowieka, lub tylko u zwierzęcia,  są też i takie, które są stosowane u człowieka i u zwierząt, ale działają w tych organizmach zupełnie inaczej. I podaję przykład każdemu znanej od dzieciństwa aspiryny czyli kwasu acetylosalicylowego, który stosuje się w medycynie weterynaryjnej, w leczeniu ptaków. Ale podając go kotu, można go zabić, bo w jego organizmie działa on przez 72 godziny – dla porównania u człowieka jest to zaledwie 5-6 godzin. Są też na przykład grupy antybiotyków, których nie wolno podawać konikowi. To choćby linkosamidy. Linkomycyna czy klindamycyna u koni powodują niekontrolowany rozrost bakterii beztlenowych w układzie pokarmowym, co prowadzi do wystąpienia rzekomobłoniastego zapalenia jelit. I jest po koniu, a to takie niezwykłe zwierzęta. U mnie w rodzinnym domu zawsze powtarzano, że konie walczyły o niepodległość i wolność Polski i należy im się szczególne traktowanie.

Jak przygotowuje się Pani do zajęć?

Starannie. Nie wygłaszam od lat takich samych wykładów, nie daję takich samych prezentacji. Wszystko jest aktualne, poprawiane, zmieniane zgodnie z najnowszą wiedzą. Studenci dostają ode mnie prezentacje przed zajęciami, tak by mogli zapoznać się z tematem. To zawsze otwiera pole do dyskusji, która jest doskonałą metodą uczenia się.

A jak wygląda u Pani egzamin? Uczy Pani studentów polskich, ale też English Division.

Hm, ci drudzy nie ściągają. Tym pierwszym mówię, że mamy dżentelmeńską umową. Oni nie ściągają, ja, jeśli będzie taka konieczność, dam im szansę. Bo najważniejsza nie jest ta ocena w indeksie, ale to, co zostaje w ich głowach. Tutaj zdobywają umiejętność uczenia się, która w zawodzie lekarza, każdego, medycyny weterynaryjnej też, jest podstawą. Nasi pacjenci są szczególnie wymagający. Chorują i cierpią w milczeniu, za wyjątkiem koni, które stają się wtedy nadekspresyjne. Dobry lekarz umie nie tylko prawidłowo odczytać to cierpienie, ale też mu zaradzić, sięgając i po nowoczesną diagnostykę i po nowoczesne leki. Wiedzę jak to robić, wynoszą ze studiów, a naszym zadaniem jest, by ta wiedza była na najwyższym, dostępnym aktualnie poziomie.

rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

Przeczytaj także:

Prof. Bożena Obmińska-Mrukowicz

Zgromadzony dorobek naukowy z zakresu immunofarmakologii obejmuje 173 oryginalnych prac twórczych. Liczba cytowani według Web of Sciences Core Collection 612, współczynnik Hirscha = 12 (dane od 2002 roku). Najważniejsze osiągnięcia naukowe to m.in. opracowanie modeli doświadczalnych ostrego stresu (cold stress i restrained stress) służących do badań nad immunokorekcyjnym działaniem związków pochodzenia naturalnego lub syntetycznego o działaniu immunotropowym; eksperymentalne udokumentowanie na modelach zwierzęcych z wywołaną immunosupresją farmakologiczną lub środowiskową immunokorekcyjnego działania wyciągu z grasic cielęcych oraz tymomimetyku  dietyloditiokarbaminianu sodowego w interakcji z jonami cynku; wykazanie w badaniach na zwierzętach laboratoryjnych immunomodulującego i immunorekonstrukcyjnego działania wyciągów torfowych w zależności od wielkości dawki i liczby kolejnych podań. Badania stanowiły podstawę do opracowania norm określających aktywność biologiczną wyciągów torfowych, która zostały zaakceptowane przez Komisję Leków przy Ministrze Zdrowia; wykazanie na zwierzętach laboratoryjnych immunomodulującego działania dimeru lizozymu w zależności od wielkości dawki i liczby podań. Badania stanowiły podstawę do ustalenia wielkości dawki terapeutycznej stosowanej w lecznictwie weterynaryjnym u docelowych gatunków zwierząt preparatu Lydium-KLP zawierającego dimer lizozymu; udział w opracowaniu innowacyjnej metody diagnostyki chłoniaków i białaczek u psów z wykorzystaniem panelu 11 przeciwciał monoklonalnych skierowanych wobec antygenów występujących na nowotworowo zmienionych limfocytach psa, która jest dostępna komercyjnie na polskim rynku z zastosowaniem cytometrii przepływowej (Vetlab). Możliwość określenia immunofenotypu komórek nowotworowych jest wysoce istotna, ponieważ ma decydujący wpływ na rokowanie, wybór przeciwnowotworowego programu terapeutycznego oraz odpowiedź organizmu na stosowaną chemioterapię.

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg