eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Jubileusz 70-lecia prof. Czabana: – Jestem szczęściarzem

Prof. Stanisław Czaban marzy o loży honorowej na koncercie noworocznym Filharmoników Wiedeńskich, szykuje się do realizacji dwóch grantów i przyznaje, że w obok teorii w nauce ważna jest praktyka inżynierska.

Kiedy zrozumiał Pan, że Pana praca ma sens?

Niekiedy ludzie pracują bardzo długo, by stwierdzić, że ich praca nie miała sensu, a nawet była szkodliwa dla ludzkości. Wymienić tu warto wybitnych biologów, chemików, fizyków czy konstruktorów broni. Ja  na początku mojej kariery naukowej zajmowałem się tematem unoszenia cząstek w strumieniu cieczy, tzw.  efektem Bagnolda. Kiedy jednemu z głównych inżynierów Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi z pasją opowiadałem o moich zamierzeniach naukowych, powiedział mi krótko „a cóż cię obchodzą ziarenka piasku stukającego się w rurociągu lub w rzece, zajmij się czymś pożytecznym”. Po pewnym czasie, po przemyśleniu tych słów, uznałem jego rację. Stąd moje fascynacje związane z badaniami stosowanymi. Mam spore dokonania teoretyczne np. w zakresie reologii płynów reostabilnych.  Uważam także, że najlepszym produktem praktycznym jest dobra teoria. Oczywiście w dziedzinie inżynierii środowiska, hydrotransportu, współpracy pompowni bardzo ważne są teorie, lecz równie ważne jest ich wdrażanie w praktyce inżynierskiej.  

czaban

Prof. Stanisław Czaban: – Mam wspaniałą żonę. Jej zawdzięczam rodzinne ciepło
i dwie kochane córki
fot. Tomasz Lewandowski

Jak Pan chroni środowisko?

Środowisko chronię tak jak każdy obywatel. Nie marnuję zasobów naturalnych, nie niszczę przyrody, oszczędzam wodę oraz nie palę, lecz segreguję śmieci, a w WC używam małego i dużego przycisku. Wiem co to jest smog, niska emisja i co powinien zawierać realny program ograniczenia stężenia pyłu zawieszonego w powietrzu. Jako profesor wraz z zespołem wdrożyłem patent dotyczący rozprowadzenia wód słonych w rzekach żeglownych, nasze badania pozwoliły na ograniczenie zużycia energii w pompowniach – co ogranicza także emisję CO2 – a także na gospodarcze wykorzystania odpadów. W wielu opiniach przeciwstawiłem się wdrożeniu pseudonaukowych rozwiązań. Po latach okazało się, że miałem rację. Działam także w wielu organizacjach związanych z ochroną środowiska. Będąc wieloletnim przewodniczącym Rady Dorzecza Górnej i Środkowej Odry, aktywnym członkiem Krajowej Rady Gospodarki Wodnej i Regionalnej Komisji Ocen Oddziaływania na Środowisko we Wrocławiu, brałem udział w opiniowaniu rozwiązań różnorodnych przedsięwzięć inwestycyjnych, zwracając uwagę na minimalizację skutków środowiskowych.

1997 rok to czas przełomowy dla Wrocławia – powódź tysiąclecia i wielka próba nie tylko charakterów, ale też i kompetencji. Pan był zaangażowany w walkę z żywiołem.

Byłem inicjatorem pomiarów przejścia fali powodziowej przez Wrocławski Węzeł Wodny przez pracowników Instytutu Inżynierii Środowiska – wcześniej Instytutu Budownictwa Wodnego i Ziemnego. Mierzyliśmy rzędne zwierciadła wody na mostach Wrocławia, a także natężenie przepływu wody w wybranych przekrojach. Pomogli nam koledzy z Instytutu Geodezji. Do pomiaru rzędnych zaproponowałem zastosowanie przyrządów stosowanych w hydrogeologii. W pomiarach wzięło udział nie tylko 30 pracowników Instytutu: naukowo-dydaktycznych, inżynieryjno-technicznych i administracyjnych, ale także ich bliscy: żony, mężowie i dzieci. Po przejściu pierwszej fali powodziowej przystąpiliśmy do inspekcji obwałowań, określając niezbędny zakres prac remontowych przed nadejściem drugiej fali. Zaangażowanie Instytutu było docenione przez władze Wrocławia. Na moje ręce wpłynęło podziękowanie od prezydenta miasta. Po latach wizytowałem z wojewodą opolskim nowo zbudowany  system ochrony przed powodzią w Niemczech, niedaleko Koblencji, na rzece, która wypływa z Francji. Zapytałem burmistrza tego miasta, jak wyglądał system przekazywania danych o powodzi z sąsiedniego kraju. Ze zdumieniem usłyszałem, że tak samo jak było w Polsce 1997 roku. Dane o rozmiarach powodzi ze strony Francji napływały z dużym opóźnieniem, podobnie jak z Czech do Polski. Nadgraniczna i międzypaństwowa współpraca w czasie powodzi jest trudna, każdy kraj chroni przede wszystkim swoich obywateli. Nie zapominajmy o biurokracji, sprawy współpracy międzynarodowej  to domena ministerstw spraw zagranicznych!

czaban-2

Na uroczystości życzenia jubilatowi składał rektor UPWr Tadeusz Trziszka
fot. Tomasz Lewandowski

Pan patrzy szerzej, a nie z perspektywy własnego podwórka, stąd zapewne zaangażowanie w budowę zbiornika Mściwojowie.

Budowa zbiornika Mściwojów to klasyczne zastosowanie przysłowia „wiara przenosi góry”. Aby jednak niemożliwe stało się realne, trzeba pasjonatów, którzy uważają, że jest to możliwe, a ich entuzjazm przekona innych. Tym zaczynem – „drożdżami” – było dwóch Ignacych. W Instytucie Inżynierii Środowiska to był dr  Ignacy Urbański, a drugim był  wójt gminy Mściwojów Ignacy Pięta. Oni doszli do wniosku, że zbudują rolniczy zbiornik retencyjny na rzece Wierzbiak. Instytut na zlecenie gminy wykonał studium, potem projekty techniczne, a także nadzorował budowę. Projektowanie zbiorników wodnych to nasza domena, ale zdobycie finansowania było znacznie trudniejsze. Pisaliśmy różnego rodzaju opinie i dezyderaty. Te opinie musiały powstawać szybko. Pamiętam, że jedna z tych opinii powstawała w Instytucie przez noc, a ja o godz. 4.45 przyjechałem na dworzec Wrocław Główny, aby jako dyrektor złożyć podpis, bo wójt Ignacy Pięta musiał zdążyć na expres „Odra” i zawieźć ją do Ministerstwa Rolnictwa. Na otwarcie zbiornika przyjechał wiceminister rolnictwa. Natomiast po uroczystym otwarciu ja musiałem udać się do KGHM Polska Miedź S.A., gdzie był  z kolei minister środowiska – wygłosiłem wtedy dwa referaty o gospodarce wodnej.

KGHM to ważna firma w Pana życiu zawodowym.

KGHM Polska Miedź S.A. to dominujący zakład przemysłowy w Polsce i rzeczywiście również w moim życiu zawodowym. Moje prace: magisterska, doktorska i habilitacyjna były ściśle związane z przemysłem miedziowym. Temat mojej habilitacji wynikał z inspiracji i przewidywanych rozwiązań. Preferuję uczestnictwo w badaniach terenowych. Prowadzę konsultacje społeczne i rozmowy które inspirowały kolejne kierunki moich badań.

I znowu pragmatyka nauki?

Mam satysfakcję, że moje prace są wdrażane. Na konferencji poświęconej mojemu jubileuszowi – 17 września na naszej uczelni, były wiceprezes zarządu KGHM publicznie, w obecności rektora i dziekana powiedział, że dzięki mnie i mojej pracy spółka zaoszczędziła kilka miliardów złotych. Niewiele z moich opracowań to tzw. półkowniki, a więc opracowania, których nikt nie czyta i które niczemu nie służą. Niektóre rozwiązania technologiczne zaproponowałem ponad 20 lat temu, na przykład wspólnie z prof. Stanisławem Bednarskim z Politechniki Krakowskiej opracowałem technologię zagęszczania i segregacji odpadów. Jakieś cztery lata temu dowiedziałem, że to było świetne rozwiązanie technologiczne, szkoda że nie zostało wdrożone.

Za to wybudował Pan dom.

Jak każdy prawdziwy mężczyzna wybudowałem dom, posadziłem drzewa i mam dwie kochane córki.  

czaban-5

Na jubileuszu nie mogło też zabraknąć dziekana Wydziały Inżynierii Kształtowania
Środowiska i Geodezji Bernarda Kontnego
fot. Tomasz Lewandowski

Czy to, że Pan kończył technikum, a nie liceum, miało znaczenie przy wyborze studiów na kierunku inżynierskim?

Na pewno tak. Miałem bardzo dobrych nauczycieli, którzy uczyli nas zawodu. Do dziś pamiętam definicję zawleczki.  Mieliśmy także wybitnych nauczycieli przedmiotów podstawowych. Nasza polonistka była znaną wrocławską pisarką, a nauczyciel matematyki dla zdolniejszych uczniów prowadził kółko matematyczne, gdzie nauczyłem się rozwiązywać całki różniczki i równania liczb zespolonych. Było to potrzebne, aby zrozumieć elektrotechnikę.  

Czyli dostał Pan duży kapitał przy starcie na studia.

Oczywiście, pięć lat technikum zaprocentowało. Matematyka w naszej szkole, a szczególnie kółko matematyczne dało mi zakres wiedzy większy niż program liceów. Nauczyłem się także obsługiwać maszyny: tokarka, frezarka, czy kuć bruzdy dla instalacji elektrycznych.

Było Panu łatwiej na studiach?

Tak, byłem dobry z matematyki, a to podstawa większości przedmiotów inżynierskich na wybranym przeze mnie  kierunku studiów. Pasją moją były maszyny cyfrowe, nauczyłem się programowania. Odnalazłem swoje miejsce i robiłem to, co mnie nie tylko interesowało, ale też dawało i daje dużo satysfakcji.

Dostał Pan propozycję pracy na uczelni.

W zespole prof. Włodzimierza Parzonki, ale z uwagi na niskie wynagrodzenie podjąłem dodatkowe zatrudnienie w Policealnym Studium Programowania Maszyn Cyfrowych jako nauczyciel programowania w języku Fortran. Po trzech latach zrezygnowałem, ponieważ uważałem, że nie da się pogodzić dodatkowej pracy z badaniami naukowymi.

Jest Pan żywą historią i legendą Instytutu – kierował Pan nim przez prawie 30 lat.  Co trzeba umieć, żeby coś takiego się powiodło?

Trzeba lubić ludzi. Ja chciałem zostać profesorem, szybko awansowałem, jak na tamte czasy. 7.07.1977 roku obroniłem doktorat, dokładnie pamiętam datę i te siódemki zawsze były dla mnie ważne, gdyż w 1987 r. zrobiłem habilitację i dostałem awans na docenta. Dyrektor ówczesnego Instytutu Budownictwa Wodnego i Ziemnego, profesor Wołoszyn, zaproponował mi, żebym został jego zastępcą. Nie bardzo chciałem, bo wiedziałem, że to oznacza ciężką pracę administracyjną. Profesor mnie przekonywał i zgodziłem się. Niestety, profesor szybko zmarł i zostałem najpierw pełniącym obowiązki dyrektora, a potem dyrektorem. Miałem demokratyczny mandat od pracowników. Pamiętam w pierwszych wyborach wyniki głosowania: 34 za i 3 przeciw. W następnych wyborach nie miałem już kontrkandydatów. Przestrzegałem hasła wyniesionego z domu rodzinnego „zgoda buduje a niezgoda rujnuje”, a także klasyków: „aby zrobić dwa kroki do przodu, czasem trzeba zrobić krok wstecz” oraz „jeśli nie wiesz jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie”.  

Czego Pan się nauczył od profesora Parzonki, który Pana przyjmował do pracy i czego sam Pan uczy młodzież, która trafia pod pańskie skrzydła?

Współpracy, zaufania, koleżeństwa. Należy współpracować z uczelniami zagranicznymi.

Trzeba się uczyć od lepszych, którzy mają realne osiągnięcia, a nie od tych, którzy mówią, że nic się nie uda.

Trzeba się uczyć od lepszych, którzy mają realne osiągnięcia, a nie od tych, którzy mówią, że nic się nie uda.

Będąc za granicą zauważyłem, że w takich jednostkach jak Instytut Inżynierii Środowiska, jest model rzeki, więc poczyniłem starania i doprowadziłem do tego, że w Laboratorium Wodnym powstał model Wrocławskiego Węzła Wodnego. Z tym pomysłem występowałem do urzędujących rektorów. Po wielu latach udało się, przyznane zostały środki finansowe i mimo wielu problemów doprowadziłem do zbudowania modelu. Młodzież uczę, by miała marzenia i je konsekwentnie realizowała. Ja byłem zawsze konsekwentny i może nie wypada tak o sobie mówić, ale też zorganizowany. Nie marnowałem czasu. Przychodziłem wcześnie rano do pracy, zajmowałem się nauką, bo wiedziałem, że po godz. 10. Instytut zapełni się pracownikami oraz studentami i już niewiele zrobię naukowo. A dla mnie praca naukowa zawsze była najważniejsza. Przyznam, że miałem ogromną satysfakcję, gdy na mój jubileusz z okazji 70. urodzin, przyszli rektorzy naszej uczelni z czasu mojego dyrektorowania profesorowie: Jerzy Kowalski, Tadeusz Szulc, Roman Kołacz i Tadeusz Trziszka, a żona świętej pamięci Michała Mazurkiewicza – Krystyna przysłała mi wspaniały bukiet. Byli także obecni i emerytowani kierownicy instytutów i katedr, a także dziekani mojego wydziału.

czaban-4

– Zawsze podkreślam, że trzeba lubić ludzi. To jest recepta na sukces –
mówi prof. Stanisław Czaban
fot. Tomasz Lewandowski

Ucieszyło to Pana?

Ogromnie, szczególną radość sprawiła mi obecność emerytowanych współpracowników z Instytutu – nie musieli, a przyszli, oraz wielu wybitnych naukowców z kraju i z zagranicy, a także przedstawicieli przemysłu.

To wróćmy jeszcze do tej młodzieży akademickiej – czego Pan ich uczy?

Żeby uczyli się nie tylko od profesorów. Preferowałem badania terenowe. Tam wiele się można nauczyć. Pamiętam, prowadziłem pomiary, gdy jeden z monterów powiedział, że rura podskakuje. Pomyślałem, że chyba jest „zmęczony” – był to dzień popularnych imienin, ale gdy zrobiłem wizję lokalną, to zobaczyłem drganie  rury. Zainspirowało to moje badania naukowe dotyczące ruchu nieustalonego. Znajomość fachowej literatury jest  bardzo ważna, ale „książką” nie rozwiąże się wszystkich problemów. Uczę też odpowiedzialności i wiary w siebie. Przekonuję, że warto mieć pasję – taką jak mój obecny doktorant, który zrezygnował z pracy w KGHM i wybrał karierę naukową za wielokrotnie mniejszą pensję, kierując się właśnie pasją naukową i ciekawością świata. Choć przyznam, że początkowo sam nie wierzyłem, że taką drogę wybierze, bo wielu ludzi z biznesu gdybało o doktoracie, ale kończyło się na planach. Natomiast on realizuje podjęty zamiar. To naprawdę imponujące.

Co dało Panu największą satysfakcję w życiu zawodowym, a co w prywatnym?

W zawodowym to wdrożenia moich pomysłów w przemyśle, a największa satysfakcja w życiu prywatnym to rodzina. Mam wspaniałą żonę, która zawsze mnie wspiera i pomaga także w pracy zawodowej. To jej zawdzięczam ciepło ogniska rodzinnego, a także dwie kochane córeczki. Miałem dobrych rodziców, na pomoc których zawsze mogłem liczyć. Miałem także dobrych teściów. Jako pewnie jeden z niewielu zięciów bardzo ceniłem moją teściową, która mieszkała z nami prawie 20 lat. Jednym słowem jestem szczęściarzem.

Jakie jest Pana marzenie?

Moje marzenie zawodowe to osiągnięcie sukcesu w ramach IV konkursu CuBR. Złożyłem dwa granty: „Opracowanie technologii wydzielania i zagospodarowania drobnoziarnistych materiałów węglanowych” oraz „Opracowanie innowacyjnej technologii ograniczenia migracji zasolonych wód podziemnych do cieków powierzchniowych w rejonie Obiektu Unieszkodliwiania Odpadów Wydobywczych (OUOW) Żelazny Most”. Oba projekty zostały złożone w ramach konsorcjum: Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu z Politechniką Śląską i z  Uniwersytetem Wrocławskim. W obu projektach uczelnia nasza będzie liderem, a ja kierownikiem. I oba granty uzyskały pozytywną ocenę formalną i obecnie oceniane są merytorycznie. A marzenia prywatne to szczęście rodzinne, zdrowie, podróże po wspaniałym świecie, a także loża honorowa u Filharmoników Wiedeńskich na koncercie noworocznym. Może też zacznę wreszcie uczyć się grać na saksofonie tenorowym albo będę podróżował harleyem?

Prof. Stanisław Czaban

Urodził się 1 maja 1948 r. Po studiach rozpoczął pracę w Instytucie Budownictwa Wodnego i Ziemnego (obecnie Instytut Inżynierii Środowiska) Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. W latach 1989-90 pełnił funkcję zastępcy dyrektora Instytutu Budownictwa Wodnego i Ziemnego (obecnie Inżynierii Środowiska), w 1991 r. p.o. dyrektora, a od 1.10.1991 r. do 30.09.2017 r. dyrektora Instytutu.

Jego dorobek naukowy obejmuje łącznie 337 pozycji, z tego 195 opublikowanych. Był głównym wykonawcą lub kierownikiem 4 grantów naukowo badawczych oraz 2 projektów międzynarodowych. Zainteresowania naukowe profesora można podzielić na 4 główne kierunki: gospodarka odpadami, zjawiska ekstremalne w gospodarce wodnej, ochrona wód powierzchniowych oraz odziaływanie rolnictwa i przemysłu  na środowisko, hydraulika przepływów dwufazowych, w tym optymalizacja pompowni, hydraulika przewodów rurowych.

Pod jego kierownictwem powstawały coroczne oceny oddziaływania na środowisko OUOW Żelazny Most. W trakcie Wielkiej Powodzi Lipcowej w 1997 r. przedstawił koncepcję monitoringu wałów w trakcie przejścia II fali powodziowej, a także kierował badaniami transformacji fali powodziowej we Wrocławskim Węźle Wodnym prowadzonymi przez Instytut Inżynierii Środowiska UPWr. Jego zaangażowanie w „obronę” Wrocławia zostało docenione przez Urząd Miasta. Opracował charakterystyki hydrauliczne Wrocławskiego Węzła Wodnego w czasie powodzi. Wyniki badań przedstawił w 8 pracach publikowanych oraz w 7 pracach niepublikowanych. Pod jego kierownictwem powstały instrukcje gospodarki wodnej dla polderów odrzańskich i przerzutu wody do Widawy. Jest współautorem 3 patentów. Jeden patent został wdrożony w Leszczyńskiej Fabryce Pomp, patent nr P-296555 wdrożono w KGHM Polska Miedź S.A.

Pełnił funkcje: dyrektora Instytutu Inżynierii, członka Sekcji Uczelni Rolniczych Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego,  Sekcji Gospodarki Wodnej Komitetu Badań Naukowych, zastępcy i przewodniczącego Rady Dorzecza Górnej i Środkowej Odry, członka Komisji Gospodarki Wodnej przy Ministrze Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, Krajowej Rady Gospodarki Wodnej, zastępcy przewodniczącego Oddziału Polskiego Towarzystwa Inżynierii Ekologicznej, członka kilku komisji Senatu i Rady Wydziału, członka Senatu Uniwersytety Przyrodniczego we Wrocławiu (od 2002 do  2016 r.), przewodniczącego Rektorskiej Komisji Nagród i Odznaczeń, członka Wojewódzkiego Komitetu Przeciwpowodziowego we Wrocławiu, Regionalnej Komisji Ocen Oddziaływania na Środowisko. Jest biegłym ministra i wojewody dolnośląskiego w zakresie ocen oddziaływania na środowisko i postępowania wodnoprawnego.

Prywatnie profesor Stanisław Czaban od 43 lat jest żonaty (żona Janina – ekonomistka) oraz jest ojcem dwóch córek: Marty (prawnik) i Małgorzaty (architekt). Jego wielką pasją jest dobra książka (szczególnie historyczna), muzyka klasyczna (piątki w Filharmonii a teraz w Narodowym Forum Muzyki) oraz turystyka. Zwiedził 52 kraje na sześciu kontynentach.

kbk

Powrót
23.10.2018
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg