eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Prof. Kazimierz Szczudłowski. Legenda polskiej weterynarii

Był ostatnim rektorem Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie. Twórca polskiej ortopedii weterynaryjnej po II wojnie światowej przyjechał do Wrocławia, gdzie stał się jednym z filarów najpierw uniwersytetu, potem Wyższej Szkoły Rolniczej, która dzisiaj już jako Uniwersytet Przyrodniczy świętuje 70-lecie istnienia.

Był lwowiakiem z urodzenia. Tam przyszedł na świat w 1909 roku, tam skończył szkołę podstawową i gimnazjum, tam wreszcie zaczął studia na uczelni, którą przyszło mu kierować w ostatniej przedwojennej kadencji.

Z oficjalnego biogramu profesora Kazimierza Szczudłowskiego można się dowiedzieć, że już w czasie studiów, które ukończył w 1913 roku, był asystentem-demonstratorem w Katedrze Fizjologii. W 1917 został powołany do armii austro-węgierskiej jako lekarz weterynarii. Walczył m.in. na froncie włoskim. W listopadzie roku 1918 pełnił służbę w I pułku artylerii ciężkiej wojska polskiego w Krakowie w stopniu porucznika. Dwa lata później został przeniesiony do Centralnej Szkoły Jazdy i Szkoły Kucia w Warszawie – już jako kapitan. Lwowskiej uczelni zależało jednak, by do niej wrócił i dzięki staraniom jej władz z Warszawy został przeniesiony na stanowisko komendanta Szkoły Kucia Koni we Lwowie, mógł więc wrócić do pracy asystenta na akademii. Operacja przebiegła tak skutecznie, że jeszcze w tym samym roku Kazimierz Szczudłowski został doktorem medycyny weterynaryjnej.

Jego kariera przebiegała wzorcowo i szybko. W 1922 roku wyjechał na studia do École Nationale Vétérinaire d'Alfort we Francji i do Brukseli – na Wyższą Szkołę Weterynaryjną. Wyjazd był możliwy dzięki stypendium rządu francuskiego. Rok później na studia do Berlina wysłał do rząd polski – swoją wiedzę poszerzał w klinice prof. Ericha Silbersiepe i prof. Kurta Neumann-Kleinpaul, a także w Dreźnie, Monachium i Giessen.

Prof. Kazimierz Szczudłowski podczas badania konia
Prof. Kazimierz Szczudłowski podczas badania konia
fot. UPWr

W 1925 habilitował się, uzyskując veniam legendi z chirurgii i ortopedii weterynaryjnej – w listopadzie został profesorem nadzwyczajnym, a dziewięć lat później zwyczajnym. Od roku 1926 kierował najpierw Katedrą Chirurgii Ogólnej i Ortopedii wraz z Polikliniką Chirurgiczną i Kliniką Położniczą – a od 1939 także Katedrą Chirurgii wraz z Kliniką Chirurgiczną. Jego umiejętności, wiedzę, ale też zdolności organizacyjne i po prostu klasę doceniło jego własne środowisko naukowe, powierzając mu funkcję rektora Akademii Medycznej we Lwowie. Pierwsza kadencja przypadła na lata 1936-1939. Drugie wybory odbyły się w maju – „Gazeta Lwowska” w sobotnim wydaniu z 13 maja 1939 roku na pierwszej stronie informowała o czwartej rocznicy śmierci marszałka Piłsudskiego, a na trzeciej w niewielkiej depeszy o wygranej prof. Szczudłowskiego. Głównym tekstem na tej stronie było obszerne omówienie wystąpienia premiera Daladiera przed deputowanymi Zgromadzenia Narodowego, w którym zapewniał, że Francja zrobi wszystko, by nie dopuścić do wojny, że Polska i Polacy mogą liczyć na sojuszników i wielkim zadaniem wszystkich sił politycznych jest utrzymanie pokoju…

Te zapewnienia obróciły się w pył nad ranem 1 września, kiedy III Rzesza zaatakowała Polskę, a świat stanął w obliczu II wojny światowej. 17 września od wschodu polską granicę zaatakowały wojska radzieckie, które do Lwowa wkroczyły pięć dni później. Wtedy też swoje istnienie zakończyła Akademia Medycyny Weterynaryjnej. Władze radzieckie utworzyły w jej budynkach Lwowski Instytut Weterynaryjny – przez dwa lata (1939/40 i 1940/41) wykładała w nim większość przedwojennych polskich profesorów, w tym i Kazimierz Szczudłowski. Ale uczyli też profesorowie Bant, Zakrzewski, Moraczewski, Klisiecki, Skowroński, Mikulaszek, Markowski, Trawiński, czy Niemczycki, z których większość po wojnie osiadła we Wrocławiu.

Jak można się dowiedzieć z tekstu Lesława Lewandowskiego zamieszczonego na stronie Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich, dla młodszych pracowników naukowych uczelni los był mniej łaskawy. Dr Tadeusz Sadowski i dr Witold Gucia znaleźli się na liście obozu w Starobielsku i prawdopodobnie zginęli w Charkowie – obaj byli asystentami prof. Moraczewskiego. W Katyniu zginął chirurg doc. Stanisław Michalski.

Profesor Szczudłowski w okresie powojennym, we Wrocławiu, przy budynkach politechniki
Profesor Szczudłowski z żoną Matyldą w okresie powojennym, we Wrocławiu, przy budynkach politechniki
fot. UPWr

22 czerwca 1941 roku Niemcy zaatakowały Związek Radziecki. Lwów został zajęty osiem dni później. Rosjanie nie zdążyli ewakuować aparatury i książek. Uciekło radzieckie kierownictwo, a teren uczelni ucierpiał wskutek bombardowania. Zginęli też dr Zbigniew Augustyn z Zakładu Fizjologii i dr Rudolf Skurski z Zakładu Ortopedii, współpracownik prof. Szczudłowskiego, prof. Mikulaszek i dr Roman Eliasiewicz zostali ranni. A 4 lipca na Wzgórzach Wuleckich w gronie innych lwowskich profesorów został zamordowany prof. Hamerski.

Niemcy przerwali działalność wszystkich lwowskich uczelni. Dopiero 1 kwietnia 1942 otworzyli Państwowe Instytuty Weterynaryjne, 20 maja zmieniając ich nazwę na Państwowe Zawodowe Kursy Weterynaryjne. Część polskich profesorów, w tym prof. Szczudłowski, kontynuowała tam pracę. Dwa lata później, 27 lipca, do Lwowa znów wkroczyły wojska radzieckie – po zajęciu miasta przez Rosjan Lwowski Instytut Weterynaryjny ponownie rozpoczął działalność. Rok akademicki 1944/45 był ostatnim rokiem działalności prof. Kazimierza Szczudłowskiego i innych Polaków na tej uczelni.

Po zakończeniu II wojny światowej wraz z innymi Polakami profesor został przesiedlony do Wrocławia, gdzie uchwałą Senatu Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu z 1 listopada 1945 roku zatwierdzono powstanie Wydziału Medycyny Weterynaryjnej z 18 katedrami. Prof. Szczudłowski utworzył Katedrę Chirurgii, którą kierował do roku 1960 i Katedrę Położnictwa, usamodzielnioną w 1948. W 1947 objął kierownictwo powstałej w 1946 roku Katedry Położnictwa przy Uniwersytecie w Lublinie. Prowadził wykłady dojeżdżając do Lublina, ale zrezygnował z nich w roku 1948. W latach 1950–1953 pełnił na wrocławskiej uczelni funkcję prodziekana. W 1960 roku przeszedł na emeryturę.

W 1985 roku Akademia Rolnicza we Wrocławiu przyznała mu zaszczytny tytuł doktora honoris causa – ale jak napisała we wspomnieniu o profesorze Kamilla Jasińska z Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu, nie zdążył się nim nacieszyć, nawet nie odebrał dyplomu.

Człowiek-orkiestra

Zajmował się wieloma dziedzinami weterynarii, ale szczególnie diagnostyką chorób kończyn koni i bydła. Równie mocno pasjonowały go problemy rozrodu zwierząt i patologie zwyrodnieniowe. We Lwowie stworzył podstawy praktycznej weterynarii klinicznej, szczególnie z zakresie ortopedii, chirurgii i położnictwa, rozbudował uczelnię, tworząc na nowo nabytych działkach ogród doświadczalny i wnosząc nowe obiekty służące czterem zakładom naukowym. Ale też działał w Polskim Towarzystwie Higienicznym, Małopolskim Towarzystwie Lekarzy Weterynaryjnych i Polskim  Towarzystwie Przyrodników im. Mikołaja Kopernika. W czasie okupacji wykładał m.in. naukę o zabiegach operacyjnych i narkozie, technikę operacyjną, chirurgię, podkownictwo, choroby kopyt i racic, położnictwo oraz okulistykę. A po wojnie swoją wiedzę i umiejętności przekazywał studentom we Wrocławiu, gdzie stworzenie Wydziału Medycyny Weterynaryjnej powierzono prof. Zygmuntowi Markowskiemu, jego poprzednikowi na fotelu rektora Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie.

Jubileusz 70-lecia profesora Szczudłowskiego
Jubileusz 70-lecia profesora Szczudłowskiego
fot. UPWr

Wciąż pracował, publikował, uczył, wychowywał kolejne pokolenia lekarzy medycyny weterynaryjnej, naukowców, dydaktyków. Wydawał też nowe podręczniki, m.in. „Przypadłości rozmnażania zwierząt domowych” (1949) oraz, napisany wspólnie z żoną Matyldą, „Choroby i leczenie zębów u koni” (1949). W 1954 roku ukazał się skrypt „Weterynaryjna chirurgia ogólna: na podstawie wykładów prof. dra Kazimierza Szczudłowskiego”.

Był nie tylko lubianym, ale też szanowanym wykładowcą. Wiele wymagał nie tylko od swoich uczniów i współpracowników, ale przede wszystkim od siebie. Precyzyjny w myśli, oszczędny w słowie, do dzisiaj uznawany jest za jednego z najlepszych klinicystów, szczególnie w zakresie chorób kończyn koni, a także wybitnego diagnostę.

Nieżyjący już prof. Ryszard Badura, jego wychowanek i wieloletni rektor Akademii Rolniczej we Wrocławiu, w książce „Ocalić od zapomnienia” opowiadał Ewie Jaworskiej i Małgorzacie Kaczmar, że dr Zbigniew Madej, wówczas asystent profesora Zakrzewskiego, powiedział mu: – Jeśli chcesz nauczyć się zawodu, idź do Szczudłowskiego.

I poszedł.  

„Katedra profesora obejmowała wówczas chirurgię ogólną, chirurgię szczegółową, w tym wszystkie techniki operacyjne, raczkującą okulistykę, wykluwające się początki radiologii, ortopedię i położnictwo. Spośród zwierząt królował koń, a choroby kończyn stanowiły najistotniejszy problem. Szczudłowski był przede wszystkim praktykiem. Uważał, że jeśli ktoś nie zna dobrze zawodu, to nie będzie zdolny do prowadzenia efektywnych badań. Jego ojciec był instruktorem podkuwactwa, co na przełomie XIX i XX w. cieszyło się dużym poważaniem, wojsko posługiwało się końmi i transport się na nich opierał. Kazimierz Szczudłowski miał więc z tymi zwierzętami do czynienia od dzieciństwa, podczas pierwszej wojny światowej walczył na froncie włoskim, a po 1918 r. w był kawalerzystą i lekarzem w stopniu kapitana w wojsku polskim, prowadził też szkołę kucia. Wszelkie umiejętności posiadał w palcach. Na początku minionego stulecia nie było rezonansu magnetycznego, tomografu, ultrasonografu, rentgena, nie mówiąc już o komputerach, wszystkie badania konia przeprowadzano dotykowo”.

Nic więc dziwnego, że jak wspominał prof. Badura, jego nauczyciel miał wyjątkowe wyczucie, a on sam przez wiele lat praktyki nie spotkał już nigdy u nikogo takiej umiejętności badania i diagnozowania.

W stałym rytmie

Z opowieści o prof. Szczudłowskim wyłania się postać człowieka bardzo spokojnego i zrównoważonego, a jednocześnie dynamicznego. „Czasem na podwórzu, zwłaszcza  w dni targowe, stało 30 koni, które trzeba było zbadać. Szczudłowski uwijał się między nimi tak szybko, że asystenci nie nadążali. Nawet w późniejszym wieku zadziwiał dobrą kondycją fizyczną. W młodości uprawiał wiele sportów – grał w tenisa, jeździł na nartach, uprawiał piesze wycieczki górskie” – pisały Ewa Jaworska i Małgorzata Kaczmar, dodając, że jego wykłady były niesłychanie syntetyczne, w myśl żartobliwej sentencji, którą czasem wygłaszał: – Im więcej będziesz mówił, tym więcej głupstw powiesz.

– Kiedy napisałem pierwszą pracę, przeczytał i powiedział: „Bardzo dobrze to napisałeś, tylko teraz napisz tak, żeby ten, kto cię będzie czytał, rozumiał to samo, co ty chciałeś powiedzieć – opowiadał im profesor Badura. – Szczudłowski, jak coś powiedział – była to sama esencja. Podziwiałem jego umiejętność syntetycznego myślenia i wyrażania myśli. Zawsze chciałem tak umieć.

Absolutorium na weterynarii, rok 1969, profesor Szczudłowski siedzi w pierwszym rzędzie po prawej stronie
Absolutorium na weterynarii, rok 1969, profesor Szczudłowski siedzi w pierwszym rzędzie po prawej stronie
fot. UPWr

Jego dzień miał ustalony porządek. Profesor z żoną Matyldą mieszkali przy ul. Łukasiewicza. Na uczelnię przychodził zawsze pierwszy, przed ósmą. Asystenci też musieli być od rana do dyspozycji pacjentów i ich opiekunów oraz studentów, którzy rano słuchali wykładów, a po południu mieli ćwiczenia. O 13.00 profesor wracał do domu na obiad, po którym odpoczywał w fotelu, czytając gazetę. Przed 15.00 córka w domu zaczynała lekcje gry na wiolonczeli i fortepianie, więc profesor wracał wtedy na uczelnię, gdzie o 15.00 zaczynały się ćwiczenia ze studentami, trwające do 18.00. Swój rytm miał też koniec tygodnia – profesor co piątek wychodził z żoną do filharmonii na koncert.  

Jak można się dowiedzieć z książki „Ocalić od zapomnienia”, egzaminy zdawane u profesora Kazimierza Szczudłowskiego były poważnym doświadczeniem dla studentów. Jeśli któryś z nich mówił, że jest zdenerwowany i dlatego odpowiedź tak mu źle idzie, to profesor ironicznie doradzał: – Jak pan jest taki zdenerwowany, to niech pan uczy się na celująco, wtedy dostateczny pan dostanie.

– Najpierw trzeba było zdać przy koniu, później narzędzia i podkowy. Jak który student nie umiał chodzić koło konia, to profesor odwracał się i szedł do gabinetu bez słowa. Wiadomo było, że jest już po egzaminie – opowiadał w książce „Ocalić od zapomnienia” profesor Badura.

A sam profesor Szczudłowski tłumaczył współpracownikom: – Nie mogłem tolerować nieuctwa, bo lekarz weterynarii po studiach ma zawód społecznego zaufania, dzięki któremu dobrze zarabia, musi więc umieć.

Dlatego też nie odpuszczał nawet studentom, którzy przychodzili z innych kierunków i musieli uzupełnić wiedzę, zwłaszcza w klinikach. Jednemu kiedyś wpisał do indeksu „bez noty”, bo – jak mówił – nawet na dwóję nie umiał.

Taka romantyczna historia

Z postacią profesora wiąże się nie tylko jego ogromna wiedza naukowa i umiejętności dydaktyczne, ale też romantyczna historia miłości. W latach 20. ubiegłego wieku był nie tylko akademikiem, ale też człowiekiem dojrzałym, o ustalonych poglądach w kwestiach małżeństwa. Uważał, że jak ktoś chce się poważnie zająć nauką, to nie może się wiązać z żadną kobietą, bo ta będzie mu tylko przeszkadzać. Ale wtedy w jego świecie pojawiła się Matylda, pierwsza studentka weterynarii na lwowskiej akademii, dziewczyna wybitnej urody. Wywodziła się z rodziny muzyczno-teatralnej, jej matka była śpiewaczką, siostra wiolonczelistką pracującą w Filharmonii w Krakowie i profesorem w Akademii Muzycznej, szwagier zaś był reżyserem i profesorem krakowskiej Szkoły Teatralnej.

Matylda, wykształcona muzycznie indywidualistka studia na weterynarii wybrała najpewniej z miłości do zwierząt. Była bardzo wrażliwa na ich cierpienie, niechętna wszelkim eksperymentom. W męskim gronie studenckim budziła zrozumiałą sensację, czasem okazywaną dość obcesowo, ale za to profesorowie byli wobec niej pełni atencji. Szczególnie zaś profesor Szczudłowski, który… po prostu się zakochał. Kiedy piękna studentka ukończyła studia i rozpoczęła pracę nad doktoratem u profesora Zygmunta Markowskiego, ten przyjął ją na stanowisko kierownika apteki. Miejsce, w którym pracowała, sąsiadowało z katedrą Szczudłowskiego. Wystarczyło, że Matylda wychodziła na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza, a Szczudłowski natychmiast podchodził do okna i rozmawiał z nią.

Rok 1973, zjazd koleżeński na ówczesnej Akademii Rolniczej we Wrocławiu
Rok 1973, zjazd koleżeński na ówczesnej Akademii Rolniczej we Wrocławiu
fot. UPWr

– Ukraińcy we Lwowie do tej pory pokazują ten balkon – opowiadał w książce „Ocalić od zapomnienia” profesor Badura, nawiązując do historii Romea i Julii z Werony z tą różnicą, że akurat małżeństwo Szczudłowskich było szczęśliwe i spełnione. Ona fascynowała urodą i kulturą, on wiedzą i klasą. Po ślubie Matylda Szczudłowska zrezygnowała z kariery, poświęcając się prowadzeniu domu. I po wojnie początkowo nie chciała przyjeżdżać do Wrocławia, osiadła w Krakowie u siostry. Mąż pojechał więc po nią, przekonując: – Pakuj się, tam jest etat dla ciebie, musisz wspomóc ten wydział.

Matylda Szczudłowska została więc zatrudniona jako okulista w katedrze profesora Markowskiego, ale oddelegowano ją do katedry męża. Szybko się okazało, że jest doskonałą opiekunką studentów, których po prostu lubiła (z ramienia uczelni była formalnie opiekunem studentów zagranicznych).

Profesor zmarł 11 lipca 1985 roku we Wrocławiu. Miał 95 lat. Został pochowany na cmentarzu Grabiszyńskim. Za swoją pracę i działalność został wyróżniony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1938), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości (1929), Srebrnym Medalem Za Długoletnią Służbę (1938), Brązowym Medalem Za Długoletnią Służbę (1938), Medalem 10-lecia Polski Ludowej (1955), Odznaką XV-lecia Wyzwolenia Dolnego Śląska, został też doktorem honoris causa Akademii Rolniczej w Lublinie (1979).

kbk

Powrót
02.08.2021
Głos Uczelni
70 lat UPWr

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg