eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Potrzeba nam przełomu

Rozmowa z prof. Jarosławem Bosym, rektorem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.


Uniwersytet nie może być wirtualny

Panie Rektorze, spośród życzeń noworocznych znów te dotyczące zdrowia wybrzmiewały najmocniej. Jak w Pana ocenie kolejny rok pandemii wpłynie na uczelnie? 

Źle, jeśli nie nauczymy się bezpiecznie funkcjonować w pandemii. Uniwersytet nie może być uniwersytetem wirtualnym. 

Można wiele działań realizować wykorzystując technologie IT, wiele prac wykonywać zdalnie, ale istotą uniwersytetu zawsze były bezpośrednie relacje nauczyciel – student, doktorant – promotor, badacz i jego kolega inaczej patrzący na jakiś problem. Możliwość pracy w trybie stacjonarnym, swoboda migracji – wyjazdów do innych krajów i przyjmowania tu, u nas, naukowców z zagranicy, spotykania ludzi z innym punktem widzenia są dla uniwersytetu kluczowe.

Tymczasem szykujemy się na kolejne fale, kolejne mutacje i żegnamy kolejnych zmarłych ze swojego otoczenia. 

Dlatego zrobiłem zastrzeżenie, że będzie źle, jeśli… 

Nawet, gdy wygaśnie epidemia wywołana przez koronawirusy, przyjdą kolejne. Nie wolno pandemii traktować jak dobrego pretekstu do nicnierobienia, zamknięcia w czterech ścianach, izolowania. Polskie uczelnie mają i tak spory dystans do nadrobienia, a polska nauka straciła wystarczająco dużo czasu i energii na pozorne działania.

studenci_1.jpg
Uniwersytet nie może być uniwersytetem wirtualnym. (...) istotą uniwersytetu zawsze były bezpośrednie relacje nauczyciel – student, doktorant – promotor, badacz i jego kolega inaczej patrzący na jakiś problem – mówi rektor prof. Jarosław Bosy i dodaje, że musimy nauczyć się bezpiecznie funkcjonować w pandemii
fot. Tomasz Lewandowski

Ewaluacja nie powinna być celem

Wkłada Pan, Panie Rektorze, kij w mrowisko, bo zamiast mówić, jak środowisko akademickie jest zasłużone, wymaga Pan jakiejś szczególnej mobilizacji – co jest nie tak? 

Podam przykład, który dobrze pokazuje mechanizm psucia dobrych rozwiązań. W tym roku uczelnie przejdą ewaluację, tj. ocenę jakości pracy naukowej, którą wykonały w latach 2017-2021.

Osobiście uważam, że ewaluacja nie powinna być dla uczelni celem, ale drogą w kierunku doskonałości. Niestety, nie wszyscy tak myślą. 

Najważniejszym ze wskaźników branych pod uwagę w ewaluacji są publikacje, będące następstwem prowadzonych badań. Chodziło o to, żeby polska nauka, jej efekty były poprzez publikacje naukowe widoczne w świecie. To oznaczałoby, że wychodzimy na rynek międzynarodowy. Są czasopisma, które to zapewniają. 

Ewaluacja nie powinna być dla uczelni celem, ale drogą w kierunku doskonałości

Jednak naszą narodową słabością jest to, że mamy dobry cel, dobrze określony kierunek, ale wykonanie wypacza jego istotę. Mogliśmy więc adaptować tę klasyfikację czasopism (i sposoby ich parametryzacji), z której korzystają poważne uczelnie w rozwiniętym świecie. Niestety, woleliśmy stworzyć sobie furtkę, tworząc własną listę czasopism, coś na kształt listy czasopism indeksowanych JCR.pl (z nachyleniem na PL). Na dodatek, żeby uzyskać lepsze wyniki w ewaluacji, zaczęliśmy finansować publikacje pozornie tylko wartościowe. 

Sytuacja z publikacjami naukowymi w świecie jest taka, że istnieją w każdej dziedzinie prestiżowe, poważne czasopisma. Ale ponieważ nie byliśmy w stanie do nich szybko wejść, ktoś wyczuł, że to jest dobry biznes. Powstały więc czasopisma pozornie na tym samym poziomie, ale płatne. Żeby opublikować w tych pierwszych, trzeba roku, dwóch, w tych drugich – wystarczą dwa tygodnie. Więc brniemy na uczelniach w ślepą dla rozwoju nauki uliczkę, dofinansowując publikacje łatwe, w czasopismach nastawionych na zysk. Im trudniejsza jest publikacja, tym więcej kosztuje pracy, ale w zasadzie jest za darmo – pisma naprawdę naukowe potrafią ocenić i docenić znaczenie badań, których dotyczy publikacja. 

Uważam, że prawdziwy twórca szuka miejsca na publikację tam, gdzie ma pewność, że znajdzie odbiorców potrafiących zrozumieć i rozwinąć jego idee, a z łatwych, opłacanych publikacji nie będzie ani przełomowych badań, ani pozycji polskiej nauki w świecie. 

Czy sądzi Pan, że z takimi systemowymi problemami można się mierzyć z pozycji rektora niewielkiego uniwersytetu? 

Uważam, że to obowiązek każdego prawdziwego naukowca, niezależnie od pełnionych funkcji i miejsca pracy. 

Do zdeprecjonowania sensu publikacji naukowych, do stworzenia czegoś, co jest podróbką, substytutem klasyfikacji czasopism OECD nie przyczynili się jacyś „oni”. To zostało zrobione rękami samych naukowców. 

Trzeba więc z jednej strony działań systemowych, i te mogą być podejmowane tylko na szerszym forum, jak KRASP, PAN, PAU i formalnie w ramach KEN, ale trzeba też działać wewnątrz każdej uczelni, każdego uniwersytetu. Dawać szansę tym, którzy chcą iść drogą normalnej nauki. Cała moja idea Wiodących Zespołów Badawczych, idea programu IDUB, jest właśnie dla nich. 

(przyp. red.: IDUB – rządowy program pod nazwą „Inicjatywa doskonałości – uczelnia badawcza” ma na celu wyłonienie i wsparcie uczelni, które będą dążyć do statusu uniwersytetu badawczego i będą w stanie skutecznie konkurować z najlepszymi ośrodkami akademickimi na świecie. UPWr przystąpił do pierwszego konkursu IDUB w 2019 r. z inicjatywy prof. Jarosława Bosego, pełniącego wtedy funkcję prorektora ds. nauki i współpracy z zagranicą. 12 lokata wśród 20 największych polskich uniwersytetów i politechnik przyniosła UPWr zwiększoną do roku 2026 dotację na rozwój naukowy.)

rektor_srodek.jpg
– Trzeba z jednej strony działań systemowych, i te mogą być podejmowane tylko na szerszym forum (...), ale trzeba też działać wewnątrz każdej uczelni, każdego uniwersytetu. Dawać szansę tym, którzy chcą iść drogą normalnej nauki. Cała moja idea Wiodących Zespołów Badawczych, idea programu IDUB, jest właśnie dla nich – mówi rektor Jarosław Bosy
fot. Grymuza

Normalna nauka? 

Taka, która nie boi się weryfikacji. W niej produktem nie jest publikacja, ale potencjał pozyskiwania środków na badania. Normalny, choć może lepiej: prawdziwy naukowiec ma poczucie, że jego badania mają służyć komuś (czemuś). 

Badania podstawowe są po to, żeby przyczynić się do przełomu. Nie po to robię projekt naukowy, żeby mieć ileś publikacji, tylko po to, by dokonać przełomu, spowodować w swojej dyscyplinie progres. Publikacje dokumentują ten progres, a ich jakość określa mój realny wpływ na rozwój obszaru badań, w którym funkcjonuję. Piszę więc wniosek, żeby przekonać innych ekspertów do sfinansowania moich badań, poddaję ocenie swój potencjał poparty publikacjami, a przede wszystkim pomysłem badawczym, którym chcę tego przełomu dokonać. 

Normalna nauka nie boi się weryfikacji. W niej produktem nie jest publikacja, ale potencjał pozyskiwania środków na badania. Normalny, choć może lepiej: prawdziwy naukowiec ma poczucie, że jego badania mają służyć komuś

Fakt, że inni eksperci w moim obszarze uznali mój potencjał badacza i pomysł badawczy (projekt) za dobrze rokujący i zdecydowali o przeznaczeniu na niego pieniędzy (zazwyczaj publicznych), jest jedyną w tej chwili obiektywną formą weryfikacji mojej wiarygodności jako naukowca. 

Oczywiście nie brakuje takich, którzy tę zależność kontestują, ale w prawdziwej nauce nie chodzi o to, żeby szukać luk w regulaminach, ale o to, by ułożyć mądre regulaminy. 

W badaniach podstawowych mam jako uczony dużą swobodę dochodzenia do celu, czyli do progresu, przełomu w stanie wiedzy. 

W badaniach stosowanych celem naukowca jest dokonać transferu wiedzy na rzecz odbiorcy, aby poprawić efektywność jego działania (nazwijmy to innowacyjnością). Dla tego odbiorcy publikacje naukowe kompletnie nie mają znaczenia. One są mniej ważne na etapie aplikowania o projekt niż w przypadku badań podstawowych. Natomiast liczy się doświadczenie badacza, zaplecze, które pomoże wypracować rozwiązania. 

Przykład: PROW – program, w którego założenia wpisano rozwój obszarów wiejskich. Jeśli sięgam po publiczne pieniądze z tego programu, to moim odbiorcą jest konkretny rolnik, producent, u którego ma się coś poprawić. Natomiast na uczelni osoby realizujące takie projekty często uspokajały swoje sumienie tym, że ukazała się publikacja. W takim projekcie publikacja nie może zastąpić prototypu, wdrożenia czy innowacji procesowej. Ona nie była do niczego potrzebna temu odbiorcy! Nie była celem. 

Trzeba odróżniać te wszystkie działania – to kwestia odpowiedzialności środowiska akademickiego wobec społeczeństwa. 

Potrzebujemy pracy zespołowej

Jak jednak wprowadzać trwałe zmiany działając w środowisku, które niechętne jest zewnętrznej weryfikacji własnego potencjału, a przykład dotyczący klasyfikacji czasopism w trwającym procesie ewaluacji wydaje się tu wymowny? 

Uniwersytet potrzebuje pracy zespołowej. Taka była zresztą moja idea Wiodących Zespołów Badawczych (WZB) na UPWr – tworzą je ci, którzy mają potencjał do przełomów i tacy, którzy mają kompetencje do wdrożeń, czyli transferu wiedzy (innowacji). 

To jest uniwersytet: miejsce, w którym działają mistrzowie, którzy mogą dokonywać przełomów i dzielić się z innymi, którzy chcą dokonywać przełomów. 

Uniwersytet to nie jest miejsce dla wszystkich, to nie jest skupisko akademików (akademia jest zbiorem akademików). Uniwersytet to są ci, którzy tworzą wiedzę przełomową i ci, którzy są pośrednikami w transferze tej wiedzy, bo nie wszyscy są w stanie zrozumieć tych pierwszych. Jedni i drudzy są potrzebni. 

Tymczasem zewnętrzny system jest taki, że próbuje się wszystkich włożyć do jednego worka. Niepotrzebnie. 

wzb.jpg
Ideą Wiodących Zespołów Badawczych była praca zespołowa – tworzą je ci, którzy mają potencjał do przełomów i ci, którzy mają kompetencje do wdrożeń, czyli transferu wiedzy
fot. Tomasz Lewandowski

Ten system stworzono na zewnątrz, wraca więc pytanie, czy w ramach jednej uczelni można mu się oprzeć? 

Tworzymy go też wewnątrz. 

Na przykład dominuje przeświadczenie, że ten, który zdobywa pieniądze na zewnątrz, „dorabia” do pensji, a za normę uznaje się, gdy ktoś działa wyłącznie wewnętrznie – uczelnia ma mu płacić i zapewniać warunki, on „sobie bada”, a te badania są oceniane przez koleżanki, kolegów i broń Boże, żeby dopuścić kogoś z zewnątrz. 

To jest strefa komfortu, którą tworzyliśmy na polskich uczelniach przez lata. Ona jest przez wielu akceptowana i chroniona. 

Analiza stanu dość pesymistyczna, a perspektywa? 

W Polsce cały czas mówimy: UJ lub UW jest najlepszy w kraju. Nie! To tak nie działa. Na Uniwersytecie Jagiellońskim lub Warszawskim pracują najlepszy w Polsce Iksiński czy Igrekowski. 

Jesteśmy uniwersytetem, więc musimy stworzyć warunki dla tych, którzy chcą dokonywać przełomów. Wtedy do tych ludzi przyjdą inni się uczyć

Ranga UJ czy UW nie polega na tym, że to UJ, UW, tylko na tym, że na tej uczelni pracuje 50 najlepszych w Polsce i rozpoznawalnych w świecie naukowców. U nas, na UPWr, pięciu. To usiłuję jako rektor zmienić. 

Kiedy na UPWr przeszliśmy z poziomu akademii do uniwersytetu, skupiliśmy się na uniwersytecie przymiotnikowym. Teraz idziemy dalej: jesteśmy uniwersytetem, więc musimy stworzyć warunki dla tych, którzy chcą dokonywać przełomów. Wtedy do tych ludzi przyjdą inni się uczyć. 

Dobry uniwersytet to taki, na którym tych, którzy budują jego markę, jest wielu. Harvard jest najlepszy, bo cały czas szuka i ściąga do siebie, tworzy warunki pracy najlepszym w danej dziedzinie nauki. A my w Polsce cały czas próbujemy te osobowości zastąpić szyldem instytucji. 

To, co teraz robimy na UPWr, to próba zmiany podejścia: chcemy tworzyć warunki dla najlepszych. 

Odbudowa pozycji profesora

Jak jednak poradzić sobie z ogromem frustracji z tego, że nie jest się najlepszym w swojej dziedzinie i – co jeszcze trudniejsze – jak wprowadzić zmiany, nie wykluczając tak wielu osób przez lata związanych z uczelnią, ale nie wykazujących przez te lata ani potencjału do przełomowych badań, ani do ich transferu? 

Działamy strategicznie i w sposób uporządkowany, choć na tak wielu płaszczyznach, że nie da się krótko omówić. Najważniejsze punkty: nowy model kariery naukowej i odbudowa pozycji profesora.

Założyliśmy, że kariera naukowa zaczyna się po doktoracie. Na tym etapie jest wybór: którą drogą pójdziesz – uprawiania nauki przełomowej czy dydaktyki. Uruchomiliśmy środki finansowe na wsparcie młodych naukowców, wśród nich programy uniezależniające doktorów od ich promotorów. Choć to długofalowe działanie, już widzimy, że ta strategia się sprawdza. Coraz więcej młodych ludzi nie boi się weryfikacji swojego potencjału na zewnątrz. Dostajemy finansowanie dla naszych projektów na poziomie połowy liczby projektów przyznawanych wielkim uczelniom, np. UWr czy PWr. To są konkretne wyniki badaczy z UPWr powtarzające się w kolejnych konkursach. 

Pokoleniowo grupa najefektywniejsza wśród profesorów i profesorów uczelni: 40+. Im niżej schodzimy, tym więcej dobrych wyników. Mimo że jesteśmy jeszcze przed ewaluacją efektywności pracy WZB, już widać, że część liderów odniosła sukces proporcjonalny do tego, ile osób wokół takiego lidera skutecznie zaangażowało się w pozyskiwanie finansowania projektów. 

bialowiec-1.jpg
Mamy liderów, którzy wiedzą, że ich ranga wzrasta w miarę rozwoju ich współpracowników i wychowanków, że sukcesy zespołu budują ich pozycję w świecie. Taki prof. Andrzej Białowiec będzie coraz bardziej rozpoznawalny między innymi dzięki swoim ludziom, którzy pójdą własną naukową ścieżką – mówi rektor Jarosław Bosy
fot. Tomasz Lewandowski

Mamy liderów, którzy wiedzą, że ich ranga wzrasta w miarę rozwoju ich współpracowników i wychowanków, że sukcesy zespołu budują ich pozycję w świecie. Taki prof. Andrzej Białowiec będzie coraz bardziej rozpoznawalny między innymi dzięki swoim ludziom, którzy pójdą własną naukową ścieżką, będą odnosić sukcesy, a co za tym idzie „promować” swojego mentora. Młody naukowiec, dzięki naszym instytucjonalnym działaniom, nie musi, jak kiedyś, spłacać długu swojemu promotorowi, może iść naprzód sam. Ten promotor jest jednak zawsze gdzieś w tle… 

To co musimy osiągnąć, to odbudowanie pozycji lidera – profesora, który jest autorytetem. Chciałbym, żeby profesorowie mojej generacji i starsi, którzy są na UPWr, stanęli na straży budowania przez 30-, 40-latków nowej jakości nauki, nowej pozycji UPWr w świecie (przyp. red.: rektor Jarosław Bosy, rocznik 1963, jest profesorem tytularnym od 2014 roku). Nam kariera była wytyczana, byliśmy bardziej jej przedmiotem niż podmiotem, bo trzeba było mieć więcej studentów, bo potrzeba było więcej nauczycieli, więc i jakość bywała różna. Na większości uczelni dochodziło do tego, że recenzentów czy promotorów pracy dobierano według klucza: jaka praca, taki recenzent, a mi dziś sen z powiek spędza myślenie, jak sprawić, by pozyskać dla naszych doktorantów najlepszych w ich dyscyplinach recenzentów.

To co musimy osiągnąć, to odbudowanie pozycji lidera – profesora, który jest autorytetem. Chciałbym, żeby profesorowie mojej generacji i starsi stanęli na straży budowania przez 30-, 40-latków nowej jakości nauki, nowej pozycji UPWr w świecie

Grupa dzisiejszych 30-, 40-latków to ludzie, którzy rozwijają się już w zupełnie innym świecie. Proszę zobaczyć: wyniki tych młodych naukowców już, po stosunkowo krótkim czasie, potwierdziły skuteczność przyjętej strategii tworzenia dla młodych badaczy przyjaznego środowiska i wspierania ich indywidualnych karier, poprzez osadzenie ich w silnych zespołach. Stworzyliśmy przyjazne środowisko dla nich i mamy efekty, zrobimy to teraz dla najlepszych z możliwych naukowców działających w priorytetowych dla nas dziedzinach za granicą.

Cała moja idea umiędzynarodowienia polega na tym: stwórzmy dla nich atrakcyjne warunki, niech przyjadą tu badać, a przy okazji uczyć. Za nimi przyjadą studenci i doktoranci. Nie wolno się tego bać. Tylko w ten sposób zbudujemy rozpoznawalną i silną markę UPWr. Utrzymamy uniwersytet.

A jednak profesorowie starszej generacji mogą się czuć zaniepokojeni…

Tym, że okaże się, że ta moja pozycja naukowa jest niewiele warta? Albo, że stracę nadgodziny, a w skrajnym przypadku pracę? Tak nie będzie. Ci, którzy wyjechali, zwiedzili świat, pracowali w różnych ośrodkach wiedzą, że zawsze na uczelni jest tzw. staff. Nienaruszalny. To są ci, którzy mają prawo uczyć i etat na czas nieokreślony. Jako pracodawca odpowiadam za tworzenie warunków, żeby te kadry mogły uczyć. Ale jako rektor uniwersytetu, jako naukowiec wiem, że nauka to wieczna podróż, migracja. Prawdziwy naukowiec pójdzie tam, gdzie ma lepsze warunki do realizacji swoich przełomowych badań, nasz doktor wyjedzie do Anglii, inny do nas przyjedzie z Niemiec. Migranci na PostDoc chcą badać, nie muszą uczyć, ale mogą – nie w ramach pensum, ale zlecenia. Jeśli nasi profesorowie okażą się dla nich przyjaźni i zainteresowani ich badaniami, zyskają tylko szacunek, a swoim wychowankom ułatwią podróż do świata. To jest droga ludzi uniwersytetu. 

rozmawiała Jolanta Cianciara

Zobacz również:

Powrót
03.01.2022
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg