Jeszcze wrócimy do niepodległej Ukrainy
Na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu studiuje około stu studentów z Ukrainy. W czwartek 24 lutego 2022 roku, zarówno ich życie, jak i ich rodaków, zmieniło się raz na zawsze. Studenci UPWr Myroslava Lutsiv, Viktoriia Mygal, Oleksandr Prokopiuk i Yaroslav Yarotnyk opowiadają o wojnie widzianej ich oczami.
- Za prawdziwy początek wojny w Ukrainie można uznać kwiecień 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała Krym.
- Ukraińcy w Polsce nie kryją, że nawet najmniejsze działania są potrzebne, by pomoc ich bliskim .
- Zostać w Polsce? Zostać w Ukrainie? Wrócić i walczyć? Uciekać z kraju? Nasi rozmówcy podkreślają, że taką decyzję można podjąć tylko w zgodzie ze sobą.
- Ta wojna zjednoczyła nie tylko Ukraińców, jak podkreślają studenci UPWr, ale także większość Europy i świata.
Myroslava skończyła właśnie ćwiczyć jogę, kiedy dostała sms-a. Viktoriia była w akademiku i przygotowywała się do zajęć, gdy zadzwonił do niej chłopak. Yaroslava obudził sms od mamy, a Oleksander telefon odebrał w Libanie, gdzie pojechał na upragnione wakacje po zdanej sesji. Wiadomość o wybuchu wojny zastała ich podczas codziennych czynności i wywróciła ich dotychczasowe życie do góry nogami.
Ta wojna trwa już osiem lat
„Jest wojna, ale jesteśmy cali i zdrowi” – tak brzmiał fragment wiadomości, którą od mamy dostał Yaroslav Yarotnyk, kiedy rosyjskie wojska wkroczyły na teren Ukrainy. Większość rodzin ukraińskich studentów mieszka w Ukrainie. Jedni uciekają do Polski, inni ukrywają się przed bombardowaniami w piwnicach, metrze, schronach.
Rodzina Viktorii Mygal jest obecnie we Lwowie, a jej chłopak w centrum wydarzeń – w Kijowie. On też studiuje w Polsce, w województwie pomorskim. Do domu pojechał na ferie, ale nie zdążył wrócić przed wybuchem wojny. Został strażakiem w oddziale obrony terytorialnej. – Wielu ludzi próbuje wyjechać z Ukrainy, ale z Kijowa praktycznie nie można się już wydostać. Wszystkie mosty są zniszczone. Mama mi opowiada, że wojska rosyjskie zachowują się jak terroryści. Bardzo się boję o rodzinę. Fizycznie jestem tu, ale sercem jestem z nimi, z Ukrainą – mówi Viktoriia.
Rodzice Oleksandra Prokopiuka są praktycznie na pierwszej linii frontu. Jego tata jest w wojsku, mama jest wolontariuszką wojskową. – Od ośmiu lat, bo tak naprawdę tyle już ta wojna trwa – dodaje Oleksandr. Wiadomość o wkroczeniu Rosji do Ukrainy zastała go na wakacjach. Gdy tylko opanował pierwszy szok, postanowił wrócić do Polski. Ale nie zatrzyma się tu na długo.
– Dużo myślałem nad tym, co robić. Najpierw się bałem, ale doszedłem do wniosku, że jeśli Rosjanie zniszczą Kijów, z którym wiążą się wszystkie moje najlepsze wspomnienia, jeśli zabraknie moich przyjaciół i przede wszystkim rodziny, to życie nie będzie miało sensu. Widzę, że Ukraina się nie poddaje i jeżeli mamy szansę wygrać tę wojnę, to musimy dać z siebie wszystko. Dlatego robię zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy i jadę do Kijowa walczyć. Chcę wesprzeć swój naród – mówi Oleksandr, opowiadając, że na miejscu ma z przyjaciółmi zorganizowany sztab partyzancki, z którym planują budować barykady. I walczyć. Oleksandr studiuje weterynarię, więc wierzy też, że będzie mógł użyć swojej wiedzy do udzielania ludziom pomocy medycznej.
Każdy pomaga, jak może
Zbiórka zorganizowana przez Oleksandra połączyła się ze zbiórką zainicjowaną na uczelni przez lek. wet. Yuliię Stetsiurę, pracującą w Katedrze i Klinice Chirurgii. W zbiórce pomaga też Myroslava Lutsiv, która podkreśla, że udało się zebrać całą ciężarówkę niezbędnych rzeczy.
– We Wrocławiu wspólnota grekokatolicka organizuje zbiórki i codzienne modlitwy za Ukrainę. Mój chłopak również stworzył na swojej uczelni grupę, by studenci mogli być w ciągłym kontakcie z wykładowcami i innymi studentami, żeby informować co dzieje się w kraju – dodaje Viktoriia.
Yaroslav z kolei opowiada, że wraz ze znajomymi z pracy wspierają ukraińskich uchodźców – szukają dla nich mieszkań. Udało się im pomóc już blisko 50 osobom. On sam też się stara – zadbał o poduszki, kołdry i koce dla uciekających przed wojną rodaków.
– Musimy robić wszystko co w naszej mocy, by utrzymać momentum. Zarówno nasi przywódcy, jak i my, zwykli obywatele. Musimy walczyć, chodzić na manifestacje, udostępniać prawdziwe informacje o tej wojnie. W końcu to nie jest tylko wojna Ukrainy, ale nas wszystkich przeciwko tyranii i propagandzie Putina – przypomina Oleksandr, podkreślając, że cieszy go to, że większość świata, z Polską na czele, pomaga Ukrainie.
Myroslava, która również jest pod wrażeniem skali pomocy, jaką wszyscy niosą Ukraińcom, podkreśla, że nie chce, by ktokolwiek miał wyrzuty sumienia, dlatego że jest bezpieczny w Polsce, czy że za mało robi: – Też się tak czułam, ale trzeba myśleć o tym, żeby robić co się da, o tym, że można pomagać na swój sposób. Kropla do kropli i ze wspólnych wysiłków powstanie morze. Jestem dumna z tego, jak pomagamy sobie nawzajem i zarazem wdzięczna za pomoc uczelni, za ogromne wsparcie. Dziękuję wszystkim Polakom, którzy robią, co mogą – mówi studentka.
Studentom żyjącym w strachu o ich bliskich w kraju, niepewnym jutra, pomaga wsparcie, jakie otrzymują od ludzi dookoła. Yaroslav przyznaje, że od wybuchu wojny dostaje mnóstwo wiadomości, które dają mu siłę i dzięki którym wie, że nie jest sam.
Zostać, wrócić czy uciec?
Oleksandr postanowił pojechać na front, ale nie namawia nikogo, by szedł w jego ślady. Podkreśla, że to bardzo trudna decyzja, którą każdy musi podjąć w zgodzie z własnym sumieniem i z pełną odpowiedzialnością.
Podobnego zdania jest Yaroslav, który angażuje się w pomoc z Polski. – Nikogo nie oceniam. Każdy sam musi wybrać swój los. Apeluję jedynie do rodaków, którzy uciekają z Ukrainy, by doceniali pomoc i nie przebierali w ofertach mieszkań czy rzeczy. Zrobiło mi się przykro na wieść, że są osoby, które w tej sytuacji tak się zachowują. Bądźmy po prostu wdzięczni za pomoc i uprzejmi – podkreśla Yaroslav, dodając, że sam jest wdzięczny każdej osobie, która wspiera Ukrainę w walce, zarówno materialnie, jak i moralnie.
Równocześnie jest też niesamowicie dumny ze swoich rodaków. Dla niego ci wszyscy, którzy wciąż są w kraju to bohaterowie. I w każdym z nich widzi taką samą odwagę, jaką pokazuje światu prezydent Wołodymyr Zełenski. – To jest niesamowite, ale mimo bomb, ostrzału artyleryjskiego, ognia i śmierci, lekarze wciąż normalnie pracują. Rosjanie celują rakietami w szpitale, a ukraińscy strażacy, ludzie odpowiedzialni za wodę i prąd nie opuszczają posterunków. Nawet mój tato, który jest weterynarzem, chodzi codziennie do pracy, by leczyć zwierzęta, wiedząc, że w każdej chwili na lecznicę może spaść bomba – opisuje wytrwałość Ukraińców student.
Nigdy nie będzie tak samo
– Wojna zmienia ludzi. Sprawia, że trzeba podejmować działania i wybory, o których nigdy wcześniej nie myśleliśmy. Wyciąga z ludzi najlepsze, ale i najgorsze cechy – mówi Viktoriia.
Ale wojna też jednoczy – podkreślają studenci UPWr. I nie kryją, że niepodległa od trzydziestu lat Ukraina dopiero teraz się jednoczy, że rosyjskojęzyczny wschód i ukraińskojęzyczny zachód kraju w końcu tworzą jedno państwo i jeden naród. Wszyscy też wierzą, że tę wojnę wygra Ukraina. A Myroslava i Yaroslav idą o krok dalej i już snują plany na przyszłość. Początkowo oboje chcieli po studiach zostać w Polsce albo pojechać dalej na Zachód. Te plany zmieniła wojna. Dziś marzą o powrocie do ojczyzny. – Jeszcze wrócimy do niepodległej Ukrainy – mówią.
is
Zobacz również: |