Co łączy pandemię, chrupki, rzekę i hydraulikę? Dr Maciej Gruszczyński i Jan Błotnicki, którzy pracując nad prototypem urządzenia do badania prędkości wody, a między pomiarami terenowymi a pandemią, skonstruowali bezdotykowy dozownik płynu do dezynfekcji dłoni.
Dr Maciej Gruszczyński z Instytutu Inżynierii Środowiska pytany, co to znaczy być inżynierem, bez wahania odpowiada: – Po studiach przez siedem lat byłem kierownikiem eksploatacji obiektu unieszkodliwienia odpadów wydobywczych Żelazny Most w KGHM. I wtedy rzeczywiście byłem inżynierem, zarządzałem procesem składowania, instalacją. Ale kiedy siedem lat temu zacząłem pracować na Uniwersytecie Przyrodniczym zostałem hydraulikiem.
Doktorant Jan Błotnicki i dr Maciej Gruszczyński ze skonstruowanym przez siebie dozownikiem fot. Tomasz Lewandowski
Przeciętnemu człowiekowi hydraulik kojarzy się z fachowcem, który naprawi cieknący kran, wymieni syfon, słowem zna się na rurach i wodzie, która tymi rurami płynie. Ale dr Gruszczyński zajmuje się cieczami nienewtonowskimi, a dokładniej – matematycznym opisem przepływu co wcale nie oznacza, że cieknącego kranu czy szczelnego kolanka nie wymieni, do czego, z racji podobieństwa nazw zawodów, jest zmuszany przez rodzinę i znajomych. Tworzone przez niego modele matematyczne opisuję odkształcanie się płynów, które zachowują się inaczej niż woda. Takie ciecze wszyscy doskonale znamy. To keczup, majonez, bita śmietana i wiele innych substancji, które człowiek produkuje i chce je zmusić do tego, by płynęły w określony i przewidywalny sposób.
Dozownik od razu znalazł swoje miejsce w budynku Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji fot. Tomasz Lewandowski
– Zająłem się takimi substancjami w swojej pracy doktorskiej. To płyny wykorzystywane w przemyśle i to w dużych ilościach, a ich transport czy przepływ związany jest ze zużyciem ogromnych ilości energii. Żeby jednak panować nad procesem, naukowiec musi skonstruować model matematyczny, z którego skorzysta inżynier budujący instalację z myślą o konkretnej cieczy – tłumaczy dr Gruszczyński, który takie modele matematyczne tworzy, budując pewną zależność matematyczną, w której istotne są średnia prędkość, średnica rurociągu, medium, koncentracja, a więc parametry, które opisują zarówno instalację, jak i płyn.
Te zależności matematyczne bada się podczas eksperymentów, często przeprowadzanych w terenie. Dr Maciej Gruszczyński i doktorant Jan Błotnicki wykorzystują w nich metodę anemometrii obrazowej PIV, która pozwala na wyznaczanie lokalnych pól prędkości cząstek. Ten drugi, jeszcze będąc studentem Wydziału, pracował z dr. Gruszczyńskim w laboratorium wodnym. Zaszczepiony pasją do empirycznego eksperymentu zdecydował się na rozpoczęcie studiów doktoranckich i dziś zajmuje się przepławkami, czyli urządzeniami umożliwiającymi rybom pokonanie wstawionych przez człowieka w koryto rzeki jazów.
– Metodę anemometrii obrazowej PIV można wykorzystać do badań rozkładu prędkości w rzece, ale jest jeden mankament – cząstki rzucane do wody, zatrzymują się na zwierciadle wody. Nie ma cząstki, którą moglibyśmy wsadzić do wody, zaprogramować ją tak, by zostawała na głębokości np. 0,5 metra – mówi dr Gruszczyński i pokazuje zdjęcia z eksperymentu, jaki niedawno zrobili z Błotnickim. Wrzucili do rzeki chrupki, nad rzeką dron szybką kamerą rejestrował prędkość, z jaką się poruszały, ale…
– Byliśmy w terenie, na badaniach, nieopodal parku Grabiszyńskiego, który, niefortunnie dla nas, jest ulubionym terenem spacerów czworonogów. W pobliżu bawiły się spuszone ze smyczy psy i jak tylko zobaczyły, jak Jasiu rzuca na zwierciadło wody w rzeczce bio-degradowalne znaczniki, to hyc, zaczęły nam te chrupki wyławiać – dr Gruszczyński wybucha śmiechem, ale po chwili poważnieje i tłumaczy: – Chrupka albo pozostaje na zwierciadle wody, albo opada. Nie ma stanu pośredniego, a nas jako hydraulików interesuje rozkład prędkości w pionie, bo woda płynie z różną prędkością na różnych głębokościach. Zwykle jesteśmy w stanie zmierzyć to, co płynie na zwierciadle wody, ale prędkość jest również funkcją głębokości. I te chrupki i łakome psy zmobilizowały nas do pracy.
Tak zrodził się pomysł zbudowania sztucznej cząstki, która będzie utrzymywać się na danej głębokości, a tym samym będzie można określić prędkość wody na tej głębokości. Gruszczyński zrobił więc projekt, kupiono hardware, a więc oprzyrządowanie, odlano z ołowiu balast.
Jan Błotnicki i dr Maciej Gruszczyński: – Czasem trzeba coś z siebie dać innym fot. Tomasz Lewandowski
– Napisałem program, który steruje całym urządzeniem – w środku nasza cząstka, która wygląda jak jajo strusia, ma mikrokontroler, mierniki ciśnienia, pompę, no i oczywiście balast, którego wagę też należało wyliczyć. Zbudujemy takich cząstek więcej, zaprogramujemy, wrzucimy do płynącej wody i będziemy z drona mierzyć prędkość, z jaką płyną – mówi dr Maciej Gruszczyński i po chwili dodaje: – To jest nasza praca naukowa, ale wychodzę z założenia, że człowiek musi coś z siebie dać innym, nie można tylko brać. I dlatego powstał nasz automatyczny dozownik płynów dezynfekcyjnych.
Dozownik po prawdzie powstał nie tylko z potrzeby dzielenia się, ale też trochę z… nudów. Kiedy ogłoszono lockdown i zamknięto wszystkie instytucje, w tym i uczelnie, przechodząc na zdalne nauczanie, dr Gruszczyński jednak do swojego Instytutu przychodził. Bo jest w nim na stażu studentka z Chin, Mengxue Zhang z Minzu w Pekinie, której pandemia uniemożliwiła powrót do domu.
– Nie było lotów, poza tym bilety osiągały astronomiczne ceny, więc przychodziłem na uczelnię i tutaj się spotykaliśmy i pracowaliśmy naukowo. Nie chciałem, żeby czuła się zupełnie samotna daleko od rodziny, w obcym kraju, w dodatku w tak ekstremalnej sytuacji jaką jest pandemia. I oczywiście za każdym razem, kiedy wchodziłem do budynku, dezynfekowałem ręce. Ale irytowało mnie, że te butelki z płynami mają pompki, które trzeba przecież nacisnąć… – opowiada dr Maciej Gruszczyński i dodaje, że po prostu któregoś dnia razem z Janem Błotnickim usiedli, przejrzeli wszystkie części, jakie kupili do budowy swoich cząstek i zdecydowali: co się da, trzeba wykorzystać. Tak z pompki, mikrokontrolera, rurek powstał automatyczny dozownik do płynu dezynfekcyjnego, który stanął przy wejściu do budynku Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji.
– Odezwała się w nas natura inżyniera. Może to drobiazg, ale uważam, że praca naukowca musi mieć też wymiar pragmatyczny i praktyczne zastosowanie. I jak widać, od koncepcji do konkretnego obiektu droga była krótka. Oczywiście znaczenie miały okoliczności zewnętrzne, ale to też jest element pracy naukowca – zdolność reagowania na otoczenie i jego potrzeby – podkreśla dr Maciej Gruszczyński.
Ta strona wykorzystuje pliki cookies własne w celu zapewnienia prawidłowego jej działania. Te pliki cookies pozostaną aktywne zawsze, nie ma możliwości wyboru w tym zakresie, ponieważ są to pliki cookies, dzięki którym strona funkcjonuje w prawidłowy sposób. W tych plikach cookies zapisana zostanie informacja o ustawieniach plików cookies użytkownika. Dodatkowo wykorzystywane są pliki cookies podmiotów trzecich w celu korzystania z narzędzi zewnętrznych. Więcej informacji w polityce prywatności.
Cel
Umożliwia przechowywanie danych (np. plików cookie) związanych z reklamami.
Zgoda
Określa stan zgody na wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.
Zgoda
Określa stan zgody na reklamy spersonalizowane.
Zgoda
Umożliwia przechowywanie danych (np. plików cookie) dotyczących statystyk, np. czasu trwania wizyty.
Zgoda
Umożliwia przechowywanie danych, które obsługują funkcje witryny lub aplikacji, np. ustawień języka.
Zgoda
Umożliwia przechowywanie danych dotyczących personalizacji, np. rekomendacji filmów
Zgoda
Umożliwia przechowywanie danych związanych z zabezpieczeniami, takimi jak funkcja uwierzytelniania, zapobieganie oszustwom i inne mechanizmy ochrony użytkowników.