Bioeconomy – odpowiedź na wyzwania współczesnego świata
Studenci nowego kierunku na UPWr – bioeconomy – na zaliczenie semestru przygotowali projekty, które są próbą rozwiązania problemów zdefiniowanych w Celach Zrównoważonego Rozwoju. Zanieczyszczenie środowiska, smog, betonoza, czy fast fashion to wyzwania, z którymi mierzy się współczesny świat.
- Kierunek bioeconomy powstał jako odpowiedź na potrzebę zrównoważonego rozwoju.
- Projekty „Greener cities” poruszają problemy, które wpływają na jakość życia w polskich miastach.
- Studenci zmierzyli poziom pyłów w powietrzu we Wrocławiu – wynik nie jest zaskoczeniem.
- W projekcie dotyczącym „fast fashion" studenci szukali sposobów na zmniejszenie problemu związanego z szybko przemijającą modą i nadprodukcją ubrań.
- Studentki Julia Pańczyk i Amelia Lis udowodniły, że papierosy szkodzą zarówno płucom, jak i środowisku.
- Projekt dotyczący e-odpadów udowodnił, że warto odpowiedzialnie recyklingować zużyte sprzęty albo ponownie je wykorzystać.
- Bioeconomy daje wiele możliwości – zarówno biznesowych, jak i naukowych.
Biogospodarka to aktualny, interdyscyplinarny trend w Unii Europejskiej, związany ze zrównoważoną gospodarką o obiegu zamkniętym w obszarze produkcji i zagospodarowania biomasy, produkcji żywności, inżynierii środowiska oraz w przemyśle biorafineryjnym. To zrównoważone wykorzystanie biologicznych zasobów odnawialnych w celu tworzenia dóbr i usług. Studia na kierunku biogospodarka pozwalają zdobyć kompetencje, które są niezbędne we współczesnym świecie dla młodych świadomych osób, chcących wpływać na otoczenie.
W odpowiedzi na rosnące potrzeby społeczeństwa Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu we współpracy z Politechniką Wrocławską otworzył nowy kierunek studiów anglojęzycznych – Bioeconomy.
Bioeconomy to odpowiedź na realne zapotrzebowania współczesnego świata
W 2015 roku podczas Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych przedstawiciele 193 państw przyjęli Cele Zrównoważonego Rozwoju (CZR). W rezolucji „Przekształcamy nasz świat: Agenda na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030” opublikowanych zostało 17 globalnych celów oraz 169 powiązanych z nimi zadań w obszarach o kluczowym znaczeniu dla ludzkości, uwzględniających równowagę pomiędzy rozwojem gospodarczym, społecznym i środowiskowym.
Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu wspiera Cele Zrównoważonego Rozwoju, które wprost łączą się z realizowanym przez uczelnię profilem dydaktycznym i badawczym. Wynika to nie tylko ze specjalizacji – uczelnia obejmuje swoim szeroko pojętym działaniem tak kluczowe dla CZR obszary, jak rolnictwo i związane nim zagadnienia ochrony środowiska, jakości żywności, strategii walki z głodem, analizy skutków zmian klimatycznych i możliwości ich minimalizowania, w tym przede wszystkim ochrony zasobów wodnych, czy nowoczesnej gospodarki odpadami.
Studenci pierwszego roku bioeconomy w ramach studiów zaprezentowali projekty zaliczeniowe, które nawiązują do problematyki obszarów kluczowych dla celów zrównoważonego rozwoju. Wybrali zagadnienia, które są im dobrze znane – zanieczyszczenie, smog, betonoza, czy fast fashion, tzw. szybka moda to problemy, które dotykają każdego z nas.
Zielone miasta
– Wychowałam się na wsi i tam spędziłam większość życia. Więc kiedy przeprowadziłam się do Wrocławia na studia, przygnębiła mnie wszechobecna szarość i betonoza. Dlatego nasz projekt – „Greener cities” porusza problem, który dosłownie otacza nas – mieszkańców Wrocławia, czy innych polskich miast. Postanowiłyśmy podzielić się wiedzą o tym, jak możemy polepszyć swoje życie i zazielenić swoją przestrzeń – mówi Milena Cygal, która wraz z Julią Kłapkowską i Wiktorią Grodzką zajęły się tematem zielonych miast.
Mówiąc o zielonych miastach, najczęściej myślimy wprost o zieleni miejskiej, ale ważny jest szerszy kontekst, w którym funkcjonujemy. Dużym wyzwaniem dla miast są kwestie emisyjności, zanieczyszczenia powietrza i zrównoważony rozwój. Ale zieleń miejska – drzewa, skwery, parki mają bardzo duży i bezpośredni wpływ na jakość powietrza.
W Polsce od kilku lat wskazuje się na problem zabetonowanych przestrzeni publicznych. W obliczu coraz częstszych fal upałów jest to trend co najmniej niepokojący – miejskie wyspy ciepła mają wiele negatywnych konsekwencji dla środowiska i mieszkańców. Brak odpowiedniej cyrkulacji powietrza pogłębia negatywne efekty zanieczyszczenia powietrza, a wysokie temperatury mogą być przyczyną m.in. udarów. Przy trzydziestostopniowej pogodzie asfalt rozgrzewa się do prawie 50. stopni Celsjusza, a beton do ponad 40. stopni. W cieniu drzewa zaś potrafi być kilka stopni mniej niż na słońcu.
Brak zieleni wpływa też negatywnie na zdrowie psychiczne osób mieszkających w miastach. Powszechnie wiadomo, że zieleń uspokaja, ale to nie tylko sam kolor ma na nas taki wpływ. Zieleń, w rozumieniu botanicznym, ma również bezpośredni wpływ na samopoczucie dzięki fitoncydom, naturalnym substancjom wydzielanym przez niektóre rośliny, które zmniejszają ilość bakterii w powietrzu.
Choć bezpośredni wpływ mieszkańców na miejskie tereny zielone bywa czasem niemożliwy, to studentki podkreślają, że warto zazieleniać swoje najbliższe otoczenie, wprowadzając do domu więcej roślin.
Temat zielonych miast poruszyli także Norbert Sułek i Oliwia Żyszkiewicz, skupili się zarówno na zazielenianiu przestrzeni, jak i zmniejszaniu ilości odpadów spożywczych produkowanych w gospodarstwach domowych. – Stworzyliśmy w ramach projektu kompostownik, który posłużył nam do utylizacji odpadów organicznych, a uzyskany kompost wykorzystaliśmy potem jako nawóz i ziemię do sadzenia roślin – mówi Norbert.
Według agencji audytorskiej Deloitte, przeciętny Polak produkuje rocznie 54 kg odpadów spożywczych, co w skali kraju daje kilka milionów ton rocznie. Kompostowanie odpadów organicznych w przydomowych kompostownikach pozwoliłoby zmniejszyć nie tylko koszty ich wywozu, ale też ostatecznie i ilości wywożone na składowiska. Uzyskany kompost można wykorzystać do sadzenia roślin.
Wrocław niechlubnym liderem rankingów zanieczyszczenia powietrza
– Wychodząc zimą z domu widzimy i czujemy, jak zanieczyszczone jest powietrze we Wrocławiu. W końcu nie raz nasze miasto znalazło się w czołówce rankingów miast o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić, jak źle faktycznie jest i co możemy z tym zrobić – mówi Marcel Kozakiewicz. Razem z Wiktorem Kaczmarczykiem i Jakubem Gwoździem opracowali projekt, w którym zbadali powietrze we Wrocławiu i jego okolicach. Ich pomiary wykazały, że w większości lokalizacji dookoła miasta wartości pyłów były za wysokie. Co zaskakujące, jakość powietrza była znacznie gorsza na przedmieściach Wrocławia niż w centrum miasta.
Światowa Organizacja Zdrowia definiuje powietrze zanieczyszczone jako takie, którego skład chemiczny może ujemnie wpłynąć na zdrowie człowieka oraz roślin i zwierząt, a także na inne elementy środowiska, na przykład wodę i glebę. Substancje, które zanieczyszczają atmosferę to m.in. dwutlenek siarki (SO2), dwutlenek azotu i tlenki azotu (NO2, NOx), tlenek węgla (CO) oraz zanieczyszczenia pyłowe. Spośród pyłów szczególnie niebezpieczne dla zdrowia są jego cząsteczki o średnicy poniżej 10 mikronów – tzw. pył PM10 czy PM2,5 o średnicy nie większej niż 2,5 mikrometra. Składnikami tych pyłów mogą być też inne szkodliwe substancje jak: kadm, arsen, nikiel.
Ten rodzaj aerozoli jest uważany za najbardziej niebezpieczny dla zdrowia człowieka – cząsteczki te mogą bezpośrednio dostać się do krwiobiegu, co podnosi ryzyko zachorowania na raka płuc, ale też wystąpienia udaru mózgu czy zaostrzenia objawów chorób krążenia.
Według badania studentów nawet prosty, ręcznie wykonany wentylator z wiatraka i filtru HEPA jest w stanie częściowo oczyścić pomieszczenie ze szkodliwych zanieczyszczeń. Jest to dobre rozwiązanie w momencie, gdy nie stać nas na kupno oczyszczacza z prawdziwego zdarzenia.
Fast fashion – szybka moda szybko zaśmieca środowisko
Produkcja ubrań emituje ogromne ilości CO2 do atmosfery, przyczyniając się do kryzysu klimatycznego. „Fast fashion”, czyli tzw. szybka moda zachęca konsumentów do ciągłego kupowania ubrań. Tanie sieciówki potrafią wymieniać kolekcje średnio co dwa tygodnie. A nowa kolekcja to kolejne zanieczyszczenia środowiska.
Według Parlamentu Europejskiego przemysł odzieżowy jest odpowiedzialny za 10 procent globalnych emisji gazów cieplarnianych – to więcej niż łączne emisje z międzynarodowego ruchu lotniczego i żeglugi. „Fast fashion” nie tylko w ogromnym stopniu przyczynia się do globalnego ocieplenia, ale jest odpowiedzialny za wiele nieetycznych praktyk. Odzież tego typu jest często produkowana w sweatshopach, gdzie słabo opłacani pracownicy – nierzadko dzieci – przebywają w niebezpiecznych warunkach i są narażeni na działanie szkodliwych substancji chemicznych stosowanych w produkcji. Te substancje chemiczne trafiają potem do wody. W samym Bangladeszu, gdzie zlokalizowanych jest wiele fabryk pracujących dla globalnycvh sieciówek już trzy rzeki zostały określone jako „biologicznie martwe”. Ścieki z produkcji ubrań tak je zanieczyściły, że praktycznie nie zawierają tlenu, więc życie się w nich nie rozwija.
Wodę zanieczyszcza także mikroplastik. Co roku do oceanów trafia pół miliona ton włókien syntetycznych – podczas jednego prania ubrań z nienaturalnych materiałów do wody uwalniane jest ok. 700 000 mikroplastikowych włókien. Ponadto, z szacunków Parlamentu Europejskiego wynika, że jednej trzeciej posiadanych ubrań nie używamy, a co roku na składowiska trafia 85 procent wyprodukowanej odzieży.
Propozycją studentów Michała Kamuda, Alicji Burek i Amelii Klarowicz na zmniejszenie problemu związanego z „fast fashion” jest dbanie o odzież, którą już posiadamy, kupowanie ubrań z drugiej ręki, naturalnych włókien, wspieranie małych firm, sprzedawanie ubrań, których już się nie nosimy (zamiast wyrzucania), a także wykorzystywanie starej odzieży do produkcji DIY, czyli zrób to sam. Studenci pokazali, że ze starego T-shirtu można zrobić torebkę, a nawet gryzak dla psa!
– Zaangażowałam się w ten projekt ze względu na to, że interesuję się modą. Lubię czytać o tym, jak produkuje się ubrania i ogólnie o markach odzieżowych oraz zmianach, jakie wprowadzają, żeby być bardziej eko. Sama robię na drutach i szydełku, tworzę swoje rzeczy i chciałabym w przyszłości pracować w tej branży – mówi Amelia.
Papierosy szkodzą płucom i środowisku
– Z początku planowałyśmy zająć się tematem fast fashion, ale nie chciałyśmy powtarzać projektu innej grupy. Skupiłyśmy się więc na problemie, który być może otacza nas jeszcze bardziej niż moda. Nie myśli się o tym na co dzień, ale papierosy nie szkodzą jedynie zdrowiu palaczy. Setki ton niedopałków i filtrów papierosowych zaśmiecają środowisko, a chemikalia w nich zawarte przedostają się do gleby i wody, powodując poważne zanieczyszczenie – mówi Julia Pańczyk.
Dym tytoniowy zawiera prawie 250 szkodliwych substancji chemicznych, w tym metale ciężkie, arsen, benzen, formaldehyd i radioaktywny polon-210. Ale papierosy są toksyczne nie tylko podczas palenia. Również ich resztki wydzielają szkodliwe związki. Filtry stosowane w papierosach w większości składają się z włókien octanu celulozy, czyli rodzaju bioplastiku, którego rozkład może trwać nawet kilka dekad. Porzucone niedopałki trafiają do zbiorników wodnych, zatruwając wodę, którą pijemy oraz ryby, które zjadamy.
Organizacja Ocean Conservancy przez 32 lata prowadzenia akcji sprzątania plaż udowodniła, że niedopałki papierosów są najczęściej znajdowanymi śmieciami w piasku. Zawarte w niedopałkach chemikalia zatruwają glebę i wodę, zabijając całe ekosystemy. Zaś zużyte filtry papierosowe, pozostawione w glebie, niszczą rośliny i utrudniają im wzrost.
Studentki Julia Pańczyk i Amelia Lis w ramach swojego projektu i walki z niedopałkami, które palacze bardzo często wyrzucają wszędzie, tylko nie do śmietnika, zaprojektowały m.in. tablicę informacyjną, która stanie na terenie uczelni.
Odpady nowej generacji
Według Instytutu ONZ ds. Badań i Szkoleń, każdego roku wyrzuca się około 50 milionów ton metrów sześciennych produktów elektronicznych. Rozwój technologiczny postępuje w szybkim tempie, a cena produktów spada, co prowadzi do skrócenia czasu życia produktów. Kraje rozwinięte nadal przyczyniają się w największym stopniu do produkcji tych odpadów, ale kraje rozwijające się szybko nadrabiają zaległości.
Powszechne źródła e-odpadów to telewizory, komputery, telefony komórkowe i wszelkiego rodzaju urządzenia domowe, od klimatyzatorów po zabawki dziecięce. – To ogromny problem, o którym mało się mówi. Nie tylko w kwestii nadprodukcji śmieci, ale i utraty cennych pierwiastków. Mało kto recyklinguje swoje urządzenia elektroniczne – mówi Malwina Matkowska, która wraz z Julią Zieleniewicz pokazały, że warto odpowiedzialnie recyklingować zużyte sprzęty, albo próbować je ponownie wykorzystać, np. do projektów DIY.
Jak podkreśla Malwina, elektronika zawiera cenne zasoby nieodnawialne, w tym złoto, srebro, miedź, platynę, aluminium i kobalt. Oznacza to, że pozbywając się jej, wyrzucamy cenne materiały.
Recykling jest lepszym rozwiązaniem niż wysyłanie cennych komponentów na składowisko, ale niestety wiąże się z nim wiele kwestii etycznych. Niektóre kraje eksportują e-odpady do krajów, w których prawo pracy nie chroni osób wykonujących drobiazgową i niebezpieczną pracę przy przetwarzaniu tych odpadów w celu wydobycia metali i minerałów. Dlatego warto upewnić się, że oddajemy sprzęt w odpowiednie miejsce.
Jedne studia, podwójny dyplom i mnóstwo możliwości
– Miałam studiować biologię, ale ciocia wysłała mi link do kierunku bioeconomy, mówiąc, że może mi się spodobać. Miała rację. Interesuję się problemem zmiany klimatu i w przyszłości chciałabym pracować w obszarze, w którym ważne będzie myślenie o zrównoważonym rozwoju. Dodatkowo, studia są po angielsku, co ułatwi mi zdobycie pracy za granicą, jeżeli będę chciała wyjechać. Wybór tego kierunku był dla mnie strzałem w dziesiątkę – mówi Malwina Matkowska.
– Na tym kierunku, oprócz zagadnień dotyczących zrównoważonego rozwoju, dużym plusem jest szeroka gama przedmiotów niekoniecznie związanych z nauką, dzięki czemu mamy wszechstronną wiedzę – dodaje Norbert Sułek, a Amelia Lis podkreśla, że zajęcia rozwinęły też ich znajomość mediów społecznościowych, bo projekty wymagały m.in. wykreowania treści na Instagrama, TikToka, bloga, a nawet nakręcenia reklamy czy filmu.
– Bioeconomy otwiera wiele możliwości, zarówno biznesowych, jak i naukowych. Uczymy się m.in. programowania, media designingu, zarządzania stronami w mediach społecznościowych, ale także mamy zajęcia z chemii w laboratorium. Myślę, że te studia umożliwią nam zarówno prowadzenie własnej działalności gospodarczej, na przykład z produktami bio, jak i pracę nad rozwiązywaniem problemów środowiskowych w świecie naukowym – podsumowuje Wiktor Kaczmarczyk.
is
Galeria zdjęć