Projekt „City&Co” na finiszu, czyli miasta dla seniorów
Projekt „City&Co: Older Adults Co-Creating a Sustainable Age-friendly City”, w którym uczestniczy zespół naukowców z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu pod kierunkiem prof. Jana Kazaka z Katedry Badań Systemowych, realizowany jest od 2022 r. Prace nad stworzeniem zaleceń dla samorządów w zakresie miast przyjaznych osobom starszym są na ostatniej prostej.
- W projekcie w czterech miastach przeprowadzono badania jakościowe i ilościowe. W tych pierwszych seniorzy używali aplikacji do zgłaszania problemów lub rozwiązań przyjaznych
- Podczas warsztatów w Bukareszcie seniorzy wraz z przedstawicieli władz badanych miast wspólnie pracowali nad konkretnymi politykami miejskimi
- Projekt „City&Co” pokazał, że wybrane do jego realizacji miasta, choć z pozoru podobne, różnią się i czasem w zaskakujących aspektach
- Prof. Kazak: – Zebraliśmy ważny materiał dla miast, musimy jednak pamiętać, że tworząc miasto przyjazne seniorom nie zmusimy tych seniorów do korzystania z pełnej gamy udogodnień
- O projekcie, kryzysie demograficznym w Europie środkowej i miastach przyjaznych seniorom napisał dziennikarz brytyjskiego pisma „The Guardian” – Philip Olteramann przyjechał do Wrocławia
Projekt finansowanie zdobył w międzynarodowym konkursie ERA-NET Urban Transformation Capacities. Na 152 wnioski finansowanie zdobyło tylko 16, w tym „City&Co: Older Adults Co-Creating a Sustainable Age-friendly City”. Jego liderem po stronie polskiej jest Uniwersytet Jagielloński w Krakowie (prof. Jolanta Perek–Białas), a zespół tworzą też badacze z Holandii (prof. Joost van Hoof z The Hague University of Applied Sciences, który jest też afiliowany przy UPWr) oraz Rumunii (prof. Loredana Ivan). Cel to analiza jakości życia seniorów i senioralnych polityk realizowanych w czterech wybranych europejskich miastach: Hadze, Wrocławiu, Krakowie i Bukareszcie.
Senior z aplikacją
– Do zamknięcia projektu mamy jeszcze pół roku, ale jesteśmy już po przeprowadzeniu badań ankietowych z seniorami z poszczególnych miast oraz po badaniach jakościowych, w których osoby starsze korzystając z aplikacji – robiąc zdjęcia i komentując je – zgłaszały rozwiązania przyjazne i problemy – tłumaczy prof. Jan Kazak, dodając, że te zgłoszenia podzielono na kategorie wyodrębnione przez Światową Organizację Zdrowia, takie jak m.in. mieszkalnictwo, transport, partycypacja w życiu społecznym itd.
Uczestnik badania wybierał kategorię, do której chciał się odnieść, robił zdjęcie oraz je komentował. Automatycznie zgłoszenie to zaopatrzone było w informację o jego lokalizacji. Badacze mając te dane ustalali „punkty zapalne”, a więc te, gdzie są największe potrzeby i problemy. Co ważne, rozwiązania tworzone w projekcie nie są jednak efektem pracy wyłącznie naukowców.
W tym projekcie nie chodzi o to, by stworzyć coś na kształt księgi skarg i zażaleń, gdzie seniorzy będą tylko narzekać. Chodzi o to, by potrafili mówić też językiem koncyliacyjnym, w którym jest i wskazanie problemu, jak i sposobu jego rozwiązania
Od początku włączeni w ten proces są przede wszystkim seniorzy, ale także przedstawiciele samorządów lokalnych. W październiku, podczas warsztatów w Bukareszcie spotkali się seniorzy z każdego miasta uczestniczącego w projekcie oraz przedstawiciele lokalnej władzy, odpowiadającej za tworzone i realizowane w danym mieście polityki. Wrocław w Bukareszcie reprezentowała przedstawicielka Wrocławskiego Centrum Seniorów. Wspólnie oni pracowali nad tym, jak wyniki badań ilościowych i jakościowych przenieść na konkretne działania dla miast.
– Jeśli więc z badań ilościowych wynika, że dużo osób jest np. niezadowolonych z transportu, to z badań jakościowych dowiedzieliśmy się, jakie elementy przeszkadzają w funkcjonowaniu tego transportu – mówi prof. Kazak, dodając, że te elementy to nie tylko m.in. kwestia niskopodłogowych autobusów i tramwajów, czy systemu połączeń, ale też warunki przewozu związane np. z oszczędnościami na klimatyzacji w czasie upałów.
Warsztaty i działania
Jak tłumaczy prof. Kazak, na obecnym etapie zaangażowani w warsztaty przedstawiciele dwóch grup: seniorów i decydentów próbowali przenieść uzyskane w badaniach wyniki na konkretne działania. Nie przyporządkowywano ich konkretnym miastom – chodziło o to, by nauczyć się „przekładać” konkretne problemy na konkretne polityki miejskie, a więc np. by krytyczne uwagi dotyczące transportu publicznego znajdowały swoje odzwierciedlenie w zapisach w umowach, gwarantujących wyeliminowanie tych problemów w przyszłości.
– Zależało i zależy nam na sprawczości. W tym projekcie nie chodzi o to, by stworzyć coś na kształt księgi skarg i zażaleń, gdzie seniorzy będą tylko narzekać. Chodzi o to, by potrafili mówić też językiem koncyliacyjnym, w którym jest i wskazanie problemu, jak i sposobu jego rozwiązania. A więc konkretne postulaty. I oczywiście kolejnym punktem tej układanki jest kwestia realizacji polityki miejskiej otwartej na realizowanie tych postulatów – podkreśla prof. Jan Kazak, dodając, że w czasie warsztatów wyodrębniono też osoby, których zadaniem było przekształcanie problemów w listę zadań.
W Bukareszcie przedstawiciele czterech urzędów miast wysłuchali więc opinii przedstawianych przez seniorów, w których znalazły się m.in. odpowiedzi na pytania: Co lubisz w swoim mieście? Co ci przeszkadza w twoim mieście? Jeden z uczestników powiedział np., że drażni go to, że realizowane projekty są czasowe, a po ich zakończeniu podjęty w projekcie temat „umiera”, bo nikt już nie chce się nim zająć.
Polska odczuwa kryzys demograficzny mocniej niż inne części kontynentu. Prognozuje się, że do 2035 roku ogólna populacja kraju zmniejszy się o 1,5 mln osób, a liczba obywateli w wieku emerytalnym (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn) szybko wzrośnie
– Rozmawiając o polityce miejskiej, czy problemach mieszkańców warto sobie uzmysłowić, że czasami niewiele trzeba, by naprawić chociażby komfort przejazdu środkami transportu publicznego. Myśląc o poprawie transportu publicznego można by zakładać, że najważniejsze jest aby szybciej przyjechał kolejny autobus czy tramwaj. Co zaskakujące, ludzie są jednak gotowi poczekać dłużej jeśli tylko będą mieli wiarygodną informację jak długo muszę jeszcze poczekać. Stąd też osiągnięcie większej poprawy komfortu przejazdu możemy uzyskać stawiając na dynamiczną informację pasażerską, która we Wrocławiu działa całkiem nieźle, a nie inwestując na oślep – tłumaczy prof. Kazak, dodając, że kiedy rządzący w miastach nie słuchają jego mieszkańców, problemem staje się nieefektywne inwestowanie środków publicznych. Tymczasem wysłuchując i rozumiejąc zgłaszane problemy można efektywnie wybrać działania, które przeszkadzają większej liczbie ludzi lub są mniej kosztochłonne. Racjonalność takich decyzji pokazały też badania realizowane w projekcie „City&Co”.
Podobne, a jednak różne
Projekt pokazał też specyfikę miast, wybranych do jego realizacji. Najbardziej jaskrawe różnice dotyczyły Hagi i Bukaresztu i wiązały się m.in. z oceną jakości usług publicznych. Wiele z sygnalizowanych problemów stało w sprzeczności ze stereotypowymi wyobrażeniami – np. okazuje się, że w Hadze, zlokalizowanej na terenach podmokłych, poważnym problemem są… chodniki, czy też precyzyjniej – ich niestabilność, niosąca ze sobą w przypadku osób starszych ryzyko upadków.
– W Krakowie i Wrocławiu spośród wszystkich dziewięciu obszarów, które były analizowane, najlepiej oceniane było mieszkalnictwo analizowane w kontekście jego fizycznej dostępności. Czy moje mieszkanie jest łatwo dostępne dla mnie? Czy jest ono łatwo dostępne dla innych osób, które chcą mnie odwiedzić? Odpowiedzi na te pytania nie odnoszą się wprost do infrastruktury, takiej jak winda czy komfortowe schody, ale pozwalają ocenić jak mieszkańcy funkcjonują w tych budynkach, w których żyją – mówi prof. Kazak, dodając, że nie tylko badacze znają określenie „więźniowie czwartego piętra”. To nadal obszar do dalszej pracy dla miasta. Nawet jeśli we Wrocławiu 90 proc. badanych dostępność w mieszkalnictwie oceniała dobrze i bardzo dobrze, a 10 proc. wydaje się nie tak dużą wartością, to skutki jakie niesie to dla co dziesiątego mieszkańca są bardzo poważnym problemem.
Prof. Kazak od razu przypomina, że nie tylko ten konkretny aspekt należy rozumieć kaskadowo, bo z jednego problemu powstają kolejne – „więzień czwartego piętra” jest brak nie tylko zamknięty w mieszkaniu w sensie dosłownym, ale ogranicza to jego aktywność fizyczną, co przekłada się na stan zdrowia. To też odcięcie go od więzi społecznych, które dla tego zdrowia są równie ważne. Poczucie braku niezależności dodatkowo pogarsza ich samopoczucie.
– Istotne w naszych badaniach są też profile, a więc różnicowanie pod kątem sytuacji ekonomicznej, zdrowotnej, poziomu wykształcenia, świadomości sytuacji środowiskowej i gotowości wprowadzania zmian w swoim życiu – tłumaczy prof. Jan Kazak.
Sklep z cukierkami
W badaniach ilościowych w każdym mieście przeprowadzono ankiety wśród ok. 400 badanych. Ważne było to, by były one przekrojowe, docierające do różnych grup, a nie tylko do tych aktywnych skupionych chociażby w Uniwersytetach Trzeciego Wieku. Ankiety – telefoniczne i bezpośrednie – przeprowadzała firma wyłoniona w przetargu. Ale uczestniczący w projekcie badacze wybrane ankiety weryfikowali krzyżowo. Jak podkreśla prof. Kazak, to że część ankiet i wywiadów była telefoniczna, pozwoliło zebrać informacje z różnych grup.
– Zebraliśmy ważny materiał dla miast, musimy jednak pamiętać, że tworząc miasto przyjazne seniorom nie zmusimy tych seniorów do korzystania z pełnej gamy udogodnień, rozwiązań, propozycji. Ja bym to porównał do sklepu z cukierkami, w którym mamy wybór. I to co wybierzemy zależy już od nas – podkreśla prof. Jan Kazak.
Finałem projektu „City&Co” będzie opracowanie manifestu politycznego – dokumentu kierunkowego, przedstawiającego działania sugerowane do wdrożenia dla miast. O projekcie napisał niedawno dziennikarz brytyjskiego tytułu „The Guardian” – Philip Olteramann, który zainteresował się Age Friendly Cities and Communities Network, czyli siecią miast przyjaznych seniorom, do której w 2018 roku dołączył Wrocław.
„The Guardian” nie tylko o demografii
Oltermann, który przyjechał do Wrocławia i spotkał się nie tylko z prof. Kazakiem, ale też osobami z ramienia miasta odpowiedzialnymi za politykę senioralną, napisał m.in.: „Często mówi się o wyżu demograficznym jako o egzystencjalnym zagrożeniu dla dobrobytu gospodarczego i modelu państwa opiekuńczego w Europie. Światowa Organizacja Zdrowia obliczy, że populacja mężczyzn i kobiet urodzonych w połowie lat czterdziestych do połowy sześćdziesiątych XX wieku, którzy obecnie przekraczają 60., 70. i 80. rok życia, w tym roku w Europie przewyższyła liczbę osób poniżej 15. roku życia i wynosi szacuje się, że do 2100 r. osoby powyżej 65. roku życia będą stanowić ponad 30% populacji UE. Przewiduje się, że w miejscach pracy będzie im brakować personelu, a opieka zdrowotna będzie przeciążona. Ekonomiści nazywają je katastrofami naturalnymi („srebrne tsunami”) lub aktami terroryzmu („bomba demograficzna”).
Jednak Wrocław, czwarte co do wielkości miasto w Polsce, nie trzyma swoich starszych obywateli na dystans, ale mocno ich przytula. Na coroczny „marsz kapeluszy” zapraszani są do paradowania po mieście w odświętnych strojach i ekstrawaganckich nakryciach głowy. Orkiestra marszowa prowadzi ich na scenę przed ratuszem, gdzie nagradzane są najbardziej nowatorskie nakrycia głowy (w tym roku konkurencję zwyciężyły kartonowy fascynator do filiżanki i ceramiczny cylinder). Następnie tłumy łączą się w pary i potrząsają piórami w rytm hitów swojej młodości. Z głośników grzmią utwory Beatlesów „I Want to Hold Your Hand” i „Blue Suede Shoes” Elvisa Presleya, a tańczące pary wirują po brukowanym placu. Celem spotkania jest podważenie tego, jakie zachowania są uważane za właściwe na starość. „Moja babcia była bardzo surowa i religijna, ubierała się prawie jak zakonnica” – mówi 80-letnia emerytka Ewa Rapacz. „Moja mama miała więcej kontaktów towarzyskich, ale jej priorytetem był dom i ogród. Dla mnie najważniejsze jest przebywanie wśród ludzi.”
Brytyjczycy, którzy wzięli do ręki wydanie „The Guardian” z 18 września dowiedzieli się też, że Polska odczuwa kryzys demograficzny mocniej niż inne części kontynentu. Prognozuje się, że do 2035 roku ogólna populacja kraju zmniejszy się o 1,5 mln osób, a liczba obywateli w wieku emerytalnym (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn) szybko wzrośnie – tendencja ta znajduje odzwierciedlenie w całym byłym bloku wschodnim. Według Eurostatu do roku 2100 osoby w wieku 80 lat i więcej będą stanowić 15% populacji UE, co oznacza wzrost dwuipółkrotny. W pewnym momencie ci ludzie będą potrzebowali opieki, ale młodsze pokolenie raczej nie spieszy się z pomocą. Być może zaskakujące, biorąc pod uwagę rolę, jaką katolicyzm nadal odgrywa w polskim społeczeństwie, kraj ten ma jeden z najniższych wskaźników urodzeń w Europie (obok innych tradycyjnie katolickich krajów, takich jak Włochy i Hiszpania). Młodzi Polacy w późniejszym życiu decydują się na dzieci lub wcale. W rezultacie władze szacują, że do roku 2035 na 100 seniorów potrzebujących opieki będzie przypadać 215 krewnych sprawujących opiekę, w porównaniu z prawie 300 w 2018 r.
Oltermann rozmawiał też z prof. Joostem van Hoofem, związanym z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu i liderem międzynarodowego zespołu realizującego projekt „City&Co”. Usłyszał od niego, że „srebrne tsunami” to zbyt alarmistyczne określenie. „To ogromne błogosławieństwo, że nie musimy już przygotowywać się do pożegnania naszych bliskich, gdy ukończą 65 lat. (…) Ci ludzie są wielkim, niewykorzystanym zasobem, czy to w formie wsparcia w opiece nad dziećmi, czy też jako konsumenci chcący wydawać pieniądze z emerytury na oferty kulturalne”.
kbk