eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Razem w czasie wojny, czyli UPWr dla Ukrainy

Jedni o wybuchu wojny dowiedzieli się mediów, inni, jak prof. Niżański, odebrali wczesnym rankiem 24 lutego krótką wiadomość z Kijowa: „zaczęło się, módlcie się za nas”. Po pierwszym niedowierzaniu, ludzie ruszyli do działania. Telefony, mejle, pytania słane w jedną i drugą stronę – czego potrzebują Ukraińcy, co mogą im dać Polacy.

Opatrunki, stazy, narzędzia chirurgiczne, leki, specjalne skarpetki dla psów tropiących, które szukają min w miastach odbitych przez Ukraińców, żywność, środki higieniczne, wreszcie nasiona roślin uprawnych – lista jest długa. W zbiórki, transporty, zdobywanie pieniędzy na benzynę, ale też pomoc dla ewakuowanych z Ukrainy bliskich naukowców, z którymi współpracują badacze z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, zaangażowało się wielu pracowników uczelni. Wszyscy przyznają, że robią to, co należy, nie dla poklasku, ale z przyjaźni i zobowiązania. Bo tak po prostu trzeba.

Przed rocznicą lipca

Rektor Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu Rolniczego w Dublanach prof. Volodymyr Snitynski pod koniec maja 2022 przyjechał do Wrocławia – podpisał nową umowę o współpracy z Uniwersytetem Przyrodniczym, odwołującym się do swoich historycznych, lwowskich korzeni. Podczas spotkania z rektorem prof. Jarosławem Bosym rozmawiali jednak nie tylko o współpracy dwóch uczelni.

– Spotkamy się ponownie już niedługo, bo w pierwszych dniach lipca, w rocznicę kaźni profesorów lwowskich na Wzgórzach Wuleckich, 4 lipca 1941 roku. To będzie wyjątkowe spotkanie, wyjątkowa uroczystość, bo czas jest szczególny i dla nas, i dla was – mówi prof. Snitynski od razu podkreślając, że przede wszystkim chce z całego serca podziękować całej społeczności Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu zaangażowanej w pomoc Ukraińcom, ale też i po prostu Polakom, oddającym swoje domy i mieszkania uchodźcom, organizującym transporty z pomocą humanitarną na wschód. I dodaje, że nikt nie spodziewał się, że nawiązywane wiele lat temu kontakty akademickie i przyjaźnie przejdą tak dramatyczny – nomen omen – chrzest bojowy.

Ukraina – tak wygląda wojna
Ukraina – tak wygląda wojna
fot. archiwum prywatne

– Rektora Snitynskiego poznałem 21 lat temu… Przyjechał do Wrocławia na 50-lecie naszej uczelni. Rektorem był wtedy prof. Tadeusz Szulc, ja odpowiadałem za organizację obchodów. Spotkaliśmy się teraz, w nowej, jakże dramatycznej dla nich rzeczywistości – przyznaje prof. Roman Kołacz, rektor w kadencji 2008-2016.

Za jeden z istotnych kroków w budowaniu relacji UPWr z uczelniami ukraińskim, szczególnie tymi ze Lwowa, do których tradycji odwołuje się uczelnia, uznawane jest Stypendium profesora Tołpy – ustanowione z inicjatywy prof. Szulca za kadencji rektora Michała Mazurkiewicza. Stanisław Tołpa, wybitny botanik, pierwszy rektor Wyższej Szkoły Rolniczej utworzonej w 1951 roku decyzją Rady Państwa w oparciu o wydziały „wyprowadzone” z Uniwersytetu Wrocławskiego, był współpracownikiem prof. Stanisława Kulczyńskiego, byłego rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie i pierwszego rektora UWr w powojennym, polskim już Wrocławiu.

Ukraińcy robią zapotrzebowanie, wysyłają do nas, a my zdobywamy to, co jest potrzebne

– Początkowo uznaliśmy, że młodzi naukowcy ubiegający się o stypendium powinni mieć polskie korzenie i opinię środowisk polonijnych. To był czas po rozpadzie Związku Sowieckiego, mieliśmy poczucie zobowiązania wobec tych Polaków, którzy z różnych powodów po wojnie zostali na Wschodzie, ale czas zweryfikował nasze założenia. Karta Polaka, repatriacje, a więc różne działania na poziomie rządowym, wreszcie akcesja do Unii Europejskiej sprawiły, że zmieniliśmy formułę stypendium – prof. Kołacz od razu tłumaczy, że zdecydowano się przyznawać je młodym badaczom z Ukrainy i Białorusi.

Były rektor Uniwersytetu Przyrodniczego po wybuchu wojny oddał tytuł doktora honoris causa przyznany mu przez Biełgorodski Państwowy Uniwersytet Rolniczy w Rosji. – Z Ukraińcami najpierw łączyła nas tylko historia. Potem zaczęła łączyć współpraca. Powstało kilkadziesiąt doktoratów, Lwowsko-Wrocławska Szkoła Weterynaryjna. Wojna jednak nadała zupełnie nowy wymiar naszym relacjom.

Apteczki, opatrunki, narzędzia i… skarpetki

Prof. Wojciech Niżański tłumaczy, że jeden hub pomocowy zorganizowano na wrocławskiej weterynarii, drugi u profesora Vasyla Stefanyka we Lwowie. Polscy naukowcy wykorzystują kontakty międzynarodowe – Norwegowie poprosili o listę potrzebnych rzeczy, Francuzi z paryskiego zoo i Muzeum Historii Naturalnej zdecydowali się wyruszyć na Ukrainę z pomocą Polaków, by na miejscu ocenić, co jest potrzebne do ratowania dzikich zwierząt z ogrodów zoologicznych. Polskie Stowarzyszenie Weterynarii Małych Zwierząt, przekazało materiały opatrunkowe i leki wartości ok. 70 tysięcy. Dzięki współpracy z producentem karmy Royal Canin na Ukrainę wysłano żywność dla psów i kotów. Wrocławscy rotarianie, wśród których są i naukowcy z UPWr, udostępnili uchodźcom swoje domy i mieszkania, organizując też pomoc w znalezieniu lokum dla uciekinierów z objętej wojną Ukrainy. Wśród pracowników wydziału błyskawicznie zorganizowano zbiórkę, dzięki której kupiono ponad 1000 apteczek.

Psy tropiące ładunki wybuchowe pozostawione przez Rosjan w specjalnych skarpetkach przekazanych z Wrocławia
Psy tropiące ładunki wybuchowe pozostawione przez Rosjan w specjalnych skarpetkach przekazanych z Wrocławia
fot. archiwum prywatne

– Mamy kontakt z lekarzami w szpitalach polowych, więc wiemy, co jest potrzebne. I wygląda to tak, że Ukraińcy robią zapotrzebowanie, wysyłają do nas, a my zdobywamy to, co jest potrzebne. Kolejnym krokiem jest transport, bo on z kolei wymaga nie tylko samego załadunku, ale też funduszy na benzynę. Transport jedzie do granicy, tam wszystko jest przeładowywane na auta ze Lwowa, które jedzie dalej – mówi prof. Niżański i wylicza, co jest słane w tych transportach: opatrunki, leki, narzędzia chirurgiczne dla zwierząt, apteczki frontowe, strzykawki, stazy.

Transporty, które docierają do Lwowa, są następnie dzielone dalej, m.in. do Kijowa, gdzie o ich rozdysponowaniu decyduje prof. Oleg Melnyk z Narodowego Uniwersytetu Przyrodniczego i Nauk o Środowisku Ukrainy. W ten sposób pomoc trafia do klinik weterynaryjnych, które pracują często w warunkach polowych – w piwnicach. Dary trafiły między innymi do Irpienia i Buczy. Wrocławianie pomagają też… psom tropiącym materiały wybuchowe. Najsłynniejszy z nich, Patron, został niedawno odznaczony przez prezydenta Ukrainy Volodymyra Zelenskiego.

– W Buczy Rosjanie zaminowywali nawet zwłoki… I nie wiemy, czy te psy tropiące, pracujące z saperami, ranią łapy o szkło ze zbombardowanych budynków czy celowo porozlewano chemikalia, ale poproszono nas o specjalne skarpetki dla nich – mówi prof. Niżański i dodaje, że takie „łapy” na psie łapy udało się zdobyć dzięki życzliwości pracowników Wydziału i firm weterynaryjnych takich jak Grande Finale.

przed-wyjazdem-transportu.jpg
Przed wyjazdem transportu z pomocą humanitarną dla Ukraińców
fot. archiwum prywatne

Do końca maja wrocławscy weterynarze zorganizowali co najmniej pięć transportów. Koordynowała je Yuliia Stetsiura i doktorantka profesorów Niżańskiego i Stefanyka – Tatiana Gołębiewska, która z Ukrainy dotarła do Polski wraz z pierwszą falą uchodźców.

– Kiedy wrocławski dworzec kolejowy dosłownie pękał w szwach, nasi lekarze jeździli tam, by pomagać ludziom, którzy dotarli do nas ze swoimi zwierzętami. Tak w porozumieniu z powiatowym lekarzem weterynarii powstał punkt pierwszego kontaktu, gdzie zwierzaki miały wykonywane między innymi testy przeciw wściekliźnie. Dyżury koordynowała Julia Miller – opowiada prof. Wojciech Niżański.

Przez kilka tygodni porad lekarskich udzielano też w klinikach weterynaryjnych UPWr.

Nasiona, żywność i ewakuacje

Dr inż. Olgierd Kempa z Instytutu Gospodarki Przestrzennej współpracuje z Narodowym Uniwersytetem Biozasobów i Zarządzania Naturą Ukrainy (NUBiZNU) w Kijowie od ponad 10 lat. Współpraca ma wymiar naukowy i dydaktyczny – w ramach programów Erasmus+ oraz Stypendium im. Tołpy odbywały się wymiany pracowników obu uczelni. Kolejnym krokiem były wspólne publikacje i projekty zamawiane przez ministerstwa Ukrainy, w których naukowcy z UPWr uczestniczyli jako konsultanci. Wymiana doświadczeń z zakresu geodezji i gospodarki przestrzennej zaowocowała również wystąpieniem na posiedzeniu Komisji Ziemskiej Parlamentu Ukrainy poświęconej polskim doświadczeniom w prowadzeniu prac urządzeniowo-rolnych i możliwości ich implementacji w warunkach ukraińskich. Profesorowie kijowskiej uczelni uczestniczyli w wykładach na UPWr i odwrotnie.

rozladunek_tira.png
Rozładunek przywiezionych z Polski darów
fot. archiwum prywatne

Ukraińcy zdawali sobie sprawę z tego, co się stanie. Na kijowskim uniwersytecie przygotowania do wojny trwały kilka tygodni przed jej wybuchem. Na zebraniu wszystkich dziekanów rozdysponowano zadania, podzielono pracowników na grupy, wyznaczono osoby do ewakuacji sprzętu, zabezpieczenia tego najcenniejszego, sprawdzono wszystkie schrony, studentów odesłano do domów rodzinnych, a 40 – sieroty – umieszczono w wybranym budynku. Słowem uczelnia przygotowała całą logistykę zabezpieczenia i ewakuacji.

Dr Olgierd Kempa o wybuchu wojny dowiedział się jak wielu innych – z mediów. Szybko, oprócz telefonów do znajomych z kijowskiej uczelni, kontakty przekształciły się w realną pomoc. Naukowiec z UPWr nawiązał współpracą ze znajomym Arkiem Pawełkiem, który wspólnie z przyjaciółmi organizuje zbiórki, rozładowuje i segreguje pomoc z zagranicy, koordynuje prace związane z szeroką pomocą. Do regularnych konwojów kierowanych przez Arka Pawełka dołączono to, co udało się zebrać między innymi na Uniwersytecie Przyrodniczym – leki dla szpitala dziecięcego w Kijowie, produkty dla domu dziecka w Białej Cerkwi, żywność i środki higieniczne. Tą drogą przekazywane są też paczki dla dziekana Wydziału Gospodarki Przestrzennej oraz jego innych pracowników.   

Dr Olgierd Kempa razem z Arkiem Pawełkiem transporty z pomocą na Ukrainę organizuje raz na dwa tygodnie.

– Dzięki wsparciu wolontariuszy z Polski, Anglii, Niemiec i Ukrainy możliwe jest zawożenie ewakuowanych, najczęściej niepełnosprawnych, rannych lub starszych osób bezpośrednio do szpitali, punktów rejestracyjnych lub osób prywatnych, które zapewniają im dalszą opiekę. Najczęściej osoby ewakuowane zawożone są do Niemiec – mówi dr Kempa, dodając, że czas pomiędzy kolejnymi wyjazdami potrzebny jest do zebrania funduszy na paliwo – jeden wyjazd to ok. 700 litrów ropy, ale też na naprawę samochodów i zebranie pomocy.

zbiorka-zywnosci-upwr.jpg
Zbiórka żywności na uczelni
fot. Tomasz Lewandowski

Arek Pawełek jeździ na Ukrainę karetką, której zakup był możliwy dzięki zaangażowaniu Pawła Molińskiego z LandStore.pl i przyjaciół. Czasami organizowany jest większy konwój i wtedy na Ukrainę jadą dodatkowe auta. Ostatnio grupa skupia się na pomocy ocalałym mieszkańcom wsi Andriejewka, położonej 10 km na południe od Borodzianki. Gromadzona jest żywność, środki czystości i podstawowe narzędzia ręczne i elektryczne do odbudowy zrujnowanych gospodarstw. Po jednym z powrotów z Andriejewki Arek Pawełek powiedział, że Ukraińcy potrzebują… nasion.

– Informację tę przekazałem do osób, z którymi współpracuję i tak zaczęła się zbiórka nasion na uczelni – mówi dr Olgierd Kempa i dodaje, że informacja o tym, że do transportu, który trafi na Ukrainę, zbierane są nasiona popularnych warzyw, takich, które nie wymagają szczególnych warunków uprawy: ogórki, buraki, słonecznik, marchew, kapusta, fasole, dynie, cukinia, pietruszka, koper, bób i cebula dymka, trafiła też do mediów wywołując bardzo duży odzew. Akcję na uczelni koordynowali pracownicy Katedry Architektury Krajobrazu wraz z prof. Moniką Ziemiańską. Pracownicy Instytutu Gospodarki Przestrzennej wzięli na siebie logistykę, transport i – wspólnie z Wydziałem Gospodarki Przestrzennej NUBiZNU w Kijowie – dystrybucję w Ukrainie.

Wykłady i normalność

27 maja z Wrocławia wyruszył konwój, wiozący między innymi zebrane nasiona. Granicę przekroczył 30 maja, 31 dotarł do Kijowa. Nasiona zostały przekazane bezpośrednio do gminy Andriivka. Część nasion trafiła też do dziekana Wydziału Gospodarki Przestrzennej, który wraz z Prezydentem Stowarzyszenia Urządzeniowców Rolnych Ukrainy będzie redystrybuował je wśród potrzebujących. Część przekazano również siostrom zakonnym z Bobrówki. W drodze powrotnej, podczas ostatniego konwoju, dwoma samochodami, udało się ewakuować łącznie 11 osób i dwa pieski z Zaporoża, Bachmutu i Basztanki.

– A my, czyli grupa wspierająca Arka, zaczęliśmy zbiórkę na kolejny wyjazd planowany 12 czerwca – mówi dr Olgierd Kempa.

Transport z nasionami dotarł do Andriejewki
Transport z nasionami zebranymi na Uniwersytecie Przyrodniczym dotarł do Andriejewki
fot. archiwum prywatne

Grupa współpracuje z licznymi organizacjami, zarówno po tej stronie granicy. To klinika w Berlinie, wolontariusze z Polski, Ukrainy, Niemiec i Wielkiej Brytanii, w tym też żołnierze Armii Brytyjskiej, pracownicy firmy Syncreon z Irlandii i Polski i międzynarodowa korporacja Less Mess Storage. Wsparcia udziela im między innymi ambasador Bartosz Cichocki wraz z pracownikami polskiej ambasady w Kijowie, Dom Polski w Samborze, liczne organizacje, stowarzyszenia oraz parafie katolickie i oczywiście kijowski uniwersytet i jego pracownicy. Do tej pory udało się grupie zorganizować siedem konwojów, którymi przewieziono kilkanaście ton różnej pomocy – od żywności, ubrań, środków higieny poprzez środki medyczne.  W drodze powrotnej ewakuowano ponad 20 osób z obszarów działań wojennych w większości ranne, niepełnosprawne i starsze.

Oprócz konwojów w głąb Ukrainy dr Kempa organizuje również transporty na samą granicę, gdzie na przejściu w Krościenku pomoc przekazywana jest dziekanowi Wydziału Gospodarki Przestrzennej NUBiZNU, który wraz z prezydentem Stowarzyszenia Geodetów Urządzeniowców Rolnych Ukrainy rozprowadza ją za pośrednictwem lokalnych struktur stowarzyszenia. W kolejnym konwoju prawdopodobnie uda się dostarczyć samochody kupione dzięki zbiórce zorganizowanej przez pracowników firmy Syncreon. Odpowiednio wyposażone auta wykorzystane będą do transportu medycznego rannych po ostrzałach artyleryjskich.

segregowanie_darow.png
Kolejny załadunek i kolejny transport...
fot. archiwum prywatne

W Polsce przebywają aktualnie rodziny naukowców z kijowskiej uczelni, z wydziału, z którym współpracuje UPWr, ale też i bliscy naukowców ze Lwowa, nad któymi czuwają pracownicy Wydziału Medycyny Weterynaryjnej. Dwiema rodzinami ukraińskich geodetów opiekuje się dr Kempa. Kolejna jest pod opieką prof. Moniki Ziemiańskiej. Żona jednego z profesorów współpracujących z Instytutem Gospodarki Przestrzennej, po wybuchu wojny była niedaleko podkijowskiego Irpienia. Wyjechała stamtąd, kiedy wojska rosyjskie były już blisko, lasy wokół wsi zostały zaminowane, most wysadzony, a ostatnią przeprawę przed wysadzeniem dzielił jeden rozkaz. Dzień po tym, jak dotarła do Wrocławia z synem, sąsiednia wioska została zbombardowana.

– W pomoc zaangażowanych jest wiele osób z Instytutu Gospodarki Przestrzennej. Prof. Kachniarz na przykład działa w rodzinnych okolicach – Kowary, skąd kilkukrotnie organizował i prowadził konwoje w okolice Lwowa – podkreśla dr Olgierd Kempa, przyznając, że w tych wielu działaniach, które cementują przyjaźnie są nie tylko związane z pomocą humanitarną, ale też i takie, które mają jeden cel – przywrócić życiu sens. Dlatego 16 marca wykład z zakresu katastru nieruchomości na świecie przeprowadził z Ukrainy jeden z profesorów kijowskiej uczelni współpracujący z UPWr – w pierwszych dniach wojny wywiózł żonę z dziećmi ze stolicy...

Nasiona zebrane na UPWr dotarły też do sióstr zakonnych w Bobrówce
Nasiona zebrane na UPWr dotarły też do sióstr zakonnych w Bobrówce
fot. archiwum prywatne

Dzisiaj naukowcy z Wrocławia wiedzą, że ich koledzy z Kijowa właśnie skończyli sesję, do akademików powoli wracają studenci, choć kilkunastu nie mogą się doliczyć – część wyjechała z kraju, ale część...

– Główny budynek uczelni ocalał. Zniszczone są za to budynki trzech koledży. Zrujnowane są też budynki uczelni w Chersoniu – mówi dr Olgierd Kempa, dodając, że w ramach współpracy organizowane są wspólne wykłady dla studentów w zakresie katastru nieruchomości. Trwają też prace nad wspólną konferencją poświęconą wycenie szkód wojennych.

Rok 1990: początek współpracy uczelni

Prof. Krzysztof Kubiak, tak jak prof. Roman Kołacz, prof. Alina Wieliczko, prof. Józef Nicpoń i nieżyjący już prof. Michał Mazurkiewicz doktor honoris causa Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu Medycyny Weterynaryjnej i Biotechnologii, obiecuje, że prześle ważne informacje o współpracy UPWr z lwowskimi uczelniami. By uszanować historię.

Kończą się spory o miedzę czy skrawki ziem ojców. Nowoczesnemu człowiekowi może być obojętne, gdzie mieszka i pracuje, ważne jest, aby to jedno, jedyne życie, które mu dane, przeżył godziwie

Kilka dni później przesyła zdjęcia kilku stron autobiografii prof. Eryka Adamczyka – na okładce pod tytułem „Pentalogia biograficzna” widnieje krótkie „Żyłem dobrze, bo żyłem, jak chciałem”, a poniżej „1933 – ….?” oraz „Radlin – Wrocław…?”. Książka ukazała się w 2008 roku, a jej autor to prawnik, lekarz weterynarii, absolwent WSR we Wrocławiu – rocznik 1958, nauczyciel i wychowawca wielu pokoleń studentów tej uczelni. To on zainicjował umieszczenie w budynku Wydziału Medycyny Weterynaryjnej tablicy upamiętniającej rektorów Akademii MW we Lwowie. W marcu 1990 roku w Wyższej Szkole Weterynaryjnej we Lwowie wygłosił krótkie przemówienie, zwracając się do rektora i dziekanów tamtejszej uczelni: „Pragnę podziękować za zaproszenie umożliwiające rewizytę naszej delegacji tutaj we Lwowie. Przywiozłem ze sobą pana prof. L. Ogielskiego, który wszystko wie o Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie, bo był jej studentem i adiunktem. Jest też jakby łącznikiem dwóch okresów dziejów naszej obecnej uczelni we Wrocławiu, a sądzę, że również łącznikiem z niektórymi wychowankami. I nauczycielami obecnego Fakultetu we Lwowie. Przywiozłem ze sobą także pana prof. R. Badurę, który tak jak ja nie wie nic, lub prawie nic, o Lwowie i dawnych dziejach naszej Alma Mater”.

Pomoc weterynaryjna – zwierzęta to też ofiary wojny
Pomoc weterynaryjna – zwierzęta to też ofiary wojny
fot. archiwum prywatne

Prof. Adamczyk po tym wstępie podkreślił, że nauka jest jednak jedna na całym świecie i nie zna granic i paragrafów dzielących ją sztucznie przez czynniki polityczne i państwowe. „Stąd uważamy, że możemy mówić o wspólnym naszym rodowodzie, i Wy, i my. Mamy wspólne korzenie Alma Mater Leopoliensis. Ta myśl przyświecała nam, kiedy zaprosiliśmy Waszą delegację w 1989 roku, do Wrocławia, by na bazie wspólnego rodowodu zastanowić się nad krzewieniem nauk weterynaryjnych, wywodzących się z jednego źródła. Świat radykalnie się ostatnio zmienił, zupełnie inne orientacje przyjmują ludzie Europy, zwłaszcza generacje młode. Dla nich Europa jest już tylko obszarem, o którym można i trzeba myśleć. Kończą się spory o miedzę czy skrawki ziem ojców. Nowoczesnemu człowiekowi może być obojętne, gdzie mieszka i pracuje, ważne jest, aby to jedno, jedyne życie, które mu dane, przeżył godziwie”.

Te słowa miały szczególne znaczenie – w listopadzie 1988 roku Estońska Republika Ludowa ogłosiła, że jest suwerennym państwem. W kwietniu 1989 roku w Tbilisi wybuchły zamieszki – Gruzini domagali się niepodległości. W czerwcu 1989 roku w Polsce odbyły się częściowo wolne wybory. Kolejnymi kostkami domina były upadek muru berlińskiego, aksamitna rewolucja w Pradze. Na ogłoszenie deklaracji niepodległości przez Litwę w 1990 roku Związek Sowiecki odpowiedział kilka miesięcy później uderzeniem wojska – w walkach o wieżę telewizyjną w Wilnie polała się krew. Twardogłowi przeprowadzili nieudany pucz znany pod nazwą puczu Janajewa, który miał obalić Michaiła Gorbaczowa, radzieckiego przywódcę odpowiedzialnego za politykę pierestrojki i głasnosti. Nie obalono go, ale pucz wykorzystali Litwini, Ukraińcy, Łotysze i Estończycy ogłaszając niepodległość dotychczasowych republik radzieckich. Po puczu niepodległość ogłosiły także Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia i Uzbekistan. 8 grudnia 1991 roku Borys Jelcyn, Łeonid Krawczuk, reprezentujący Ukrainę oraz Stanisłau Szuszkiewicz – reprezentujący Białoruś podpisali układ białowieski, który umożliwił likwidację ZSRR oraz powołanie na jego miejscu Wspólnoty Niepodległych Państw.

transport-z-upwr.jpg
I kolejny załadunek darów na UPWr
fot. Tomasz Lewandowski
arek-pawelek-prof-taras.jpg
Arek Pawełek i prof. Taras z kijowskiego uniwersytetu – transport z darami dotarł na miejsce
fot. archiwum prywatne

Współpraca Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu Medycyny Weterynaryjnej i Biotechnologii im. Stefana Grzyckiego rozpoczęła się podpisaniem w marcu 1990 roku – z inicjatywy profesora Eryka Adamczyka, ówczesnego dziekana Wydziału Medycyny Weterynaryjnej – partnerskiej umowy. Przez kolejne lata ograniczała się jednak do rzadkich, oficjalnych wizyt, najczęściej z poziomu władz wydziałów i uczelni. Sytuacja zmieniła się w 2003 roku,  kiedy w Katedrze Chorób Wewnętrznych Wydziału Medycyny Weterynaryjnej UPWr po raz pierwszy pojawił się dr Ihor Maksymowych – pierwszy stypendysta stypendium Profesora Tołpy.

Prof. Kubiak, który doktorat honoris causa lwowskiej uczelni odbierał w listopadzie 2019 roku, po powrocie przyznawał, że taka uroczystość to moment na refleksję nie tylko ściśle naukową, ale i historyczną. I kolejny krok w burzeniu murów, budowaniu autentycznej przyjaźni, której podstawą w tym wypadku jest współpraca naukowa.

– Choć profesor Tołpa był botanikiem i wybitnym znawcą torfowisk, stypendium zdobył naukowiec z lwowskiego Wydziału Medycyny Weterynaryjnej. Jego opowieści o Lwowie, ale i samym uniwersytecie, zachęciły mnie, dr. Jolantę Spużak oraz prof. Marcina Jankowskiego do zorganizowania wyjazdu grupy pracowników na konferencję naukową organizowaną przez lwowską weterynarię. To był ten pierwszy krok, za którym poszły kolejne. I jak to bardzo często bywa – serdeczne relacje z ludźmi zaowocowały zacieśnieniem współpracy, która dziś wyraża się wspólnymi publikacjami, wymianą pracowników doktorantów i studentów, stażami naukowymi oraz organizacją konferencji – mówił w 2019 roku prof. Krzysztof Kubiak.

Kiedy więc ze Lwowa wyciągnięto do nas rękę, było jasne, że ją pochwyciliśmy w braterskim uścisku, by razem czerpać z tradycji i jednocześnie budować przyszłość. Wsparcie z naszej strony, otwarcie na współpracę były też swoistym zobowiązaniem moralnym

W 2022 roku po wybuchu wojny w Ukrainie podobnie jak inni zaangażowani w pomoc Ukraińcom pracownicy Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu mówi wprost: – Nikt nie miał cienia wątpliwości, nie zastanawiał się, po prostu w ruch poszły telefony, komunikatory, mejle, auta.

Wyciągnięta dłoń

– Każdy pomaga, jak może i jak umie. Jedni organizują żywność, inni badania lekarskie dla osób, które dotarły do nas, do Wrocławia. Na weterynarii zaangażowanych jest wiele osób. Pomagamy przecież naszym przyjaciołom i naukowym współpracownikom – mówi prof. Alina Wieliczko, pierwsza kobieta, która została doktorem honoris causa lwowskiej uczelni. I dodaje, że 27 maja w Kijowie obchodzono 124. rocznicę powstania NUELS. Profesor Melnik zadbał, aby naukowcy z Wrocławia byli obecni na tej uroczystości.

Transporty z żywnością pojechały na Ukrainę również dzięki zaangażowaniu  członków Zespołu Pieśni i Tańca „Jedliniok” i jego kierownika Henryka Brzezickiego. „Jedliniok” razem z Veseli Cherevychky, zaprzyjaźnionym zespołem folklorystycznym ze Lwowa, zorganizował też koncert – online – połączony ze zbiórką. Młodzi Ukraińcy od wybuchu wojny ćwiczą w piwnicach... Z pomocą ruszyli także studenci. Na odzew samorządu studenckiego odpowiedziało blisko 200 wolontariuszy. Oferowali się do roli tłumaczy, proponowali noclegi i transport.

olech-z-pomoca-specjalna.png
Pomoc specjalna to m.in. apteczki
fot. archiwum prywatne

Marcin Dynia z Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości, koordynator ds. współpracy z podmiotami administracji i biznesu: –  Nie mam kresowych korzeni, a do koordynowania działań po wybuchu wojny  wyznaczyły mnie władze uczelni. I przyznam, że do 24 lutego nie wierzyłem w żadną wojnę. Kiedy rozmawiałem z ludźmi z Rosji czy Ukrainy, to wszyscy byli pewni, że to jest po prostu straszenie. A kiedy wojna rzeczywiście wybuchła, zająłem się koordynowaniem pracy wolontariuszy, zaopatrzeniem dla uchodźców, pomocą w załatwianiu numerów PESEL czy w przypadku nieletnich, którzy dotarli do nas sami, przygotowywałem dokumenty do złożenia w sądzie przez wyznaczonych opiekunów tymczasowych, a jak była potrzeba pomocy logistycznej czy bycia z takim małoletnim w sądzie to organizowałem do pomocy wolontariuszy.

Marcin Dynia, który koordynował też z ramienia Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu współpracę ze służbami miejskimi i innymi uczelniami, podkreśla ogromne zaangażowanie wielu ludzi. Kanclerza Grembowskiego, z którym był na gorących łączach bez względu na porę dnia czy nocy, Krzysztofa Kafarskiego, Anny Rauszkiewicz i całego działu Współpracy Międzynarodowej, prorektor Anny Chełmońskiej-Soyty, profesorów Niżańskiego i Wolskiego, i wielu innych.

– Najtrudniej było krótko po wybuchu wojny, kiedy było jasne, że to koordynowanie to nie jest praca od 7 rano 15, ale całą dobę. Ludzie przyjeżdżali do nas o 2, 3 w nocy. Trzeba było ich ulokować w akademikach, zabezpieczyć w żywność, zadbać o zwierzęta, bo niektórzy dotarli do Polski ze swoimi pupilami. Tu należą się słowa podziękowania kierowniczkom akademików Raj, Labirynt, Centaur i Ośrodka w Pawłowicach, bo przegadaliśmy mnóstwo godzin i to dzięki nim akademiki w nocy przyjmowały uchodźców bez problemów. Wszystko dopinaliśmy przez telefon na ostatni guzik. Z jednej strony byłem więc w kontakcie z osobami, które do nas się zbliżały, a z drugiej miałem kontakt z paniami w akademikach. Teraz tych rozmów jest już mniej, ale na początku o każdym problemie rozmawialiśmy i jak go najlepiej rozwiązać – opowiada Marcin Dynia, któremu dzięki współpracy z rolnikami prowadzącymi gospodarstwa ekologiczne udało się też zapewnić marchew i ziemniaki – po tonie – dla uchodźców. A co dwa-trzy tygodnie sam przywozi od prof. Korczyńskiego świeże jajka. Kolejne zadanie, jakie ma przed sobą wraz z powołaną przez rektora UPWr komisją, to rozpatrywanie wniosków o przedłużenie pobytu w akademikach.

na-granicy-w-kroscienku.png
Na granicy w Krościenku
fot. archiwum prywatne

– Rząd przyjął, że zapewni finansowanie uchodźców z Ukrainy przez 120 dni pobytu w Polsce. Założono, że po tym czasie będą oni już usamodzielnieni, a więc będą pracować, a co za tym idzie, zapewne i wynająć mieszkanie. Już wiemy, że rzeczywistość wygląda inaczej. Są osoby, które wciąż nie poradziły sobie z traumą, wymagają wsparcia psychologiczne. Inne pracują poniżej swoich kwalifikacji, a dochody, jakie mają, uniemożliwiają im wynajęcie lokum na wolnym rynku. Naszym zadaniem będzie po upływie tych 120 dni spojrzeć na każdego, kto wystąpi z podaniem do komisji, ze świadomością całej złożoności sytuacji, w jakiej się znajduje – podkreśla Marcin Dynia. 

W 2018 roku Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu przyznał tytuł profesora honorowego rektorowi Narodowego Uniwersytetu Medycyny Weterynaryjnej i Biotechnologii we Lwowie Volodymyrowi Stybelowi. W wygłoszonej wtedy laudacji prof. Kołacz mówił: – Kiedy kolejny raz historia zmieniła Europę, ta zmiana przyniosła wolność Ukrainie. Nowe państwo w nowej rzeczywistości potrzebowało przyjaciół. We Wrocławiu odwołujemy się do tradycji Akademii Rolniczej w Dublanach i do Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie. To jest nasza tożsamość, nasz etos służby nauce i społeczeństwu. Kiedy więc ze Lwowa wyciągnięto do nas rękę, było jasne, że ją pochwyciliśmy w braterskim uścisku, by razem czerpać z tradycji i jednocześnie budować przyszłość. Wsparcie z naszej strony, otwarcie na współpracę były też swoistym zobowiązaniem moralnym. Polska jest członkiem Unii Europejskiej. Uniwersytet Przyrodniczy korzysta z dobrodziejstw unijnego systemu wsparcia nauki. Ale przecież świetnie pamiętamy czasy, kiedy każdy odczynnik był na wagę złota, a wyjazdy na zagraniczne staże marzeniem. Wtedy, gdy na wiele rzeczy polskiej nauki nie było stać, pomocną dłoń wyciągnęli do nas naukowcy z uczelni w Niemczech, Francji, Szwecji. Dobro należy spłacać dobrem, więc bez wahania zaczęliśmy budować współpracę z Lwowskim Narodowym Uniwersytetem Medycyny Weterynaryjnej i Biotechnologii im. Stefana Grzyckiego. 

dom-docenta-jewgienija.png
Tak wygląda dom jednego z pracowników naukowych kijowskiej uczelni. Obok – jego rodzina z darami od przyjaciół z Polski
fot. archiwum prywatne

Rektor Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu prof. Jarosław Bosy: – 24 lutego zmienił nie tylko Ukrainę i Ukraińców, którzy walczą o życie o wolność swojego kraju. Pokazał też, jak wielkie my, Polacy, mamy w sobie pokłady zaangażowania i odpowiedzialności za tych, którzy są w potrzebie. Decyzje podejmowane na poziomie administracyjnym, ważne i potrzebne, to jedno, ale sądzę, że nie tylko ja jestem pod wrażeniem tego, co robi wielu z naszych pracowników, którzy organizują zbiórki i transporty z pomocą humanitarną. Dziękuję za te serca wszystkim razem i każdemu z osobna, bo to jest prawdziwa miara człowieczeństwa i tego, co nazywamy przyjaźnią.

Powrót
10.06.2022
Głos Uczelni
wydarzenia

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpglogo-1.png