eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Prof. Twardowski: – Owady nie zawsze gryzą

Nowo mianowany profesor Jacek Twardowski, kierownik Zakładu Entomologii, o korzyściach z pożytecznych owadów, entomologii stosowanej, walce o dobre publikacje, Zielonym Ładzie i pracy u podstaw.

Jest Pan entomologiem, a więc zajmuje się Pan owadami, których większość z nas nie lubi, bo bzyczą, gryzą, kąsają. Rzeczywiście mamy powody, żeby owadów nie lubić?

Rzeczywiście większości z nas owady kojarzą się negatywnie, wręcz entomofobicznie, ale ja zmieniam te złe opinie na ich temat. Owszem, część z nich oddziałuje ujemnie na ludzi, niszczy plony, ale spełniają też wiele pożytecznych funkcji, o których większość z nas niewiele wie, albo nie chce się dowiedzieć czegokolwiek. Co więcej, to funkcje decydujące o naszym życiu.

Czyli?

Bardzo wiele owadów to naturalni wrogowie innych owadów, szkodników. Gdyby nie było biedronek, biegaczy, kusaków, bzygów, złotooków, parazytoidów mielibyśmy duży kłopot z organizmami szkodliwymi – na polach, w ogrodach, lasach, czy innych użytkowanych miejscach. Duża liczebność szkodników na polach uprawnych oznacza niższe plony, w lasach – słabszy drzewostan. Wyliczać można długo, ale ta wyliczanka pokazuje, że taka biedronka, biegacz czy bzyg realnie mają wpływ na nasze życie, bo wpływają na otoczenie, w którym żyjemy. Oddzielną kwestią są też owady zapylające czy rozkładające martwą materię organiczną. Nie zapominajmy też o ich decydującej roli dla różnorodności biologicznej w niemal każdym ekosystemie, a nawet roli estetycznej, bo wrażenie przyjaznego środowiska powstaje w dużej mierze dzięki licznym i kolorowym zgrupowaniom motyli, chrząszczy, błonkówek, ważek, itd.

Pułapki glebowe na owady
Pułapki glebowe na owady
fot. archiwum prywatne

Biedronki zjadają mszyce, to wie chyba każde dziecko.

I to od przedszkola, to tak zwana popularna i powszechna wiedza, jednocześnie jednak kiedy pytam studentów na początkowych zajęciach o pożyteczne owady, to potrafią wymienić tylko tę biedronkę. Innych już nie znają. A te, które przed chwilą wyliczyłem, spełniają jeszcze ważniejsze funkcje niż wywołana do tablicy biedronka. Naszą rolą jest zachęcanie tych owadów do odwiedzania roślin uprawnych poprzez tworzenie im lepszych warunków do bytowania i aktywności. Bo z tej aktywności możemy tylko skorzystać.

Zajmuje się Pan integrowaną ochroną roślin oraz rolą organizmów szkodliwych i pożytecznych w różnych ekosystemach. Co to jest integrowana ochrona roślin?

To wszystkie dostępne metody, a więc nie tylko chemiczna, o której przyjęło się myśleć w kontekście ochrony roślin, a z którą wiążą się różne koszty środowiskowe. Mamy obecnie wiele różnych metod niechemicznych, które są rekomendowane do zwalczania agrofagów na całym świecie, nie tylko w Europie. Integrowana metoda ochrony roślin wykorzystuje różne możliwości korzystne w zwalczaniu szkodników, patogenów, chwastów, a dopiero na końcu i w ostateczności pozwala sięgać po środki chemiczne, przy czym mamy tu precyzyjnie określone kryteria, w jakich warunkach możemy z nich skorzystać.

Dobrze rozumiem, że integrowana ochrona roślin polega na tym, że wyszukujemy owady i mikroorganizmy, które będą zjadać te owady i mikroorganizmy, które dla tych roślin są niekorzystne, a nawet groźne?

To jedna z opcji. Integrowana metoda wykorzystuje metody biologiczne, ale także, a może przede wszystkim agrotechnikę, metody mechaniczne, fizyczne, biotechniczne. Obecnie najbardziej rekomendowana jest metoda biologiczna. Unia Europejska daje znaczne środki na jej wspieranie i promowanie. I to właśnie ta metoda polega na wykorzystaniu organizmów pożytecznych, tych biedronek i innych organizmów do zwalczania szkodliwych.

Gdyby nie było biedronek, biegaczy, kusaków, bzygów, złotooków, parazytoidów mielibyśmy duży kłopot z organizmami szkodliwymi – na polach, w ogrodach, lasach, czy innych użytkowanych miejscach

Załóżmy, że mamy inwazję mszyc i wypuszczamy na nie armię biedronek. Ingerujemy w środowisko zaburzając populacje owadów tak, by była ona korzystna dla nas, ale już niekoniecznie dla nich. Czy takie działania mogą się wymknąć spod kontroli? A może przyroda sama reguluje te inwazje i spadki liczebności populacji?

Przede wszystkim zaburzeniem jest uprawa niewielu gatunków roślin na polach, zwłaszcza wtedy, gdy mamy monokultury. Połowa powierzchni Polski to użytki rolne, z tej połowy 70 proc. upraw to zboża. Bardzo intensywnie prowadzone są też uprawy rzepaku i kukurydzy. A my staramy się  przywracać równowagę w przyrodzie dbając o bioróżnorodność, o to, by silnych czynników oddziałujących na faunę było jak najmniej. I jedną z możliwości jest stworzenie dobrych warunków do rozwoju pożytecznych organizmów. Można to osiągać poprzez wysiewanie roślin kwitnących, pozostawianie miejsc nieużytkowanych stanowiących naturalny rezerwuar dla rozwoju organizmów pożytecznych, coraz popularniejsze są uprawy mieszane, współrzędne, zastosowanie międzyplonów, itp.

prof_twardowski-2.jpg
Biegacz, czyli Carabus granulatus
fot. archiwum prywatne

Między polem pszenicy i żyta wysiejemy pas łąki kwietnej?

Można i tak się coraz częściej zdarza. Co więcej, taki zabieg nie musi wcale wiązać się z utratą korzyści z uprawy tego odcinka, bo ostatecznie okazuje się, że realne korzyści przewyższają utratę ewentualnych plonów. To jest zresztą  jeden z ważniejszych punktów w tej biologicznej walce – kreowanie takich warunków, w których biedronki, bzygi, złotooki żywiące się pyłkiem kwiatowym i nektarem, wykorzystają pasy kwitnących roślin między uprawami do zwiększenia swojej liczebności, a co za tym idzie do zwiększenia presji na organizmy szkodliwe.

Lubię dłużej przystanąć, przysiąść i pooglądać, co one na tym polu robią, wybrudzić się przy tym – to daje niesamowitą satysfakcję z tej pracy

Ma Pan swojego ulubionego owada czy grupę owadów?

Jest ich wiele, zwłaszcza te, które żyją w glebie, jak skoczogonki stanowiące jednak odrębną grupę niż owady, które są doskonałymi wskaźnikami zmian zachodzących w glebie. Ulubionymi są też chrząszcze z rodziny biegaczowatych, których jest w Polsce około 530 gatunków, a na świecie ponad 30 tysięcy. Długo uczyłem się je rozpoznawać i wielokrotnie korzystałem z wiedzy innych badaczy nie tylko z kraju.

Co je wyróżnia?

Biegaczowate spełniają wiele pozytywnych funkcji jako naturalni wrogowie szkodników czy nasionożercy, a więc ograniczają występowanie chwastów. Ale są też wdzięcznym obiektem do badań, bo są dobrymi bioindykatorami zmian zachodzących w środowisku. Na podstawie ich liczebności, składu gatunkowego, zmian choćby w masie ciała mogę powiedzieć, co w danym środowisku się dzieje, na przykład jak wpływają na to środowisko zabiegi agrotechniczne, brak zastosowania orki, użycie nawozów lub pestycydów, czy też zwiększona bioróżnorodność roślinna wokół pól uprawnych. Biegaczowate są także doskonałym narzędziem do oceny degradacji gleby przez pierwiastki ciężkie, gdyż ich rozwój z glebą jest ściśle związany. 

Pracuje Pan dużo w terenie?

Tak, bo to jest podstawa pracy entomologa stosowanego.

I na polu szuka Pan tych swoich ulubionych chrząszczy i mówi do nich: „chodźcie malutkie, zabieram was do laboratorium”? Ma Pan z nimi jakiś kontakt emocjonalny?

W pewnym sensie tak, bo lubię dłużej przystanąć, przysiąść i pooglądać, co one na tym polu robią, wybrudzić się przy tym – to daje niesamowitą satysfakcję z tej pracy. Ale mamy metody, które pozwalają nam jednak bardziej precyzyjnie ocenić to, co się w polu dzieje. I nie jest to wołanie „malutkich” do taty. W przypadku chrząszczy, które prowadzą naziemny tryb życia, stosujemy pułapki glebowe. Chrząszcze wpadają w te pułapki, w których jest substancja konserwująca. Wyciągamy je co tydzień, identyfikujemy i wyciągamy wnioski.

Hm, wpadają na śmierć.

Faktycznie najczęściej tak, ale to jest jednak śmierć w służbie nauki:), a więc dla dobra ludzi i całego środowiska, a poza tym liczebność owadów jest tak duża, że te kilkanaście, kilkadziesiąt okazów, które wpadają nam do pułapek praktycznego znaczenia dla stabilności populacji nie mają.

Prof. Jacek Twardowski: – Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z różnorodności świata owadów i ich znaczenia dla ekosystemó
Prof. Jacek Twardowski: – Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z różnorodności świata owadów i ich znaczenia dla ekosystemów
fot. Martyna Kostrzycka

Dlaczego właśnie owady? Praca w terenie z pułapkami glebowymi na owady kojarzy się trochę z zabawą przedszkolaków w ulubionej piaskownicy, w której największą radość sprawia wygrzebanie z piasku dżdżownicy czy chrząszcza.

Trochę przypadek. Przed studiami nie myślałem, że zostanę entomologiem. W średniej szkole chciałem iść do pracy w wojsku, właściwie miałem już wszystko załatwione. Ale dyrektor mojej szkoły ucznia z najlepszymi wynikami na maturze skierował na studia. Uczelnią, którą wybrałem, była ówczesna Akademia Rolnicza, dzisiaj Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. I prawdę mówiąc początkowo wcale nie byłem przekonany do owadów, bardziej fascynowała mnie botanika, zajęcia ze śp. dr Marią Żurawską oraz śp. doc. Janem Cebratem. Zachęcali mnie do nauki, pozwalali prowadzić zajęcia terenowe z innymi studentami, bo potrafiłem rozpoznawać wiele gatunków roślin. Ale później nadeszły zajęcia z innych przedmiotów, między innymi te o charakterze entomologicznym. Jednym z takich przedmiotów była pożyteczna entomofauna agrocenoz z prof. Marią Kelm i zacząłem czuć, że to jest moje powołanie, że jednak wolałbym się poświęcić bardziej owadom aniżeli samym roślinom, chociaż nie wiem, czy to się da do końca rozdzielić. Kiedy już wybrałem temat pracy magisterskiej u prof. Michała Hureja, byłem przekonany, że chcę to robić do końca życia i chcę też zrobić karierę naukową.

Serio?

Już na studiach wiedziałem, że nauka to jest moja droga. Może nie było to łatwe od razu, bo po studiach nie dostałem się natychmiast na dzienne studia doktoranckie, ale po rozmowie z prof. Hurejem stwierdziliśmy, że mogę zacząć doktorat z wolnej stopy jednocześnie pracując w Inspekcji Ochrony Roślin.

Gdzie jak rozumiem, nabył Pan dużo praktycznej – i co za tym idzie – cennej wiedzy.

Która przydaje mi się do dnia dzisiejszego, codziennie wręcz moja praca dotyka  tego obszaru. Ochrona roślin przed szkodnikami to bardzo istotna część w produkcji roślinnej. Nie bez przyczyny mówi się, że można poprawnie uprawiać, pielęgnować rośliny, prawidłowo nawozić, ale na końcu i tak szkodniki wszystko zjedzą.

Co takiego jest w świecie owadów, co może zafascynować?

Niewątpliwie na pierwszym miejscu ich olbrzymia różnorodność. Na świecie jest milion gatunków owadów – zidentyfikowanych, a ilu jeszcze nie opisaliśmy, nie nazwaliśmy? Mnie udało się znaleźć dwa nowe gatunki w Polsce, systematykiem jednak nie jestem, więc moje badania entomologiczne idą w innym kierunku. Ale w Polsce też mamy olbrzymią różnorodność wśród owadów, bo to jest ponad 26 tysięcy gatunków. Fascynuje ich umiejętność adaptacji do zmieniających się warunków środowiskowych powodowanych choćby ręką człowieka. Wykorzystuję tę umiejętność w swoich badaniach, nazywam to czytaniem przyrody. To co potrafię odczytać z zachowania, liczebności, struktury gatunku, przelewam później na papier w postaci wniosków i bardzo często jeszcze potwierdzam w analizach laboratoryjnych.

Prof. Twardowski z żoną Kamilą, ktora pracuje w Katedrze Ochrony Roślin
Prof. Twardowski z żoną Kamilą, która pracuje w Katedrze Ochrony Roślin
fot. Tomasz Lewandowski

Zaczyna Pan od tezy, którą udowadnia, czy też daje sobie otwarte pole i teza pojawia się w trakcie badania?

Zawsze mam etap wstępny, kiedy analizuję, czy w ogóle jest sens inwestować czas i energię w badania w jakimś kierunku. Z reguły jednak ta teza, czy raczej hipoteza badawcza się pojawia szybko i wówczas potrzebuję już badań ją potwierdzających.

To wynika z doświadczenia, intuicji badawczej?

Pierwsze wnioski pojawiają się po ocenie praktycznej, polowej, trzeba więc trochę czasu poświęcić, by ta intuicja się pojawiła. Trzeba dać jej szansę. Ale ważne jest też oczytanie i wyszukiwanie tego, co faktycznie jest ważne w badaniach. W praktyce bardzo ważne są dyskusje w najbliższym otoczeniu naukowym, dzięki czemu łatwiej podjąć decyzję.

Polscy rolnicy są otwarci na zmianę podejścia do ochrony roślin?

W tej kwestii bardzo dużo się zmienia i polskie rolnictwo stojące przed nowymi wyzwaniami chcąc nie chcąc musi się zmienić. Rolnicy w większości to już rozumieją.

Te nowe wyzwania to zmiany klimatyczne?

Nie tylko. To także zmiany technologii uprawy, nowe rośliny uprawne, nowe środki ochrony roślin, nowe metody tej ochrony, wymagania, która Unia Europejska nam stawia w Europejskim Zielonym Ładzie: do 2030 roku redukcja zużycia pestycydów o 50 procent, 30 procent gospodarstw ekologicznych, a przypomnę, że w tej chwili mamy takich gospodarstw zaledwie 4 proc., czasu na dostosowanie się do wymagań mamy więc mało. Niezależnie od uwag krytycznych wobec Zielonego Ładu oraz dyskusji, których efektów nie znamy, uważam, że kierunek zmian jest słuszny. Jeszcze 20, 30 lat temu rolnictwo bazowało na chemicznym wsparciu, ignorowano konsekwencje tego wsparcia dla środowiska. Dzisiaj wiemy, że to nie jest tylko kwestia gleby, wód, ale też zmian klimatycznych i po prostu zdrowia człowieka i innych żywych organizmów. Stąd te zmiany są konieczne.

Dostrzega Pan w tym pewien paradoks – ludzie chcą dużo taniej żywności, ale nie chcą widzieć konsekwencji takiej produkcji? Dla nich i dla środowiska, w którym żyją.

Ja widzę, że to jednak się zmienia. Coraz więcej z nas jest w stanie nieco więcej zapłacić za produkt, który jest bardziej ekologiczny, wyprodukowany etycznie, bez szkód dla środowiska. Nastawienie ludzi się zmienia, a rolnik musi mieć poczucie, że pracuje zgodnie z wolą społeczeństwa, że daje temu społeczeństwu taką żywność, jakiej ono oczekuje – zdrową, czyli dobrej jakości, choć oczywiście jest szereg mankamentów, które trzeba poprawić. My pomagamy oceniać wpływ środków chemicznych na rolnictwo i mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że idziemy do przodu w tej kwestii. Efektem jest choćby to, że wiele niebezpiecznych pestycydów zostaje wycofanych z użytkowania.

Na świecie jest milion gatunków owadów – zidentyfikowanych, a ilu jeszcze nie opisaliśmy, nie nazwaliśmy?

Powiedział Pan, że studenci z pożytecznych owadów potrafią wymienić tylko biedronkę, może jeszcze pszczołę. Czy uczenie to jest orka na ugorze czy raj?

Na pewno nie orka na ugorze. Uczenie studentów sprawia mi bardzo dużą przyjemność, wręcz frajdę. Jest to też spełnienie tej mojej pracy naukowej, bo uważam, że dobry dydaktyk powinien być też dobrym naukowcem. Nie jestem w stanie studentom powiedzieć więcej niż to co jest napisane w książce, jeśli nie robię tego w terenie lub laboratorium, a więc w pracy naukowej. A ja tak po ludzku czuję dużą radość, kiedy widzę moich studentów czy absolwentów wykorzystujących w życiu zawodowym wiedzę, jaką im przekazałem. Wielokrotnie na różnych konferencjach, szkoleniach i spotkaniach, które prowadzę – a jest ich mnóstwo – spotykam ludzi, którzy mieli ze mną zajęcia i którzy przykładowo w swoim gospodarstwie wprowadzają te zasady, o których pisali w pracy dyplomowej, a więc na przykład wprowadzają pasy kwitnących roślin, dbają o miedze, zadrzewienia, zarośla.

Ma Pan poczucie satysfakcji z takiej pozytywistycznej pracy u podstaw?

Oczywiście. Nauki przyrodnicze, zwłaszcza na naszej uczelni, to z jednej strony badania i przekazywanie wiedzy, ale z drugiej bardzo silne oddziaływanie społeczne. Te relacje są bardzo ważne i poprzez nie właśnie mamy możliwość zmiany postaw, niesienia tego, co nazywamy owym kagankiem oświaty, czyli wprowadzania w życie, na poziomie praktycznym, a więc w konkretnych gospodarstwach, wiedzy tylko pozornie teoretycznej.

Kim byli Pana mistrzowie? Oprócz tego nauczyciela ze szkoły średniej, który pokierował Pana na studia.

Byłem pierwszym rocznikiem, który rozpoczął dwustopniowe studia na kierunku rolnictwo. Te magisterskie spędziłem już w dużej mierze w Katedrze Ochrony Roślin, w Zakładzie Entomologii i wszystkie osoby, z którymi wtedy współpracowałem w naszej siedzibie jeszcze przy ul. Cybulskiego, pomagały mi. Zawsze mogłem liczyć na ich życzliwość. Była to śp. profesor Maria Goss, która użyczyła mi swój gabinet, a przede wszystkim prof. Michał Hurej, który był moim mentorem od czasów pracy magisterskiej poprzez pracę doktorską, aż do końca swojej kariery naukowej – w 2022 roku odszedł na emeryturę, choć i teraz możemy liczyć na jego cenne rady, gdyż stale nas odwiedza.

Pasją profesora Twardowskiego jest pisanie książek popularno-naukowych
Pasją profesora Twardowskiego jest pisanie książek popularno-naukowych
fot. materiały prywatne

Dzisiaj to Pan jest kierownikiem Zakładu Entomologii.

Nigdy nie myślałem o karierze w kontekście zdobywania kolejnych stanowisk, ale przyznaję, byłem zachłanny, jeśli chodzi o awanse naukowe. I to się ziściło w postaci profesury.

Kiedy dostał Pan informację o nominacji, zadzwonił Pan do przyjaciół, wydał bankiet, pochwalił się swoim chrząszczom?

Najpierw podzieliłem się radością z żoną, dziećmi, rodzicami, najbliższymi. Były wakacje, mogliśmy rzeczywiście troszeczkę poszaleć, ale oczywiście podzieliłem się tą informacją ze współpracownikami, z przyjaciółmi na uczelni. Dostałem pełne życzliwości gratulacje, choć czas na oficjalne świętowanie jest wciąż przede mną.

Profesura to jest ten moment, który nadaje sens pracy naukowca?

Na pewno na chwilę zatrzymuje i jest podsumowaniem tego, co dotychczas robiłem, ale to jest też dobry moment, żeby zastanowić się, co dalej. Rektor mi podpowiedział, co mam robić dalej – poprofesorować, więc interpretuję sobie te słowa, że to profesorowanie w dużej mierze będzie kontynuacją tego, co robiłem dotychczas, choć mam też kilka pomysłów na nowe zagadnienia badawcze. To także dbałość o kadrę, dobrej jakości dydaktykę i przekładanie wiedzy na działalność popularyzatorską. Dużą frajdę sprawia mi pisanie artykułów, atlasów, książek, które popularyzują wiedzę naukową i dają ludziom możliwość poznania świata nie tylko owadów, ale i innych grup zwierząt. To też jest ta organiczna praca u podstaw, z której każdy może skorzystać.

Wspomniał Pan swoich mentorów, ale profesura to jest chyba ten moment, kiedy samemu bierze się odpowiedzialność za kierowanie karierą naukową innych, młodszych.

Może to nieskromnie zabrzmi, ale świadczą o mnie moi wychowankowie, w tym doktoranci. Jedną z nich jest dr hab. Iwona Gruss, świetna naukowczyni. Razem zresztą prowadzimy badania. Ta odpowiedzialność to oczywiście wsparcie, ale też dawanie wolności. To nieraz wspólna walka o dobre publikacje i niepoddawanie się, kiedy odrzucają ci dobry artykuł. Pamiętam, jak na początku mieliśmy różne niepowodzenia z czasopismami z IF. Odrzucali nam artykuły po kilka razy. Kiedy w końcu udało się opublikować za 1 punkt IF jaka to była radość! Ale sytuacja się zmieniła, nieco zmieniamy profil badawczy, częściej wchodzimy w badania laboratoryjne, które nie tylko szybciej przebiegają, ale też można je opublikować w czasopismach z lepszą punktacją. Rola mentora, profesora właśnie, polega też na tym, by pokazywać na własnym przykładzie, że walka o ten jeden punkt, o dobre czasopismo, ma sens i nie można się poddawać, czy rezygnować. Ja miałem wsparcie od samego początku swojej kariery naukowej i staram się to wsparcie dawać wszystkim, z którymi dzisiaj pracuję.

rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

Prof. dr. hab. inż. Jacek Twardowski

Urodził się w 1972 roku w Prudniku. Studiował na kierunku Rolnictwo na Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Pracę doktorską pt. „Wpływ zwiększonego zróżnicowania roślinnego w agrocenozach na populacje fitofagów i owadów pożytecznych” napisaną pod kierunkiem prof. Michała Hureja obronił w 2002 roku. W 2011 roku uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk rolniczych w dyscyplinie agronomia na podstawie dorobku oraz monografii naukowej pt. „Wpływ uproszczeń w uprawie roli pod pszenicę ozimą na zgrupowania stawonogów epigeicznych i glebowych”. W lipcu 2023 roku uzyskał tytuł profesora nauk rolniczych nadany przez Prezydenta RP. Entomolog, specjalista w zakresie ochrony roślin. Tematyka jego badań wpisuje się w założenia integrowanej ochrony roślin przed szkodnikami. Prowadził pionierskie w Polsce badania dotyczące wpływu upraw transgenicznych na organizmy niedocelowe. Bada biologię i szkodliwość stawonogów, opracowuje metody ich odłowów oraz zwalczania. Zajmuje się oceną wpływu zanieczyszczeń gleb na skoczogonki, dżdżownice, krocionogi i inne organizmy glebowe. Odbył długoterminowy staż naukowy na Uniwersytecie w Wageningen w Holandii oraz kilka krótkich staży w Niemczech, Czechach, na Litwie i Ukrainie. Uczestnik ponad 20 grantów krajowych i 3 europejskich. Współpracuje z wieloma przedsiębiorstwami, zwłaszcza z branży ochrony roślin i środków biobójczych. Doświadczenie praktyczne zdobył będąc zatrudnionym w Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa we Wrocławiu. Prowadzi liczne szkolenia, głównie dotyczące integrowanej ochrony roślin oraz negatywnych skutków stosowania pestycydów, wykonuje ekspertyzy i opracowuje opinie entomologiczne. Autor ponad 100 oryginalnych publikacji i monografii naukowych, w tym wielu wyróżnionych w Journal Citation Reports oraz 95 doniesień konferencyjnych. Opublikował ponad 250 artykułów popularnonaukowych, w tym 18 książek. Za swoją działalność naukową, organizacyjną i dydaktyczną był wielokrotnie wyróżniany nagrodami Rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu oraz ogólnopolskimi, np. Medal Polskiej Niezapominajki 2012 w kategorii Edukacja przyrodnicza i środowiskowa oraz Laur Przyjaźni przyznany przez Stowarzyszenie Ekonatura w 2010 roku dla osoby o wybitnych zasługach na rzecz ekologii. Twórca kilkudziesięciu przedmiotów realizowanych na różnych kierunkach studiów. Wypromował 3 doktorów oraz 85 magistrów i inżynierów. Recenzent prac doktorskich, habilitacyjnych oraz licznych publikacji naukowych. Wieloletni opiekun SKN Entomologów. Redaktor w czasopiśmie naukowym "Progress in Plant Protection". Pełnił m.in. funkcję przewodniczącego zespołu ds. interdyscyplinarnych studiów doktoranckich dla cudzoziemców na Wydziale Przyrodniczo-Technologicznym oraz jest członkiem rektorskiej komisji ds. zapewnienia jakości kształcenia na UPWr. Członek Polskiego Towarzystwa Ochrony Roślin, sekcji Hemipterologicznej Polskiego Towarzystwa Entomologicznego i Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego. Od 2021 roku kierownik Zakładu Entomologii w Katedrze Ochrony Roślin.

 

 

 

Powrót
18.10.2023
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg