eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Jak naukowcy z UPWr ratowali biebrzańskie bagna

Biebrzański Park Narodowy – o jego powstanie walczył prof. Adam Pałczyński, uczeń prof. Stanisława Tołpy. Kiedy chciano osuszyć bagna, przekonywał, że ten cenny obszar musi być chroniony. O torfowiskach opowiada prof. Klara Tomaszewska z Katedry Botaniki i Ekologii Roślin.

Biebrzański Park Narodowy powstał w 1993 roku, trzy lata wcześniej udało się doprowadzić do końca negocjacje z miejscowymi rolnikami, którzy nie zgadzali się ochronę torfowisk – obawiali się, że utracą dostęp do łąk, na których wypasali bydło. Walka o zachowanie naturalnego charakteru biebrzańskich bagien zaczęła się na przełomie lat 60. i 70. XX wieku: naukowcy na czele z prof. Adamem Pałczyńskim chcieli chronić ten unikatowy w skali Europy kompleks, natomiast naukowcy z  Instytutu Melioracji i Użytków Zielonych w Falentach dążyli do zwiększenia powierzchni obszarów zmeliorowanych, a więc osuszonych.

biebrza.jpg
Wodniczka – jeden z najcenniejszych gatunków torfowisk biebrzańskich.
fot. Magda Podlaska

– Jedna strona mówiła „cenne, chrońmy”, a druga „duża powierzchnia, osuszmy, będzie dużo paszy dla bydła”. Wcześniej zmeliorowano tereny bagna Wizna po południowej stronie Narwi. Przekształcono je na łąki, a potem się okazało, że są kłopoty z wykorzystaniem pozyskiwanego siana. IMUZ dążył też do tego, by podobnie zmeliorować torfowiska w dolinie Biebrzy, bo według nich taka duża powierzchnia była  bezużyteczna z punktu widzenia rolniczego – mówi prof. Klara Tomaszewska, botanik-torfoznawca, która pracowała z prof. Adamem Pałczyńskim i była świadkiem owej walki o ochronę nadbiebrzańskich bagien.

tolpa.jpg
Wyprawy z prof. Stanisławem Tołpą wyznaczały surowe warunki, kontakt z dziką przyrodą
i anegdoty – tu słuchał ich dr Stanisław Wąs
fot. Adam Pałczyński

Ostatecznie udało się doprowadzić w roku 1990 do powstania Biebrzańskiego Parku Krajobrazowego, a prof. Pałczyński stanął na czele jego Rady Naukowej. Kierował nią dwa lata do śmierci w styczniu 1992 roku. W 1993 park krajobrazowy przekształcono w Biebrzański Park Narodowy. To największy park w Polsce, zajmuje około 59 tysięcy hektarów. Znajdują się tu przede wszystkim cenne przyrodniczo obszary bagienne, tworzące największy w Europie kompleks żywych torfowisk niskich. To też ostoja wielu rzadkich gatunków ptaków wodno-błotnych, zwierząt i roślin. Nadbiebrzańskie bagna to raj dla ornitologów – wiosną mogą obserwować wiele gatunków ptaków przylatujących na tereny lęgowe.

los.jpg
Król bagien – łoś
fot. Klara Tomaszewska

Profesora Pałczyńskiego upamiętnia dąb nazwany jego imieniem – Adam, rosnący na wydmach bagiennych Grzędy. A w miejscowości Osowiec-Twierdza przed budynkiem siedziby dyrekcji parku stoi pamiątkowy kamień z wykutym popiersiem profesora i tablicą, z której można się dowiedzieć o jego zasługach dla ratowania biebrzańskich bagien i walce o utworzenie BPN. Jest też patronem tutejszego centrum naukowo-dydaktycznego.

Inwentaryzacja polskich torfowisk rozpoczęła się tuż po II wojnie światowej. Prowadzili ją naukowcy z Katedry Botaniki – najpierw Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej, a później Wyższej Szkoły Rolniczej, pod kierunkiem prof. Stanisława Tołpy, wybitnego polskiego botanika torfoznawcy, który o torfie i torfowiskach wiedział wszystko.

kamien_fotbogdan_browarski.jpg
W Osowcu-Twierdzy profesora Pałczyńskiego upamiętnia też tablica
na kamieniu przed budynkiem dyrekcji parku
fot. Bogdan Browarski

– Całą Polskę podzielono na rejony. Pracownicy katedry razem z prof. Tołpą prowadzili dokumentacje geologiczno-przyrodnicze torfowisk: jeździli po całym kraju, szukali torfowisk, oznaczali ich powierzchnię, badali typ torfowiska, miąższość złoża torfowego. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy na torfowisko patrzono jako na miejsce, które należy osuszyć i przekształcić na łąkę lub z którego można pozyskać torf – tłumaczy prof. Klara Tomaszewska.

Do lat 70. XX wieku zinwentaryzowano w Polsce tysiące torfowisk, wśród nich również te biebrzańskie. Profesor Stanisław Tołpa był tam z zespołem wtedy, kiedy jeszcze był to teren nieznany i nikt nie myślał, że w przyszłości zostanie objęty ochroną. Pierwsze botaniczne rozpoznanie terenu prowadzone były w bardzo surowych warunkach: naukowcy nocowali w namiotach, jedzenie gotowali w kocherku itp. Ale obcowali z dziewiczą przyrodą i opowieściami profesora, który dzielił się ze współpracownikami wiedzą i anegdotami.

dab_adam.jpg
Jeden z dębów rosnących w Grzędach dostał imię Adam
– w hołdzie profesorowi Palczyńskiemu
fot. Andrzej Grygoruk

– Adam Pałczyński do zespołu profesora Tołpy dołączył w 1954 roku, tuż po studiach. Zakochał się w Biebrzy i biebrzańskich bagnach, zresztą nie ma człowieka, który by się nimi nie zachwycił. Od 1968 roku całą swoją energię  i działania naukowe ukierunkował na systemową ochronę tego niezwykłego obszaru – opowiada profesor Klara Tomaszewska.

Biebrzańskie torfowiska to największy i zarazem najbardziej dziki kompleks torfowisk niskich w kraju. Wprawdzie w Polsce znajduje się jeszcze jeden duży kompleks torfowisk nad Notecią w Wielkopolsce, ale był on od XVIII wieku w intensywnym użytkowaniu rolniczym (nie tylko łąkowym), co wpłynęło na  różny stan zachowania obu obszarów. Bagna biebrzańskie były i są  najbardziej naturalne, m.in. dlatego, że na wschodzie Polski była zupełnie inna kultura rolna.  Koszenie łąk odbywało się tylko raz w roku. Torfowiska nadnoteckie były zaś intensywnie użytkowane przez człowieka.

zielono.jpg
Długa Lula – basen środkowy w Biebrzańskim Parku Narodowym
fot. Magda Podlaska

– W 1968 roku ukazała się pierwsza publikacja Adama Pałczyńskiego mówiąca o konieczności ochrony bagien biebrzańskich. Swoją pracę habilitacyjną też poświęcił tym bagnom – „Bagna Jaćwieskie – pradolina Biebrzy. Zagadnienia geobotaniczne, paleofitosocjologiczne i gospodarcze”. Opisał je od strony przyrodniczej, wyznaczając kierunek, który dzisiaj jest obowiązujący. Już nie patrzymy na bagna w kontekście produktywnym, czyli jako potencjalny areał do wykorzystania w rolnictwie, ale jako na cenny przyrodniczo obszar – podkreśla prof. Tomaszewska.

biebrza_piotr-talalaj_6.jpg
Ogień gasili zawodowi strażacy i ochotnicy
fot. Piotr Tałałaj

Co ciekawe, w Europie zachodniej powierzchniowo torfowisk jest dużo więcej niż w Polsce, ale są innego typu (torfowiska wysokie) i były wykorzystywane albo rolniczo, albo wydobywano z nich torf. W efekcie żywych torfowisk na Zachodzie praktycznie nie ma, a taki duży naturalny obszar, z taką ilością ptaków z wodniczką i batalionami na czele, występuje tylko w naszym kraju.

Bagna biebrzańskie dzielą się – umownie – na trzy baseny. Najbardziej dziki i najbardziej naturalny, a jednocześnie najmniej wykorzystywany rolniczo, to tzw. basen południowy nazywany Długą Luką. Kolejny jest basen środkowy, który od XIX wieku był intensywnie odwadniany. Wtedy powstał Kanał Woźnawiejski odwadniający sporą część terenu, który do dzisiaj jest wykorzystywany przez rolników. I to właśnie ten obszar stanął niedawno w ogniu, najprawdopodobniej wskutek podpalenia.

biebrza_piotr-talalaj_3.jpg
W pożarze zginęło wiele ptaków – trwa okres lęgowy, ale też saren, owadów…
fot. Piotr Tałałaj

– Trzeba wiedzieć, że nawet jak torfowiska były odwadniane, to i tak były podmokłe. Na wiosnę nie dało się przez nie przejść, jeśli nie miało się na nogach woderów, podobnie jesienią i to już od września. W lipcu i sierpniu trzeba było mieć kalosze do kolan, żeby móc się poruszać po bagnach w tych najbardziej suchych miejscach. Nawet na obszarach zmeliorowanych było mokro, bo deszcze i wylewy Biebrzy robiły swoje – tłumaczy profesor Klara Tomaszewska i od razu dodaje, że środkowy basen, który teraz spłonął, to były wciąż użytkowane łąki i pastwiska, a w niektórych miejscach uprawiano np. len.  Trzecią część bagien stanowi basen północny, również intensywnie wykorzystywany, ale relatywnie wąski, wzdłuż rzeki.

– Od zawsze problemem bagien biebrzańskich było wiosenne wypalanie traw. Tłumaczono je tym, że  ojciec czy dziadek też wypalał i zawsze potem była „świeża trawka”. I w warunkach odpowiedniej wilgoci rzeczywiście tak bywało. Ale od paru lat na bagnach jest za sucho. Większa część zabagnionej doliny jest zasilana wylewami z rzeki Biebrzy, tylko niektóre fragmenty przesiąkaniem z gruntu mineralnego. Jak rzeka prowadziła coraz mniej wody i nie było powodzi, to odbijało się to na torfowiskach – opowiada prof. Tomaszewska.

Kilka lat temu, z przyczyn, których do dzisiaj nie udało się ustalić, po paru latach suszy na Biebrzy zrobiło się tak mokro, tak zamknięto niektóre szlaki turystyczne. Ale to już wspomnienie. Teraz jest coraz bardziej sucho. Nie pada,  rzeka nie może wylewać.

biebrza_piotr-talalaj_1.jpg
Dyrekcja parku ustanowiła nagrodę za informacje o pożarze – podejrzewa się podpalenie
torfowisk w Goniądzu
fot. Piotr Tałałaj

– Torfowisko to ekosystem, który składa się z roślinności torfotwórczej, a glebą pod tymi roślinami jest torf. I żeby było żywe, musi być cały czas uwilgotnione. Maksymalne obniżenia wody do poziomu torfowiska dopuszczalne są przez miesiąc, półtora, a potem musi być ono zalane. To może być warstwa wody 5-10 centymetrów, ale musi być cały czas mokro, by nie było warunków tlenowych, bo tylko w warunkach beztlenowych tworzy się torf. Jeżeli brakuje wody, powstaje warstwa torfu nieuwodnionego. A jak wiadomo, torf może palić się ogniem, ale zachodzi też tzw. bezpłomieniowe spalanie torfu. Kiedy więc do torfu nie dochodzi woda, ale dochodzi powietrze, zachodzą w nim procesy mikrobiologiczne, powodujące rozkład masy organicznej, która go tworzy. Im niższy jest poziom wody gruntowej, tym większa warstwa torfu ulega degradacji – wyjaśnia prof. Tomaszewska.

I obrazowo opowiada: jeśli wiosną na torfowisku zalanym wodą ktoś podpali zeszłoroczne, suche rośliny, to spalą się one do poziomu wody - ogień pójdzie po powierzchni torfowiska. I jak za jakiś czas woda opadnie, to rzeczywiście nowe rośliny odbiją. Ale jeśli tak jak teraz mamy bardzo obniżony poziom wody gruntowej, więc dużą warstwę torfu nieuwodnionego, ogień strawi nie tylko suche rośliny. W każdej chwili może zejść niżej i zapalić torf, a jak wiadomo był on takim samym źródłem energii jak węgiel.

biebrza_piotr-talalaj_2.jpg
Do gaszenia ostatniego pożaru w parku użyto śmigłowców
fot. Piotr Tałałaj

– Dlatego podczas pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym strażacy tak ciężko i ofiarnie pracowali, by torf się nie zapalił. Torfowisko nie pali się żywym ogniem, tylko się tli. Tli się tak długo, dopóki żar nie dojdzie do warstwy wody. Jeżeli ta jest np. na głębokości 20 cm, to się będzie paliło miesiącami aż nie  dojdzie do tej wody na głębokości 20 cm. Jeśli warstwa wody będzie głębiej, to się będzie tliło latami. I dlatego trwała tam gigantyczna walka, żeby do nie doszło do zapalenia torfu. Jeżeli już torf się pali na torfowisku to jest naprawdę poważny problem, bo niesie ze sobą zagrożenie nie tylko dla wielu gatunków roślin, ale też zwierząt, a w szczególności ptaków – mówi prof. Tomaszewska.

kbk

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg