eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Józef Sowiński: Pozytywista

Prorektor ds. studenckich i edukacji, prof. Józef Sowiński, wie co to jest ciężka praca na roli. I wie, ile wysiłku i zaangażowania wymaga praca naukowca. Może dlatego najbliższy jest mu pozytywizm, a nie romantyczne zrywy?

– Wojtek, Jarek, Józek, kolacja! Gdzie wy cały dzień ganiacie… – nawoływała Zenobia Sowińska, a oni dopiero po latach zdali sobie sprawę jacy byli tam wtedy wolni i szczęśliwi. Wszystko co było im potrzebne, mieli w swoim zasięgu: las, łąka, pola. Przestrzeń. Owszem, były też obowiązki, choćby pasienie krów, ale po latach pozostaje pamięć przede wszystkim tej wyjątkowej swobody i głęboko zakodowane poczucie sensu pracy.

***

Dom rodzinny profesora Józefa Sowińskiego nie był bogaty. Ale które wiejskie domy na ziemi łódzkiej były wtedy bogate? Może w Wielkopolsce wioskowym żyło się lepiej, ale nie w tym przemysłowym rejonie.

Dziadek, tata pani Zenobii, zginął w 1939 roku, więc dla niej, jej siostry i matki, okres powojenny był bardzo trudny. Wiadomo: Łódź to było miejsce do bogacenia. Kto załapał się do przemysłu włókienniczego, ten miał lżej. Ale tutaj, w Pratkowie, trzeba było się ciężko naharować, żeby żyć.

Prorektor do spraw studenckich i edukacji profesor Józef Sowiński uniwersytet przyrodniczy we wrocławiu
fot. Tomasz Lewandowski

Kiedy w latach 60. na świat przychodziła kolejno czwórka dzieci, rodzinne gospodarstwo – raptem 5 hektarów ziemi, to było stanowczo za mało żeby wyżywić rodzinę. Dlatego tata profesora Sowińskiego, Jan, jak to często bywa, niewiele czasu spędzał z dziećmi. Pracował przy produkcji betonowych kręgów studziennych. Wtedy to była zupełna manufaktura – trzeba było niemałego doświadczenia i umiejętności, żeby wymieszać odpowiedniej gęstości i odporności beton, użyć odpowiedniego kruszywa, umiejętnie wlać go do form, ostukać specjalnym młotkiem… Ciężka fizyczna, absorbująca robota. Nie było żadnych urządzeń i automatów. Jan Sowiński wyjeżdżał świtem do pracy, wracał wieczorem, a dziećmi i gospodarką zajmowały się mama i babcia. Gdy, w okresach nawału prac gospodarskich, tata wracał z pracy wcześniej, Józio wybiegał mu na spotkanie. Ojciec sadzał go na ramę roweru i tak razem wracali do domu. Józef Sowiński do dziś pamięta z tych przejażdżek zapach ojcowskiego ubrania – zapach świeżego betonu…

***

A teraz wspólnie z rodzeństwem szykują 90. urodziny ojca.

Profesor zawiezie do rodzinnego domu pod Łodzią kolejny wyjątkowy prezent, kolejny powód do rodzicielskiej dumy: syn będzie prorektorem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu! Zresztą państwo Zenobia i Jan Sowińscy mają przynajmniej cztery powody do satysfakcji. Rodzinne gospodarstwo pod Łodzią nie jest dużo większe niż 50 lat temu, ale teraz to wysoko specjalistyczna produkcja, nowoczesne chlewnie rozwijane cały czas przez młodszego z braci – Wojciecha. Jarosław, podobnie jak najstarszy z rodzeństwa Józef, zrobił karierę naukową – zajął się inżynierią środowiska, jest prodziekanem na Politechnice Łódzkiej. Siostra Agnieszka – włókiennik – pracuje w łódzkiej fabryce Wola.

***

Odległość, którą Józef Sowiński pokonał w ciągu 53 lat życia, to nie tylko te 170 kilometrów dzielących Wrocław od Pratkowa, leżącego niedaleko Zduńskiej Woli. To znacznie dalsza osobista droga, którą trzeba było pokonać, by chłopak z niebogatej wiejskiej rodziny opublikował 170 prac naukowych, wychował ponad 30 magistrów i doktorów, uczestniczył w międzynarodowych projektach badawczych, współzarządzał jako prodziekan największym wydziałem uniwersyteckim.

Prorektor do spraw studenckich i edukacji profesor Józef Sowiński uniwersytet przyrodniczy we wrocławiu
fot. Tomasz Lewandowski

Tak naprawdę czterdzieści lat temu, jak każdy chłopak na wsi, chciał być traktorzystą. Bo to kontakt z nowoczesnością, z technologią. Więc poszedł do szkoły zawodowej. Miał wtedy dwie pasje: maszyny i książki. Czytał, choć nie wszystko co było na półkach biblioteki wiejskiej, bo niektóre lektury okazały się wtedy za trudne. Sam musiał się przedzierać przez pojęcia, kody, znaczenia, które być może dla wielu jego rówieśników nie były wyzwaniem. Ale ta potrzeba czytania przetrwała do dziś. I ubolewa, że nie ma teraz dość czasu, by zagłębić się w lekturze. Dlatego czeka na każdy urlop, żeby znów móc się spokojnie poczytać. Ostatnio po Turcji i Rumunii wędrował z „Księgami Jakubowymi”. Olga Tokarczuk to jedna z ulubionych autorek profesora Sowińskiego i jego żony, Katarzyny.

***

Być może to właśnie książki wtedy, przed laty spowodowały, że po skończeniu zawodówki, odkrył, że praca mechanika w POM-ie nie wydaje mu się już szczytem marzeń, że chce czegoś więcej.

Wybrał technikum mechanizacji rolnictwa koło Piotrkowa Trybunalskiego. Ale wtedy mama trafiła do szpitala. Przez kilka miesięcy dzieci musiały przejąć obowiązki w gospodarstwie. I mimo, że już wcześniej każdy z nich miał tu swoje zadania – wielu rzeczy, np. dojenia krów, trzeba się było nauczyć. W tej sytuacji, zamiast wymarzonego technikum mechanizacji rolnictwa, wybrał naukę w pobliskim technikum, przy wcześniej ukończonej zawodówce.

– Zawsze miałem szczęście do ludzi – tak profesor Sowiński odpowiada dziś na pytania o to, jakim sposobem chłopak z podłódzkiej biednej wsi tyle osiągnął – Spotykałem i spotykam na swojej drodze ludzi, którzy mi zawierzyli, inwestowali w mój rozwój.

– Zawsze miałem szczęście do ludzi – tak profesor Sowiński odpowiada dziś na pytania o to, jakim sposobem chłopak z podłódzkiej biednej wsi tyle osiągnął – Spotykałem i spotykam na swojej drodze ludzi, którzy mi zawierzyli, inwestowali w mój rozwój.

Nauczycielka w technikum, pani Anna Majchrzak wysłała go na olimpiadę wiedzy i umiejętności rolniczych, nota bene nadal organizowaną także na UPWr. Nagrodą dla laureata był indeks.

***

Laureat wybrał uczelnię we Wrocławiu.

Tu kolejni ludzie, do których miał szczęście: docent Bruździak, profesor Hryncewicz. Później profesor Kozak, profesor Parylak – współpraca z nimi nie pozwalała stanąć w miejscu. No i jeszcze prof. Piotr Nowakowski, z którym Sowiński uczestniczył w międzynarodowym projekcie badawczym, i przez którego odkrył swoją nową pasję: Azję środkową. Zaczęło się od fascynacji Tadżykistanem – krainą wyjątkowych ludzi, biednych ale szczerych i serdecznych.

Teraz na liście lektur obowiązkowych jest wszystko co z Azją związane, reportaże, powieści, a na liście planowanych wypraw oczywiście: Azja środkowa.

***

Uniwersytet Przyrodniczy stał się dla profesora Sowińskiego nie tylko miejscem pracy, realizacji naukowych ambicji, ale także miejscem, z którego wywodzą się prywatne przyjaźnie i towarzyskie relacje.

W tym ta najważniejsza w życiu, starannie pielęgnowana. Katarzyna. Przez kilka lat studiowali obok siebie. Działali w SKN. Byli w pobliżu siebie na praktykach, spotykali na seminariach. Trudno powiedzieć kiedy poczuli, że to właśnie TA – TEN na całe życie. Ale profesor Sowiński doskonale pamięta pierwszą randkę z Kasią (czyli dziś profesor Katarzyną Adamczewską–Sowińską, szefową Katedry Ogrodnictwa). Na Manhattanie (tym między pl. Grunwaldzkim a ul. Skłodowskiej-Curie) była cukiernia. Kasia miała na sobie białą bluzkę i jedli krem sułtański. Ślub wzięli w 1990 roku i od tego czasu są dla siebie najważniejszym doradcami, ale i recenzentami planów, zamierzeń i działań. Lubią wspólnie celebrować popołudniową filiżankę kawy. Niezależnie od tego ile mają pracy, starają się codziennie wygospodarować godzinę na wspólny spacer.

***

– Moja żona zaakceptowała nowe wyzwania, które podjąłem wraz z funkcją prorektora. Rektor-elekt ma do mnie zaufanie. W otoczeniu jest wielu świetnych, zaangażowanych ludzi. Jestem więc przekonany, że uda nam się zrealizować plany rektora Trziszki – mówi prorektor ds. studenckich.

sowinski

I nie przeszkadza mu, że akurat w jego działce (sprawy studenckie, dydaktyka, rekrutacja) jest do wykonania najwięcej żmudnej – ale nie widowiskowej – pracy, najwięcej spraw do załatwienia pozbawionych szczególnego splendoru i okazji do fajerwerków: – W szkole uwielbiałem pozytywizm, cieszyłem się, gdy skończył się romantyzm. Lubię Wokulskiego. Z rodzinnego domu wyniosłem nawyk pracy, konkretnej, uporządkowanej pracy. Fajerwerki? Splendor? Lepiej mieć poczucie z dobrze wykonanej roboty – mówi Józef Sowiński.

jc

Powrót
07.09.2016
Głos Uczelni
wydarzenia

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg