eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Kierunki rekrutacji: Ukraina, Białoruś, Kazachstan

Vitalii Lynets, absolwent Uniwersytetu Przyrodniczego w Kijowie, o tym, jak przez dwa lata rekrutował studentów na Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu.

promocja_studiow_upwr_na_wschodzie

Pracę rekrutera na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu zacząłeś od skoku na głęboką wodę.

Tak. Studiowałem na Uniwersytecie Przyrodniczym w Kijowie informatykę i byłem przewodniczącym samorządu studenckiego. W 2014 roku przyjechałem do Wrocławia, by pracować przy projekcie mającym pokazać, jak stolicę Dolnego Śląska widzą ukraińscy studenci. Nagrywaliśmy filmy, robiliśmy wywiady, założyliśmy profile w mediach społecznościowych na Facebooku i Instagramie. W ciągu dwóch miesięcy udało się nam zbudować społeczność liczącą ok. 1000 osób w samych social mediach, zainteresowaną Wrocławiem i studiowaniem tutaj. Ale po skończeniu tego projektu wróciłem do siebie, do Kijowa.

I?

I napisałem pracę magisterską na temat automatyzacji systemów nawadniania, a potem zacząłem szukać pracy w Kijowie. Wtedy odezwano się do mnie z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i zaproponowano mi pracę w biurze rekrutacji. Pomyślałem, że to wyzwanie, ale też, że trochę już – dzięki projektowi, który realizowałem – znam temat, więc czemu nie spróbować. I od razu wskoczyłem na głęboką wodę, bo pracę zacząłem 15 marca 2015 roku. Na targach edukacyjnych we Lwowie, bo do Wrocławia jechałem z Kijowa przez Lwów. Tam „odebrała” mnie Magda Smolińska i razem już wróciliśmy na uczelnię, gdzie moim zadaniem stało się docieranie z informacją o możliwościach studiowania we Wrocławiu do kandydatów z Rosji, Ukrainy, Białorusi, Uzbekistanu, Kazachstanu czy Azerbejdżanu.

targi_uzbekistan

Vitalii Lynets: – Studia w Polsce są atrakcyjne dla Ukraińców
i dla Białorusinów, ale rekrutowałem też w Kazachstanie i Uzbekistanie
fot. UPWr

Co było dla Ciebie na początku najtrudniejsze?

Język. Wydaje się, że polski i ukraiński są do siebie podobne, a jednak to inne języki. Ale i tak w pracy najczęściej używałem rosyjskiego, czasem angielskiego, no i ukraińskiego rzecz jasna.

Jeździłeś na targi edukacyjne i..?

Odpowiadałem przede wszystkim na pytania rodziców, studia zagraniczne swoich dzieci traktujących jako ich życiową szansę, która im – w czasach Związku Radzieckiego – nie była dana. Potem stawałem się takim bezpośrednim kontaktem, bo nie raz i nie dwa odbierałem telefon z pytaniem „i jak tam mój synek? Radzi sobie?”. Na Ukrainie zdaje się rok wcześniej maturę, więc na studia wyjeżdżają 17-latki. Nic dziwnego, że rodzice chuchają na nie i dmuchają, w końcu wysyłają je w świat. Więc odpowiadałem na pytania, czy we Wrocławiu jest sklep pewnej znanej sieci handlowej, która działa też na Ukrainie, ile garnków trzeba zabrać, czy potrzebna jest patelnia, co zrobić, jeśli w akademiku córka nie mieszka z koleżankami, z którymi przyjechała na studia. Ale przyznam, że chyba najdziwniejsze pytanie usłyszałem w Uzbekistanie. Przyszedł rodzic i zapytał, ile kosztuje semestr. Powiedziałem mu, że 1200 euro. „Ale ile trzeba dać?” dopytywał. Nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi, ale wyjaśniłem, że opłata wpisowa do kolejne 80 złotych i jest to opłata jednorazowa. A on dalej drążył, aż w końcu powiedział „no dobrze, opłaty to jedno, ale ile trzeba dać łapówki za te studia?”.

Zaskoczyło Cię to?

Na początku tak, ale potem pomyślałem, że bakszysz jak widać wciąż się dobrze trzyma i dla wielu ludzi jest tak oczywisty, jak to, że rano wstaje się do pracy, a wieczorem idzie spać

Co decyduje o tym, że młodzi ludzie z Ukrainy czy Białorusi wybierają studia w Polsce?

Hm, moim zadaniem było, żeby je wybrali w konkretnym mieście i na konkretnej uczelni i mogę się pochwalić, że kiedyś zadzwoniła do mnie pani, która chciała się dowiedzieć o możliwościach studiowania biotechnologii w Lublinie, a ja przekonałem ją, by wysłała córkę do nas, do Wrocławia.

vitalii_na_targach2
– Praca na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu
bardzo dużo mnie nauczyła – przyznaje Vitalii Lynets
fot. UPWr

No to jak przekonywałeś rodziców w Kijowie, Mińsku czy Ałma Acie do Wrocławia i Uniwersytetu Przyrodniczego?

Przede wszystkim najpierw musieliśmy opowiedzieć im, że jest takie miasto na mapie. Kojarzyli Warszawę, Kraków, ale nie Wrocław. W ciągu dwóch lat udało nam się jednak zbudować rozpoznawalność i miasta, i naszej uczelni. Wygrywaliśmy, pokazując, że to Europejska Stolica Kultury, że blisko stąd do Pragi i Berlina, że są możliwości ciekawej pracy do studiach. To naprawdę przemawia do wyobraźni, kiedy mówisz przejętemu rodzicowi, że nasi studenci biologii człowieka na praktykach w Volvo projektowali fotele ergonomiczne, absolwent bioinformatyki dzisiaj pracuje w Nokii, dziewczyna po agrobiznesie w Danonie, a absolwent rolnictwa mieszka pół roku w Polsce, a pół roku w Indiach, gdzie ma pola golfowe. Do ludzi przemawiają perspektywy rozwoju, a do rodziców, dla których studia ich dziecka są wielką inwestycją w jego przyszłość, to najlepsza rekomendacja.

Rozumiem, że nie tylko rekrutowałeś, ale też i miałeś pieczę nad zrekrutowanymi studentami?

Oczywiście. Odbieraliśmy ich z autobusów, z tymi garnkami z domu. Dbaliśmy i dbamy o to, by nie tylko poznali uczelnię od tej strony formalno-administracyjnej, ale też czysto życiowej. Robimy więc gry miejskie w kampusie, dajemy komplet informacji, gdzie są tanie i dobrze zaopatrzone sklepy, gdzie można smacznie zjeść, gdzie są kina, fajne knajpki. A potem odbieramy telefony w awaryjnych sytuacjach, bo przez jakiś czas trochę zastępujemy mamę i tatę.

gra_miejska2

Vitalii Lynets z grupą ukraińskich studentów w 2015 roku – podczas gry miejskiej,
pozwalającej im lepiej poznać Wrocław
fot. archiwum prywatne

Po ponad dwóch latach odchodzisz z naszej uczelni, ale zostajesz we Wrocławiu.

Będę teraz pracował jako informatyk, więc wykorzystam swoją wiedzę zdobytą na studiach w Kijowie. Ale te dwa lata pracy na Uniwersytecie Przyrodniczym to było dla mnie wyjątkowe doświadczenie. No i mam poczucie, że w jakiś sposób przyczyniłem się do wypromowania Wrocławia w tak dalekich krajach jak Uzbekistan. Przy okazji też poznałem historię Polski, bo dzięki temu dowiedziałem się, skąd w Kazachstanie jest tak duża Polonia. No i poznałem wielu fantastycznych ludzi, których pewnie bym nie poznał, jak na przykład ambasador Polski w Uzbekistanie.

rekrutacja

Biuro Rekrutacji Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu – zapał, kompetencja
i życzliwość. Od lewej: Mykola Rastvorov, Maria Hryceniak, Vitalii Lynets,
Paulina Boroń-Kacperek, Aleksandra Winkler,
Wiesława Kutscha i Aleksandra Staszewska
fot. Tomasz Lewandowski

kbk

Powrót
09.08.2017
Głos Uczelni
studenci

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg