eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Dr Marta Czaplicka: – Nie boję się trudnych pytań

Na studia rolnicze trafiła przypadkiem, marzyła bowiem o oceanografii. Szybko się jednak na nich odnalazła, a jej pasją stało się winogrodnictwo. Dziś dr Marta Czaplicka swoją wiedzę przekazuje innym. – Lubię zajęcia ze studentami, ich ciekawość, odwagę i kreatywność – mówi nauczycielka.

Dr Marta Czaplicka z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu związana jest od 2000 roku. Na uczelnię trafiła trochę z przypadku. Po maturze chciała bowiem rozwijać pasję, którą przez całe liceum było nurkowanie. Złożyła dokumenty rekrutacyjne na oceanografię, ale kierunku nie otworzono z powody zbyt małej liczby chętnych.

– To był dla mnie trochę kłopot, bo planu B na siebie wtedy nie miałam. Na ekonomię się nie dostałam, na politechnikę mnie nie ciągnęło, przyroda wydawała się bliska. Zostałam więc studentką rolnictwa na specjalności kształtowanie terenów zielonych – opowiada dr Czaplicka i dodaje, że już na pierwszym roku zaczęło się jej na uczelni bardzo podobać.

– Trafiłam na wykładowców, którzy fantastycznie tłumaczyli nam tę dziedzinę i jej wpływ na nasze życie. Wszystko z czegoś wynikało, było logiczne. Studiując przedmioty związane z kształtowaniem terenów zieleni uświadomiłam sobie jednak, że projektowanie ogrodów może być bardzo fajnym hobby, ale nie pracą na etacie czy sposobem na życie. Pod koniec studiów stwierdziłam, że może nim być sadownictwo. Widziałam w nim same plusy: kwitnące sady, smaczne jabłka, bliskość przyrody… – wspomina.

W efekcie postanowiła pisać pracę magisterską na temat brzoskwiń pod kierunkiem prof. Adama Szewczuka. – To był mój kolejny dobry wybór! Kończąc studia wiedziałam, że chcę na uczelni zostać i z sadownictwem związać swoją naukową drogę – podkreśla.

brzoskwinie w sadzie uniwersytetu przyrodniczego we wroclawiu w samotworze.jpg
Już od pierwszego roku Marta Czaplicka wiedziała, ze studia rolnicze to był dobry wybór – pracę magisterską napisała na temat brzoskwiń, doktorat – z gruszek, a największą zawodową pasję znalazła w winogrodnictwie
fot. Urszula Michalska

Doktorat Marta Czaplicka napisała z gruszek („Wpływ podkładki, korony, korony rozpinanej oraz żywych ściółek na wzrost, plonowanie i jakość owoców kilku odmian gruszy”), ale już wtedy z ciekawością patrzyła w stronę winogrodnictwa. Kiedy ówczesny rektor prof. Roman Kołacz zdecydował, że uczelnia będzie mieć swoją winnicę, była pierwszą chętną, by w niej pracować. Współtworzyła ją właściwie od zera.

– Byłam przy nasadzaniu, zbiorach, kibicowałam pierwszej fermentacji i otwieraniu pierwszej butelki wina z naszych uczelnianych winogron – mówi dumnie.

Pierwsze zajęcia ze studentami, z sadownictwa, prowadziła jeszcze na doktoracie. Pytana, co z nich pamięta, śmieje się, że stres, stres i jeszcze raz stres. – I to mimo iż nie był to mój pierwszy wykład. Wcześniej prowadziłam kursy z nurkowania. To mi zresztą bardzo pomogło w pracy dydaktyczne na uczelni. Nauczono mnie na nich jak zajęcia mają wyglądać: jak mają być prowadzone, jakie pomoce naukowe pomagają tym, którzy wolą słuchać, a jakie tym, którzy są wzrokowcami – opowiada.

Przez pierwsze lata dr Czaplicka prowadziła zajęcia z sadownictwa dla studentów rolnictwa i ekonomii. Kiedy zapadła decyzja o otwarciu winnicy zaczęła uczyć przedmiotów związanych z tą dziedziną, m.in. uprawy winorośli i produkcji wina. – Mam szczęście, bo dla studentów to bardzo interesujące zajęcia. Winiarstwo stało się modne, a co za tym idzie modna jest uprawa winorośli – podkreśla.

Studenci UPWr na zajęciach z uprawy winorośli w uczelnianejwinnicy
Dr Czaplicka prowadzi zajęcia w uczelnianej winnicy m.in. z uprawy winorośli
fot. Urszula Michalska

Cieszy ją to zainteresowanie, ale podczas zajęć nie ukrywa, że założenie winnicy jest trudne i ryzykowne. – Miałam na studiach podyplomowych ludzi, którzy chcieli zainwestować w winnice oszczędności życia, ale jak się okazało, nie zdawali sobie sprawy z przeciwności, które mogą napotkać na swojej drodze. Po semestrze nauki i zajęć na technologii winiarstwa uznali, że nie podejmą się tego – mówi. – Ale są i tacy, którzy po studiach winnice zakładają i wiem, że wyniesiona z zajęć wiedza pomaga im unikać błędów – podkreśla. 

Pytana, co jest najtrudniejsze w pracy dydaktycznej mówi, że są takie grupy, zwłaszcza na przedmiotach podstawowych, np. podstawach produkcji rolniczej czy ekonomii, które nie są zainteresowane zajęciami. – I wtedy moją rolą jest przekonać ich, że mimo wszystko mogą z tych zajęć wynieść coś wartościowego dla siebie, coś co zwyczajne przyda im się w życiu codziennym. Pokazać praktyczne korzyści jakie ta wiedza im da – wylicza. – I to najczęściej działa! – dodaje.

Dr Czaplicka nie kryje, że w pracy ze studentami najbardziej lubi rozmowy, ich trudne pytania czy wątpliwości. – To sprawia, że sama ciągle się uczę, bo nie boję się powiedzieć „nie wiem, ale się dowiem”. Śledzę tematyczne fora internetowe czy grupy na Facebooku. To dla mnie często materiał do dyskusji na zajęciach – opowiada.

Dr Marta Czaplicka z Katedry Ogrodnictwa UPWr
– Rozmowy i trudne pytania ze strony studentów to to, co sprawia, że ciąglę się uczę.
Nie boję się powiedzieć „nie wiem, ale się dowiem” – mówi dr Marta Czaplicka
fot. Anna Dyrda

Podkreśla, że lubi obserwować, jak studenci z roku na rok się zmieniają. – Cieszy mnie ich kreatywność, ale i odwaga. Oni nie boją się dyskutować, podejmować kontrowersyjnych tematów. Dzięki temu zawsze mamy jakiś temat do rozmowy, a zajęcia z pewnością nie są nudne – podkreśla.

Dużym wyzwaniem było dla niej nauczanie zdalne, ale i z tym sobie poradziła. – Zamontowałam drugi monitor tak, by mieć stały kontakt ze studentami. To się bardzo sprawdzało przy prezentacjach, które dla nich przygotowywałam, bo mówiłam do nich – nie do prezentacji. Widziałam ich reakcje, a oni chętniej dyskutowali ze mną lub ze sobą – tłumaczy. – Ale prawdziwego kontaktu nawet najlepsze nauczanie zdalne nie zastąpi – podkreśla.

mm

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg