eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Jarosław Bosy: Każdy nosi w sobie talent

Kiedy został profesorem, sołtys jego rodzinnej wsi wyciął z gazety informację i powiesił na tablicy ogłoszeniowej w dawnej szkole podstawowej. By wszyscy wiedzieli, że to powód do dumy nie tylko w rodzinie Bosych.

Profesor Jarosław Bosy. To ojciec, kierowca w spółdzielni rolniczej, wybrał mu średnią szkołę. Bo chłopak musi w ręku mieć konkretny fach. Ten fach zdobywał więc w technikum w Poznaniu i szykował się do tego, że będzie geodetą.

– Przed maturą każdy miał wielkie plany. Studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie albo na Politechnice Warszawskiej. Mieliśmy ambicje, ale też i jak to u dzieciaków, ważni byli koledzy. No i posłuchałem kolegów, bo wcale wtedy aż taki samodzielny specjalnie nie byłem – wspomina profesor Bosy, który wraz z tymi kolegami przyjechał na studia na Akademię Rolniczą do Wrocławia. – Przyjechaliśmy w przekonaniu, że tu będzie łatwo, ale trochę mnie uwierało, że jest zbyt łatwo. Lubię wyzwania.

Nowy prorektor do spraw nauki i współpracy z zagranicą przyznaje, że w trochę zbuntowanej głowie od czasu do czasu pojawiała mu się wtedy myśl, że to jednak nie to, że za nisko ustawił sobie poprzeczkę, że jednak marka uczelni ma znaczenie.

Prorektor do spraw nauki i współpracy z zagranicą profesor Jarosław bosy Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu
fot. Tomasz Lewandowski

– I dlatego dzisiaj wiem, jak ważne jest budowanie tej marki. Krok po kroku, cegiełka po cegiełce – profesor pochyla się nad filiżanką kawy, by po chwili zastanowienia odpowiedzieć na pytanie, czy dzisiaj w marce o nazwie Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu jest też cegiełka z napisem „Jarosław Bosy”: – Jest i bardzo jestem z tego dumny, że nowoczesna geodezja, ta na światowym poziomie w Polsce i w Europie kojarzona jest właśnie z nami, z Instytutem Geodezji i Geoinformatyki Uniwersytetu Przyrodniczego.

Wawrzyny – kapitał na całe życie

Jarosław Bosy przyznaje, że ma szczęście w życiu. Dużo szczęścia. A jednym z dowodów na to, że jest szczęściarzem jest… jego żona Beata.

– Człowiek czasem w życiu mądrzeje i czasem nawet nie wie kiedy – śmieje się profesor i od razu wyjaśnia.– Zawędrowałem do Duszpasterstwa Akademickiego „Wawrzyny”, do słynnego „Orzecha”, czyli księdza Stanisława Orzechowskiego. „Orzech” powtarzał nam, że najciekawsze dziewczyny chodzą w okolicach placu Nankiera, szczególnie zaś chodzą na czwartym roku studiów, bo męża szukają.

Już zupełnie poważnie Jarosław Bosy opowiada, że ów symboliczny plac Nankiera, czyli serce wrocławskiej humanistyki z filologiami polską, rosyjską, czy romańską rzeczywiście w jego przypadku się sprawdził.

– Ale nie od razu, bo najpierw po prostu razem uczestniczyliśmy w różnych wypadach, wyjazdach. I dopiero po jakimś czasie wyszło, że razem nam po drodze. Dzisiaj mogę być tylko głęboko wdzięczny „Orzechowi”, który zawsze mówił „pamiętaj, przynajmniej w domu nie będziecie rozmawiać tylko o pracy. Będziecie dla siebie, a nie obok siebie”.
Jarosław Bosy, który jak sam przyznaje, ma duszę nieco rogatą, oświadczał się, nadrabiając trochę miną.

– Powiedziałem mojej przyszłej teściowej, co zresztą w żartach przypomina mi od czasu do czasu, że nie tylko proszę o rękę Beaty, ale też, że biorę ją jak i ona mnie ze wszystkim, dobrym i złym, co oznacza, że trzeba się liczyć z konsekwencjami – wzdycha profesor, przyznając jednocześnie, że charakteru łatwego nie ma, a żona jest jego największym przyjacielem, który ten charakter pomaga mu kształtować.

bosy1_1

Świadkiem ich sakramentu – bo dla profesora tamten dzień, kiedy powiedzieli sobie „tak” nie był po prostu ślubem, ale właśnie sakramentem – był ks. Mirosław Maliński, który od „Orzecha” przejął organizację wrocławskiej pielgrzymki na Jasną Górę.

Siła powołania

Beata Paprocka-Bosy, absolwentka wrocławskiej polonistyki, po studiach poszła pracować do szkoły specjalnej, z dziećmi upośledzonymi umysłowo. Dzisiaj swoim doświadczeniem dzieli się w kuratorium oświaty. – I to dzięki mojej żonie zrozumiałem, że praca, która ma głęboki sens, która nas kształtuje, rozwija, daje radość, to praca z powołania. Tak jak uczył nas „Orzech”, benedyktyńskim zawołaniem „ora et labora” – tłumaczy Jarosław Bosy, dodając, że jemu zdecydowanie najbliższa była druga część owego zawołania, czyli praca. Bo kiedy w „Wawrzynach” jego koleżanki i koledzy angażowali się w Ruch Odnowy w Duchu Świętym, on wolał kopać fundamenty pod budynek duszpasterstwa.

– Praca. Ona naprawdę kształtuje człowieka – profesor stawia na kawiarnianym stoliku filiżankę z kawą. – Ja swoje powołanie też musiałem odkryć. Bo powołanie to jest talent do czegoś. I każdy go ma, trzeba tylko umieć go dostrzec i rozbudzić – dodaje po chwili.

– Praca. Ona naprawdę kształtuje człowieka – profesor stawia na kawiarnianym stoliku filiżankę z kawą. – Ja swoje powołanie też musiałem odkryć. Bo powołanie to jest talent do czegoś. I każdy go ma, trzeba tylko umieć go dostrzec i rozbudzić – dodaje po chwili.

Absolwent Akademii Rolniczej we Wrocławiu, kierunku geodezja urządzeń rolnych, nie czuł specyfiki tych urządzeń rolnych. Swój świat odkrył dopiero u profesora Osady, którego rozumienie nowoczesnej geodezji młodemu chłopakowi zaimponowało.

– To był nauczyciel, od którego mam warsztat i dzięki któremu poznałem tę geodezję, w którą warto inwestować. – Profesor pospiesznie tłumaczy czym jest „owa” geodezja – zamieniłem miernictwo na obserwacje Ziemi. Mój syn był przekonany, że geodeta to taki człowiek biegający po polu z miarką i w kaloszach. A tymczasem nowoczesna geodezja pozwala badać i próbować rozumieć skomplikowany system, jaki tworzy nasza planeta.

Odwaga i samodzielność

Uważa, że trzeba stawiać na młodych, dawać im szansę, wypuszczać w świat i nie podcinać skrzydeł, kiedy wybijają się na niezależność. Że trzeba być odważnym w podejmowaniu decyzji i otwierać się na to, co przynoszą ze sobą inni. I podać rękę, kiedy jest taka potrzeba.

bosy2

– Mnie podała ją profesor Krzywicka-Blum, kiedy siedziałem na korytarzu, już po obronie pracy magisterskiej. Wróciłem z ostatniego seminarium kół naukowych geodetów na Politechnice Warszawskiej i właśnie się dowiedziałem, że nie ma dla mnie miejsca na uczelni. Ona akurat przechodziła i musiałem mieć bardzo nietęgą minę, bo podeszła do mnie i zapytała „a co pan tak rozpacza młody człowieku?”. „Myślałem, że zostanę naukowcem” – odpowiedziałem jej bez namysłu. A ona zaprosiła mnie do zespołu geodezji inżynieryjnej. Czasem więc przeznaczenie stawia na naszej drodze właściwego człowieka, choć początek tej drogi wcale nie wydaje nam się wymarzony, bo planowaliśmy coś zupełnie innego – przyznaje profesor Bosy.

Dzisiaj podkreśla, że najważniejsze jest inwestowanie w ludzi i nie kryje, że kiedy jest mowa o teledetekcji opartej o system GNSS, to zawsze rozpiera go duma. Bo wrocławski ośrodek naukowy to dzisiaj marka. – A kilka osób, które już znaczą wiele, na pewno będą znaczyły w przyszłości jeszcze więcej, szczególnie w obszarze meteorologii GNSS, rozwoju technik satelitarnych oraz pozycjonowania i monitorowania Ziemi.

Prorektor do spraw nauki i współpracy z zagranicą profesor Jarosław bosy Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu
fot. Tomasz Lewandowski

Nowy prorektor do spraw nauki i współpracy z zagranicą, który we wrześniu rozpoczął urzędowanie, nie kryje, że intensywna praca naukowa to wielki kapitał. Seminaria, konferencje, dyskusje – to droga do nawiązywania kontaktów, przecierania ścieżek. Tak robił on i tak robią młodzi, na których stawia.

Duma ważna rzecz

Mama nie dożyła najważniejszego dnia w jego życiu zawodowym – odebrania z rąk prezydenta Polski nominacji na profesora.

– Była dla mnie bardzo ważna. To ona zaszczepiła mi miłość do książek. Sama zresztą dużo czytała. Do Pałacu Prezydenckiego pojechaliśmy z żoną i moim tatą. Syn mi zrobił niespodziankę, bo przyleciał na tę uroczystość z Glasgow, gdzie robi doktorat z matematyki. Kiedy już byliśmy w Sali Kolumnowej, to dopiero wtedy dotarło do mnie, że tak naprawdę, to jest przede wszystkim wielki dzień w życiu mojego taty, który w tym miejscu nigdy by się znalazł, gdyby nie moja praca. Takie chwile są wyjątkowe i w wyjątkowy sposób, bo bez potrzeby używania jakichkolwiek zbędnych słów, budują prawdziwą więź. – Jarosław Bosy poważnieje, ale po chwili już z uśmiechem dodaje: – Pamiętam, jak posłuchałem kiedyś kolegów, że teraz jest moda i do rodziców mówi się po imieniu. No i jak wyskoczyłem tak do taty, to… Dzisiaj zresztą sam, kiedy jestem ojcem, chyba bym się niezręcznie czuł, gdyby mój syn tak do mnie mówił.

Wszystko ma swoje miejsce w życiu. Są jakieś role do wypełnienia. Ważne, niektóre nawet bardzo ważne. I powinniśmy to uszanować.

Wszystko ma swoje miejsce w życiu. Są jakieś role do wypełnienia. Ważne, niektóre nawet bardzo ważne. I powinniśmy to uszanować.

Profesor w pigułce

Lubi podróże. Z żoną na każdy wyjazd zawsze zabierali mnóstwo książek – dzisiaj zastępują je e-booki. Dużo czasu poświęcają na rozmowy. O książkach, obejrzanych filmach, spektaklach (choć ostatnio kino traktują trochę po macoszemu). Nie opuszczają ciekawych przedstawień w Operze Wrocławskiej, koncertów w Narodowym Forum Muzyki. Od 1997 roku systematycznie grywa w niezmiennym towarzystwie coraz „młodszych” oldbojów w siatkówkę. Rower, a od kilku lat „Nordic Walking” pozwalają mu nie tylko dbać o kondycję, ale również sprzyjają rozmyślaniom.

kbk

Powrót
06.09.2016
Głos Uczelni
wydarzenia

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpglogo-1.png