eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Żegnamy profesor Nikołajczuk

Profesor Maria Nikołajczuk. Jej wychowankowie podkreślają, że była tytanem pracy, nie lubiła leni, ale jak student lub młody naukowiec zdobył jej uznanie, otwierała przed nim serce i dawała mu wszystko, co tylko może dać Mistrz.

Urodziła się w 1930 roku w Łodzi, ale korzenie miała na Podlasiu – dziadek był leśnikiem w Białowieży. Po wybuchu II wojny światowej część rodziny została zamordowana, część wywieziono. Ona w Łodzi ocalała. Tutaj ukończyła gimnazjum i zdała w 1949 roku maturę. Studia rozpoczęła w tym samym roku na Wydziale Weterynarii Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu. Ukończyła je w 1953 roku na wydziale przeniesionym do Wyższej Szkoły Rolniczej.

Profesor Maria Nikołajczuk w gronie współpracowników
Profesor Maria Nikołajczuk w gronie współpracowników
fot. archiwum prywatne

Jej biogram naukowy wylicza kolejne daty: 1962 rok – uzyskanie stopnia doktora (na podstawie pracy „Wymiana hemoglobiny typu płodowego na hemoglobinę osobników dorosłych u bydła”), 1971 – doktora habilitowanego (za rozprawę „Polimorfizm hemoglobiny bydła”). Profesorem została 27 grudnia 1991 roku. Do 2000 r. kierowała Katedrą Prewencji i Immunologii Weterynaryjnej, która została utworzona w 1994 roku. Biogram wymienia też zagraniczne staże: w Instytucie Pasteura w Paryżu (1959–1962), w Katedrze Biochemii Wyższej Szkoły Weterynaryjnej w Brnie (sześć tygodni w 1970), w Institut des Recherches Zootechniques w Gif-sur-Yvette koło Paryża (pół roku w 1976). Profesor była opiekunem Studenckiego Koła Naukowego Medycyny Weterynaryjnej, a przez kolejne trzy lata jego kuratorem. Była promotorem dwóch prac doktorskich: Tadeusza Stefaniaka i Anny Chełmońskiej-Soyty oraz opiekunem habilitacji dr. Stefaniaka poświęconej problematyce infekcji H. somni. Prowadziła także szkolenia dla lekarzy i hodowców głównie z zakresu prewencji i profilaktyki oraz neonatologii weterynaryjnej. Z jej inicjatywy podjęto diagnostykę bakterii H. somni u bydła na terenie Polski oraz opracowanie programu swoistej immunoprofilaktyki. Doprowadziła do rejestracji szczepionki SomnuvacR i surowicy odpornościowej SomnubovinR.

Profesurę belwederską prof. Maria Nikołajczuk odbierała z rąk prezydenta Lecha Wałęsy
Profesurę belwederską prof. Maria Nikołajczuk odbierała z rąk prezydenta Lecha Wałęsy
fot. archiwum prywatne

W swoim dorobku naukowym miała 126 oryginalnych publikacji, 23 opracowania na zjazdy i kongresy, 7 doniesień kazuistycznych oraz współautorstwo „Leksykonu rozrodu zwierząt" – Poznań 1996. Za swoją działalność została wyróżniona m.in. Medalem im. prof. Władysława Bielańskiego AR w Krakowie, Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Oficerskim OOP, Złotą Odznaką ZNP, Medalem XL-lecia PRL, Odznaką i Medalem Zasłużony dla Akademii Rolniczej we Wrocławiu, Medalem Honorowym Wydziału Medycyny Weterynaryjnej oraz Medalem Komisji Edukacji Narodowej. Wyróżniona była również 4 nagrodami Ministra Edukacji Narodowej, nagrodą naukową Polskiej Akademii Nauk i nagrodą PTNW oraz 14 nagrodami Rektora Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Była członkiem Polskiego Towarzystwa Nauk Weterynaryjnych, Polskiego Towarzystwa Immunologii Klinicznej i Doświadczalnej, Polskiego Stowarzyszenia Bujatrycznego.

Pracowita, otwarta, nowoczesna

Prof. Wojciech Nowacki jest najstarszym jej wychowankiem, przyjętym do pracy na wrocławskiej Akademii Rolniczej przez prof. Marię Nikołajczuk i prof. Henryka Balbierza. 

– Na drugim roku miałem taki moment wahania, czy kontynuować studia. I pani profesor wciągnęła mnie wtedy do koła naukowego. Działałem w nim do końca studiów, czyli do 1974 roku. Pod ich koniec zostałem zaproszony do gabinetu, gdzie siedzieli prof. Nikołajczuk i prof. Balbierz. Zapytali mnie, czy chciałbym zostać na uczelni. Chciałem – opowiada prof. Nowacki, dodając, że wszyscy, którzy mieli okazję uczyć się u pani profesor, a potem z nią pracować mieli poczucie, że spotkali wyjątkowego człowieka.

– Była empatyczna, serdeczna – wspomina prof. Tadeusz Stefaniak, dodając, że prof. Marię Nikołajczuk wyróżniała nie tylko własna pracowitość i ogromne zaangażowanie (w laboratorium potrafiła spędzić nawet 18 godzin, jeśli tylko była taka konieczność), ale też umiejętność dostrzegania rzeczy, które nie zawsze były oczywiste na pierwszy rzut oka.

Nie zawsze nauka była na pierwszym miejscu...
Nie zawsze nauka była na pierwszym miejscu...
fot. archiwum prywatne

– Rzeczywiście, mówiąc kolokwialnie, każdy był zawstydzony, kiedy orientował się, że profesor w ogóle nie liczy czasu pracy i jest w stanie w laboratorium być dzień i noc. Człowiek czuł się nie w porządku, nawet jak miał małe dzieci, jak ja w tamtym czasie – uśmiecha się na wspomnienie prof. Wojciech Nowacki, a prof. Anna Chełmońska-Soyta, kolejna z grupy wychowanków prof. Nikołajczuk dodaje: – Z drugiej strony jako stypendystka w Instytucie Pasteura w Paryżu rozumiała konieczność rozwoju ścieżek naukowych młodych pracowników w sposób obecnie nam współczesny – torowała nam drogę, wiedziała, że młody pracownik po doktoracie musi wyjechać na staż zagraniczny: Wojciech Nowacki do Francji, Tadeusz Stefaniak do Niemiec, a ja do Kanady.

– Uważała, że trzeba opuścić dom, żeby go docenić. I starała się nas, swoich uczniów, wysyłać w świat – podkreśla prof. Nowacki.

Do Francji wyjechał też inny wychowanek profesor Nikołajczuk – prof. Andrzej Mazur, naukowiec i były dyrektor naukowy Narodowego Instytutu Badań Rolniczych INRAE, Theix, Saint-Genes Champanelle we Francji. W 2014 roku w uznaniu swojego dorobku naukowego został doktorem honoris causa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Mistrzyni z magnezytkami

Prof. Chełmońska-Soyta: – W przemyślany sposób prowadziła nas jako naukowców i dydaktyków. Od pierwszych momentów opierała swoje koncepcje badawcze o własną intuicję i literaturę zagraniczną, tłumacząc dla nas z trudem wtedy zdobywane teksty artykułów z francuskiego i angielskiego.

Wychowanka profesor Nikołajczuk przyznaje, że ich mistrzyni dbała o nich wyjątkowo: – Kazała nam pić ohydny roztwór magnezu i jeść magnezytki, czyli tabletki z magnezem. A wszystko dlatego, że doskonale znała skalę populacyjnych niedoborów tego pierwiastka, wpływającego m.in. na percepcję i kojarzenie.

Uczniowie profesor Nikołajczuk doskonale pamiętają też cotygodniowe seminaria w katedrze z domowym ciastem lub drożdżówkami i niekończącymi się dyskusjami.

Współpracownicy profesor Nikołajczuk podkreślają, że miała intuicję do ludzi
Współpracownicy profesor Nikołajczuk podkreślają, że miała intuicję do ludzi
fot. archiwum prywatne

–  Wychowywała nas na rozumnych dydaktyków, którzy muszą widzieć związek nauki z praktyką. Była inicjatorem i organizatorką pierwszych wykładów z immunologii, które następnie zostały rozwinięte do przedmiotu immunologia weterynaryjna i immunologia kliniczna. Była obdarzona przenikliwym umysłem. Umiała widzieć problemy naukowe w dalekiej perspektywie, rozumiała zjawiska biologiczne w sposób głęboki i rozumny – opowiada prof. Chełmońska-Soyta.

Prof. Nowacki, którego prof. Nikołajczuk i prof. Balbierz „przypisali” do położnictwa weterynaryjnego, dodaje, że kiedy po dwóch latach pracy nad doktoratem jego mentorzy zdecydowali, że wyślą go, by ten doktorat zrealizował w Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk, właściwie był zły i rozczarowany.

– Miałem poczucie, że marnują mi te dwa lata. Ale szybko zrozumiałem, że w tym „wypchnięciu” mnie na zewnątrz jest głęboki sens otwarcia na nowe środowiska i nowe wyzwania. Dlatego dzisiaj mogę powiedzieć, że profesor była wizjonerką. I to pod każdym względem. Dzięki jej staraniom i ówczesnego kierownika Katedry Fizjopatologii, prof. Henryka Balbierza, w 1978 roku utworzono nowy przedmiot dla piątego roku weterynarii – higiena i profilaktyka w produkcji zwierzęcej. Do dzisiaj zresztą jest on w programie nauczania ؘ– mówi prof. Nowacki.

Wdzięczność wychowanków

Profesor była także inicjatorką warsztatów praktycznego szkolenia w zakresie kontroli produkcji i dobrostanu zwierząt organizowanych dla producentów i hodowców bydła – widziała tu konieczność współpracy lekarza weterynarii i hodowcy. Kiedy świętowano jubileusz 75-lecia prof. Marii Nikołajczuk, jej wychowankowie podkreślili, że dzięki powtarzanemu przez profesor jak mantra pytaniu „jak zdrowie zachować?” – w odróżnieniu od zadawanego przez klasycznych terapeutów „jak zdrowie przywrócić?” – została wytyczona nowa ścieżka kariery zawodowej lekarza weterynarii, czyli lekarza profilaktyka.

Profesor ceniona była w środowisku naukowym nie tylko macierzystej uczelni
Profesor ceniona była w środowisku naukowym nie tylko macierzystej uczelni
fot. archiwum prywatne

To prof. Maria Nikołajewicz pierwsza w Polsce zwróciła uwagę na możliwość występowania infekcji Histophilus somni u bydła, potwierdzając obecność tej bakterii w stadach bydła w kraju.

– I to dzięki jej inicjatywie wyprodukowaliśmy w zespole pierwszą surowicę odpornościową i podjęliśmy badania nad szczepionką, które obecnie są kontynuowane i rozwinięte do możliwości komercjalizacji przez prof. Tadeusza Stefaniaka – mówi prof. Chełmońska-Soyta, dodając, że prof. Nikołajczuk była też w 1989 roku inicjatorką powołania pierwszej spin-off spółki Akademii Rolniczej we Wrocławiu, Pro Animali sp. z o.o., do produkcji surowicy i szczepionki z udziałem uczelni i kapitału prywatnego. A prof. Stefaniak dodaje: – Praca nad tą szczepionką najlepiej pokazuje niezwykłość umysłu prof. Nikołajczuk. Naszym zadaniem było wprowadzenie testu do wykrywania bakterii Histophilus somni opartego o przeciwciało swoiste wobec tej bakterii. Okazało się, że test ten daje bardzo silne reakcje krzyżowe z innymi drobnoustrojami. I prawdę mówiąc wydawało nam się to na początku klęską. A ona powiedziała nam wtedy: „Przecież to świadczy o tym, że ta bakteria może indukować szeroką odpowiedź immunologiczną wobec innych bakterii zagrażających cielętom”. I to był strzał w dziesiątkę. Nie myślała schematycznie, patrzyła szeroko, dostrzegając aspekty, które łatwo przeoczyć.

Wychowankowie prof. Nikołajczuk zaangażowani w pracę nad tą szczepionką przyznają, że na tej – jak mówią – genialnej obserwacji zostały oparte ich dalsze badania, a antygeny dużo później zidentyfikowane jako Hsp60 i OMP40 zostały wykorzystane do opracowania szczepionki o wysokim potencjale komercjalizacyjnym.

– Spółka obecnie produkuje surowicę odpornościową, która niszczy ogromną grupę bakterii gram-ujemnych, więc jako lek jest fantastyczna – podkreśla prof. Nowacki, który z prof. Nikołajczuk dyskusje naukowe prowadził jeszcze dwa miesiące temu i dodaje, że była niesłychanie aktywna intelektualnie. – Na emeryturze wyjechała do Łodzi, tam miała opiekę najbliższej rodziny, ale miała z nami stały i bardzo żywy kontakt – mówi prof. Nowacki.

Prof. Chełmońska-Soyta: – Pokazała mi biologiczne podstawy reakcji immunologicznych w rozrodzie. Umożliwiła staż zagraniczny. Pokazała, że najważniejsze jest pytanie o mechanizm. Troszkę chyba miała żalu, że po powrocie z Kanady zaczęłam realizować projekty w obszarze immunologii rozrodu niepowiązane z Histophilus somni, ale też rozumiała, że naukowiec po doktoracie musi „odciąć pępowinę”.

Prof. Stefaniak: – Była dla nas nie tylko wzorem naukowca, ale też dobrego człowieka. Taktowna, skromna – a to cechy wielkich ludzi, jednocześnie umiała konsekwentnie przeprowadzać badania. W męskim wtedy świecie weterynarii nie było to łatwe, ale siła jej naukowych argumentów była nie do zignorowania. 

Prof. Stefaniak, prof. Nowacki, prof. Chełmońska-Soyta: – Cały czas czujemy piętno odciśnięte przez profesor w naszym myśleniu, postrzeganiu świata i docenianiu wagi uważnego myślenia i siły relacji międzyludzkich opartych o zaufaniu i empatii. Jesteśmy bardzo jej za to wdzięczni.

kk

Powrót
05.09.2024
Głos Uczelni
pro memoria

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpglogo-1.png