eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Minister Mrówczyńska: – I nauka, i biznes potrzebują pieniędzy

Prof. Maria Mrówczyńska, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego odpowiadająca m.in. za innowacje, dla Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu mówi o odbudowie prestiżu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, konsekwencjach kryzysu demograficznego, współpracy z otoczeniem biznesowym i konsolidacji uczelni.

W Narodowym Centrum Badań i Rozwoju trwa obecnie audyt. Instytucji wróciła pod zarząd ministerstwa nauki, a jednym z Państwa zadań jest odbudowa jej prestiżu. Co dokładnie musicie, co możecie i co chcecie Państwo zrobić?

Rzeczywiście Narodowe Badań i Rozwoju straciło swój prestiż. Wiadomo z jakimi aferami kojarzy się jego działalność z ostatnich kilkunastu miesięcy. I na pewno musimy oczyścić tę instytucję z tego złego PR-u, bo on po prostu przeszkadza w realizacji dobrych programów. Kolejnym zadaniem jest uruchomienie programów, w których będą mogły brać udział zarówno podmioty ze środowiska gospodarczego, jak i uczelnie wyższe. To ważna kwestia, przede wszystkim ze względu na to, że brakuje środków na rynku, które finansowałyby nowoczesne i interdyscyplinarne badania oraz prace rozwojowe. Skarżą się na to przedsiębiorcy, uczelnie i spółki celowe uczelni, które zawsze były beneficjentami funduszy pozyskiwanych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. I wreszcie musimy pamiętać o tym, że badania, czy też szerzej – nauka – nie stoją w miejscu i nie lubią stagnacji. Konieczny jest więc przegląd merytoryczny tych projektów i programów, które do tej pory były realizowane, pod kątem ich efektywności i realnych skutków. To pozwoli nam określić kierunek działania w dalszych programach, a więc czy będziemy kontynuować pewne działania już prowadzone, czy też trzeba zmienić trochę optykę i pójść w stronę innych programów.

Swego czasu Komisja Europejska przyjęła strategię specjalizacji regionalnych opartych na powiązaniu lokalnego kapitału, zaplecza akademickiego i ośrodków badawczo-rozwojowych. Dla Dolnego Śląska takimi specjalizacjami miały być informatyka, logistyka i przemysł farmaceutyczny, a dla Podkarpacia przemysł lotniczy. Czy to może być punktem odniesienia dla nowej strategii Narodowego Centrum Badań i Rozwoju? I czy w tej strategii jest miejsce na dyskusję o wdrożeniach, bo to jest pięta Achillesowa polskich uczelni.

Istotnie z wdrożeniami na uczelniach są problemy, a przepływ efektów badań do biznesu, ładnie nazywany transferem wiedzy z uczelni do gospodarki, nie jest na wysokim poziomie. Naukowcy oczywiście potrafią dostosować się do wymagań ewaluacyjnych, a więc zgłaszają patenty i nawet te patenty otrzymują, ale później nie idą za nimi wdrożenia i sprzedaż licencji, czyli szeroko pojęta komercjalizacja. A czy będziemy brali pod uwagę wcześniejsze pomysły dotyczące rozwoju centrów regionalnych? To jest dobra wskazówka, ale pamiętajmy, że odbyły się już dwie edycje programów, które ministerstwo realizowało – mam na myśli Regionalną Inicjatywę Doskonałości. To też jest informacja o tym, co w danych regionach się rozwija i o tyle korzystna, że płynąca od dołu. Tego typu projekty realizowane przez uczelnie regionalne pokazują, w którą stronę te uczelnie chcą iść i jakie badania rozwijają. A to oznacza, że modyfikując pewne założenia, moglibyśmy bazować na wcześniejszych założeniach, jakie uczelnie poczyniły właśnie w Regionalnych Inicjatywach Doskonałości.

Minister nauki Dariusz Wieczorek i powołana na wiceminister prof. Maria Mrówczyńska
Minister nauki Dariusz Wieczorek i powołana na wiceminister prof. Maria Mrówczyńska
fot. MNiSW.gov

Wszyscy czekają na fundusze z KPO. Uczelnie i biznes też.

Jeśli chodzi o KPO, to pamiętajmy, że przyjęto już konkretne założenia co do wydatków. Duża część tych pieniędzy idzie więc na szeroko pojętą zieloną gospodarkę, elektromobilność, zmniejszenie zużycia energii. Można więc powiedzieć, że pewien strumień finansowania też jest znaczony, czyli do tej konkretnej części trzeba będzie się dopasować. Są też fundusze na cyfryzację i tu uczelnie mogą sporo zyskać, ale nie na badania, tylko na poprawę cyfryzacji, a więc samego systemu zarządzania na wszystkich poziomach. Podsumowując więc, nowa idea funkcjonowania projektów będzie uwzględniała to, co się dzieje w regionach, ale również to, co już mamy zapisane w KPO, tak żebyśmy mogli te środki pozyskać i w miarę szybko je wydatkować. Pamiętajmy, że perspektywa wydatkowania tych środków jest krótka. Polska musi je skonsumować do połowy 2026 roku. To zaledwie dwa lata.

1 marca na stronie NCBR zamieszczono oświadczenie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w konkursie z 2022 roku Szybka ścieżka – Innowacje cyfrowe. Zakwestionowano 37 umów. To tylko jeden z programów realizowanych przez Centrum. Ministerstwo ma orientację co do skali nadużyć?

Trwają audyty, więc trudno tu mówić o jakichkolwiek szacunkach, procentowych czy liczbowych, co do zakwestionowanych umów. Oczywiście z przekazów medialnych wiemy o nadużyciach i nieprawidłowościach, czy wręcz podejrzeniach co do popełnienia przestępstwa. Jednocześnie jednak warto podkreślić, że wiele kontroli dotyczących nie przepływów finansowych, ale merytorycznych realizacji projektów, ocenia je pozytywnie. NCBiR to naprawdę nie jest samo zło. Żeby rozwijać małe, średnie i duże przedsiębiorstwa oraz uczelnie potrzebujemy i tych pieniędzy, którymi dysponuje Centrum, i tych programów, jakie realizuje.

Minister zwolnił niedawno dyscyplinarnie dyrektora Centrum GovTech, które między innymi miało realizować konkretne projekty opracowane z myślą o budowie relacji pomiędzy szkołami a uczelniami. Jak ocenia Pani możliwości współpracy w tym obszarze?

Siłą takiej jednostki mogłaby być promocja uczelni wyższych i kształcenia zarówno w publicznych, jak niepublicznych jednostkach, a więc generalnie promocja szkolnictwa wyższego w szkołach średnich. Nie możemy nie dostrzegać, że wszyscy borykamy się z małą liczbą kandydatów na studia. Demografia jest nieubłagana. I nie zanosi się na zmianę trendu. Wiemy też, że maturzyści ciągną do większych ośrodków i to też jest naturalne, bo każdy z nas mając 18-19 lat chce wyjechać z domu i trochę pożyć własnym życiem. Rola takiej jednostki jak Centrum GovTech, która promowałaby naukę, badania i uczelnie, jest wartością dodaną dla takiego centrum, ale też dla nas, którzy uczą w tych małych i średnich uczelniach i borykają się z brakiem studentów.

Co Pani zdaniem jest barierą we współpracy naukowca czy uczelni ze środowiskiem biznesowym?

Biurokratyzacja uczelni – to problem zawsze poruszany w rozmowach przez przedstawicieli biznesu, którzy chcą konkretnych rozwiązań już, od ręki niemalże. A na uczelni wszystko trwa. Najpierw trzeba zgłosić zapotrzebowanie, kolokwialnie nazwijmy to jakąś pracą zleconą, potem wypełnić dokumentację. Ta dokumentacja musi przejść przez kilka poziomów, żeby wrócić do biznesu. A biznes po prostu nie ma czasu. To jest pierwsza bariera. Drugą są finanse i to z kolei jest kwestia poruszana przez pracowników uczelni, ale moim zdaniem jest ona do rozwiązania, jeżeli władze danej uczelni chcą współpracować z biznesem. Chodzi o to, że pracownicy podejmujący się wykonywania prac dla biznesu wskazują na to, że uczelnie mają narzuty, co jest zrozumiałe, bo te badania czy prace realizowane są na infrastrukturze badawczej uczelni czy w jej obiektach. I oczywiście patrząc na zasady konkurencyjności i wolnej gospodarki na pewno te narzuty zawyżają ofertę. Uważam jednak, że uczelnie są miejscami, do których biznes się zwraca ze świadomością, że zwraca się po wiedzę, która jest unikatowa i którą tylko tam może pozyskać i tylko tam przeprowadzić jakieś badania. A to oznacza, że te uczelniane narzuty nie powinny go odstraszać. Jeśli mówimy o problemach związanych z przepływem i współpracą z biznesem to widzę jeszcze jedną rzecz, która też jest istotna.

Minister Mrówczyńska: – Wszystkie uczelnie zmierzą się z kryzysem demograficznym
Minister Mrówczyńska: – Wszystkie uczelnie zmierzą się z kryzysem demograficznym
fot. MNiSW.GOV

Jaką?

Prawa do tego, co w ramach tej współpracy zostanie wytworzone, czyli prawa własności intelektualnej. Pamiętajmy, że pracownik uczelni zatrudniony na stanowisku badawczym czy badawczo-dydaktycznym ma w swoich obowiązkach tworzenie i wypracowywanie kreatywnych, nowych rozwiązań. To, co powstaje w wyniku jego działań, jest tak zwanym wynikiem pracowniczym, do którego prawa własności będzie posiadała uczelnia, a pracownik jest twórcą. We współpracy z biznesem może to być barierą. Ten chętnie widziałby pomysły, które zostały zgłoszone do ochrony intelektualnej i opatentowane w postaci wzorów przemysłowych, czy wzorów użytkowych. I chciałby widzieć je po stronie przedsiębiorcy. I tutaj dotykamy znów kwestii komercjalizacji, która wymaga jasnych reguł, a te powinny być sprecyzowane i ustalone pomiędzy uczelnią a przedsiębiorcą już na samym początku współpracy. To też bardzo mocno wybrzmiało w programach doktoratu wdrożeniowego, który ma już w tej chwili siódmą edycję. Tu akurat wszystko zostało uregulowane i wiemy, gdzie te prawa własności są, mimo tego że powstają na uczelniach. Natomiast rzeczywiście problemem jest to, że beneficjentom innowacyjnych projektów po stronie biznesu nie opłaca się wchodzić po ich zamknięciu w rozwiniętą produkcję, bo lepiej jest im kupić coś, co jest tańsze i gotowe niż inwestować w to, co jest własne, ale wymaga większych nakładów środków. Faktycznie biznes liczy swoje zyski, w efekcie jednak stajemy się tylko monterem podzespołów zakupionych poza granicami naszego kraju, a nie rozwijamy swojego potencjału intelektualnego i możliwości, jakie można by było kreować w Polsce.

Jest Pani absolwentką geodezji na Akademii Rolniczej we Wrocławiu, dzisiaj Uniwersytecie Przyrodniczym. Wcześniej kończyła Pani technikum geodezyjne. Wtedy chyba nie były to studia przesadnie sfeminizowane?

Nie tylko studia, technikum też. Na 30 uczniów w klasie było nas 6 dziewczyn, a skończyło 5. Na studiach nie byłyśmy w tak dramatycznej mniejszości jak w technikum, ale rzeczywiście nie było nas zbyt dużo.

Czego Panią nauczyła geodezja i studia we Wrocławiu?

Dużej samodzielności, odpowiedzialności za podejmowane decyzje, ale również szerokiej wiedzy z zakresu geodezji i z zagadnień pokrewnych jak rolnictwo, leśnictwo, gospodarka przestrzenna, a także nosić statyw.

Ale nie chodzi Pani ze statywem po polu, tylko wykorzystuje nowoczesne narzędzia takie jak sieci neuronowe czy sztuczna inteligencja.

Moja droga naukowa jest trochę przypadkiem. Studiując na Akademii Rolniczej we Wrocławiu wiązałam swoją przyszłość z uczelnią i liczyłam na to, uda mi się na niej pozostać. Chciałam zostać asystentem, ale nie udało się, więc wróciłam do domu, do Zielonej Góry. Tutaj na Uniwersytecie Zielonogórskim nie było Wydziału Geodezji i dalej nie ma, nie kształcimy na kierunku geodezja i kartografia, ale była potrzeba kształcenia studentów budownictwa z zakresu geodezji. I tak trafiłam na mojego mentora, profesora Józefa Gila, który miał otwarty umysł i sztuczną inteligencją zaraził mnie na samym początku naszej współpracy. I już w 1999 i 2000 mieliśmy publikacje z zakresu AI. Wyprzedzaliśmy czas.

I w efekcie zdobyła Pani nagrodę Ministra Budownictwa za pracę doktorską, w której zajęła się Pani wykorzystaniem sieci neuronowych. A aktualnie zajmuje się Pani m.in. optymalizacją planowania energetycznego w mieście i wykorzystaniem narzędzi informatycznych i sztucznej inteligencji. Czy Pani przykład osobisty jest dowodem na to, że ciekawe i nowatorskie rzeczy można robić nie tylko w tak zwanych większych ośrodkach akademickich?

Tak myślę, bo kiedy zaczynałam ze sztuczną inteligencją i jeździłam na konferencje w całej Polsce, to byłam jedyna z panem profesorem Gilem, która poruszała ten temat. Dopiero kilka lat później sztuczna inteligencja przebiła się najpierw do fotogrametrii i do analizy obrazu szeroko pojętego zarówno ze skaningu laserowego naziemnego, jak i też z fotogrametrii niskiego i wysokiego pułapu. A teraz weszła też do kartografii. W tej chwili AI ma także inne zastosowania, bardziej przemysłowe.

Wspomniała Pani o wsparciu mniejszych ośrodków, zwłaszcza w kontekście kryzysu demograficznego. Wydaje się, że jakąś odpowiedzią na ten kryzys może też być konsolidacja czy federalizacja uczelni. Jak na razie w Polsce są to inicjatywy oddolne, ale w Danii np. konsolidację przeprowadzono odgórnie, poprzez ministerstwo.

Chyba nie ma ucieczki od tego procesu. Widać dwie ścieżki, bo wspomniała pani o federacjach uczelni, tak jak ma to miejsce w Gdańsku, gdzie pod szyldem Fahrenheita połączono trzy jednostki, gdzie każda zachowała swoją autonomię. Druga ścieżka to jest faktycznie łączenie mniejszych ośrodków, tych, które już nie potrafią, czy nie mają siły utrzymać się na rynku, przede wszystkim ze względu na tę nieubłaganą demografię. Moja uczelnia – Uniwersytet Zielonogórski jest przykładem takiej inicjatywy oddolnej, bo w 2017 roku połączyliśmy się z Państwową Wyższą Szkołą Zawodową w Sulechowie i na tej bazie też zbudowaliśmy nowe możliwości. Wykorzystaliśmy potencjał związany z naukami rolniczymi i efektywnością energetyczną, które były w tej Szkole realizowane za pomocą parków naukowo-technologicznych. Jest to więc na pewno proces, który będzie nas czekał w przyszłości, bo wymusi go na nas demografia. Na pewno będzie to mniej spektakularne w takich ośrodkach jak Wrocław, ale duże ośrodki akademickie też przecież konkurują o studenta. Na razie wciąż jeszcze między sobą, ale coraz częściej już z uczelniami zagranicznymi. A konsolidacja czy federalizacja pozwoli wzmocnić ich potencjał, skuteczniej wykorzystać atuty, podnieść konkurencyjność oferty.

rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

Minister nauki Dariusz Wieczorek 13 marca będzie na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu – o godz. 14.30 w Centrum Naukowo-Dydaktycznym przy pl. Grunwaldzkiej 24a rozpocznie się jego spotkanie ze studentami.

Powrót
07.03.2024
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg