eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Depresja – nazwijmy ją po imieniu

Akademickie poradnie udzielające porad psychologicznych działają na wielu polskich uczelniach. Ta na Uniwersytecie Przyrodniczym od 2020 roku, po ogłoszeniu pandemii koronawirusa i lockdownie, skupia się na wsparciu w rozwiązywaniu problemów studentów. 23 lutego obchodzimy Światowy Dzień Walki z Depresją. Według specjalistów, częstotliwość występowania zaburzeń psychicznych wśród studentów jest wyższa niż w populacji ogólnej.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na świecie na depresję choruje ponad 350 mln ludzi. W Polsce – około 1,5 mln. Prognozy opracowywane przez ekspertów WHO na podstawie danych dotyczących zachorowalności przed wybuchem pandemii wskazywały, że do 2020 roku depresja będzie na drugim miejscu wśród najczęstszych chorób, a do 2030 roku zajmie miejsce pierwsze.

Studenci bardziej podatni

Z artykułu zamieszczonego w 2019 roku na łamach pisma „Nauki Przyrodnicze” (autorzy: Maria Całka i Paweł J. Pawlica, Śląski Uniwersytet Medyczny) wynikało, że według dostępnych badań studenci zgłaszają więcej problemów psychicznych niż porównywalna wiekowo grupa osób niestudiujących, a częstotliwość występowania problemów psychicznych wśród studentów jest wyższa niż w populacji ogólnej (od 19,2 do 67,4 proc.). W 2022 roku Warszawski Uniwersytet Medyczny informował, że rocznie kontakt z Uniwersytecką Poradnią Psychologiczną, działającą na tej uczelni od 2018 roku, podejmuje średnio 250 studentów – 2 proc. wszystkich kształcących się na uczelni. Aż 15 proc. z nich to studenci zagraniczni. Na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu, gdzie w 2015 roku utworzono Poradnię Rozwoju Osobistego, momentem przełomowym okazał się rok 2020 i pandemia – skokowo wzrosła wtedy liczba studentów i doktorantów zgłaszających się po pomoc.

Z raportu opracowanego przez Agatę Igielską z Poradni Rozwoju Osobistego UPWr wynikało, że po kilku miesiącach konfrontacji z pandemią, a więc w sytuacji życia w kilkumiesięcznym mniejszym bądź większym stresie, stan funkcjonowania szeroko pojętego zdrowia psychicznego u studentów uczelni budził wiele obaw. „Na pierwszy plan wysuwają się wątpliwości i rozważania dotyczące skali możliwych długoterminowych skutków pandemii. Aktualnie, gdy stresor w dalszym ciągu działa i nie można przewidzieć kiedy stan zagrożenia się skończy, nie można też dokładnie przewidzieć jakie będą długotrwałe konsekwencje obecnej sytuacji pandemicznej. Z całą pewnością możemy spodziewać się znacznego wzrostu różnego rodzaju trudności i zaburzeń funkcjonowania psychicznego,  podobnych w swoim obrazie klinicznym do zespołu stresu pourazowego (PTSD)” – informował raport.

Całka i Pawlica piszą wprost: „Długotrwały stres wśród studentów może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie psychiczne i prowadzić do wypalenia zawodowego w przyszłości. Często konsekwencje złego stanu psychicznego odczuwane są jako kłopotliwe, sprzyjające niesprawiedliwie nierównemu traktowaniu lub uważane za źródło istotnych zakłóceń w relacjach z rodziną i przyjaciółmi. Ponadto spośród czynników społeczno-demograficznych większą rolę można przypisać tym, które wpływają na wsparcie społeczne”.

To nie jest zły nastrój

Aleksandra Zimmer jest na trzecim roku Szkoły Doktorskiej, pracę realizuje pod kierunkiem prof. Krzysztofa Lecha, a jej promotorem pomocniczym jest dr Klaudia Masztalerz. Tematem jej doktoratu jest wpływ wstępnej obróbki surowca i roztworu na właściwości fizykochemiczne oraz kinetykę odwadniania osmotycznego i suszenia czosnku. Zakwalifikowała się do prestiżowego programu Top Minds w tegorocznej edycji. To jej drugie podejście – pierwsze przerwała depresja.

depresja_2.jpg
fot. Shutterstock

Dzisiaj Ola mówi o swojej chorobie otwarcie, ale zanim trafiła do szpitala, na co dzień przybierała maskę radosnej, uśmiechniętej dziewczyny, co automatycznie robi to tej pory. Tak widzą ją znajomi na uczelni, koledzy i koleżanki z roku, prowadzący. Sama zresztą mówi, że zanim zaczęła chorować, do życia nastawiona była zadaniowo – nie ma problemów, są wyzwania.

– Pierwsze były ataki paniki, kiedy np. odebrałam mejla od prowadzącego któryś z przedmiotów na doktoracie z prostą informacją, że zbliża się termin oddania pracy. Tylko tyle, ale dla mnie to był początek lawiny. „Nowa rzecz, którą trzeba zrobić”. I panika – opowiada Ola, u której po panice zaczęła narastać niemoc.

Zdrowy człowiek nie jest w stanie zrozumieć, co to znaczy nie móc odebrać mejla, wstać z łóżka, ubrać się i wyjść na zajęcia na uczelnię. Każdy dzień stawał się wyzwaniem.

– Długo starałam się lekceważyć ten ból. Radziłam sobie z nim, liczyłam, że to chwilowe. Nie chciałam o tym mówić rodzicom. Wiedziałam, że byliby przerażeni, ale to oni się zorientowali, że coś się ze mną dzieje niedobrego. I to oni zawieźli mnie do szpitala – opowiada Ola.

Już w szpitalu, na oddziale takich pacjentów jak ona, młodych, z zaawansowaną depresją… dotarło do niej, jak długotrwała i ciężka praca ją czeka, by znów było dobrze. I dodaje, że wśród „swoich” z depresji można nawet żartować.

Z poczuciem winy

– Śmialiśmy się, że żarty z prób samobójczych są najlepsze. Wiem, jak to brzmi, ale dopiero tam poznałam ludzi, którzy podobnie postrzegają świat, nie widzą sensu w sobie, w życiu, w tym co robią. I to naprawdę nie jest smutek, chandra, czy kiepski nastrój – mówi Ola i od razu dodaje, że dużym problemem w chorobach psychicznych jest poczucie winy.

Bo tej choroby nie widać, za to słyszy się komentarze w rodzaju „no zrób coś z sobą”, „ogarnij się”, „może zajmij się sportem?”, choć człowiek nie jest w stanie skupić się na najprostszych sprawach.

Długotrwały stres wśród studentów może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie psychiczne i prowadzić do wypalenia zawodowego w przyszłości

– Tylko, że człowiek nie jest w stanie się ogarnąć, zrobić tego magicznego czegoś, czy zająć się tym sportem. Człowiekowi, który choruje na raka, nie mówimy, żeby się ogarnął i coś ze sobą zrobił – tłumaczy Ola, która bała się powiedzieć o tym, co się z nią dzieje również ze względu na doktorat. Z jednej strony nie była w stanie pracować, z drugiej miała poczucie winy, że nie panuje nad doktoratem, który w pewnym momencie w ogóle zszedł na dalszy plan. W szpitalu nawet zastanawiała się, czy nie powinna zostawić nauki, zająć się czymś innym.

Taki pomysł nabrał na intensywności zwłaszcza po złożeniu do Szkoły Doktorskiej prośby od lekarza specjalisty o wydłużenie doktoratu o pół roku w związku z brakiem możliwości wykonywania pracy ze względu na beznadziejny stan zdrowia. – Niestety, dowiedziałam się, że jedynym powodem do przedłużenia doktoratu według regulaminu jest ciąża, a ja mogę jedynie zrezygnować z doktoratu, a następnie wystąpić z wnioskiem o wznowienie, co nie daje pewności kontynuacji – mówi Aleksandra Zimmer i ma nadzieję, że po ujawnieniu skali problemu związanego z depresją wśród doktorantów Szkoła Doktorska dokona pewnych zmian w regulaminie, które w razie pogorszenia stanu zdrowia doktoranta, nawet na skutek wypadku samochodowego, umożliwią poszkodowanemu kontynuację doktoratu po rekonwalescencji/rehabilitacji czy tak jak w jej przypadku – po uzyskaniu stabilizacji, a czas na dokończenie doktoratu zostanie wydłużony.

– Cieszę się, że UPWr umożliwia skorzystanie ze specjalistycznych porad, ale nie zmienia to faktu, że mój stan w tamtym czasie bardzo się pogorszył, gdy dotarło do mnie, że mam dwie opcje: albo natychmiast się podniosę, albo zaprzepaszczę doktorat. Gdyby nie pomoc promotorów w tamtym czasie nie wiem czy w ogóle dotarłabym do ewaluacji – przyznaje Ola, która po wyjściu ze szpitala była na zwolnieniu. Uczyła się wtedy codzienności od nowa.

depresja_5.jpg
fot. Shutterstock

– Lekarz na oddziale powiedział mi wprost: „Ola, czeka cię wiele trudnych lat z samą sobą”. I wiem, że to jest walka o to, żeby mimo wszystko radzić sobie z codziennym życiem, pracą, nauką, obowiązkami – mówi Ola, która bierze leki, chodzi na terapię, ma ogromne wsparcie merytoryczne ze strony opiekunów jej doktoratu, ale wciąż jest tak, że spotkanie przypadkowego człowieka na korytarzu uczelni i zwykłe pytanie „I jak tam?” może wywołać lawinę.

Pandemia i zjazd w dół

Justyna Załuska jest doktorantką – pierwszy rok Szkoły Doktorskiej – u prof. Kulczyckiego. Pracuje nad abiotycznymi czynnikami stresowymi, ich wpływem na rośliny uprawne i możliwościami łagodzenia skutków ich oddziaływania. Jest absolwentką studiów magisterskich na kierunku rolnictwo, ale inżynierskie ukończyła na biotechnologii stosowanej roślin.

– Zdecydowałam się na doktorat, bo zaczęło mi dobrze iść na studiach. Nie miałam bladego pojęcia, kim chcę być i co robić ze sobą, ale jak przyszłam na tę uczelnię, poczułam, że znalazłam swoje miejsce. Dobrze mi tu było. Szkoda było mi odchodzić, a przede wszystkim swoją przyszłość zaczęłam wiązać z nauką – mówi Justyna, która od roku leczy się na depresję.

Zaczęło się w pandemii. Studia były jej pasją, a tu ogłoszono lockdown. Pasja powoli zmieniła się w smutny obowiązek. Wszyscy siedzieli w domach. Poziom nauczania spadł, nie wszystkim zależało na nauce tak jak jej. Justyna wyjechała do domku letniskowego, żeby nie siedzieć we Wrocławiu.

– I zaczęłam się zapadać. Dużo ludzi było zadowolonych, że w łóżku może słuchać wykładów, nigdzie nie trzeba jechać. A ja czułam, że coś ze mną jest nie tak – Justyna najpierw myślała, że mało wychodzi, za mało ma kontaktu z ludźmi, w ogóle za mało czegoś. Ale stopniowo ubywało jej sił, a po jakimś czasie okazało się, że nie ma już motywacji do zrobienia czegokolwiek.

Często konsekwencje złego stanu psychicznego odczuwane są jako kłopotliwe, sprzyjające niesprawiedliwie nierównemu traktowaniu lub uważane za źródło istotnych zakłóceń w relacjach z rodziną i przyjaciółmi

Straciła zapał do studiowania. Nie potrafiła się uczyć, skupić się na czymkolwiek. Brała książkę, czytała 15 stron i nagle się orientowała, że nie ma zielonego pojęcia, co przeczytała.

– Zignorowałam to, ale kiedy wróciliśmy na studia stacjonarne, sytuacja się nie poprawiła, a wręcz było coraz gorzej. Nie wstawałam rano na wykłady. Nie wstawałam rano na ćwiczenia. Nie dlatego, że nie chciałam, nie byłam w stanie. A jak już pojechałam na uczelnię, to po powrocie potrafiłam siedzieć godzinę w aucie, nie mogąc z niego wyjść, bo nie byłam w stanie podnieść butelki po wodzie, by wyrzucić ją do kubła, który mam po drodze. I choć może to brzmieć bardzo abstrakcyjnie, to w mojej głowie było to coś nie do pokonania. Nie wiem, czy sama bym sięgnęła po pomoc, ale spotkałam wspaniałą panią profesor, której wykłady totalnie olałam, bo nie dawałam rady wstać – po ostatnim, na który udało jej się dotrzeć ta pani profesor, która miała nie najlepszą opinię wśród studentów, po prostu zapytała „co się dzieje?”. A Justyna zaniosła się płaczem.

depresja_4.jpg
fot. Shutterstock

U profesor przesiedziała dwie godziny.

– Zaproponowała, że może mi opłacić wizytę, byle bym zawalczyła o siebie. Poleciła wspaniałego psychiatrę. Koniec końców nie skorzystałam z tej oferty, ale ta kompletnie nieoczekiwana pomoc i zrozumienie dały mi ogromnego kopa w tyłek – opowiada Justyna.

Nieustanna praca. Nad sobą i ze sobą

To był jeszcze studencki czas. Nie miała wtedy stypendium. Na NFZ nie mogła się doprosić na wizytę do psychiatry, a jak już się dostała na teleporadę, to przez 10 minut nie zdążyła lekarzowi powiedzieć właściwie nic.

– Dopiero prywatnie lekarka mnie wysłuchała. Ta pierwsza wizyta trwała półtorej godziny. Diagnoza: ostry epizod depresyjny. Justyna nie kryje, że bała się leków. Że będzie po nich ospała, otępiona, nie będzie mogła się uczyć. Nic z jej obaw się nie potwierdziło.

– Lekarka sugerowała też terapię, poszłam, nie czułam tego, ale za to czytam książki warsztatowe z nurtu terapii poznawczo-behawioralnej i racjonalnej terapii zachowań. Staram się pracować nad sobą i ze sobą – podkreśla Justyna.

Bliżsi znajomi wiedzą, że choruje. Nie lubi i nie umie kłamać, a każdy widział, jak się zmieniła.

– Mnóstwo jest osób, które były dla mnie wsparciem w różnych sytuacjach, ale tu wykazywały się ogromnym niezrozumieniem. Ludzie zaczynali mówić o sobie. Że im też jest czasem smutno, że też czasem nie mają siły wstać z łóżka, że wszyscy mają problemy, choćby syn sąsiadki, u którego właśnie zdiagnozowano stwardnienie rozsiane, więc trzeba podnieść głowę, uśmiechnąć się i iść dalej. Te rady wynikają z tego, że nie mamy wiedzy o depresji, ludzie naprawdę myślą, że to jest zły humor, a nie poważna choroba – przyznaje Justyna i po chwili dodaje, że od prowadzących dostała kredyt zaufania – możliwość nadrobienia braków z trzech przedmiotów. I jest im za to przewdzięczna.

– Szkoła Doktorska to na pewno jest sukces, choć miałam dużo zawahań. Poważnie zastanawiałam się, czy nie lepiej jednak zmienić środowisko, zacząć wszystko od początku, ale szkoda mi było włożonej pracy. Cały czas pamiętałam, że na uczelni było mi dobrze. Po pierwszym miesiącu w Szkole Doktorskiej miałam ochotę już tam nie wracać. Przez lata idealizowałam to jak będzie, że skoro spełniłam swoje marzenia, to będę po prostu szczęśliwa, beztroska. Że spadnie jakiś ciężar. Ale świat wygląda inaczej i staram się z tym mierzyć – mówi Justyna i od razu dodaje, że nie jest tak, że bierze tabletki i jest zdrowa. Wciąż zdarzają się dołki i ogromne doły.

– Mój mózg wciąż potrafi z drobnostki zrobić problem nie do przejścia. Ale walczę – przyznaje Justyna.

depresja_wsparcie.jpg
fot. Shutterstock

Pierwsza pomoc

Ewa Grzechnik, psycholog z Centrum Wsparcia i Dostępności Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu: – Studenci, którzy przychodzą do Centrum prezentują szeroki wachlarz problemów. Są osoby, które mają rozpoznania psychiatryczne chorób i zaburzeń i proszą o pomoc w dostosowaniu się do realiów uczelni i możliwości realizacji nauki. Są też takie, u których można dostrzec pierwsze objawy takich zaburzeń – wtedy kierowane są po pomoc specjalistyczną. Ale są też osoby w różnych, trudnych sytuacjach życiowych, z problemami w związku, z rówieśnikami, z którymś z wykładowców, z nauką.

Duża część z osób szukających wsparcia początków swoich trudności upatruje w roku 2020, wybuchu pandemii i związanymi z nią zmianami. I to pandemia sprawiła, że uczelnie w Polsce studentom dają nie tylko wykształcenie i umiejętności, ale też coraz częściej wsparcie. Na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu to konsultacje psychologiczne – bezpłatne. Od jednej do siedmiu. 

–  Kiedy dostrzegam problem, to w pierwszej kolejności pomagam studentowi go rozwiązać. Do specjalisty kieruję w momencie, kiedy kończą się moje kompetencje. Pamiętajmy jednak, że student jest dorosłą osobą i sam decyduje, czy pójdzie do psychiatry czy psychoterapeuty – przyznaje Ewa Grzechnik, psycholog z Centrum Wsparcia i Dostępności.  

Paradoksalnie najmniej osób zgłasza się po pomoc w czasie sesji. Problemy wtedy ulegają swoistemu zamrożeniu, a ich intensywność rośnie przed lub po egzaminach.

Centrum Wsparcia i Dostępności Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu mieści się w budynku C3, w pokoju 413, kontakt: psycholog@upwr.edu.pl

Rzecznik Praw Pacjenta o studentach

W 2021 roku Rzecznik Praw Pacjenta przedstawił raport poświęcony zdrowiu psychicznemu w środowisku akademickim. Połączył go z wystąpieniem do ministra edukacji i nauki o potrzebie wsparcia psychicznego studentów.

depresja_raport1.jpg
źródło: https://www.gov.pl/web/rpp/rzecznik-praw-pacjenta

Raport przygotowano na podstawie informacji zebranych z kilkudziesięciu uczelni z całej Polski – przybliżał problemy psychiczne, z jakimi zmagają się studenci oraz formy pomocy, jakie uzyskują na swoich uczelniach. Wśród tych pierwszych uczelnie wymieniały m.in. na zaburzenia w odżywianiu, nadwagę, otyłość i związane z tym kompleksy, uzależnienia, przemęczenie, brak koncentracji, brak perspektyw i możliwości rozwoju. Wśród czynników wywołujących kryzys wymieniano trudności w poszukiwaniu pierwszej pracy, mobbing lub stalking. Raport przedstawiał też skalę i formy pomocy, na jakie może liczyć student.

To przede wszystkim poradnie zdrowia psychicznego skierowanych do studentów i pracowników akademickich – bezpłatne. To często miejsce pierwszego kontaktu osoby w kryzysie ze specjalistyczną pomocą psychologiczną i psychiatryczną, choć zarazem jednostki tego typu nie oferują długotrwałej terapii. Możliwe są zazwyczaj trzy konsultacje, na podstawie których oceniana jest sytuacja pacjenta. Stawiana jest diagnoza i wystawiane skierowanie na dalszą terapię bądź hospitalizację stacjonarną. Wśród uczelni, które w 2020 roku udzieliły odpowiedzi Rzecznikowi Praw Pacjenta, 15 posiada ma w strukturze poradnię zdrowia psychicznego, a jedna planowała utworzenie poradni.

kbk

Powrót
23.02.2023
Głos Uczelni
studenci

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg