eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Stanisław Bac. Naukowiec i żołnierz

Agrometeorolog, meliorant, nauczyciel wielu pokoleń studentów i uczniów. Do Wrocławia przyjechał w 1946 roku. Jego dorobek doceniła uczelnia, z którą był związany, przyznając mu tytuł doktora honoris causa ówczesnej Wyższej Szkoły Rolniczej, dzisiejszego Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Stanisław Bac. Z książki Ewy Jaworskiej i Małgorzaty Kaczmar „Ocalić od zapomnienia ten czas i tych ludzi” można się dowiedzieć,  że do pracy przychodził na 7 rano. Wcześnie, bo asystenci widzieli go już siedzącego w skupieniu przy dużym, rzeźbionym biurku. Jego przedwojenny właściciel, prof.  Ferdinand Zunker, rozwijający w Instytucie Rolniczym Uniwersytetu w Breslau nauki wodno-melioracyjne, nie krył wzruszenia, kiedy odkrył, że biurko, przy którym pracował, i lampka na tym biurku trafiły w tak wyjątkowe ręce – wybitnego polskiego naukowca i inżyniera.

Współpracownicy profesora Baca na łamach książki wydanej na 60-lecie Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu wspominali, że drzwi do jego gabinetu (i domu) były zawsze były otwarte. Był serdeczny, życzliwy, zainteresowany nie tylko ich pracą, postępami w badaniach, ale też życiem rodzinnym. Docent Donat Dejas nie krył, że asystenci z jednej strony czuli się jak pod opieką ojca, ale byli pełni respektu i uznania dla tego uczelnianego ojca.

Stanisław Bac do Wrocławia przyjechał w 1946 roku
Stanisław Bac do Wrocławia przyjechał w 1946 roku. W 1962 został doktorem honoris causa Wyższej Szkoły Rolniczej
fot. archiwum UPWr

„Jeśli ktoś w terminie nie oddał pracy, profesor zapraszał do siebie na rozmowę, przypominał o zobowiązaniu i wyznaczał ostateczny termin. Człowiek wychodził z gabinetu czerwony ze wstydu. Czy profesor Bac podnosił głos? Bardzo rzadko. Tę ojcowską opiekę dawało się odczuć również wtedy, gdy delikatnie potrafił upomnieć swojego ucznia, jeśli ten niewłaściwie się zachował lub coś niestosownego powiedział. Profesor mówił, że coś nie można albo nie wypada” – opowiadał Ewie Jaworskiej i Małgorzacie Kaczmar docent Dejas.

Początki pod zaborami

Stanisław Bac urodził się 30 marca 1887 r. w Kazimierzy Wielkiej na Kielecczyźnie. Szkołę podstawową ukończył w 1898 r. w Proszowicach – pod zaborem rosyjskim, maturę zdał w Krakowie, pod zaborem austriackim, w 1905 roku. Na studia wyruszył do Lwowa i w 1911 roku uzyskał absolutorium na Wydziale Inżynierii Wodnej tamtejszej Politechniki, by rok później objąć stanowisko asystenta w Katedrze Inżynierii Wiejskiej Akademii Rolniczej w Dublanach, gdzie jednocześnie podjął studia rolnicze. W grudniu 1914 r., już w czasie I wojny światowej, w przerwie w walkach na froncie, zdał egzamin dyplomowy na Politechnice Lwowskiej.

Z domu rodzinnego i ze szkół galicyjskich wyniósł pracowitość, systematyczność i wielki szacunek do ludzi pracy, co później podkreślały wszystkie osoby, które miały okazję zetknąć się z profesorem Bacem, być świadkiem jego rozmów nie tylko z naukowcami. Te cechy pozwoliły mu też wykazać się w pracy nauczyciela – po I wojnie światowej, do 1926 roku był najpierw dyrektorem Miejskiej Szkoły Rzemieślniczej w Olkuszu, a potem w Wiśniowcu organizował Szkołę Rzemieślniczo-Przemysłową.

W ciągu dziesięciu lat wydał około 50 prac naukowych i to w czasach, kiedy o pozycji badacza nie decydowały cytowania, punktacja i ewaluacja. Nic dziwnego, że prezydent Polski Ignacy Mościcki dwukrotnie wyróżnił go Złotym Krzyżem Zasługi.

Do pracy naukowej wrócił w 1926 roku. Został adiunktem w Katedrze Uprawy Roli i Roślin Politechniki Lwowskiej w Dublanach, ale jednocześnie wykładał maszynoznawstwo rolnicze na Wydziale Rolniczo-Leśnym w macierzystej uczelni i melioracje torfowisk w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Był u szczytu – miał 39 lat, ceniono go nie tylko za wyjątkową pracowitość, ale też za wspaniałą kartę niepodległościową.

W 1931 roku obronił doktorat – zajął się osiadaniem torfowiska dublańskiego pod wpływem odwodnienia. A już trzy lata później został docentem z zakresu zagospodarowania torfowisk na Wydziale Rolnym SGGW. Jego biografowie podkreślają, że kariera Stanisława Baca była błyskotliwa i nawet dzisiaj robi wrażenie. Przyszły doktor honoris causa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu jeździł po Europie, wdrażał, jako kierownik Działu Melioracyjnego Zakładu Doświadczalnego Uprawy Torfowisk pod Sarnami i pracownik Biura Melioracji Polesia rozwiązania, jakie opracowywał sam, ze współpracownikami i jakie zobaczył w innych ośrodkach badawczo-rozwojowych. W ciągu dziesięciu lat wydał około 50 prac naukowych i to w czasach, kiedy o pozycji badacza nie decydowały cytowania, punktacja i ewaluacja. Nic dziwnego, że prezydent Polski Ignacy Mościcki dwukrotnie wyróżnił go Złotym Krzyżem Zasługi.

Jedna drużyna

Jest coś znaczącego w tym, że kiedy Stanisław Bac pracował na Polesiu w Sarnach, jednocześnie zacieśniał kontakty z naukowcami, z którymi odnajdzie się po wojnie, we Wrocławiu. To Stanisław Kulczyński, pierwszy rektor Uniwersytetu Wrocławskiego i Politechniki Wrocławskiej, Jan Tomaszewski, Bolesław Świętochowski i Stanisław Tołpa.

Stanisław Bac ożenił się w 1920 roku a na jego ślub przyjechał sam marszałek Józef Piłsudski
Stanisław Bac ożenił się w 1920 roku a na jego ślub przyjechał sam marszałek Józef Piłsudski
fot. archiwum UPWr

Jak napisał prof.  Józef Kołodziej we wspomnieniu zamieszczonym w periodyku Instytutu Przyrodniczo-Technologicznego w Falentach "Woda – Środowisko – Obszary Wiejskie" w 2012 roku, Stanisław Bac nie lubił chodzić utartymi drogami. Interesował się problemami z pogranicza wielu dyscyplin, czasem nawet niedostrzeganych przez innych badaczy. Interesowały go więc fizyczne i rolnicze właściwości torfu, melioracje torfowisk, erozja gleb, melioracje wodne (w skali makro) oraz gospodarka wodna w glebie i polowe zużycie wodne roślin uprawnych, melioracje leśne, hydrologia, bilans wodny Polski na tle lesistości kraju. Jeszcze przed wojną wyjaśnił dlaczego zmiana stosunków wodnych w torfowiskach powoduje równoczesną zmianę procesów glebowych, wpływających na właściwości fizyczno-wodne i chemiczne gleb. Był przekonany i to przekonanie wcielał w życie w swoich badaniach, że gleba jest własnością również przyszłych pokoleń, dlatego nie można więc dopuścić do jej zniszczenia – efektem jego pracy naukowej było powstanie polskiej szkoły erozyjnej.

Jak podkreśla prof. Kołodziej, równie nowatorsko traktował melioracje – prawdopodobnie jako pierwszy z grona meliorantów polskich – jako gospodarkę wodną, a nie tylko jako odprowadzanie wody z profilu glebowego. Dzisiaj można by powiedzieć, że miał holistyczne podejście do nauki i przyrody. Interesował go klimat i mikroklimat pola uprawnego. Stawiał stacje meteorologiczne, bo uważał, że bez pomiarów meteorologicznych trudno w ogóle zajmować się glebą, melioracją i rolnictwem. Do badania pionowych ruchów wierzchnich warstw gleby wskutek zamarzania i rozmarzania zawartej w jej przestworach wody skonstruował nawet specjalne urządzenie, nazywane gleboruchomierzem Baca. Jakby było mało, opracował też miesięczne wskaźniki polowego zużycia wody przez poszczególne rośliny uprawne, co dało początek planowym badaniom agrometeorologicznym w Polsce.

Dzisiaj można by powiedzieć, że miał holistyczne podejście do nauki i przyrody. Interesował go klimat i mikroklimat pola uprawnego. Stawiał stacje meteorologiczne, bo uważał, że bez pomiarów meteorologicznych trudno w ogóle zajmować się glebą, melioracją i rolnictwem.

Zaangażowany w prace naukową, ceniony i szanowny, był też autentycznie lubiany, również za poczucie humoru. Donat Dejas opowiadał Ewie Jaworskiej i Małgorzacie Kaczmar, jak wyglądał jeden z egzaminów u profesora Stanisława Baca w Wyższej Szkole Rolniczej we Wrocławiu. Student nie radził sobie z pytaniami.  W końcu zniecierpliwiony profesor stwierdził: „Nic pan nie umie, o co tutaj chodzi?”. Na co egzaminowany wypalił niewiele myśląc, ale za to pewnie od serca: „Panie profesorze, chodzi o to... żebyśmy wszyscy zdrowi byli”. Profesor roześmiał się i wstawił do indeksu przestraszonego studenta dostateczny, dodając jednocześnie: „Radzę, żeby się pan jednak nauczył tego, co pan powinien umieć”.

Nie tylko naukowiec

Jak wielu chłopców urodzonych pod zaborami, wychowany w patriotycznym duchu, marzył o wolnej ojczyźnie. Miał 21 lat, kiedy związał się z Drużynami Bartoszowymi, z którymi związany był do końca ich działalności, czyli do 31 lipca 1914 roku. Paramilitarne drużyny tworzyli głównie chłopcy z lwowskich szkół wyższych, z korzeniami wiejskimi i w 1914 roku, kiedy wybuchła I wojna światowa były całkiem sporą, bo blisko 7-tysieczną armią. Stanisław Bac był członkiem ich Rady Naczelnej, w imieniu której był początkowo kierownikiem sekcji organizacyjnej i komisarzem chorągwi lwowskiej, potem zastępcą naczelnika głównego, i od 1 listopada 1912 r. – naczelnikiem głównym, którą to funkcję sprawował aż do 31 lipca 1914 r., czyli daty połączenia się Drużyn z Legionem Wschodnim.

Po wojnie odznaczeniem za obronę Lwowa profesor Bac chwalić się nie mógł...
Po wojnie odznaczeniem za obronę Lwowa profesor Bac chwalić się nie mógł...
fot. archiwum UPWr

„By dobrze zrozumieć działalność Drużyn Bartoszowych warto zacytować część roty przysięgi, jaką składali kandydaci na członków: Przyrzekam w obliczu Boga wszechmogącego, wobec ziemi krwią ojców naszych zroszonej i wszystkich obecnych, że jako członek Drużyn Bartoszowych będę zawsze i wszędzie, w szczęściu czy nieszczęściu, w polu i w domu, pamiętał, że jestem synem Narodu Polskiego trzy części rozdartego i że najświętszym obowiązkiem jest walka o odzyskanie niepodległości państwa polskiego, choćby to połączone było z utratą szczęścia osobistego i życia” – przypomniał credo bartoszowiaków prof. Kołodziej we wspomnieniu o profesorze Bacu, który jako naczelnik dążył do ściślejszej współpracy pomiędzy wszystkimi organizacjami paramilitarnymi działającym w zaborze austriackim.

Ostatecznie Stanisław Bac znalazł się po rozwiązaniu Legionu Wschodniego w 3 Pułku Piechoty, który stał się zalążkiem organizowanej II Brygady Legionów. W randze kapitana walczył na linii frontu nad Dunajcem, ale ostatecznie wycofano go do cywila. Ciągnęło go jednak do munduru i walki o Polskę. W 1918 r. związał się z tajną organizacją wojskową pod nazwą Polskie Kadry Wojskowe, których celem było werbowanie z armii zaborców Polaków – oficerów do przyszłej armii polskiej. Inż. dypl. Stanisław Bac był głównym organizatorem PKW w Kongresówce.

Pod koniec I pierwszej wojny światowej uczestniczył w walkach polsko-ukraińskich, które przeszły do historii polskiej pod nazwą obrony Lwowa – był szefem sztabu Naczelnej Komendy oraz referentem uzbrojenia. A po dwóch latach znów chwycił za broń. W 1920 roku  po wybuchu wojny polsko-bolszewickiej zgłosił się jako ochotnik do Małopolskich Oddziałów Armii Ochotniczych. To męstwo i odwagę widzieli też inni. Stanisław Bac został odznaczony Krzyżem Obrony Lwowa z numerem 4, którym wyróżniano Orlęta, w 1921 roku otrzymał Krzyż Walecznych, a w 1933 roku sam Józef Piłsudski uhonorował go Medalem Niepodległości. Marszałek nie tylko cenił Baca, ale też po prostu go lubił. Najlepszym dowodem tej sympatii może być to, że w 1920 roku przyjechał na jego ślub z Izabelą Osmołowską.

Broni nie składał

W 1937 roku Stanisław Bac rozpoczął pracę w Państwowym Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach, gdzie powierzono mu zadanie utworzenia Działu Hydrologii oraz kierownictwo nad stacją meteorologiczną. Dwa lata później wybuchła II wojna światowa. I wróciła idea Drużyn Bartoszowych – Franciszek Kamiński sięgnął do sprawdzonego wzorca opracowanego przez Stanisława Baca i utworzył 160-tysięczną podziemną armię Batalionów Chłopskich. Sam bartoszowiak i obrońca Lwowa też nie złożył broni. Związał się z Batalionami i Armią Krajową, a w samych Puławach usiłował utworzyć podziemny uniwersytet. W czasie walk frontowych ratował bibliotekę puławską i zbiory naukowe przed ich wywiezieniem do Niemiec, a przy tym nie zapominał o swojej największej pasji, o nauce właśnie. Dbał o to, by w Puławach mimo wojny nie przerwano obserwacji meteorologicznych w okresie II wojny światowej, pomimo że wokoło toczyły się ciężkie walki.

Katedra Melioracji w 1950 roku, na rok przed utworzeniem Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu
Katedra Melioracji w 1950 roku, na rok przed utworzeniem Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu
fot. archiwum UPWr

Jak pisze prof. Józef Kołodziej, w niemieckim opracowaniu, opisującym działalność Białej Róży, antynazistowskiej organizacji studenckiej działającej na Uniwersytecie w Monachium od czerwca 1942 do lutego 1943 roku, podano, że ich przedstawiciele rozmawiali w Puławach z tutejszymi żołnierzami podziemia. „Z kim mogli rozmawiać? W Puławach było wówczas tylko dwóch znanych działaczy niepodległościowych, a zarazem wojskowych: dr Stanisław Bac i dr Zenon Wierzchowski, późniejsi profesorowie UMCS. Być może rozmawiali z kpt. Stanisławem Bacem, ale na ten temat – jak dotąd – nie mamy żadnych dodatkowych informacji” – odnotowuje prof. Kołodziej.

Powrót do powołania

W 1945 roku, już po wojnie, kiedy zaczęto tworzyć Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie profesor wraz z Lucjanem Kaznowskim i Jadwigą Ziemięcką organizował Wydział Rolny tej uczelni. Ostatecznie jednak wybrał Wrocław, do którego dotarło wielu jego kolegów ze Lwowa. Przeniósł się na Dolny Śląsk w 1946 roku wraz z rodziną, by objąć Katedrę Melioracji i Inżynierii Rolnej Uniwersytetu i Politechniki, gdzie w 1948 r. otrzymał tytuł profesora zwyczajnego. Po wyodrębnieniu się z Uniwersytetu Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu zorganizował Wydział Melioracji Wodnych i był jego pierwszym dziekanem.

Prof. Stanisław Bac (z prawej) pracował naukowo nawet po przejściu na emeryturę
Prof. Stanisław Bac (z prawej) pracował naukowo nawet po przejściu na emeryturę
fot. archiwum UPWr

30 września 1960 r. przeszedł na emeryturę, dwa lata później został doktorem honoris causa Wyższej Szkoły Rolniczej, czyli obecnie Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Zmarł 30 maja 1970 r. do końca zajmując się pracą naukową.

kbk

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg