eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Doktorat honoris causa dla prof. Grzywacza

Prof. Andrzej Grzywacz, doktor honoris causa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, były przewodniczący Konwentu UPWr o pasji naukowca, służbie, Wrocławiu i miłości do przyrody.

Czym jest pasja naukowca, czy budzi się w człowieku w miarę dojrzewania i zdobywania wiedzy, czy trzeba się z nią urodzić?

Pasja, powołanie to zdolność, skłonność, zainteresowanie do czegoś, to także przeświadczenie o tym, że pewne drogi życiowe, zawody, profesje są dla danej osoby najwłaściwsze, najlepiej wykorzystujące wrodzone i nabyte umiejętności. Mówimy, że ktoś jest naukowcem lub artystą, nauczycielem z powołania, albo myślimy o samym sobie, że mamy powołanie do pracy naukowej. Mówiąc nieskromnie, zapewne jakieś powołanie w tym zakresie posiadam. Skąd się wzięło? Dokładne nie wiem, nieco uwarunkowania genetycznego musiało być i szczęścia, że rodzice i nauczyciele nie stłumili, a wręcz sprzyjali pasji poznawczej, ciekawości życia. Rodzice w dzieciństwie i młodości mieli wpływ na kształtowanie się mojego charakteru, osobowości, stosunku do obowiązków szkolnych i nauki. Posiadali tylko wykształcenie podstawowe, bowiem pochodzili z wielodzietnych rodzin robotniczych. W domu panował szacunek do pracy, atmosfera życzliwości i było dużo mądrości życiowej. Zapewne z domu rodzinnego wyniosłem potrzebę pracy społecznej, działalności na rzecz innych, środowiska zawodowego.

Pasja naukowa niewątpliwie rozwijała się w miarę rozwoju intelektualnego, zdobywania wiedzy, wzmacniała po udanych doświadczenia i eksperymentach terenowych i laboratoryjnych, pogłębiała się po pierwszych publikacjach i sukcesach, dzięki życzliwości środowiska zawodowego i naukowego, a także dzięki zdobywanemu uznaniu wśród leśników.

Zapewne z domu rodzinnego wyniosłem potrzebę pracy społecznej, działalności na rzecz innych, środowiska zawodowego.

Dlaczego poświęcił się Pan leśnictwu?

Miałem szczęście należeć do dobrych drużyn harcerskich, które według najlepszych wzorców skautingu prowadziły pracę szkoleniową i wychowawczą. Zaczynałem w 1957 r. w 5 Toruńskiej Drużynie Harcerskiej im. Andrzeja Małkowskiego w Szkole Podstawowej nr. 1, gdzie z czasem zostałem drużynowym. Później byłem w 23 Drużynie Szkoleniowej Hufca Toruń Miasto, aby zakończyć swoją harcerską przygodę w kręgu starszoharcerskim w Instruktorskiej Drużynie Akademickiej przy Uniwersytet Mikołaja Kopernika. Byłem pod wpływem wybitnych instruktorów harcerskich. Jestem przekonany, że liczne obozy i zimowiska, w których uczestniczyłem lub które współorganizowałem, kontakty z przyrodą, lasem i leśnikami, miały znaczący wpływ na wybór leśnictwa jako kierunków studiów w SGGW w Warszawie. W mojej rodzinie nie było bowiem żadnych leśnych tradycji.

Skąd w takim razie wybór mykologii i fitopatologii jako specjalizacji naukowej?

Zainteresowanie i fascynacje grzybami jako grupą organizmów towarzyszą mi od dawna. Nie umiem powiedzieć, czy pasja ta zaczęła się w dzieciństwie od grzybobrań z rodzicami i rodzeństwem w podtoruńskich lasach, czy też może, mówiąc żartobliwe, nie ja wybrałem grzyby jako obiekt moich zainteresowań, lecz grzyby obrały sobie mnie, abym je odkrywał i opisywał. A może los wyznaczył mi takie zadanie.

grzywacz-2

Prof. Andrzej Grzywacz jako przewodniczący Konwentu UPWr
gościł m.in. na Jarmarkach Pawłowickich
fot. Tomasz Lewandowski

Pamiętam, że na zajęciach kółka biologicznego w Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Toruniu wychowawczyni mojej klasy i bardzo dobra nauczycielka biologii Felicja Młynarczyk wyznaczyła mi do zreferowania temat o mykoryzach, do którego się przygotowywałem, korzystając między innymi z popularnonaukowej książki „Skarby leśnych ostępów”. Książka ta napisana z wielkim popularyzatorskim talentem, była na pewno elementem znaczącym w moich wczesnych zainteresowaniach leśnictwem i światem grzybów. Później okazało się, że  autor tej książki prof. Wiesław Grochowski, był moim wykładowcą na studiach. Zawsze wykładał z pasją, ogromną wiedzą, przygotowany do zajęć. Później pracowaliśmy wspólnie w Komitecie Nauk Leśnych PAN, on jako przewodniczący, członek rzeczywisty PAN, ja jako sekretarz, aby po jakimś czasie stać się przyjaciółmi, mimo znacznej różnicy wieku. Pod koniec życia, ciężko chory, wiedział, że nie starczy mu czasu, aby wywiązać się z umowy na napisanie książki popularnonaukowej o lesie. Poprosił mnie, abym go zastąpił. To z jego inicjatywy przygotowałem bogato ilustrowaną książkę „Poznajmy las”, a w kolejnych latach cały cykl książek o grzybach oraz o lasach, wydanych w bardzo wysokim, łącznym nakładzie 280 tys. egzemplarzy. Tak się złożyło, że byłem reprezentantem Polskiej Akademii Nauk na uroczystości nadania jego imienia Szkole Podstawowej w Kliniskach koło Szczecina. To tylko jeden z przykładów wzajemnych połączeń i współzależności ludzi, przeplatania się losów, których każdy z nas doświadcza wielokrotnie w życiu.

grzywacz-1

Profesor podczas obrad Konwentu UPWr
zawsze służył radą i merytorycznym wsparciem
fot. Tomasz Lewandowski

Na studiach wybrałem specjalizację z zakresu fitopatologii leśnej, zakończoną pracą magisterką pod kierunkiem prof. Jerzego Ważnego o grzybach nadrzewnych w Puszczy Piskiej. Był on również promotorem mojej pracy doktorskiej, opiekunem badań do rozprawy habilitacyjnej. Okres współpracy, badań i publikacji trwał 12 lat. W 1980 r. decyzją władz rektorskich Zakład Fitopatologii Leśnej i Ochrony Drewna SGGW podzielono; zespół ochrony drewna włączono do Wydziału Technologii Drewna, ja pozostałem na macierzystym Wydziale Leśnym, gdzie byłem inicjatorem powołania i kierownikiem Zakładu Mikologii i Fitopatologii Leśnej – przez 32 lata.  Prof. Jerzemu Ważnemu szczególnie dużo zawdzięczam w rozwoju naukowym. Jestem przekonany, że zawsze byliśmy w dobrych stosunkach mistrz-uczeń, a później gdy razem byliśmy członkami PAN, nasze relacje były przyjacielskie, z czego jestem dumny.

Po studiach pracował Pan początkowo w administracji leśnej, ostatecznie wybrał naukę. Jak doświadczenia z pracy terenowej oraz z kariery ministerialnej wykorzystywał Pan w nauce i odwrotnie?

Bezpośrednio po studiach, w latach 1966-1969, pracowałem w terenowej administracji Lasów Państwowych, w Nadleśnictwie Smolniki, obecnie Iława i Nadleśnictwie Olek, obecnie Toruń. Miałem propozycję zostania asystentem na SGGW ale nie można było mnie „wyreklamować” z odrobienia przez 3 lata stypendium fundowanego. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że było to korzystne, bo miałem finansowe zabezpieczenie odbywania studiów, a na pomoc rodziców nie można było w pełni liczyć, gdyż mieli skromne dochody, a w tym czasie studiowało również moje rodzeństwo. Dzięki pracy w nadleśnictwie, później  jako naukowiec, lepiej rozumiałem problemy gospodarki leśnej i służby leśnej. Na przykład nieco inaczej pisałem artykuły naukowe w leśnych czasopismach, niż koledzy nieposiadający terenowego stażu zawodowego, były one bardziej zrozumiałe dla praktyki leśnej, dokładniej opisujące konkretne  zalecenia, bez naukowego „żargonu”. Na różnych szkoleniach i seminariach mówiłem prościej, zgodnie z realiami panującymi wówczas  i później w leśnictwie, co zauważyli i wspominali czytelnicy i kursanci – leśnicy. Po zmianach ustrojowych w naszym kraju brakowało fachowców do pracy w administracji rządowej, którzy wnieśliby nowe, nierutynowe z „realnego socjalizmu” sposoby rozwiązywania problemów w ochronie środowiska. Nie miałem doświadczenia w pracy administracji rządowej, stąd nie bez dużych wahań, przyjąłem propozycję zostania  głównym konserwatorem przyrody – podsekretarzem stanu w Ministerstwie Środowiska. Dzisiaj po latach, pracę w resorcie, w okresie 1992-1993, mogę uznać za owocną. Przyczyniłem się między innymi do powołania Biebrzańskiego Parku Narodowego i Parku Narodowego Gór Stołowych oraz powstania kilkunastu rezerwatów przyrody i różnych aktów legislacyjnych.

Pracę w Ministerstwie Środowiska i później – w latach 1995-1997 – w Krajowym Zarządzie Parków Narodowych zawsze łączyłem bez przerw, z pracą naukową w SGGW. Biorąc udział jako wiceminister w pracach komisji sejmowych, odpowiadając na posiedzeniach plenarnych na interpelacje poselskie, w posiedzeniach Rady Ministrów, rozmawiając i załatwiając sprawy z wojewodami, marszałkami województw, dyrektorami wydziałów ochrony środowiska, wojewódzkimi konserwatorami przyrody, dyrektorami parków narodowych i krajobrazowych – uczyłem się rozumienia zasad funkcjonowania państwa i realizacji założeń polityki ochrony środowiska, działania prawa, pochodzenia źródeł finansowania ochrony przyrody. Wiedza ta przydawała się później w pracy na uczelni, gdy zasiadałem w gremiach doradczych nauki i szkolnictwa wyższego – Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, Centralna Komisja ds. TiSN, Komitet Badań Naukowych, leśnictwa i ochrony środowiska – Rada Leśnictwa, Kolegium Lasów Państwowych, Państwowa Rada Ochrony Przyrody, gremiach kierowniczych PAN jako wiceprzewodniczący i przewodniczący Wydziału Nauk Rolniczych, Leśnych i Weterynaryjnych, Kolegium i Prezydium PAN oraz w różnego typu radach społecznych i naukowych. Z pracy w Ministerstwie Środowiska zrezygnowałem na własną prośbę, gdyż uznałem że lepiej i przydatniej czuję się w pracy naukowej, niż w polityczno-administracyjnej. Służba nauce przyniosła więcej satysfakcji niż służba w ministerstwie.

Przyczyniłem się między innymi do powołania Biebrzańskiego Parku Narodowego i Parku Narodowego Gór Stołowych oraz powstania kilkunastu rezerwatów przyrody i różnych aktów legislacyjnych.

Pana najtrudniejsze doświadczenia w pracy na uczelni?

Trudnym okresem były lata 1981-1984, gdy byłem prodziekanem ds. dydaktyki Wydziału Leśnego i później lata 1984-1990, gdy byłem prorektorem ds. dydaktyki i wychowania w SGGW. Gdy zaczynałem pełnić funkcje kierownicze, to miałem 38 lat i zbyt mało doświadczenia życiowego na te trudne czasy: strajki, stan wojenny, internowania pracowników i studentów, aresztowania i zatrzymywania studentów za udział w „nielegalnych zgromadzeniach” i „plakatowaniu”, kolegia i rozprawy sądowe. Należało mieć odwagę oraz godnie i rozważnie postępować. SGGW w tamtym czasie należała do bardzo aktywnych politycznie uczelni, stąd często należało interweniować i pomagać, w czym brałem udział. Myślę, że ówczesna moja postawa znalazła uznanie, co uwidacznia się we wspomnieniach byłych studentów i kolegów z pracy. Trudnym problemem był brak zgody na wydanie paszportu przez wiele lat, mimo odwołań i ponawiania próśb. Uniemożliwiło mi to  wówczas wyjazdy zagraniczne na sympozja i konferencje oraz odbycie podoktorskiego stażu  w dobrej placówce naukowej. Na szczęście dzisiaj takie sytuacje nie mają już miejsca.

Jaka zasada, motto przyświeca Panu w życiu, w kolejnych szczeblach kariery i służby?

Pracownik naukowy powinien starać się kroczyć „drogą do mądrości”, dążyć do ponadprzeciętności, do stawania się coraz lepszym, zabiegać o głębszą i rozleglejszą wiedzę i umiejętności, aplikować o ambitne i oryginalne  projekty i tematy badawcze. Natomiast w  działalności dydaktycznej do stałej aktualizacji przekazywanych treści kształcenia, doskonalenia i unowocześniania metod przekazu, wysokiego poziomu prowadzonych wykładów i ćwiczeń, a w relacjach ze studentami i doktorantami powinien opierać się o  teorię  I dobrą praktykę wiedzy edukacyjnej i pedagogicznej, nie wspominając o życzliwości i pomocniczości. Należy starać się być przyzwoitym i rzetelnym. Zabrzmiało to zbyt górnolotnie, może powiem to inaczej. Leśnicy często powtarzają, że należy pracować, być aktywnym – dla dobra lasu, zgodnie ze starą dewizą Polskiego Towarzystwa Leśnego, działającego od 1882 r., „pro bono silvae”,  co w odniesieniu do pracownika naukowego także oznacza „dla dobra nauk leśnych”,  „dla dobra środowiska zawodowego i naukowego”. Starałem i staram się tak postępować.

Jakie wartości przekazuje Pan swoim wychowankom i następcom? Czy dzisiaj relacja uczeń – mistrz wciąż ma znaczenie dla kształtowania postaw i charakterów?

Jestem w pełni przekonany, że relacja mistrz-uczeń, ma bardzo duże znaczenie w kształtowaniu studentów, nie przez werbalny przekaz określonych wartości, a przez własną postawę i przykład – zarówno podczas zajęć, jak i poza nimi. W kształceniu leśników jest duży udział zajęć terenowych, gdzie bywamy z nimi przez cały dzień, w różnych rejonach kraju, różnych typach lasów, w różnych sytuacjach – to miejsce na kontakty, rozmowy i dyskusje. Zawsze zachęcałem studentów do aktywnego udziału w kołach i obozach naukowych, grupach turystycznych i sportowych, kulturalnych, hobbystycznych, w duszpasterstwie, itd. To znacznie ważniejsze niż nauczenie się „jakie są normy wysiewu nasion sosny”. Tzw. życie akademickie trwa krótko, a znajomości, przyjaźnie i wspólne przeżycia, w szczególności dla pracujących później w lasach, pozostają do końca życia. Wydaje się, że obecnie mniej niż dawniej, poświęca się uwagi i czasu na uczelniach problemom dydaktyki, relacji międzyludzkich, pracy społecznej, jest mniej rajdów, zabaw i bali, juwenalii – i udziału w nich nauczycieli akademickich. Symptomatyczne też jest to, że dawniej prodziekan, prorektor nazywał się do spraw dydaktyki i wychowania, a obecnie do spraw studenckich. To nie jest różnica tylko w nazwie. Obecnie problematyka dydaktyczna jest bardziej sformalizowana i zbiurokratyzowana, niż dawniej. Na pierwszej pielgrzymce do kraju Jan Paweł II powiedział między innymi, że szczególnie w stosunku do młodych należy stosować zasadę „miłosierdzie przed sprawiedliwością”. Starałem się uwzględniać tę prawdę, co nie oznaczało pobłażania, niewymagania od studentów. Niekiedy trzeba dać kolejną szansę na zdawanie egzaminu, powtarzanie roku, po uwzględnieniu „popełnienia błędu młodości”, trudności w życiu osobistym, rodzinnym, chwilowym załamaniu, okresowym braku motywacji do nauki. Po latach widzę, że liczni z tych szans skorzystali, chociaż jako prorektor miałem uwagi od prodziekanów, że wydaję decyzje „zbyt łagodne”, „nie zawsze zgodne z regulaminem”.

grzywacz-1-2.jpg
Prof. Andrzej Grzywacz i rektor Roman Kołacz podczas ostatniego
posiedzenia Konwentu poprzedniej kadencji zasadzili pamiątkowe drzewo
fot. Tomasz Lewandowski

Jak Pan uczył i uczy kolejne pokolenia patrzenia na las, przyrodę i miejsce człowieka w tej przestrzeni?

Nie da się nauczyć zasad, instrukcji, zabiegów technologicznych w poszczególnych działach gospodarstwa leśnego, tak aby tej wiedzy wystarczyło na np. 40 lat pracy zawodowej, aż do przejścia na emeryturę. Zawsze należy uczyć myślenia kategoriami danego zawodu i służby, rozumienia faktów i zjawisk, przyczyn i skutków postępowania w drzewostanie.

Ponieważ ekosystem leśny jest bardziej złożony niż to się powszechnie wydaje, uczymy studentów holistycznego spojrzenia na wszystkie grupy funkcji lasów: gospodarcze, ochronne (ekologiczne), społeczne oraz potrzeby poszukiwania kompromisów w ich spełnianiu – w dostarczaniu drewna i innych dóbr i pożytków dla gospodarki, potrzebach ochrony przyrody i różnorodności biologicznej, roli lasów w wypoczynku i turystyce, mówimy o wartościach kulturowych lasu, dziedzictwie przyrodniczym i historycznym, inspiracji twórczej i religijnej. Przypomnę, że w naszych lasach żyje 65% całej różnorodności biologicznej Polski – wszystkich roślin, zwierząt, grzybów i mikroorganizmów. Zwracamy uwagę, co oznacza dla tych organizmów wykonanie zabiegów pielęgnacyjnych w drzewostanie, tzw. czyszczeń i trzebieży. Ja sam przez wiele lat uczyłem fitopatologii leśnej, mykologii, ochrony przyrody, konserwacji drzew i drewna, polityki ekologicznej państwa i przedmiotów fakultatywnych, zawierających nowsze obszary wiedzy leśnej i przyrodniczej – przedmioty wymagające różnorodnego spojrzenia na role i znaczenie lasów i leśnej przyrody oraz miejsca człowieka w ich przestrzeni.

Zawsze należy uczyć myślenia kategoriami danego zawodu i służby, rozumienia faktów i zjawisk, przyczyn i skutków postępowania w drzewostanie.

A czego uczył Pan synów i wnuków, gdy wspólnie jeździliście do lasu?

Nie narzucałem się z „wykładami i przekazem osoby więcej wiedzącej”, gdy pytali – odpowiadałem, pokazywałem, przy okazji „przemycając” ciekawostki, anegdoty o mechanizmach funkcjonowania lasu,  o życiu lasu, potrzebie poszanowania przyrody, Od wielu lat miejscem wspólnych, nie tylko wakacyjnych pobytów rodzinnych, jest Puszcza Piska, Mazury nad jeziorem Nickim.

Nie ukrywam Pan swoich związków z Wrocławiem. Co w tym mieście jest Panu najbliższe?

Moje relacje z Wrocławiem są różnorodne i długoletnie. Pisałem o tym w artykule „Dziewiętnaście moich mgnień Wrocławia” opublikowanym  w „Głosie Uczelni” nr 225, z października 2016 r. W 1952 r. jako 9-letni chłopiec widziałem miasto w ruinie, w okolicach Dworca Głównego PKP. Wcześniej słyszałem opowieści o śmierci w 1945 r. kuzyna taty – młodego lekarza i jego rodziców, podczas walk i bombardowań miasta, stanowili oni cząstkę przedwojennej, wrocławskiej Polonii. Byłem tu w wojsku w Oficerskiej Szkole Wojsk Inżynieryjnych. Spotykałem się na sympozjach i konferencjach naukowych, załatwiałem służbowe sprawy z leśnikami i pracownikami Akademii Rolniczej, dzisiaj Uniwersytetu. Byłem w latach 2010-2016 przewodniczącym Konwentu Uniwersytetu Przyrodniczego, zostałem wyróżniony „Medalem za zasługi dla Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu”, mam tu licznych znajomych i przyjaciół. Cenię w społeczności Wrocławia, w tym uniwersyteckiej, dobrą atmosferę pracy, inicjatywność, różnorodność kulturową, życzliwość ludzi, którzy posiadają wizję rozwoju uczelni i miasta, jakąś trudną do określenia  „świeżość i żywotność”.  Zawsze lubiłem być na Jarmarkach Pawłowickich i uniwersyteckich imprezach. Lubię Wrocław.


ANDRZEJ GRZYWACZ

Urodził się 10 lipca 1943 roku w Toruniu. W 1966 ukończył studia na Wydziale Leśnym w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Do 1969 pracował w administracji terenowej Lasów Państwowych – najpierw w  Nadleśnictwie Smolniki (Iława), a później w Nadleśnictwie Olek (Toruń), następnie zajął się działalnością naukową na SGGW. W 1972 uzyskał stopień doktora nauk leśnych w zakresie fitopatologii, habilitował się w 1979. W 1988 otrzymał tytuł profesora nauk leśnych. Na macierzystej uczelni doszedł do stanowiska profesora zwyczajnego. Był dziekanem Wydziału Leśnego (1990–1993) i prorektorem SGGW (1984–1990). Pracując na Wydziale Leśnym SGGW, pełnił liczne funkcje organizacyjne. Był inicjatorem powstania Zespołu, a później Zakładu Mykologii i Fitopatologii Leśnej. Pełnił funkcję prodziekana i dziekana Wydziału Leśnego, a także prorektora SGGW ds. dydaktyki i wychowania.

Pełnił szereg kierowniczych funkcji w organach instytucji związanych z leśnictwem o ochroną przyrody. Był m.in. wieloletnim przewodniczącym rady naukowej Instytutu Badawczego Leśnictwa (1991–2007), przewodniczącym Kolegium Lasów Państwowych (1998–2003), Państwowej Rady Ochrony Przyrody (2001–2003) oraz rady naukowej Ligi Ochrony Przyrody (1991–1992). Powoływany w składa rad redakcyjnych i programowych różnych czasopism branżowych. W 1997 stanął na czele Polskiego Towarzystwa Leśnego. W 1998 został członkiem korespondentem Polskiej Akademii Nauk, a w 2007 członkiem rzeczywistym PAN. Był m.in. przewodniczącym Komitetu Nauk Leśnych PAN, członkiem prezydium akademii, a także przewodniczącym Wydziału V Nauk Rolniczych, Leśnych i Weterynaryjnych PAN.

W latach 1992–1993 w administracji rządowej zajmował stanowisko wiceministra środowiska i głównego konserwatora przyrody. W latach 1995-1997 pracował w Krajowym Zarządzie Parków Narodowych jako główny specjalista ds. nauki.

Prof. Andrzej Grzywacz swoje ogromne doświadczenie zawodowe zdobywał podczas prac naukowych, których zwieńczeniem było autorstwo lub współautorstwo 440 publikacji naukowych i popularnonaukowych, w tym 18 opracowań książkowych. W swojej pracy badawczej zajmował się m.in. wpływem zanieczyszczeń powietrza na grzyby chorobotwórcze drzew w lasach okręgów przemysłowych, stresu przesadzania drzew w starszym wieku, chemicznym zwalczaniem zgorzeli siewek i innych chorób w szkółkach leśnych, zdrowotnością jesionów w zadrzewieniach ulicznych, chemiczną ochroną drewna ze szczególnym uwzględnieniem drewna zabytkowego, biologią i ekologią grzybów rozkładających drewno poza układami leśnymi, profilaktyką i terapią holenderskiej choroby wiązów, grzybami chorobotwórczymi różnych gatunków drzew iglastych, grzybami mykoryzowymi w uprawie kontenerowej i wieloma innymi problemami mykologii i fitopatologii.

Profesor był promotorem 14 rozpraw doktorskich, opiekunem 301 prac magisterskich i 96 prac inżynierskich. Wykonał 35 recenzji rozpraw doktorskich, 16 habilitacyjnych oraz dorobku do tytułu lub stanowisk profesora, a także 3 recenzje w sprawach nadania godności doktora honoris causa.

Za swoją działalność został wyróżniony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2013), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2004), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1997), Medalem Komisji Edukacji Narodowej (1995), doktoratem honoris causa Akademii Rolniczej w Poznaniu (2007), doktoratem honoris causa Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie.

kbk

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg