eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Kiedyś trzeba było być dobrym ze wszystkiego

Jubileusz 70-lecia: prof. Jerzy Sobota o tym, czego szuka na dnie oceanu, dlaczego nie został geografem, choć z geografią mu po drodze i co łączy Norwida z hydromechaniką.

Wydział Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji obchodzi jubileusz 65-lecia. Profesor Jerzy Sobota świętuje także 45-lecie pracy naukowej i 70. urodziny – z tej okazji 27 i 28 czerwca organizowane jest seminarium „Współczesne problemy prezentacji dorobku naukowego”.

***

Prawie pół wieku pracy na jednej uczelni…

...to powinno być karalne. (śmiech) Jak byłem w Belgii u swojego kolegi, to jego doktoranci zaraz po obronie szli w świat.

Czasy były inne, kiedy Pan zaczynał. Jak więc było te prawie 50 lat temu w świecie nauki?

Po pierwsze różnica między dawnymi a dzisiejszymi czasami dotyczy środków na badania. Dzisiaj panuje biurokracja w sferze dostępu do różnych grantów i państwowych przedsiębiorstw. Mówię to w świetle mojej wieloletniej współpracy z KGHM, gdzie realizowaliśmy wiele badań, w tym badań w ramach programów rządowych.

jubileusz_sobota-7
Prof. Jerzy Sobota był dziekanem Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji
w latach 2005-2008 i 2008-2012.
fot. Tomasz Lewandowski

Zaczynał Pan od melioracji.

I do dzisiaj opowiadam studentom o tym, jak przed wojną osuszano Polesie – mąż pani profesor Trzebińskiej, która u nas uczyła, miał teczkę, w teczce pieniądze i z tą teczką pełną pieniędzy jechał na budowę. Tam mu papier podpisywał brygadzista „zrobiłem 5 metrów sączków” i pan Trzebiński wypłacał gotówkę. Nikt go nie oskarżył o malwersacje. Nie było żadnych przetargów. Procedura dzisiaj wręcz niewyobrażalna, a tymczasem w ten nieproceduralny sposób odwodniono tysiące hektarów.

Dzisiaj, niestety, jeden drugiemu nie ufa i pewnie stąd się to bierze. A przecież wtedy i jeszcze dość niedawno były umowy rządowe, a duże programy konsolidowały środowisko naukowe. Pamiętam, jak ministerstwo wybrało profesora Szymańskiego na szefa kompleksowego opracowania dotyczącego stawów rybnych. Profesor zaprosił do współpracy ludzi od hodowli karpi, filtracji, opadów, parowania. I ja naprawdę pamiętam ich zdenerwowanie, kiedy co roku składano sprawozdanie – słyszałem ich kroki nad głową, bo przecież oni musieli swoją całoroczną pracę „sprzedać” przed komisją.

jubileusz_sobota-1
Sport to jedna z pasji prof. Soboty – kiedyś grał w piłkę nożną.
fot. archiwum

Pan w tym programie nie uczestniczył.

Dlatego mogłem słuchać profesorskich kroków, bo akurat ten grant realizowano piętro wyżej. Ja jeździłem do kombinatu miedziowego. Pierwszą pracę naukową, którą oddawaliśmy, osobiście odbierał dyrektor naczelny – pan Zastawnik, jeden z twórców Polskiej Miedzi. Ba, cały zarząd siedział i słuchał, co przygotowaliśmy!

Jak to się stało, że absolwent IV LO we Wrocławiu został, jak to się kiedyś mówiło, meliorantem?

Całkowity przypadek zdecydował.

Każdy tak mówi.

Kiedy to prawda. Niedawno mieliśmy klasowe spotkanie w rocznicę matury. Wspominaliśmy dawne czasy, no i koledzy przypomnieli mi, że jak dyrektor Szczurek dowiedział się, że idę na studia na meliorację, to zaczął mnie nazywać „Skoczybruzda”. Mieszkałem na Traugutta, a obok mieszkała koleżanka, która miała narzeczonego właśnie w Wyższej Szkole Rolniczej. Kiedyś spotkałem go na podwórku i on mi bardzo ciekawie opowiadał o wodzie. A ja tak w ogóle to na geografię chciałem pójść…

jubileusz_sobota-10
Prof. Sobota chciał najpierw studiować geografię. I chociaż ostatecznie wybrał
meliorację, to geografia towarzyszy mu przez cale życie – w podróżach.
Tutaj na tle Moulin Rouge w Paryżu.
fot. archiwum prywatne

…czyli pokrewnie.

Tak, bardzo lubiłem geografię, chętnie się jej uczyłem, moja profesor z liceum, pani Kowalska, miała mnie za co chwalić. I prawdę mówiąc ta geografia w jakimś sensie towarzyszy mi przez całe życie, bo bardzo dużo podróżuję i zwiedziłem kawał świata.

Ale dalej nie do końca rozumiem tę meliorację.

Nie miałem pojęcia, czym jest studiowanie, jaka uczelnia jest lepsza czy ważniejsza. Więc przyszedłem na Norwida, zdałem egzamin. Na rozmowie kwalifikacyjnej pani profesor Trzebińska pytała „kochany, tu stoją dwa tysiącletnie dęby, a ty masz puścić między nimi rów, to wytniesz te dęby czy coś wymyślisz”. Oczywiście sprawdzała samodzielność myślenia i inteligencję. I oczywiście dębów wyciąć nie można.

Studia Pana czymś zaskoczyły? Zafascynowały?

Nie pasjonowały mnie, choć pewnie nie powinienem tego głośno mówić, bo to niewychowawcze jest. Siedzieliśmy długo w kawiarni Sezam, gdzie się piło kawę, a młodzi nie wiedzą, to niech się dowiedzą, że tę kawę zagryzało się fusami z cukrem. No i nie mam na podorędziu anegdot z akademika, bo miejscowy jestem – rodzice do Wrocławia przyjechali w 1947 roku.

Ale w końcu musiał się Pan zabrać za naukę.

Przecież nie mogłem nic nie robić. Planów na przyszłość jednak nie miałem, nie brałem stypendium fundowanego, a na uczelni zostałem przez czysty przypadek – z Krzyśkiem Kuczewskim, z którym razem teraz świętujemy 70-lecie, co więcej, jesteśmy urodzeni tego samego dnia i razem pisaliśmy pracę magisterską. Któryś z profesorów zapytał, czy chcielibyśmy pracować. Odpowiedzieliśmy, że tak. „No to złóżcie podanie” – usłyszeliśmy. Pokój, w którym teraz rozmawiamy, był wtedy laboratorium i tutaj rozpoczynaliśmy pracę.

jubileusz_sobota-13
Kormorany przywiązane do długiego kija służą Chińczykom do połowu ryb.
fot. archiwum prywatne

I od czego zaczynaliście swoją pracę?

Boleję, że teraz tego nie ma – kiedy zaczynaliśmy, musieliśmy zrobić przez rok asystenckie studia przygotowawcze i ja chodziłem na wszystkie przedmioty. Co więcej, nie uczyłem od razu. W katedrze były wtedy zakłady i jak ktoś został przyjęty, to nie zawsze wiedział, gdzie pójdzie. Była hydraulika, hydrologia, regulacja rzek, technika sanitarna, wodociągi – Katedra Budownictwa Wodnego stanowiła trzon nauk inżynierskich. Pełne spektrum i trzeba było być dobrym ze wszystkiego.

Ale ostatecznie trafił Pan do zmarłego niedawno prof. Włodzimierza Parzonki. Dyskutowaliście po francusku?

Oczywiście, czasami. Ale najpierw przez dwa miesiące uczyłem się języka, a jak pojechałem na półroczny staż do Francji, to się okazało, że nic nie umiem. Wieczorem uczyłem się trzech zdań. Jedno wymieniałem z panią sekretarką następnego dnia rano, kolejne z następną osobą i trzecie na do widzenia. I musiałem wszystko robić na piechotę ze słownikiem w ręce. Angielskiego zresztą też się sam uczyłem, bo musiałem, tak wyszło. Znam również nieźle rosyjski, bo od lat 70. współpracujemy z Instytutem Górniczym w Sankt Petersburgu. Z prof. Parzonką rozmawialiśmy też po rosyjsku.

jubileusz_sobota-5
– Bardzo dużo podróżuję i zwiedziłem kawał świata – przyznaje prof. Sobota,
który sporo czasu spędził m.in. w Chinach.
fot. archiwum prywatne

A czego nauczył Pana prof. Parzonka?

Wszystkiego. Karteczek na przykład – miał takie roczne, miesięczne i dzienne, na których zapisywał zadania do wykonania. Dzisiaj oczywiście jest komputer, mejle, ale bez porządku też się nad nimi nie zapanuje. Poza tym to on mnie wysłał na staż. I nauczył mnie specjalności, którą zajmowałem się długi czas – przepływu mieszanin w rurociągach. Pochwalę się – nasza grupa liczyła cały hydrotransport rurowy dla kombinatu miedziowego!

Porzucił Pan jednak przepływy mieszanin czy budowanie zapór na rzecz wydobycia konkrecji z dna oceanu, z głębokości ok. 4,5 kilometrów. Co to właściwie jest?

Konkrecja… – profesor wstaje z krzesła, podnosi z podłogi seledynowe wiaderko, odmyka pokrywkę i wyciąga kawałek mokrego, czarnego kamienia – to jest ruda polimetaliczna, która się tworzy przez miliony lat. I to się wydobywa z dna oceanu, po to, by przetransportować do huty i przetopić.

Polska ma działkę leżącą około 200 km od Honolulu, wspólnie z Czechami, Słowacją, Rosją, Bułgaria i Kuba. To jest najbogatsze złoże na oceanie – ponad 10 kilogramów konkrecji na 1 metr kwadratowy. I teraz trzeba to tylko zebrać, wydobyć na powierzchnię i…

jubileusz_sobota-3
– Bez rodziny, a dokładniej bez cierpliwości mojej żony i wyrozumiałości moich dzieci,
pewnie nie udałoby mi się to wszystko – mówi prof. Sobota.
(Na zdjęciu z żoną przed słynna operą w Sydney)
fot. archiwum prywatne

...i my jesteśmy w stanie przeprowadzić taką operację? Mam na myśli technologię rzecz jasna.

Przez ostatnie 20 zajmowałem się właśnie technologią! Interoceanmetal skupiała te kilka państw, które wymieniłem przed chwilą, a powstała jako organizacja kiedy istniało RWPG, a więc przed upadkiem bloku wschodniego. Konwencja Dna Morskiego reguluje zasady eksploatacji zasobów w oceanie. W Kingston na Jamajce jest specjalny urząd, który kontroluje jej przestrzeganie. Przed rozpadem RWPG zgłosiliśmy się jako pionierscy inwestorzy – dostaliśmy zadanie: opracowanie mapy geologicznej dna morskiego o powierzchni ponad 300 tysięcy kilometrów. I mieliśmy oddać to opracowanie do Kingston.

A co w zamian?

75 tysięcy kilometrów kwadratowych dna na własność. Do zeszłego roku mieliśmy termin na przedstawienie koncepcji technologii wydobywczej. I niestety, to są koszty. Roczna składka każdego państwa w IOM wynosi 200 tysięcy euro. A wyprawa badawcza statkiem to koszt ok. 2 milionów euro. Więc jak na razie władze IOM składają fundusze na kolejną wyprawę, a nie na technologię.

Jest Pan wymagający?

Tak, ale najbardziej i w pierwszej kolejności od siebie, co zresztą i tak nikomu nie ułatwia życia, bo wszystkim poprzeczkę stawiam bardzo wysoko.

Zero taryfy ulgowej?

Zero.

dziekan-sobota
Prof. Sobota przyznaje, że praca była
jego drugim domem.
fot. archiwum

Jak ważna jest Pana praca?

Zawsze była bardzo ważna, właściwie tutaj na uczelni miałem drugi dom. Siedziałem po nocach nad badaniami, ogromnie ważne były też dla mnie publikacje i pisma naukowe, ale nie tylko dlatego, że to oczywistość w pracy badacza i naukowca.

To dlaczego jeszcze?

Profesor podchodzi do półki, wyciąga „Hydromechanikę. Działy wybrane” i otwiera, pokazując wewnętrzne okładki książki.

Jest Pan wielbicielem poezji Norwida?

Często mi towarzyszył, ale kiedy siedziałem długo w pracy, byłem sam, to miałem gdzieś w głowie opis śmierci tego poety z listu matki Teofili Mikułowskiej, przełożonej zakładu, w którym umarł, do Michaliny Zalewskiej. „Ostatnie momenta Jego były bardzo spokojne: raczej zasnął, jak umarł. Dumał, często płakał, ale nigdy nie wynurzał się przed nikim z uczuciami serca swego, i zdaje mi się, że Go to dobiło...”.

jubileusz_sobota-9
– Szczęśliwość – to moje słowo, sam je wymyśliłem i stosuję, bo jest pełniejsze
niż „szczęście” – mówi prof. sobota zapytany o to, co w życiu ważne.
fot.Tomasz Lewandowski

Wzrusza się Pan?

Przecież inaczej nie czytałbym tego listu, ani nie zamieszczał go w monografii o hydromechanice obok wierszy i równań ruchu Eulera, Bernoulliego czy wzoru Tolkmitta dla koryt parabolicznych.

Panie profesorze, co jest dla Pana w życiu ważne?

Uczciwość. Szczęśliwość – to moje słowo, sam je wymyśliłem i stosuję, bo jest pełniejsze niż „szczęście”. A o trzeciej rzeczy ważnej powiem, ale jak przyjdzie na to czas.

A rodzina?

Bez rodziny, a dokładniej bez cierpliwości mojej żony i wyrozumiałości moich dzieci, pewnie nie udałoby mi się to wszystko. Mogłem cały poświęcić się nauce i pracy.

To dlatego na ścianach Pana gabinetu z jednej strony są zdjęcia z podróży naukowych, a z drugiej – rodzinne?

Przecież dopiero jedno i drugie tworzą całość.

***

JERZY SOBOTA
Urodził się 22 lutego 1946 roku w Wierzbiu w powiecie wieluńskim. Szkołę podstawową, a następnie IV Liceum Ogólnokształcące ukończył we Wrocławiu. W 1969 roku ukończył studia na Wydziale Melioracji Wodnych ówczesnej Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu. Po studiach odbył asystenckie studia przygotowawcze w Katedrze Budownictwa Wodnego. Następnie podjął pracę jako asystent (1970–1977), adiunkt (1977–1987), docent (1987–1992) a obecnie profesor nadzwyczajny (od 1992) w Instytucie Inżynierii Środowiska. Od 1980 roku jest kierownikiem Zakładu Inżynierii Wodnej i Hydrotransportu. Od 1999 r. jest prodziekanem.
Stopień doktora nauk technicznych otrzymał w 1977 roku na Wydziale Melioracji Wodnych Akademii Rolniczej we Wrocławiu na podstawie rozprawy „Ocena wpływu lepkości zawiesiny na prędkość opadania cząstek stałych”, natomiast stopień doktora habilitowanego nauk technicznych w roku 1987 na tymże Wydziale na podstawie rozprawy habilitacyjnej „Fenomenologiczny model zależności spadku hydraulicznego od prędkości przepływu mieszaniny ciecz-cząstki stałe w rurociągu poziomym”. Tytuł naukowy profesora nauk technicznych na wniosek Rady Wydziału Górniczego AGH w Krakowie otrzymał w 2000 roku.
Odbył długoterminowe staże naukowe we Francji, w Czechosłowacji oraz w Chinach a także staże krótkoterminowe w Belgii, Niemczech, byłym ZSRR, Bułgarii.
Promował 2 doktorów, jest promotorem w 2 otwartych przewodach doktorskich. Opiekun ponad 40 prac magisterskich. Wykonał 1 recenzję w przewodzie habilitacyjnym oraz 7 w przewodach doktorskich, w tym dwie zagraniczne (Oran, Sofia). Wykonał ponad 40 recenzji wydawniczych podręczników, skryptów i publikacji naukowych, 13 recenzji projektów badawczych KBN oraz 2 recenzje grantów zagranicznych. Pod jego kierownictwem 1 osoba z kraju i 5 obcokrajowców odbyło staże naukowe.
Jest współredaktorem, autorem i współautorem kilku rozdziałów w trzech wydaniach (1993, 1998, 1999) podręcznika „Zagrożenia, ochrona i kształtowanie środowiska przyrodniczo-rolniczego”. Autor wydanego w 1994 r. 2-tomowego podręcznika „Hydraulika” oraz w 1999 r. „Hydromechanika. Działy wybrane”.
Rezultaty swych prac badawczych Jerzy Sobota przedstawił w 71 publikacjach naukowych (27 w językach obcych) oraz w 59 sprawozdaniach i raportach. Wyniki prac prezentował na konferencjach m.in. w Johannesburgu, Miskolcu, Meschede, Sankt Peterburgu, Warnie, Rostocku, Pradze, na Hawajach.
Jest specjalistą z zakresu hydraulicznego transportu rurowego oraz hydrauliki budowli wodnych. Zainteresowania naukowe prof. Jerzego Soboty koncentrują się wokół problemów przepływu dwufazowych mieszanin w rurociągach, a zwłaszcza fizycznego mechanizmu tego zjawiska; technologii składowania i wykorzystania odpadów przemysłowych, hydrauliki budowli wodnych i koryt rzecznych oraz hydraulicznych badań modelowych. W ostatnich latach w kręgu jego zainteresowań naukowych znajdują się zagadnienia technologii wydobycia konkrecji z dna oceanów. Kierownik dwóch grantów KBN i główny wykonawca w dwóch innych.
Główny twórca pierwszego w Polsce elektronicznego czasopisma naukowego „Electronic Journal of Polish Agricultural Universities” (przewodniczący Rady Programowej i Kolegium Redakcyjnego „Environmetal Development”), członek Komitetu Redakcyjnego „Journal of Hydrology and Hydromechanics”, członek Komitetu Naukowego Międzynarodowej Konferencji Hydrotransport (Londyn), przewodniczący Komitetu Organizacyjnego znanej w świecie Międzynarodowej Konferencji Transport and Sedimentation of Solid Particles.
Członek sekcji Komitetu Gospodarki Wodnej PAN, koordynator współpracy z Instytutem Górniczym w St. Petersburgu, Instytutem Mechaniki Płynów w Tuluzie oraz Instytutem Badawczym Górnictwa i Hutnictwa w Changsha (Chiny). Był m.in. ekspertem MEN i KGHM Lubin, konsultantem technicznego projektu hydrotransportu rurowego w Bułgarii, członkiem Rady Społeczno-Gospodarczej we Wrocławiu, członkiem Senatu Akademii Rolniczej we Wrocławiu (1990–93), członkiem założycielem stowarzyszeń: Polskiego Towarzystwa Reologii Stosowanej Partnerstwo dla Odry oraz Wrocławianie.
Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i Medalem Komisji Edukacji Narodowej. Wyróżniony dwukrotnie nagrodą Ministra Edukacji Narodowej oraz 32 nagrodami Rektora.

Rozmawiała Katarzyna Kaczorowska

Powrót
27.06.2016
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg