eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Prof. Roman: – Nie ma jednego wzorca na pszczołę

Nowo mianowany profesor Adam Roman o sukcesie ewolucyjnym pszczół, o tym, co nam mówią o środowisku, w którym żyją, o odkrywaniu ich tajemnic, ale też o tym, że trutnie są potrzebne pszczelej rodzinie i co daje "kopa" nauczycielowi akademickiemu.

Co było pierwsze – pszczoły i inne owady zapylające czy kwiaty?

Wydaje się, że jednak rośliny kwiatowe. Wiek tych najstarszych – znalezionych w Chinach utrwalonych w bursztynie – szacuje się na około 100-125 milionów lat. Najstarsze inkluzje z pszczołami znalezione m.in. w Birmie mają ok. 100 milionów lat. Pierwsze kwiaty i pszczoły były bardzo małe, kwiaty miały 3,4 do 5,0 mm średnicy, a pszczoły miały ok. 3 mm długości ciała. Pszczoła miodna w znanej nam obecnie postaci i sposobie życia pojawiła się ok. 2-2,5 mln lat temu.

Rośliny wymusiły ewolucję owadów do nowej funkcji, czyli zapylania?

Lub owady znalazłszy odpowiednie źródło łatwo dostępnego pożywienia – nektaru i pyłku – zaczęły z niego korzystać, a rośliny ewolucyjnie „przestawiły się” na zapylanie entomofilne. Wystarczyło przecież, że roślina zaczęła wydzielać więcej wabiącego nektaru, a pyłek stał się bardziej lepki i bardziej kleił się do ciała owadów, co ułatwiło jego przenoszenie z pręcików na słupek, a także między kwiatami.

Pszczoły tak jak mrówki są owadami społecznymi.

Ale różnią się od nich. Mrówka, jeśli rodzi się robotnicą odpowiedzialną za pielęgnację larw, czy „żołnierzem” broniącym mrowiska, będzie to zadanie wykonywała przez całe życie – do śmierci. U wielu gatunków te specjalizacje „zawodowe” wpływają też na budowę, modyfikacje morfologiczne i anatomiczne ciała, czy wielkość konkretnych części ciała. Robotnica pszczoły miodnej zaś przez całe swoje życie wykonuje różne „zawody”.

Jakie?

Kiedy wygryzie się z komórki, a więc jako dorosły owad, przez pierwsze dni czyści te komórki – jest taką sprzątaczką, która także wynosi śmieci itd. Później karmi larwy, najpierw starsze, a następnie młodsze, bo może produkować mleczko pszczele. Trafia też do świty matki, którą się opiekuje. W wieku ok. 12 dni przejmuje obowiązki woszczarki –  produkuje wosk, buduje plastry, zasklepia komórki z dojrzałym miodem. Nieco starsze pszczoły przetwarzają nektar na miód, konserwują i ubijają pyłek w komórkach plastrów. Kiedy ma około 18 dni zaczyna pełnić funkcję strażniczki. Wtedy staje się najbardziej agresywna w rodzinie. A kiedy skończy 21. dzień życia zaczyna okres życia pszczoły lotnej, czyli zbieraczki i pełni tę funkcję już do końca. I dopiero na tym etapie można mówić o częściowej specjalizacji pszczół robotnic, bo jedne pszczoły zbierają nektar, a inne pyłek, ale są też takie, które zbierają i nektar, i pyłek – najczęściej są to zwiadowczynie poszukujące nowych źródeł pokarmu.

Prof. Adam Roman w pasiece
Prof. Adam Roman w pasiece
fot. Tomasz Lewandowski

Jak długo żyje pszczoła?

W sezonie średnio 36-38 dni, ale jeśli ciężko pracuje to zaledwie 28 dni. Jest więc zbieraczką tydzień, dwa, czasem troszkę dłużej. Co ciekawe, te pszczoły, którym zostało już niewiele życia, zajmują się najbardziej niebezpiecznymi pracami. Przynoszą do ula wodę potrzebną między innymi do produkcji papki miodowo-pyłkowej, którą karmione są starsze larwy, a także schładzane gniazdo w dni upalne. To niebezpieczne zajęcie, bo dużo pszczół ginie w trakcie pobierania wody ze zbiorników naturalnych. Inne przynoszą surowce do produkcji propolisu. I co ciekawe, takie czynności obarczone dużym ryzykiem wykonują też pszczoły chore. Rodzina więc racjonalnie, z punktu widzenia całej społeczności podejmuje decyzję, że śmierć chorej czy starej pszczoły jest mniejszą stratą niż gdyby zginęła zdrowa pszczoła, mająca przed sobą ogrom pracy do wykonania związanej ze zbiorem pyłku i nektaru.

Okrutne.

To my tak na to patrzymy. Z ewolucyjnego punktu widzenia pszczoły odniosły sukces. Kiedyś żyły z dinozaurami, które nie przetrwały, a teraz żyją z ludźmi.

Kiedy właściwie zaczęto się nimi interesować naukowo?

Najpierw zainteresowano się miodem i to z powodów czysto praktycznych. Udokumentowane kontakty człowieka z pszczołami sięgają 8-12 tysięcy lat temu. Szacuje się, że około 20 tysięcy lat temu człowiek zaczął się zastanawiać, jak korzystać z dobrodziejstwa pracy pszczół, a więc miodu. Można więc uznać, że początkiem udomowiania pszczół było zrozumienie, że nie warto niszczyć ich gniazd.

I wtedy zaczęto budować ule?

To „udomowianie” szło dwoma ścieżkami. Jedna to bardziej naturalna, a więc barcie, czyli gniazda pszczele w dziuplach w drzewach. Człowiek zaczął się opiekować pszczołami żyjącymi w tych dziuplach, potem sam je drążył i wabił do nich owady, by na końcu podbierać im miód. Druga ścieżka też wiąże z obserwacjami. Bo pszczoły, które się wyroiły, zajmowały nie tylko dziuple, ale też leżące drewniane kłody, czy naturalne otwory w skałach. Człowiek odkrył, że wcale po ten miód nie musi się wysoko wspinać. I tak narodziła się gospodarka bartna z ukierunkowaniem na pasieczną, bo te kłody zaczęto przenosić w pobliże siedzib ludzkich. W starożytnym Egipcie, Palestynie czy Helladzie zaś zaczęto tworzyć specjalne „pojemniki” dla pszczół. Ówczesne ule były rurami z wypalonej gliny, zrobionymi z warkoczy słomianych lub wikliny, czy koszami wiklinowymi lub słomianymi. Tworzono je, bo zauważono, że pszczoła miodna ma tendencje rojenia się i zasiedlania pustych beczek, czy odwróconych dnem do góry koszy.

Pszczoła miodna w znanej nam obecnie postaci i sposobie życia pojawiła się ok. 2-2,5 mln lat temu
Pszczoła miodna w znanej nam obecnie postaci i sposobie życia pojawiła się ok. 2-2,5 mln lat temu
fot. Shutterstock

Co to znaczy?

Rojenie się to po prostu rozmnażanie rodzin, a więc z jednej rodziny powstaje druga, która ucieka i musi gdzieś osiąść – kiedyś w dziupli, dzisiaj w ulu. Starożytni Egipcjanie około 3-4 tysięcy lat temu prowadzili gospodarkę pasieczną wędrowną. Rury z pszczołami i puste, przeznaczone na nowe rodziny, układano w stosy i przewożono barkami Nilem wzdłuż wybrzeży. Pszczoły dzięki temu mogły wykorzystać kolejno rozkwitające pożytki, uzysk miodu więc był większy. Te tysiące lat temu zdawano sobie też sprawę z wyjątkowego działania miodu. Miód i propolis były wykorzystywane w balsamowaniu zwłok faraonów. W późniejszych stuleciach w Europie miodem konserwowano mięso. Lecznicze właściwości miodu wykorzystywali starożytni Grecy, ale co ciekawe, dopiero w XIX wieku zaczęto interesować się i wykorzystywać pyłek. Z kolei mleczko pszczele było spożywane już przez starożytnych Greków, którzy wierzyli, że jest ono składnikiem ambrozji. Arystoteles jako pierwszy zbadał, jaką rolę mleczko pszczele pełni u pszczół – uznał, że jego spożywanie zwiększa siłę fizyczną i zdolności intelektualne. Natomiast w starożytnym Egipcie było używane jako kosmetyk. W Chinach stosowane było i jest w medycynie tradycyjnej, bo przypisuje mu się wpływ na długowieczność i zachowanie sił seksualnych w podeszłym wieku. Dopiero badania w połowie XX wieku udowodniły, że mleczko pszczele nie jest „eliksirem młodości”, ani lekiem, chociaż ma właściwości bakteriobójcze. Obecnie jest cennym suplementem diety.

Dlaczego tak późno?

Kompleksowe badania mleczka pszczelego zaczęto robić dopiero w okresie po II wojnie światowej. Wcześniejsza wiedza na temat wartości mleczka pszczelego wynikała z obserwacji życia pszczół. Zauważono, że mleczko ma właściwości nie tyle lecznicze, ile przedłużające życie. Bo matka pszczela karmiona jest mleczkiem i żyje dużo dłużej – nawet do pięciu lat – niż robotnica, która tego mleczka nie zjada. Dlatego zaczęto wykorzystywać mleczko pszczele jako eliksir młodości, w kosmetyce i suplementacji diety. Obecnie to dość dobrze zbadany produkt pszczeli. Jednak warto pamiętać, że środowisko ma ogromny wpływ na wszystko, co wytwarzają pszczoły, zwłaszcza na miód, pyłek kwiatowy i propolis, a więc także na zmiany składu. Wyjątkiem jest jad pszczeli, jako jedyny oficjalnie zatwierdzony jako surowiec farmaceutyczny, bo bez względu gdzie i jak żyją pszczoły, jego skład jest niezmienny.

Kiedy słyszę, że ktoś po moim przedmiocie założył pasiekę, to wiem, że wysiłek dydaktyczny nie poszedł na marne. Czasem zdarza się, że po kilku latach dostaję maila z taką informacją, czasem ktoś mi o tym mówi po zajęciach z innego przedmiotu. To, mówiąc kolokwialnie, daje kopa

Jakie właściwości ma ten jad?

Jest lekiem przeciwbólowym stosowanym m.in. przy bólach reumatycznych, nerwobólach, bólach związanych ze stanami zapalnymi. Jest lekiem przeciwzapalnym w stanach zapalnych stawów kolanowych, łokciowych. Są dowody, że chroni szpik kostny przed promieniowaniem jonizującym. W ostatnich latach prowadzone są badania pod kątem wykorzystania jadu np. w leczeniu jednej z postaci stwardnienia rozsianego. Jak donoszą Amerykanie, wyniki są obiecujące.

Pszczelarze są otwarci na współpracę z naukowcami?

Dzisiaj już tak. Etap, w którym wiedza tajemna przekazywana była z pokolenia na pokolenia, skończył się w momencie, kiedy ta wiedza została upowszechniona w pracach naukowych i popularnonaukowych. Oczywiście każdy ma jakieś „sposoby chodzenia” koło pszczół i sprawiania, żeby lepiej żyły, były zdrowsze, miały większą wydajność. Ale na pewno dzisiaj pszczelarze chętniej niż kiedyś otwierają się na inne środowiska. Tylko raz usłyszałem „nie”, kiedy zwróciłem się z propozycją pobrania produktów do badań. Setki pszczelarzy nie tylko otwierało mi swoje pasieki, ale też czekało na wyniki badań.

A badał Pan?

To były badania toksykologiczne pszczół, miodu, pyłku i propolisu. Pszczelarze dzisiaj łakną nowości, informacji, jak rozwiązywać problemy. Co roku spotykamy się na konferencji pszczelarskiej w Puławach i to jest prawdziwa burza mózgów i wymiana doświadczeń, bo praktycy dyskutują z naukowcami, a o to przecież chodzi.

Te badania pod kątem toksykologicznym dotyczyły wpływu środowiska na pszczele produkty?

Może zacznę od początku. Kiedy zacząłem pracę na uczelni, tylko na weterynarii był dwuosobowy zespół, który zajmował się pszczołami – pod kątem ich chorób. Ja kończyłem zootechnikę, przez rok pracowałem w rolniczej spółdzielni produkcyjnej. Przez pierwszy miesiąc byłem kierownikiem ds. produkcji polowej, po miesiącu kierownikiem ds. produkcji zwierzęcej, a po dwóch miesiącach zostałem prezesem tej spółdzielni. Karierę więc zrobiłem błyskawiczną. Pracowałem tam rok. Mieliśmy brojlernię i zajmowaliśmy się odchowem kurzego brojlera.

Gdzie kury, a gdzie pszczoły…

Mój poprzedni kierownik katedry, w której pracuję mówił, że nie ma różnicy, i kura, i pszczoła mają skrzydła… Prawdę mówiąc, chciałem zająć się tymi kurami i ich hodowlą. Kiedy więc dowiedziałem się, że jest konkurs w Katedrze Hodowli Drobiu i Drobnego Inwentarza na asystenta, złożyłem papiery. Tylko, że jak przyjechałem na uczelnię, to się dowiedziałem, że ten drobny inwentarz to… pszczoły (śmiech). Brakowało człowieka, bo mój poprzednik w październiku odszedł na emeryturę. Prawdę mówiąc, szybko się zdecydowałem, bo mój wujek i tato mieli pasieki, znałem więc pszczoły od dzieciństwa. I tak w lutym 1993 r. w jakimś sensie wróciłem już od strony naukowej do owadów, które znalem od dziecka. Wtedy też za namową profesora Dobrzańskiego zająłem się bioindykacją środowiska za pomocą pszczół i produktów pszczelich.

roman1.jpg
Prof. Adam Roman: – Pszczelarze dzisiaj łakną nowości, informacji, jak rozwiązywać problemy
fot. Tomasz Lewandowski

Czyli potraktował Pan pszczoły jako barometr do oceny skażenia.

I okazało się, że to skażenie jest różne w różnych produktach. Badania prowadziłem Legnicko-Głogowskim Okręgu Miedziowym, w tym w pasiece zlokalizowanej 2 kilometry od Huty Głogów. Najwyższe stężenia metali ciężkich o właściwościach toksycznych stwierdziłem w propolisie, a więc produkcie, który w zasadzie nie jest oczyszczany przez pszczoły, jest tylko wytwarzany z różnych surowców zebranych ze środowiska. Zanieczyszczone były też pszczoły i pyłek kwiatowy. Natomiast miód pod tym kątem wypadł bardzo dobrze, prawie wszystkie parametry miał w granicach Polskiej Normy. W organizmach pszczelich z tego rejonu było więcej kadmu, arsenu i ołowiu, ale już w owadach, które badałem na Opolszczyźnie, gdzie dominował przemysł cementowo-wapienniczy, było więcej chromu. Środowisko, w którym jest wysoka podaż różnych zanieczyszczeń, wpływa na skrócenie życia pszczoły.

Innych organizmów też?

Też, ale na pszczołach to po prostu szybciej widać, bo z perspektywy człowieka żyją bardzo krótko.

Jaki wpływ na pszczoły mają środki stosowane w rolnictwie?

Każdy chemiczny środek ochrony roślin przed dopuszczeniem do użytkowania przechodzi badania pod względem toksyczności dla pszczół i te informacje znajdują się na ich etykietach. Jednak teraz, ze względów ekonomicznych, rolnicy najczęściej stosują mieszaniny, swego rodzaju koktajle pestycydów, czyli za jednym przejazdem wykonują opryski środkami owadobójczymi, herbicydami i fungicydami. I okazuje się, że nawet jeśli pojedyncze środki nie są toksyczne dla pszczół, to już ich mieszaniny takie właściwości mają. Co więcej, w swoich badaniach laboratoryjnych stwierdziłem, że dodatek do pokarmu dla pszczół fungicydu, środka do zwalczania chorób grzybiczych u roślin, powoduje, że owady chętniej taki pokarm pobierają. I przyczynia się to do większej śmiertelności pszczół. Rundap na przykład niszczy wszystkie rośliny, ale są już gatunki roślin uprawnych, np. rzepak ozimy, odporne na ten środek. Problem pojawił się po kilku latach, gdy okazało się, że chwasty zaczęły się krzyżować z roślinami uprawnymi i trzeba stosować coraz większe dawki roundupu. Jednak problemem dla pszczół w tym wypadku jest to, że po zastosowaniu rundapu na konkretnym polu przez co najmniej dwa lata nie mogły rosnąć rośliny kwiatowe, dwuliścienne, które stanowią pożytek dla pszczół. Środowisko stawało się więc dla nich pustynią bez pożywienia, choć jednocześnie pełną roślin. Z kolei neonikotynoidy uszkadzają układ nerwowy pszczoły, sprawiając, że zapominają one drogę do ula. Znane są też przypadki porażenia nerwów w czasie lotu albo podczas pracy, stąd też duże straty w pasiekach.

Ograniczona liczba trutni w rodzinie pszczelej w okresie sezonu, zwłaszcza w maju, czerwcu i lipcu, jest niezbędna do jej prawidłowego funkcjonowania. Nawet udział 5% trutni w strukturze rodziny pszczelej nie jest dla niej obciążeniem, co więcej, pszczoły lepiej pracują, co przekłada się na wyższą wydajność miodową

Co nas zaskakuje w pszczołach?

Behawior, czyli zachowanie. Mój doktorant – obecnie już doktor – Paweł Migdał w swojej pracy badał wpływ pól elektromagnetycznych na pszczoły i ich zachowanie, ale też biochemiczne wskaźniki hemolimfy. Wiedzieliśmy, że stawianie uli pod liniami wysokiego napięcia, czy w pobliżu transformatorów jest niekorzystne dla pszczół, ale była to wiedza intuicyjna, a nie potwierdzona empirycznie. Dzięki tej pracy wiemy, że silne pole elektromagnetyczne jest czynnikiem stresotwórczym, bo potwierdzają to badania biochemiczne. Pszczoły żyjące w zasięgu takich pól są w ciągłym stresie. Sam zresztą pierwszy raz z tym zagadnieniem spotkałem się, kiedy pobierałem próby do analiz toksykologicznych w Borkach pod Opolem, gdzie powstała elektrownia „Opole”. W 1994 roku jeszcze nie działała. Była tam wtedy duża pasieka, przy samym płocie elektrowni. Kiedy przyjechałem rok później, elektrownia już pracowała, a do pasieki nie dało się wejść. Pszczoły były wręcz wściekłe. Pierwsza zima przyniosła straty rzędu 70-80 procent rodzin pszczelich. Owady wymierały, głodowały, mimo że pożywienie w gniazdach było. Żeby stwierdzić, że to wpływ elektrowni, powiedziałem pszczelarzowi, by kilka rodzin wywiózł w inne miejsce. Po kilku dniach okazało się, że pszczoły wywiezione 10 kilometrów dalej świetnie sobie radzą. Usłyszałem „panie, jak pojechałem do nich na drugi dzień, to mogłem w majtkach pracować i nic się nie działo, takie były spokojne, a dzień wcześniej, kiedy jeszcze były na pasieczysku, nie dało się do nich podejść, takie były wściekłe”. I rzeczywiście, strasznie żądliły przy tej elektrowni.

Pszczoły są swoistym barometrem poziomu skażenia środowiska
Pszczoły są swoistym barometrem poziomu skażenia środowiska
fot. Shutterstock

Każde pole elektromagnetyczne tak wpływa na pszczoły?

Nie, naturalne pole Ziemi jest dla nich korzystne. Pierwsze nasze badania prowadzone były w kierunku tego wpływu właśnie – izolowaliśmy z Pawłem ule z pszczołami folią miedzianą. I okazało się, że taka swoista klatka Farady’a źle wpływa na budowę plastrów, które w dolnej części były zdeformowane. Pszczoły zresztą, podobnie jak ptaki wędrujące, mają wewnętrzny kompas, ale silnie oddziałujące sztuczne pole elektromagnetyczne negatywnie wpływa na te domeny magnetyczne w centralnym układzie nerwowym.

Z pszczołami można się zaprzyjaźnić? Reagują na człowieka, który się nimi opiekuje?

Spotkałem się z taką opinią, czy wynikami badań, że potrafią rozróżnić twarz człowieka, ale mam duże wątpliwości. One za krótko żyją, pełnią różne funkcje i prawdę mówiąc z tym człowiekiem mają rzadko do czynienia, a w dodatku, kiedy on wchodzi do pasieki, to jest w kapeluszu, z siatką na twarzy, przez którą słabo widać twarz. Zresztą, pszczoły rzadziej żądlą pszczelarza, bo on się ich nie boi i wie, jak się w ich obecności zachować.

To na co reagują pszczoły?

Przede wszystkim na zapachy, dwutlenek węgla wydychany przez nas, czy w ogóle przez zwierzęta wyższe, na pot, ale też na zachowanie. Zbyt gwałtowne ruchy powodują, że zaczynają się interesować, a to zainteresowanie może być i agresywne, jeśli uznają, że obiekt, który obserwują, stanowi zagrożenie. Jeżeli pszczelarz mówi, że jego pszczoły nie żądlą, bo go znają, to w zasadzie jest odwrotnie, on nie bojąc się pszczół, bo wie na co je stać, nie czując lęku, wchodzi do pasieki „na luzie”. Nie poci się ze strachu, nie wykonuje gwałtownych ruchów. Dlatego go nie żądlą. Wiele razy widziałem, że kiedy ktoś w grupie studentów wchodzących do pasieki od razu zastrzega, że na pewno pszczoły będą go żądlić, to rzeczywiście tak się dzieje. Ale nie dlatego, że te pszczoły są takie agresywne, tylko dlatego, że ten człowiek się boi, ze strachu się poci, a „pot strachu” ma specyficzny zapach i wysyła sygnały odczytywane przez owady tak a nie inaczej.

Pszczoły są łatwe do badania?

I tak, i nie. Jest ich dużo. Żyją krótko, więc mamy odpowiednio krótki odstęp pokoleń. Ale są na swój sposób nieprzewidywalne. Swoim życiem i zachowaniem korygują naszą wiedzę o nich, a często wprowadzają nas po prostu w osłupienie. Są w ulu takie sytuacje, które „nawet się filozofom nie śniły” i one weryfikują naszą wiedzę o tych wspaniałych owadach i wskazują kierunek kolejnych badań.

Dlaczego?

Na życie rodziny pszczelej ogromny wpływ ma środowisko. W laboratorium mogą nam wychodzić świetne wyniki, ale nie zawsze da się je powtórzyć w warunkach naturalnych. Pracowałem nad wykorzystaniem ekstraktów roślinnych i roztworu nanosrebra w profilaktyce chorób pszczół. Tu efekty badań laboratoryjnych in vitro były rewelacyjne, ale niestety, nie przekładały się na jednoznaczne pozytywne efekty w warunkach terenowych, czyli w pasiece. Ich skuteczność bardzo mocno uzależniona była od aktualnych warunków pogodowych oraz siły, czyli wielkości rodziny pszczelej. I to jest frustrujące dla naukowca, bo nie ma więc jednego wzorca na pszczoły, który będzie działał zawsze i na wszystkie, co z drugiej strony daje też ogromne pole do działania i pomysły na nowe badania.

Zajmował się Pan nie tylko badaniem wpływu środowiska na pszczoły.

Efektem badań związanych z wykorzystaniem pszczół i produktów pszczelich w bioindykacji środowiska była moja rozprawa doktorska. A ponieważ jestem pracownikiem Katedry Higieny Środowiska i Dobrostanu Zwierząt, chciałem połączyć swoje zainteresowania pszczele z higieną i dobrostanem zwierząt. To zaowocowało badaniami nad wykorzystaniem produktów pszczelich w profilaktyce zwierząt. Wraz z kolegą, obecnie profesorem, Robertem Kupczyńskim przeprowadziliśmy szereg badań z zastosowaniem etanolowego ekstraktu propolisu w profilaktyce cieląt. Później przyszedł czas na prosięta – te badania robiliśmy z koleżanką z weterynarii, obecnie panią profesor, Anną Rząsą.

Z jakim efektem?

Ciekawym. Ekstrakt propolisu hamował biegunki u młodych zwierząt, a przez to przyczyniał się do ich lepszego wzrostu i rozwoju. Dodatek ekstraktu propolisu i/lub pyłku kwiatowego do paszy dla kur nieśnych wpływa pozytywnie na ich zdrowie oraz właściwości organoleptyczne jaj – żółtka mają lepsze wybarwienie i smak. Te badania zaowocowały rozprawą doktorską mojej doktorantki Ewy Popieli.

Zajmował się Pan też wiernością pszczół.

I nie miało to nic wspólnego z romantycznymi uniesieniami. Badania związane były z biologią rodziny pszczelej, a więc wiernością kwiatową i jej wpływem na wydajność rodzin pszczelich. Wykazałem, że wierność kwiatowa, czyli odwiedzanie przez pszczołę jednego gatunku rośliny w czasie jednego lotu roboczego nie jest tak powszechna, jak wcześniej sądzono. Najczęściej w czasie jednego lotu pszczoła odwiedza kwiaty 2-3 gatunków roślin, a są takie, które nawet 5-6 gatunków. Ta swego rodzaju floromigracja zwiększa wydajność produkcyjną rodzin pszczelich. I tu także wykazałem ogromny wpływ warunków pogodowych na te cechy pszczół. Na bazie tych badań powstała m.in. monografia, która była podstawą mojej habilitacji.

Skoro była wierność, to musiały być też trutnie, czyli samce pszczół.

Które w potocznej opinii są uważane za darmozjadów i obciążenie dla rodziny pszczelej, bo zjadają dużo miodu, a pszczoły dodatkowo muszą się nimi opiekować. Zweryfikowałem tę opinię. Wykazałem, że ograniczona liczba trutni w rodzinie pszczelej w okresie sezonu, zwłaszcza w maju, czerwcu i lipcu, jest niezbędna do jej prawidłowego funkcjonowania. Nawet udział 5% trutni w strukturze rodziny pszczelej nie jest dla niej obciążeniem, co więcej, pszczoły lepiej pracują, co przekłada się na wyższą wydajność miodową. Natomiast brak trutni w rodzinie w tym czasie, odbija się niekorzystnie na kondycji rodziny oraz spadku jej produkcyjności. Tak więc, okazało się, że samce w okresie sezonu są niezbędne w rodzinie pszczelej, są elementem jej sukcesu nie tylko jako reproduktory, mimo że same nie przyczyniają się bezpośrednio do dobrobytu rodziny.

Jedna pszczela rodzina daje rocznie ok. 20 kilogramów biomasy
Jedna pszczela rodzina daje rocznie ok. 20 kilogramów biomasy
fot. Shutterstock

Co jest ciekawego w owadach?

Wszystko. Nie doceniamy, ale też i do końca nie rozumiemy ich miejsca i znaczenia w świecie przyrody. Jedna rodzina pszczela daje rocznie ok. 20 kilogramów biomasy, która zasila środowisko, stanowiąc pożywienie dla innych owadów i ptaków, czy po rozłożeniu się w glebie dla roślin. Lubimy te owady, które uznajemy za pożyteczne dla nas. Pszczoły, bo mamy dzięki nim miód. Biedronki, bo są ładne i zjadają mszyce. Ale już komary, czy muchy uznajemy za niepotrzebne, bo nas drażnią i utrudniają życie. A tymczasem i te pierwsze, i te drugie są pożywieniem dla tysięcy innych organizmów i mają bardzo duże znaczenie w procesie obiegu materii organicznej. Świat owadów jest bardzo bogaty, świat pszczół zresztą też. W Polsce oprócz pszczoły miodnej żyje ponad 470 gatunków pszczół: pszczolinki, smukliki, murarki, miesierki, porobnice, trzmiele… Choć są oczywiście regiony uboższe w te owady, bo brakuje im miejsc do gniazdowania i wyżywienia.

To co Pan myśli o pasiekach miejskich na dachach i łąkach kwietnych?

Pszczoły w mieście przyczyniają się do większej bioróżnorodności, roślinność jest bujniejsza, bo zapylanie krzyżowe powoduje, że kolejne pokolenia są silniejsze i ładniejsze. Moda przyszła z Francji, gdzie na Operze Paryskiej zainstalowano pierwszą miejską pasiekę. Pszczoły mają korzyści z miejskiej przyrody, bo tu nie ma chociażby oprysków. Jednocześnie jednak jest zanieczyszczenie spalinami, a przede wszystkim hałas.

Pszczoły go nie lubią?

On im przeszkadza. Powoduje, że gorzej zimują, bo narząd goleniowy pszczoły odbiera wibracje podłoża jako hałas, a pszczoła zimą potrzebuje ciszy i spokoju. One zimują w kłębie, ciągle jedzą, produkują ciepło, żeby ogrzać ten kłąb, a drgania ten kłąb rozluźniają. Ucieka wtedy ciepło, więc pszczoły więcej jedzą. I to staje się dla nich groźne, bo dochodzi do przepełnienia jelita grubego – pszczoła w zimie nie wypróżnia się. Im więcej je, tym więcej gromadzi części niestrawnych, a im bardziej wypełnione jelito grube, tym szybciej chce wylecieć, żeby się wypróżnić. I jeśli musi się to zrobić w temperaturze poniżej 9 stopni to krzepnie z zimna…

Co daje naukowcowi praca dydaktyczna?

Satysfakcję i radość. Kiedy słyszę, że ktoś po moim przedmiocie założył pasiekę, to wiem, że wysiłek dydaktyczny nie poszedł na marne. Czasem zdarza się, że po kilku latach dostaję maila z taką informacją, czasem ktoś mi o tym mówi po zajęciach z innego przedmiotu. To, mówiąc kolokwialnie, daje kopa. Człowiekowi chce się wiedzieć więcej, rozwijać się, przekazywać zdobytą wiedzę lepiej, budzić w tej młodzieży zainteresowanie. I oczywiście wiem, że nie każdego pszczoły zafascynują, ale przecież nie o masowość tu chodzi. Ważne jest, że młodzi ludzie poznają rolę pszczół w środowisku, że przekażą to dalej i świadomość w społeczeństwie rośnie. A to cieszy!

A zdobycie profesury to też satysfakcja?

Ogromna, taka „wisienka na torcie”, ale też bodziec do pracy teraz już nakierowanej na rozwój młodszych współpracowników. Mam już w zespole adiunkta dr. Pawła Migdała i dwie świetne doktorantki – Agnieszkę Murawską i Ewelinę Berbeć, bardzo zaangażowane w pracę naukową. W końcu zorganizowaliśmy, a JM Rektor zalegalizował swoim zarządzeniem, Pracownię Pszczelnictwa w strukturze Katedry Higieny i Dobrostanu Zwierząt. Dzięki młodym współpracownikom jest dużo łatwiej niż wtedy, gdy byłem sam – przez prawie 20 lat, bo przyznam, że łączenie pracy naukowej i dydaktycznej z funkcjami takimi, jak choćby prodziekan, czy dziekan jest bardzo trudne. Stąd też w moim przypadku ta profesura musiała trochę poczekać, ale w końcu jest i to jest i ogromna radość, i ogromna satysfakcja.

rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

 

Powrót
07.04.2022
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg