eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Studenci UPWr: dawcy krwi i szpiku

Pierwszą akcję Pijafka zorganizowała 8 marca 2007 roku. Od tego czasu ponad 10 tysięcy osób oddało łącznie 4500 litrów krwi. Do krwiodawców dołączyli też dawcy szpiku – w 2017 roku dzięki pracy wolontariuszy zarejestrowały się 283 osoby.

Pijafka – stowarzyszenie promujące honorowe krwiodawstwo wśród studentów. Pierwszą akcję przeprowadzono w Klubie Bajer w Międzynarodowy Dzień kobiet, 8 marca 2007 roku. Od tego czasu akcje prowadzone są cyklicznie. – Działamy głównie na Uniwersytecie Przyrodniczym i w Tekach, czyli akademikach Politechniki Wrocławskiej, ale współpracujemy też z Akademią Wychowania Fizycznego, Uniwersytetem Wrocławskim i Wyższą Szkołą Bankową – mówi Weronika Ficoń, koordynator ds. promocji HDK Pijafka.

pijafka_upwr_2017_2

W ciągu ponad 10 lat działalności Pijafki ponad 4500 litrów krwi oddało ponad 10 tysięcy studentów. – I podczas każdej akcji, które organizujemy w Kreślarni w Akademiku T-16 oraz w holu Centrum Dydaktyczno-Naukowego Uniwersytetu Przyrodniczego zbieramy czekolady, jakie dostają krwiodawcy, i przekazujemy je do domów dziecka – dodaje Weronika Ficoń. Pijafka od lat wspiera w ten sposób Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 10 we Wrocławiu przy ulicy Parkowej 27. Wolontariuszy zaangażowanych w jej działalność i propagowanie krwiodawstwa zwykle jest ok. 25, ale jak mówi same „pijafki” – to nie tylko studenci. W promowanie oddawania najcenniejszego leku zaangażowani są też absolwenci wrocławskich uczelni. I co równie ważne – od tego roku akademickiego podczas akcji Pijafki można też zarejestrować się w bazie dawców szpiku.

– Można żyć skupionym tylko na sobie i na tym, co się robi. Ale fajniej jest, kiedy wiesz, że możesz komuś pomóc. Tak namacalnie, realnie. Krwi potrzeba cały czas. I wszyscy, którzy jesteśmy zaangażowani w Pijafkę, nie tylko podczas akcji, mamy poczucie, że naszą pracą ratujemy czyjeś życie – mówi Weronika Ficoń.

wolontariat-1.jpg
Akcje Pijafki na Uniwersytecie Przyrodniczym organizowane są w Centrum
Dydaktyczno-Naukowym
fot. Tomasz Lewandowski

Fundacja DKMS – Baza Dawców Komórek Macierzystych Polska – działa w Polsce od 2008 roku. W 2017 roku dzięki pracy jej wolontariuszy w ba-zie zarejestrowało się 283 dawców szpiku – studentów i pracowników Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Tylko podczas ostatniej akcji organizowanej przez 33 wolontariuszy – 7-8 grudnia – były to aż 134 osoby. Jedną z nich jest student 4 roku medycyny weterynaryjnej Arkadiusz Mońka, który jako dawca szpiku zarejestrował się jeszcze w liceum, ale… – Przez kilka lat nikt się do mnie nie odzywał i właściwie już o tym zapomniałem. Ale któregoś dnia dostałem telefon, że mój genetyczny bliźniak potrzebuje przeszczepu komórek macierzystych. Nie wiedziałem niczego o tej osobie, oprócz tego, że jest chora i potrzebuje przeszczepu.

Od pierwszego telefonu do oddania przez Arka szpiku minęło pół roku. Po drodze musiał przejść kilka szczegółowych badań. – Ale pracownicy DKMS organizujący cały proces pobrania komórek dostosowywują terminy badań i samego pobrania pod dawcę, tak, by wszystkim pasowało – opowiada student weterynarii i objaśnia procedurę, jaką przeszedł: tydzień przed wyznaczoną datą pobrania szpiku przeszedł  szczegółowe badania krwi pod względem morfologii, biochemii, zakażeń bakteryjnych i wirusowych. Zrobiono mu RTG klatki piersiowej, USG jamy brzusznej, EKG serca oraz sprawdzono ogólny stan zdrowia. Brak przeciwwskazań oznaczał, że przez pięć kolejnych dni przed pobraniem szpiku, otrzymywał dwa razy dziennie zastrzyki z filgrastimu, stymulującego produkcję szpiku kostnego.

dkms_upwr_2017_2

– To jest najbardziej bolesny okres, a sam ból związany jest ze wzmożoną pracą szpiku kostnego. Bolą głównie nogi, miednica oraz łopatki, ale normalnie chodziłem do pracy, jeździłem na rowerze – tłumaczy Arek, który w dniu oddania szpiku pojechał rano do szpitala, gdzie najpierw pobrano mu krew na badania. Kiedy okazało się, że wszystko jest w porządku, rozpoczęto procedurę pobrania komórek macierzystych. – Kilka godzin siedzisz w wygodnym fotelu, w towarzystwie innych dawców i bardzo miłych pań pielęgniarek. Podłączają ci wenflon do jednej żyły w ręce i tak samo w drugiej. Nic nie boli, a krew pobierana z jednej ręki wędruje do maszyny, która oddziela potrzebne komórki od reszty krwi, ta zaś wraca drugą ręką do organizmu. Cała krew obwodowa jest filtrowana w ten sposób ok. 2-3 razy, a wszystko trwa około sześciu godzin – uśmiecha się Arkadiusz Mońka, który wie, że jego genetyczny bliźniak ma dwa latka. Poznał też jego płeć i narodowość. I to jedyne rzeczy, jakie może poznać o swoim biorcy.

wolontariat-2

Od niedawna podczas akcji Pijafki promowane jest też dawstwo szpiku
fot. Tomasz Lewandowski

Każdy dawca szpiku, po jego oddaniu, pozostaje w kontakcie z fundacją DKMS, która rejestruje stan jego zdrowia. Pierwsze badanie kontrolne odbywa się po miesiącu, kolejne po 3 miesiącach, pół roku i po roku. Badania są szczegółowe i kosztowne, ale w całości finansuje je DKMS, która wyrabia dawcy legitymację i odznakę, uprawniającą m.in. do darmowej komunikacji miejska we Wrocławiu od 2018r. Zwykle dawca po oddaniu szpiku zostaje „zawieszony” na dwa lata wobec innych, potencjalnych biorców – jego bliźniak może bowiem potrzebować kolejnego przeszczepu. Tak właśnie było w przypadku Arka, który po czterech oddawał „swojemu bratu” limfocyty.   

– Przed pobraniem szpiku, niewiele o tym myślałem, po prostu chodziłem na badania i byłem w kontakcie z fundacją. Dopiero kiedy dowiedziałem się dla kogo oddałem szpik i wyszedłem ze szpitala, dotarło do mnie, że gdzieś tam jest chory człowiek, któremu pomogłem. I po prostu się bardzo ucieszyłem, że to zrobiłem – dodaje Arek.

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg