Prof. Garbuliński – Nobel mógł trafić do Wrocławia
Prof. Tadeusz Garbuliński – w 1955 roku jako pierwszy na świecie opublikował w 1955 roku hipotezę o leczniczym działaniu tlenku azotu. W 1999 roku prof. Maria Nikołajczuk z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu w setnym numerze miesięcznika „Nauka i przyszłość” nie kryła goryczy, bo blisko ćwierć wieku później za potwierdzenie koncepcji wrocławianina Nobel trafił do trzech naukowców w Stanach Zjednoczonych.
- Tadeusz Garbuliński hipotezę dotyczącą roli tlenku azotu w fizjologii człowieka sformułował mając zaledwie 35 lat
- Jego wychowankowie mówią o nim krótko – charyzmatyczna postać
- Twórca szkoły naukowej odbierając doktorat honoris causa UPWr dziękował swoim nauczycielom
Hipoteza godna Nobla
„Nobel dla trzech uczonych amerykańskich – R. Furchgotta, L. Ignarro i F. Murada – za odkrycie roli tlenku azotu w fizjologii człowieka, wzbudził w pełni zrozumiały aplauz. Nie mniej na tle tego wydarzenia w niektórych środowiskach naukowych narodziła się smutna refleksja, ponieważ podobne badania rozpoczęte we Wrocławiu, prawie ćwierć wieku wcześniej opublikowane, nie mogły być dokończone z braku odpowiedniego wyposażenia laboratoryjnego i materialnej pomocy” – tekst prof. Marii Nikołajczuk trafił na pierwszą stronę miesięcznika „Nauka i przyszłość” wydawanego przez Polską Akademię Nauk. I przypomniała, że pierwszym kompetentnym uczonym oceniającym wartość naukową hipotezy Tadeusza Garbulińskiego, który w 1955 roku, kiedy ją przedstawiał, miał zaledwie 35 lat, był prof. Bolesław Skarżyński, członek rzeczywisty PAN.
W recenzji pracy doktorskiej naukowca z Wrocławia napisał, że „hipoteza jest na wskroś oryginalna i wydaje się być bardzo prawdopodobna oraz, że należałoby życzyć sobie, by autor sam lub ktoś mający odpowiedni biegłość w eksperymencie biochemicznym, istotne założenia skontrolował i rozwinął”. Praca doktorska zatytułowana była „Farmakodynamika azotynów i azotanów w narządzie krążenia w nowym oświetleniu”, a promotorem młodego naukowca był prof. Andrzej Klisiecki.
Rozwinęli tę hipotezę naukowcy za oceanem, a rozwinięcie to w 1998 roku przyniosło im Nagrodę Nobla – za wyjaśnienie roli tlenku azotu jako środka działającego na układ nerwowy sterujący mięśniami gładkimi. Badania Roberta Furchgotta, Louisa Ignarro i Ferida Muradem przyczyniły się do wynalezienia leku… na impotencję – sildenafilu, znanego pod handlową nazwą „Viagry”. Profesor Tadeusz Garbuliński wtedy, kiedy trójka amerykańskich naukowców odbierała w Sztokholmie nagrodę, miał 78 lat.
Charyzmatyczny nauczyciel
Urodził się w 1920 roku w Strzemieszycach, dzisiaj to dzielnica Dąbrowy Górniczej. Maturę zdał w 1939 roku, tuż przed wybuchem II wojny światowej. Studia musiały więc poczekać. Skończył je w 1953 roku, we Wrocławiu, na ówczesnej Wyższej Szkole Rolniczej, z którą związał całe swoje życie naukowe i zawodowe. Już pięć lat po studiach, zdobył pierwszy stopień naukowy doktora nauk weterynaryjnych, a w 1960 roku doktora habilitowanego z zakresu fizjologii i farmakodynamiki w Wyższej Szkole Rolniczej we Wrocławiu na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej. Profesorem nadzwyczajnym został w 1965 roku, a w 1973 roku – profesorem zwyczajnym.
– Był charyzmatyczny. Zarówno jako człowiek i jako naukowiec. Nie tylko uczył na nas farmakologii, ale też i tego, że każdą pracę trzeba doprowadzić do końca, bez względu na to, czy ten koniec przypada na sobotę, niedzielę, czy święto – wspomniała niedawno swojego mentora prof. Bożena Obmińska-Mrukowicz, kierownik Katedry Farmakologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, która w swoim gabinecie ma na ścianie powieszony portret prof. Tadeusza Garbulińskiego i chętnie zdradza, że oboje uzupełniali zdobienia starej, przedwojennej szafy w tym gabinecie, przyklejając u jej szczytu prostokąty z masy perłowej.
Prof. Tadeusz Garbuliński był twórcą wrocławskiej szkoły naukowej w dziedzinie badań fizjofarmakologicznych i weterynaryjnej immunofarmakologii, cenionym dydaktykiem, autorem znakomitego podręcznika „Farmakologia Weterynaryjna”, który doczekał się trzech wydań. W latach 1962–1964 był prorektorem, a następnie rektorem Wyższej Szkoły Rolniczej (1965–1969). Był też dyrektorem Instytutu Nauk Fizjologicznych (1972–1982), kierownikiem Katedry Farmakologii i Toksykologii (1961–1985) i kierownikiem Zakładu Farmakologii (1961–1990). Był promotorem też 10 doktoratów i opiekunem 7 habilitacji. Za swoją działalność naukową był wielokrotnie odznaczany, m.in. Krzyżami Komandorskim, Oficerskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem Rodła i odznaką „Budowniczy Wrocławia” przyznawaną pionierom miasta, a także innymi odznaczeniami i wyróżnieniami regionalnymi oraz nagrodami ministerialnymi i uczelnianymi.
Uczelnia była dla nich jak matka
W 1995 roku Akademia Rolnicza we Wrocławiu w uznaniu jego zasług nadała mu tytuł doktora honoris causa. Kiedy go odbierał, powiedział do zebranych gości: „Dzień ten, nad wyraz dla mnie uroczysty, ma swoją przeszłość – ma swoje ścisłe związki z nazwiskami wybitnych profesorów przybyłych tutaj ze Lwowa. A to z mym naukowym nauczycielem, profesorem medycyny Andrzejem Klisieckim i również z profesorami, którzy kiedyś zdecydowali o powierzeniu mi katedry: Aleksandrem Zakrzewskim, Gustawem Poluszyńskim, Kazimierzem Szczudłowskim i Antonim Bantem. Nie byłem w tym względzie wyjątkiem. Profesorowie nie szczędzili uczniom swoim pomocy i własnych przemyśleń. Oni to przekazali nam mądre zasady, że: twórca pozostaje wierny dewizie: poznać, zrozumieć, wyrazić, że życie bogatsze jest od najmądrzejszej księgi i tylko trzeba chcieć wejść w nie głęboko i że niepospolitemu zjadaczowi chleba łatwiej jest żyć, gdy poprzez swój trud i obowiązki umie także dostrzec, jak wiatr czyści niebo i posłuchać, jak płacze zimą nad milczącym lasem. Jestem szczęśliwy, że w tak szczególnie ważnym dla mnie dniu mogę mym nauczycielom i wszystkim tym, którzy zapisali swe imię w uczelnianej karcie świetlanej pamięci, poświęcić w hołdzie wspomnienie, oddając tym samym cześć naukowym ojcom i korzeniom naszym. Albowiem wszystko co jest i co jeszcze powstanie w tej uczelni, ma swój początek w przeszłości. Od naszych nauczycieli i naszych poprzedników przejmujemy obyczaje akademickie, tradycje i pamięć o rodowodzie z przesłaniem, że tradycje należy pielęgnować tak, jak ongiś w izbie naszych przodków z oddaniem pilnowano żaru domowego ogniska. Były to osobowości obdarzone przymiotami prawdziwie humanistycznymi, pełne godności i kultury współżycia w szacunku i wzajemnej życzliwości, której nigdy nie jest za wiele. O uczelni swej mówili jak o matce, która umie tak rzeźbić dusze swych dzieci, że wyrastają na ludzi dobrych jak chleb i świadomych nadrzędnych zadań światłego człowieka. Wszyscy oni byli mi zawsze życzliwi i na zawsze imiona ich pozostaną w mej pamięci. A „wierna i wdzięczna pamięć wśród przymiotów ludziom danych, jest najpiękniejszym darem, jaki można ofiarować i jakiego się pożąda”.
Prof. Tadeusz Garbuliński zmarł w 2011 roku – miał 91 lat.
kbk