eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Doktorat honoris causa dla prof. Wolfganga Kellera

Prof. Wolfgang Keller, związany z Uniwersytetem w Stuttgarcie, doktor honoris causa Uniwersytetu Przyrodniczego o swojej współpracy z naszą uczelnią, o tym, jak satelity zmieniły geodezję i czy techniki obserwacji ziemi wpływają na gospodarki narodowe.

Doktorat honoris causa jest najwyższym wyróżnieniem dla naukowca, ale często mówi się, że to również zobowiązanie. Jak jest w Pana przypadku?

Dla mnie oznacza on obie te rzeczy. Przede wszystkim wielkim zaszczytem jest otrzymanie doktoratu honoris causa pod koniec mojej kariery zawodowej. To niezwykle wzruszające. Wyróżnienie to wzmacnia także moje długotrwałe związki z kolegami z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. W nadchodzącym semestrze letnim będę dawał tu wykłady o cyfrowym przetwarzaniu sygnału i analizie falek w ramach programu DAAD Gottfried Herder.

Współpracuje Pan z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu od lat. Pamięta Pan początki tej współpracy? Co dała ona Panu, a co Pan dał wrocławskiej uczelni?

Jak już wspomniałem, moje związki z UPWr mają długą historię. Zaczęła się ona już podczas mojego pobytu na Politechnice Drezdeńskiej. W tym samym czasie prof. Andrzej Borkowski robił w Dreźnie doktorat. Zaprzyjaźniliśmy się, a przyjaźń ta zaowocowała również współpracą naukową. Pracowaliśmy nad wspólnymi projektami badawczymi we Wrocławiu i Stuttgarcie, co doprowadziło do powstania szeregu publikacji.

Na UPWr spędziłem też swój urlop naukowy i w tamtym czasie wygłosiłem także wykład o falkach. To dało mi okazję do zarekomendowania do programu Stuttgart International Master Program GEOENGINE studentów Uniwersytetu Przyrodniczego. Sporo z nich ten program ukończyło, niektórzy są teraz uznanymi naukowcami, a jeden zdobył nawet prestiżowy German Grant.

keller
fot. archiwum prywatne
Kiedy przyjeżdżał Pan tutaj pierwszy raz, co wiedział o naszym mieście i uczelni? Jak dzisiaj patrzy Pan na Wrocław i kolegów z UPWr?
Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Wrocław. Musiało to być pod koniec lat 90. Oczywiście Wrocław nie był mi kompletnie nieznany – dorastałem w wiosce niedaleko Drezna, więc niemal w jego sąsiedztwie. O UPWr jednak wiedziałem tylko tyle, że istnieje.

Teraz, gdy już kilka razy byłem we Wrocławiu, miałem okazję obserwować jego przemianę w fascynujące miasto. Szczególnie wiosną, gdy kwitną kasztanowce na odrzańskich wyspach, Wrocław ma niewiarygodny urok. Jednak, o ile miasto zmieniło się bardzo przez te lata, moje relacje z kolegami z Przyrodniczego są wciąż takie same – zawsze byłem tu mile widziany i od razu czułem się jak w domu.

Czy Pana zdaniem skończył się czas rywalizacji w nauce, a zaczął czas współpracy? Czy wciąż obowiązuje etos sukcesu indywidualnego wypracowanego przez geniusza, czy jednak zmierzamy w kierunku pracy zespołowej, w której liczy się wymiana informacji, a nie jej zazdrosne ukrywanie?
Konkurencja w nauce jest niezbędna. Tylko w atmosferze rywalizacji najlepszych pomysłów możliwy jest postęp naukowy. Dziś nie jest to zresztą konkurencja pomiędzy pojedynczymi naukowcami, ale całymi ich grupami. Coraz większa złożoność naszej dziedziny sprawia, że do rozwiązywania kolejnych problemów konieczna jest współpraca wielu ludzi.

Każda z grup tworzy swoją własną technologię i infrastrukturę potrzebną do rozwiązywania złożonych problemów, a przez porównanie rezultatów różnych technologii można stwierdzić poprawność wyników badań. To ma jednak także swoją złą stronę. Gdy już stworzy się technologię naukową, będzie ona wielokrotnie stosowana prowadząc do powstania wielu prac i doktoratów. To także przyczynia się do postępu naukowego, jednak stopniowo i dosyć powoli.  W związku z tym potrzeba czasem zmian paradygmatu, spojrzenia na problemy z innej perspektywy i nowe wnioski. Takie zmiany wychodzą najczęściej od pojedynczych naukowców, a nie całych grup.

Satelity w powszechnym odbiorze kojarzą się ze szpiegostwem lub telewizją, a jednak dały one zupełnie nowe możliwości badawcze naukowcom, szczególnie tym zajmującym się nauką o Ziemi. Jak ocenia Pan wkład technologii w rozwój nauki? Co dały nam satelity? Jak zmieniły stan wiedzy i jakie otworzyły możliwości przed naukowcami?
Dwie rzeczy pobudziły rozwój geodezji w ostatnich dekadach – komputery i satelity. W erze przedsatelitarnej naszą wiedzę czerpaliśmy tylko z punktów rzadko rozsianych na kontynentach. O oceanach nie wiedzieliśmy prawie nic.

Technologie satelitarne takie jak altimetria, obrazy SAR i – przede wszystkim – GPS kompletnie zmieniły sytuację. Oczywiście GPS był od początku technologią wojskową, ale to geodeci zwiększyli poziom jego dokładności o kilka rzędów wielkości. Inne technologie, takie jak obrazowanie SAR czy altimetria były tworzone dla innych dziedzin, a nie bezpośrednio dla geodezji. Ale użycie tych technologii w geodezji przyniosło owocną współpracę z innymi dyscyplinami. I dzięki tej współpracy w technologii satelitarnej, mamy teraz szczegółowy pogląd na dynamikę Ziemi i możemy dokładnie zmierzyć, jak dramatyczne konsekwencje mają zmiany klimatu i co stanie się z planetą, jeśli zmian tych nie uda się powstrzymać.

Jak Pańskim zdaniem coraz doskonalsze techniki obserwacji powierzchni ziemi w połączeniu z technologiami Big Data/Data Mining mogą zmieniać funkcjonowanie gospodarek narodowych w szczególności w obszarze rolnictwa i wydobycia surowców naturalnych?

Technologie satelitarne już zdołały znacząco zmienić nasze codzienne życie. Wystarczy spojrzeć na nawigację samochodową, morską czy nawet pieszą. Na rolnictwo precyzyjne lub monitorowanie deformacji przez satelitarną interferometrię radarową SAR. A ten wpływ będzie się jeszcze powiększał. Samochody autonomiczne to tylko jeden element. Będzie więcej zastosowań, których na razie nie umiemy sobie nawet wyobrazić.

Jeśli chodzi o big-data i deep-learning, jestem nieco sceptyczny. Obie technologie to tak zwane technologie sterowane danymi, które chcą znaleźć odpowiedzi w samych tylko danych bez żadnych podstaw modelowych. W pewnych sferach, takich jak klasyfikacja danych czy korelacje między danymi, będą one przydatne. Nie są jednak uniwersalnymi rozwiązaniami wszelkich problemów, jak się czasem uważa.

Jak kwestia dostępu do tych danych będzie wpływać na konkurowanie gospodarek narodowych? Czy raczej pomoże w wyrównaniu dysproporcji rozwojowych między krajami, czy też może je pogłębić?

Dane jako takie nie są ani dobre, ani złe. Wszystko zależy od tego, jak się ich używa. Oczywiście dostarczane przez satelity dane środowiskowe, hydrologiczne i dotyczące osuwisk pokazują, co można zrobić, by zredukować dysproporcje. Ale warunki konieczne mogą być osiągnięte tylko poprzez współpracę międzynarodową. A obecny układ polityczny daje na to niewielkie szanse.

Na ile wiedza zdobywana z wykorzystaniem satelitów służących do obserwacji powierzchni ziemi może nam pomóc w przygotowaniach do kolonizacji kosmosu? Czy dostępne technologie można by było zaimplementować bezproblemowo na orbitach innych planet naszego układu słonecznego, czy konieczny byłby ich intensywny rozwój?
Krótka odpowiedź brzmi: nie. Oczywiście modelowanie pola grawitacyjnego poprzez techniki geodezyjne może być i już nawet zostało zastosowane w nawigacji orbiterów i lądowników na obiektach kosmicznych. Wystarczy spojrzeć na misję Rosetta. Jednak kolonizacja wiąże się ze znacznie poważniejszymi problemami technologicznymi, etycznymi i prawnymi, a geodezja odgrywa tu tylko drugorzędną rolę.

kbk

Powrót
14.11.2018
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg