eu_green_logo_szare.png

Aktualności
Justyna Załuska z roślinami rozmnażanymi metodą in vitro

Justyna Załuska: – Studiowanie? Lubię to!

Jedna z najlepszych studentek na uczelni – najpierw biotechnologii stosowanej roślin, teraz rolnictwa na Wydziale Przyrodniczo-Technologicznym. W Samorządzie Studenckim UPWr odpowiada za jakość kształcenia i rozwój ankietyzacji. Bierze garściami wszystko, co dają jej studia, ale chce też być przydatna dla uczelni, z którą wiąże swoją przyszłość.

– Skąd pomysł na Uniwersytet Przyrodniczy? To ciekawa historia – mówi Justyna Załuska i zdradza, że kiedy pisała maturę, nie miała pomysłu na siebie i na to, co tak naprawdę chciałaby robić w przyszłości. Stanęła więc do rekrutacji na matematykę stosowaną i na prawo, a na Uniwersytecie Przyrodniczym na biotechnologię, biotechnologię stosowaną roślin i zootechnikę.

– I tu pojawił się problem, bo dostałam się prawie na wszystkie kierunki, na które aplikowałam i znów musiałam decydować, który wybrać. Pomogła mi rozmowa z moim nauczycielem biologii z liceum, który stwierdził, że biotechnologia stosowana roślin brzmi interesująco. Posłuchałam go i nie żałuję. Skończyłam więc studia inżynierskie na tym kierunku, a teraz jestem na studiach magisterskich na rolnictwie.

Justyna Załuska zdradza, że początki studiowania nie były łatwe, bo w liceum była na profilu z rozszerzoną matematyką, historią i wiedzą o społeczeństwie, a z biologią miała niewiele wspólnego.

– Zajęcia były jednak prowadzone w taki sposób, że przy pewnym wysiłku dało się to wszystko opanować. Pamiętam na przykład, jak siedziałam na zajęciach z biologii komórki, patrzyłam przez mikroskop i pytałam profesora, co to jest „to takie zielone”. I w ten sposób dowiedziałam się, że tak właśnie wygląda chlorofil. Taki oto był wówczas mój poziom wiedzy. Przysiadłam, nauczyłam się i dalej już szło coraz lepiej. Późnej było pierwsze kolokwium, z którego wyszłam bardzo niezadowolona, ale okazało się, że dostałam 4,5 i ludzie stwierdzili, że jestem mądra. A skoro tak, to już później głupio mi było dostawać gorsze oceny – śmieje się Justyna.

Justyna Załuska, studentka rolnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu
– Początki studiów nie były łatwe – przyznaje Justyna Załuska. Ale studia pierwszego stopnia skończyła z wysoką średnią, dostała stypendium rektora, zaangażowała się działania samorządu studenckiego
fot. Tomasz Lewandowski

I to się udało. Przez studia przebrnęła z wysoką średnią i stypendium rektora. Na trzecim roku dołączyła do samorządu studenckiego, w którym jest członkiem ds. jakości kształcenia i działa m.in. na rzecz rozwój ankietyzacji, mając przy tym stały kontakt z prorektorem ds. studenckich i edukacji. Współpracuje też z Biurem Rekrutacji, a oprócz tego jest członkiem Rektorskiej Komisji ds. Zapewniania Jakości Kształcenia.

– Jako samorząd jesteśmy łącznikiem pomiędzy władzami uczelni a studentami. Najważniejszy jest stały dobry kontakt z władzami i szybkie rozwiązywanie konfliktów, bo bez tego ani rusz. I tu ukłony dla przewodniczącej Wiktorii Drwięgi. Bardzo dobrze współpracuje nam się z rektorem, jesteśmy wysłuchiwani i pytani o sprawy istotne dla studentów. Mamy wiele spotkań z rektorem prof. Jarosławem Bosym i prorektorem ds. studenckich prof. Damianem Knechtem, któremu bliska jest akurat moja działka, bo wcześniej zajmował się jakością kształcenia na uczelni – opowiada Justyna Załuska. Dodaje, że dzięki tym działaniom udało się na przykład ulepszyć ankietyzację, dodać pytania, których brakowało i stworzyć dodatkową ankietę pracowników administracyjnych – czego wcześniej nie było – z oceną dostępności do informacji, czyli tego, jak działają strony internetowe uczelni, a także z informacją o infrastrukturze, czyli budynkach i akademikach.

O pracy w Samorządzie Studenckim UPWr mówi z radością, chociaż przyznaje, że pochłania to sporo czasu. Łatwiej też podpaść studentom, którzy mają wobec samorządu wielkie oczekiwania.

– Pracy jest jeszcze sporo, a nie ułatwia tego pandemia i nieobecność studentów na uczelni. Zresztą dla wszystkich jest to trudny czas. Zdalne nauczanie jest niełatwe zarówno dla wykładowców, jak i studentów. Brakuje energii i atmosfery sali wykładowej. Ale uczyć się trzeba. Teraz myślę o magisterce, która ma dotyczyć wykorzystywania biostymulatorów do stymulowania nasion do wzrostu w warunkach stresu. Praca inżynierska dotyczyła wykorzystania metod biotechnologicznych w hodowli pszenicy. Poszło piątkowo! – mówi z dumą Justyna.

O studiach opowiada nie tylko pod kątem nauki, ale też ogromnych szans i tego, że nauczyły ją pewności siebie, wyrażania poglądów, poszukiwania informacji. Angażuje się w wolontariat w Fundacji Tara, gdzie opiekuje się końmi. Włącza się też w akcje charytatywne na uczelni i poza nią. I to właśnie podczas studiów znalazła takie możliwości. Wspominając liceum mówi, że nie czuła się dobrze w sztywnych ramach i przy nauczycielach stojących ponad uczniami.

Justyna Załsuka, studentka rolnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, w stajni Fundacji Tara, w której jest wolontariuszką
Justyna jest wolontariuszką w Fundacji Tara – opiekuje się końmi. Włącza się też w akcje charytatywne na uczelni i poza nią
fot. archiwum prywatne

– Dlatego tak lubię studia, bo tu decyduję o sobie i tylko ode mnie zależy, jak daleko sięgnę. Jesteśmy traktowani jak dorośli i odpowiedzialni ludzie. Wykładowcy zdają sobie sprawę, że możemy decydować o sobie. Na studiach się odnalazłam. I pokochałam naukę. Realizujemy projekty, z których później powstają publikacje, a na ich bazie możemy starać się o dofinansowanie na kolejne większe projekty. Bardzo ciekawe są na przykład badania molekularne. Z jednej strony bardzo abstrakcyjne, bo cała ich wizualizacja to po prostu prążki na żelu agarozowym. Początkowo trudno mi było zrozumieć, że to oznacza coś konkretnego i że nie jest to tylko seria paseczków. Ale jeśli się to zrozumie, zaczyna być fascynujące!

Gdyby dziś miała wybierać uczelnię, pewnie znów skierowałaby swoje kroki na Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu. Licealistom, którzy będą się starać o indeks radzi, aby wierzyli w siebie i – co ważne – uczyli się języków obcych.

– Na początku może się wydawać, że uda się bez tego. Ale w dłuższej perspektywie nie ma szans, bo i przy pisaniu pracy inżynierskiej i już na studiach trzeba sięgać do literatury naukowej, a tej jest znacznie więcej w języku angielskim niż w polskim. Poza tym, jeśli chce się publikować, dużo więcej punktów uzyskuje się w czasopismach anglojęzycznych i te publikacje mają większe szanse na cytowania i dotarcie do szerszego grona naukowców.

Swoją przyszłość wiąże z Uniwersytetem Przyrodniczym. – Po studiach magisterskich znów stanę przed wyborem. Interesuje mnie zbyt wiele rzeczy, żeby wiedzieć, w którym konkretnie kierunku pójdę i czy wybiorę pracę naukową czy dydaktyczną. A może pojawi się zupełnie inny pomysł? Myślę, że kolejne lata i doświadczenia wskażą mi drogę – kwituje Justyna Załuska.

asm

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg