Afryka. Tutaj wykształcenie oznacza lepsze życie
Kamerun w środkowej Afryce. Prof. Piotr Nowakowski z Instytutu Hodowli Zwierząt, członek rady programowej kierunku podstawy dla rolnictwa tropikalnego, na państwowym Uniwersytecie Yaounde i przedstawiał naszą uczelnię.
Wyjazd studyjny do Kamerunu organizowała Fundacja im. Stefana Szolc Rogozińskiego „Serce dla Afryki” z Wrocławia, która wspiera edukację dzieci i młodzieży w tym kraju.
– Roczny koszt nauki w szkole podstawowej to 200, a studiów – 600 euro. Fundacja z pomocą wielu ludzi dobrej woli opłaca naukę kilkuset młodych Kameruńczyków, a ja pojechałem tam, by zobaczyć, jak wygląda tamtejszy system szkolnictwa wyższego oraz, przede wszystkim, nawiązać kontakty z największym państwowym uniwersytetem, którego nazwa pochodzi od nazwy stolicy kraju Jaunde (ang. Yaounde) – mówi prof. Piotr Nowakowski z Instytutu Hodowli Zwierząt Wydziału Biologii i Hodowli Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
To był jego pierwszy pobyt w Afryce, wymagający zresztą wielu przygotowań, w tym restrykcyjnie sprawdzanych szczepień przeciwko żółtej febrze. – Bez specjalnej książeczki potwierdzającej szczepienia nie ma mowy ani o uzyskaniu wizy wjazdowej, ani o przekroczeniu granicy. Żartowaliśmy nawet w podróży, że „żółta książeczka” jest tam ważniejsza od paszportu – opowiada prof. Nowakowski, dodając, że dla niego priorytetem było dotarcie na uniwersytet w stolicy. – Nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu, uścisku dłoni, rozmowy. Listy są ważne, ale trzeba wiedzieć, do kogo je słać.
Spotkanie z przedstawicielami Uniwersytetu Yaounde I zorganizowali beneficjenci programu „Adopcja na odległość”, umożliwiającego studia. To dzięki ich zaangażowaniu prof. Piotr Nowakowski spotkał się z prof. Bernardem Essimbi Zobo z Katedry Fizyki Wydziału Nauk i zarazem prodziekanem ds. nauki i współpracy oraz prof. Dieudonne Nwaga, który w ramach kierunku bioagriculture zajmuje się uprawą pomidorów koktajlowych.
– Przekazałem moim rozmówcom materiały dotyczące naszej uczelni, prezentację multimedialną, ulotki, folder. Ja im mówiłem o systemie szkolnictwa wyższego w Polsce i Europie, oni z kolei opowiadali o tym, jak wygląda on w Kamerunie. Umówiliśmy się, że nasza uczelnia wystosuje list do rektora Uniwersytetu Yaounde I z intencją współpracy – mówi prof. Nowakowski i przyznaje, że w Kamerunie uderzył go ogromny pęd młodzieży do nauki. Studia są płatne, ale na państwowym uniwersytecie w stolicy kraju na jednym tylko Wydziale Nauk, obejmującym kierunki biologiczne, studiuje aż 27 tysięcy Kameruńczyków, którzy wiedzą, że wykształcenie to dla nich przepustka do lepszego świata.
– Bo Afryka jest cały czas zawieszona pomiędzy dawnymi i nowymi czasy. Z jednej strony tablety, iphony, a z drugiej szamani w wioskach, wiara w czary, grzebanie zmarłych pod podłogą chaty, by nikt nie rzucił na żywych uroku. Ta podróż była dla mnie nieustannym zdziwieniem. Zobaczyłem Afrykę, o jakiej czytałem jako nastolatek w książkach. Chrześcijaństwo jest tam żywe i dynamicznie się rozwija, ale ten proces trwa zaledwie od pół wieku, może trochę dłużej. To zaś oznacza, że w Afryce nowa wiara miesza się z tradycyjnymi animizmem, wiarą w przodków, szamanizmem, tworząc mieszankę, która dla nas Europejczyków, jest naprawdę zdumiewająca – przyznaje Piotr Nowakowski, który w czasie pobytu w Kamerunie poznawał nie tylko uczelnie szkolnictwo, ale i lokalne obyczaje i sztukę. (– Piękne meble kameruńskie, jak się dowiedziałem na miejscu, wcale nie są wytworem lokalnej tradycji. Zamawiali je kolonizatorzy, którzy chcieli, by płaskorzeźby „opowiadały” o tutejszych obyczajach i życiu – zdradza prof. Nowakowski).
– Dzięki uprzejmości siostry Tadeuszy (Heleny) Frąckiewicz OP, dominikanki z misji w Garoua Boulai, gościłem na placówkach misyjnych prowadzonych przez polskich misjonarzy i poznałem warunki przyrodnicze i uprawy na ziemi zarządzanej przez misje – dodaje wrocławski naukowiec.
I tak w Omwan siostry Józefitki na 20 hektarach ziemi mają ogród warzywny, uprawiają maniok, mają też las tropikalny. W Atoku ojcowie Marianowie posiadają plantacje kawy, kakao, bananów, ananasów oraz palmy oleistej wraz z tłocznią oleju oraz 15 ha lasu tropikalnego. W Garoua Boulai misja na powierzchni 2 ha ma ogród warzywny i uprawia maniok oraz drzewa owocowe: mango, cytrusy, papaje. W kolei w Essiengbot misjonarze mają plantację palm oleistych i ogród warzywny. W Somalomo, na granicy Rezerwatu Biosfery Dja – światowego dziedzictwa pod patronatem UNESCO – parafia ma 10 ha lasu tropikalnego do zagospodarowania. Misja w Belabo gospodaruje na 27 ha ziemi, uprawiając kukurydzę i utrzymując 500 kur niosek.
– A siostry w Bertoua uprawiają na dwóch hektarach wszystkie lokalne rośliny i drzewa owocowe, w tym na przykład yam i trzcinę cukrową – wylicza prof. Piotr Nowakowski i ze śmiechem przyznaje, że u polskich misjonarzy jadał raczej po polsku, ale zdarzyło mu się poznać takie atrakcje, jak jadalne gąsienice czy termity.
Kamerun to kraj liczący 475 440 km2 powierzchni. W 2010 roku 38,6% Kameruńczyków było katolikami, 31,6% protestantami, a muzułmanie stanowili 18,3% blisko 20-milionowego społeczeństwa.
Z powodu rosnących napięć między chrześcijanami a muzułmanami na północy i pomiędzy anglofonami a frankofonami na południowym zachodzie, w Kamerunie nie zawsze jest bezpiecznie. Z kolei sąsiedztwo Nigerii i Czadu niesie ze sobą zagrożenie ze strony radykalnych grup terrorystycznych takich jak Boko Haram. Wartość Produktu Krajowego Brutto na głowę mieszkańca w roku 2009 obliczano na 2.253 USD i była jedną z najwyższych w Afryce subsaharyjskiej.
kbk