Studenci UPWr w programie Uniwerystetu TAMU
Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych i Uniwersytet TAMU w Teksasie co roku organizuje wymianę młodych rolników Polska – Teksas. W programie mogą wziąć udział osoby do 30. roku życia. W 2017 wybrano 10 osób – troje w Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Pięciotygodniowe staże u amerykańskich farmerów to efekt współpracy prof. Jima Mazurkiewicza, naukowca o polskich korzeniach, pracującego w jednym z największych teksańskich uniwersytetów z Polskim Związkiem Producentów Roślin Zbożowych reprezentowanym przez Katarzynę Boczek. – Te korzenie mają ogromne znaczenie, bo środowisko polonijne w Teksasie jest skonsolidowane, a ważną ideą tej akurat współpracy jest wymiana doświadczeń pomiędzy polskimi i amerykańskimi rolnikami – mówi Błażej Nowak, doktorant UPWr na Wydziale Biologii i Hodowli Zwierząt.
Rekrutacja odbyła się w formie rozmowy kwalifikacyjnej. Cała rozmowa odbyła się w języku angielskim, natomiast tematyka obejmowała pochodzenie, zainteresowania, wiarę, a przede wszystkim szeroko pojęte rolnictwo. Każdy z uczestników opisywał swoje własne gospodarstwo, a także rośliny oraz zwierzęta hodowlane, którymi jest zainteresowany. Na tej podstawie wytypowani aplikanci zostali przydzieleni do poszczególnych gospodarstw w Teksasie. W przypadku Błażeja Nowaka było to gospodarstwo posiadające hodowlę trzody chlewnej, a w przypadku studentki z Wydziału Przyrodniczo-Technologicznego Urszuli Kainki – uprawa pszenicy, kukurydzy i bawełny, oraz hodowla opasów. W stażu uczestniczyła też Kornelia Białas, również studentka UPWr. Wszystkich już na miejscu uderzyła ich gościnność i serdeczność Teksańczyków. – I świetne jedzenie – śmieje się Błażej Nowak, który nie kryje, że po pierwsze amerykańskie steki śnią mu się do dzisiaj, a po drugie Debbie, żona gospodarza, u którego mieszkał, po tygodniu zapytała go, czy w Polsce wszyscy są tak szczupli jak on i czy na pewno ludzie mają tam co jeść. – Nie da się ukryć, że Teksańczycy są, że tak powiem dorodni. Cóż, jedzą mięso na śniadanie, obiad i kolację. Często jedzą w restauracjach i jedzą ogromne porcje.
A Urszula Kainka dodaje, że ją uderzyła ogromna religijność, patriotyzm i zaangażowanie rolników w działalność edukacyjną. – Jeżdżą po szkołach i opowiadają młodzieży, czym jest rolnictwo, skąd bierze się mleko, skąd zboża. I traktują to jako swoją misję, bo uważają, że w ten sposób nauczą dzieci, że mleko nie jest ze sklepu, ale od krowy. Co więcej, wyrastając na osoby decyzyjne muszą być świadomi ogromnej wagi rolnictwa w gospodarce oraz chronić i wspierać produkcję rolniczą. Spotykają się też cyklicznie ze swoimi politycznymi reprezentantami. Omawiają z nimi ważne dla stanu kwestie, a ci potem referują je w Kongresie – uśmiecha się studentka WPT.
Doktorant WBiHZ nie kryje, że Texas A&M University zrobił na nim ogromne wrażenie. Ciepło wspomina też gospodarzy, którzy przyjęli go pod swoje skrzydła. Oboje mają niemieckie korzenie, więc znali trochę historię i Polski, i Niemiec. – A niedaleko miejscowości, w której byłem, pojawili się pierwsi osadnicy z Polski w Teksasie – pochodzący ze Śląska. Stąd też nawet w odległym Teksasie byłem w miejscowościach o nazwie Panna Maria, Kosciuszko i Cestohowa, gdzie pamięć o przybyszach z Polski jest ciągle żywa a obok flag amerykańskich powiewają tez polskie – opowiada Błażej Nowak, który po kilku dniach aklimatyzacji za oceanem i zwiedzenia uczelni trafił do gospodarstwa rodzinnego, którego właściciele mają 3500 hektarów ziemi i ponad 200 macior. Mają też swoje knury i wszystko, dosłownie wszystko robią sami. Zaskoczyło mnie, że wiele rzeczy robią ręcznie, a mechanizacja wcale nie jest najważniejsza. Nie używają gotowych mieszanek, tylko robią je sami, oczywiście dodając aminokwasy, by dawki pokarmowe były odpowiednio zbilansowane, jednak nie są to gotowe produkty. Ich z kolei zaskoczyło, że w Polsce, tak jak w Unii Europejskiej, gospodarstwa rolne mają dopłaty, ale też i kontrole. Tam, jeśli ktoś hoduje świnie czy krowy, albo uprawia zboże, to sam odpowiada za to, by wszystko co robi, było odpowiedniej jakości i zdrowe – tłumaczy Błażej Nowak, dodając, że Chuck Real, u którego spędził kilka tygodni jest jednym z najbardziej cenionych hodowców w Teksasie. A to dzięki współpracy z uczelnią – jego świnie biorą udział w projekcie mającym zapewnić nowy lek przyśpieszający leczenie oparzeń powstałych w czasie wojny.
– To poważny projekt, a ja dzięki zaangażowaniu Chucka miałem okazję pojechać na specjalny poligon laboratoryjny, gdzie zawoziliśmy świnie. Pani major pokazała nam namioty, odwzorowujące obszar działań wojennych i laboratoria, gdzie prowadzone są badania. To było wyjątkowe przeżycie i nie wiem, czy w Polsce miałbym okazje zobaczyć coś takiego – przyznaje Błażej Nowak i od razu dodaje, że gospodarstwo Chucka uczestniczy też w pięcioletnim projekcie realizowanym przez teksańską uczelnię i uniwersytet w Szwecji. Jego celem są nowe implanty zębów, a do badań będą wykorzystywane świnie rasy jukatańskiej, których hodowcą jest właśnie Chuck.
– To dowód ogromnego zaufania dla jego pracy i dla jakości tej pracy. A w ramach projektu wybudowano u niego w gospodarstwie nowe obiekty, które po pięciu latach przejdą na jego własność – opowiada Błażej Nowak, który ze śmiechem przyznaje, że chyba najbardziej z teksańskiego gospodarstwa spodobało mu się to, że wszystko robił sam, a gospodarze mówili mu, żeby się nie martwił, jak coś nie wyjdzie, bo każdy ma prawo do błędów. – I tym sposobem sam inseminowałem maciory, na co tutaj nie miałbym aż takich szans. Dzisiaj pewnie efekty już są na świecie, bo te świnie powinny się oprosić – dodaje Błażej.
Urszula Kainka również trafiła do gospodarstwa rodzinnego. – Tak jak chciałam, skoncentrowanego na uprawie roślin, ale też hodującego opasy. Jadąc za ocean wiedziałam, że na miejscu czeka na mnie inny klimat, inne warunki glebowe, ale przyznam, że zaskoczyło mnie, że jednak plony są niższe. Było to spowodowane nie tyle z małej ilości opadów, co z powodu bardzo wysokich temperatur utrzymujących się kilka dobrych miesięcy oraz piaszczystej gleby. Taki rodzaj nawierzchni wymaga dodawania inhibitorów rozkładu azotu do większości stosowanych nawozów azotowych. Ta wymiana poszerzyła moje horyzonty. Pierwszy raz w życiu widziałam traktory ze ściemnionymi szybami, ogromne, dużo szersze niż w Europie siewniki, pierwszy raz zobaczyłam jak orzeszki ziemne wciągają swoje owoce pod powierzchnię gleby, jak kwiaty bawełny zmieniają kolor z białego na różowy, jak bardzo rozpowszechnione jest tam GMO, oraz jak znaczący jest problem z rezystancją chwastów na herbicydy. Pierwszy raz doceniłam chłodne wieczory w Polsce po piekących dniach upalnego lata. Nie żałuję wyjazdu. Poznałam kraj absolutnej wolności, gdzie prawo własności jest fundamentem społeczeństwa. Każdy każdego szanuje, każdy posiada broń, paliwa kopalne należą do właściciela gruntu. Każdy walczy o pieniądze, lecz Bóg i rodzina stoją na pierwszym miejscu każdej poznanej przeze mnie osoby. Z wdzięcznością wspominam rodzinę która mnie przyjęła, oraz nie mogę doczekać się czerwca, miesiąca w którym odbędzie się druga część programu – a mianowicie ugoszczę osobę z Teksasu we własnym gospodarstwie i postaram się pokazać to co najlepsze.