eu_green_logo_szare.png

Aktualności

Czekamy na kotlety z probówki

Prof. Roman Kołacz o prawach zwierząt i o tym, czy świat czeka na zaprzestanie hodowli i produkcję mięsa w laboratoriach – z komórek macierzystych.

Kiedy weterynaria i zootechnika musiały zająć się odpowiedzialnością etyczną człowieka wobec zwierząt?

Weterynaria od początku swojego istnienia kierowała się i kieruje ideą znoszenia lub ograniczania cierpienia zwierząt i niesienia ulgi poprzez leczenie. Samo powołanie do zawodu jest w zdecydowanej większości motywowane wewnętrzną potrzebą niesienia pomocy zwierzętom. Nie sądzę, że są ludzie, którzy wybierają ten zawód z innych przyczyn – na przykład finansowych. Tak więc aspekt etyczny w tym zawodzie istniał od zawsze. Jeżeli jednak mielibyśmy patrzeć na ten wymiar od strony zalegalizowania norm, to rzeczywiście, ów proces zaczął się w momencie tworzenia ustawy o ochronie zwierząt. Co ciekawe, mało kto wie, że Polska taką ustawę miała już przed wojną podpisaną przez prezydenta Ignacego Mościckiego w 1928 roku.

prof_kolacz_nerona
fot. Marta Nowakowska

To dlaczego musieliśmy pisać ją od nowa?

Bo po wojnie nikt jej nie przestrzegał i głowy sobie nią nie zawracał. Nowa ustawa weszła w życie dopiero w 1997 roku, ale wcześniej Polska podpisała deklarację praw zwierząt przyjętą w Paryżu w 1978 roku, a Towarzystwo Ochrony Zwierząt powstało już w roku 1864. Tak więc były siły i organizacje, dla których ochrona zwierząt była ważna. Po 1997 roku zmieniła się tylko skala i świadomość ogólna społeczeństwa.

Wciąż jednak jesteśmy odbiorcami szokujących doniesień o znęcaniu się nad zwierzętami, zarówno domowymi, towarzyszącymi, jak i hodowlanymi. Z drugiej strony coraz częstsze są głosy, że prawa zwierząt stają się ważniejsze niż prawa człowieka.

Rzeczywiście o naszym stosunku do zwierząt dyskutujemy na różnych płaszczyznach. Mówimy o indywidualnej wrażliwości każdego człowieka i on jest siłą rzeczy różny, bo mamy różne osobowości. Tak jak spotykamy się z ludźmi, którzy są okrutni wobec zwierząt, tak samo spotykamy i takich, którzy potrafią być okrutni wobec dzieci czy dorosłych. Dla Kanta okrucieństwo wobec zwierząt było złe wyłącznie z powodu, że jest ono też złe dla ludzkości, bo tłumi w nim uczucie empatii dla cierpienia w stosunku do innego człowieka. Teraz jednak przeszliśmy na wyższy stopień tej dyskusji.

Czyli jaki?

Zazwyczaj jest tak, że normy etyczne powszechnie akceptowane przez większość społeczeństwa stają się później normami prawnymi. Skoro społeczeństwo w jakiejś sprawie uważa tak a nie inaczej, to powinniśmy to zalegalizować w prawie. Teraz na przykład dyskutujemy o hodowli zwierząt futerkowych, widzimy ogromną determinację różnych organizacji, które starają się rozbudzić w społeczeństwie opór przeciwko tej hodowli. Wcześniej mieliśmy podobną sytuację związaną z systemami tuczu kaczek i gęsi na stłuszczone wątroby – udało się pod wpływem presji społecznej zabronić w Polsce tego systemu. Wciąż nieakceptowane są przemysłowe hodowle zwierząt charakteryzujące się nadmiernym stłoczeniem, bezściołowością, brakiem pastwisk, utrzymaniem kur w klatkach itp. Działacze organizacji prozwierzęcych znowu naciskają na polityków, by zabronić ustawowo stosowania tych systemów. Z jednej strony mamy organizacje, które wiedzą, że te systemy są dla zwierząt nieprzyjazne, ale z drugiej strony wiemy, że mięso jest najlepszym i niezbędnym w diecie człowieka źródłem białka. I oczywiście mamy silnie działające organizacje wegan i wegetarian, którzy posługując się fake news głoszą, że jedzenie mięsa jest nie tylko w złym stylu, ale też i niezdrowe, bo można je zastąpić białkiem roślinnym. To trafia do młodych ludzi, szczególnie tych wrażliwszych – każdego przecież porusza świadomość, że aby zjeść mięso, musimy zabić zwierzę. Tylko, że to jest jedna strona medalu. Druga mówi nam, że niejedzenie mięsa niesie ze sobą określone konsekwencje zdrowotne, z których w większości nie zdajemy sobie sprawy.

mieso_stol
fot. Shutterstock

Pan je mięso.

Jem, ale jest mi bliski ruch utylitarystów, w którym uważa się, że nie jest niemoralne zabijanie zwierząt celem produkcji białka zwierzęcego i nie jest nieetyczne zabijanie zwierząt w doświadczeniach biomedycznych, jeżeli nie możemy określonych celów osiągnąć innymi sposobami. A na dzień dzisiejszy jeszcze nie możemy.

Gdybyśmy więc produkowali mięso z komórek macierzystych w laboratoriach, to wtedy moglibyśmy nie zabijać zwierząt?

Nie ulega wątpliwości, że masowa hodowla powoduje szkody środowiskowe. Nie tylko emisja gazów cieplarnianych, głównie metanu, jest olbrzymia, ale też ogromne obszary zajmowane są pod produkcję paszy. Według FAO gdyby je przeznaczyć na produkcję żywności dla ludzi, moglibyśmy wyżywić 17 miliardów ludzi. Obecnie żyje nas na Ziemi 7,5 miliarda, w 2050 r. będzie nas 9,5, a rocznie z głodu umiera 20 milinów ludzi.

Oczywiście i dokładnie w tym kierunku zmierza świat. Prowadzone są bardzo zaawansowane badania nad mięsem z probówki. Pierwszy kotlet „z probówki” uzyskano w laboratorium profesora Marka Posta z uniwersytetu w Maastricht w 2013 roku. Był to proces bardzo kosztowny, bo burger kosztował 325 tys. euro. W tym roku wyasygnowano na badania w tym kierunku setki milionów euro – dzięki takim miliarderom jak Bill Gates, Richard Branson czy Jeff Bezos. Już możemy powiedzieć, że jeżeli trzy lata temu pierwszy hamburger kosztował kilkaset tysięcy funtów, to teraz kosztuje 12 funtów, a być może za dwa lata ta cena zrówna się z ceną burgera z mięsem pozyskanym od zwierząt żywych. I wtedy my jako utylitaryści powiemy „dobrze, skoro możemy produkować mięso z probówki, to musimy zaprzestać hodowli zwierząt, bo już nie potrzebujemy ich zabijania”.

Nie ulega wątpliwości, że masowa hodowla powoduje szkody środowiskowe. Nie tylko emisja gazów cieplarnianych, głównie metanu, jest olbrzymia, ale też ogromne obszary zajmowane są pod produkcję paszy. Według FAO gdyby je przeznaczyć na produkcję żywności dla ludzi, moglibyśmy wyżywić 17 miliardów ludzi. Obecnie żyje nas na Ziemi 7,5 miliarda, w 2050 r. będzie nas 9,5, a rocznie z głodu umiera 20 milinów ludzi.

mieso_lab
fot. Shutterstock

Jeśli udałoby się ludzkości umasowić hodowlę mięsa z probówek, to sądzę, że wszyscy przywódcy świata będą zgodni, by zabronić ustawowo hodowli zwierząt i zabijania ich dla produkcji białka zwierzęcego. Ta alternatywa więc jest, oczywiście nie w perspektywie najbliższych miesięcy, ale jednak jest. Według specjalistów masowa produkcja i szeroka dostępność mięsa z laboratorium nastąpi około roku 2021. Na razie jednak jeśli hodujemy zwierzęta i zabijamy je, by jeść ich mięso, naszym zadaniem jest, by ich cierpienie maksymalnie zminimalizować. I równocześnie, na naszych oczach konsoliduje się ruch – radykalny – abolicjonizmu, który uważa, że nie powinniśmy w ogóle posiadać zwierząt, bo one mają absolutnie takie same prawa, jak i ludzie.

Pochodzi Pan z małej wioski na Podkarpaciu, więc musiał Pan widzieć, jak zabija się zwierzę, które trzeba zjeść. Większość osób, które znam, mięso widzi dopiero w sklepie. Jak od czasu Pańskich studiów ewoluował stosunek do zwierząt?

Oczywiście, że wiem, jak zabija się zwierzę, nie tylko z dzieciństwa, ale także w programie studiów wyjeżdżaliśmy na zajęcia do wrocławskiej rzeźni, odbywaliśmy dwutygodniowe praktyki wakacyjne w zakładach mięsnych, ale zawsze mimo że uśmiercano tam zwierzęta, zwracano nam uwagę, by to uśmiercanie było humanitarne, by wcześniej zwierzę było ogłuszone. Inną sprawą było traktowanie zwierząt w gospodarstwach w obejściach wiejskich czy schroniskach. Kiedy zaczęliśmy wprowadzać pojęcie dobrostanu zwierząt, to niektórzy moi profesorowie – akurat nie z Wrocławia – byli oburzeni. Twierdzili, że nie ma potrzeby wprowadzania nowych pojęć i ruchu, który byłby z tym związany. Do tamtej pory zajmowaliśmy się środowiskiem – jak je optymalizować, by zwierzęta były zdrowe i maksymalnie produkowały. To był ten jeden z  podstawowych kierunków badań zoohigienicznych. I rzeczywiście, praktycznie bardzo rzadko zajmowaliśmy się odczuciami zwierząt, a więc ich emocjami. Behawior był po części dodatkowym kryterium oceny warunków utrzymania, ale nie podnosiliśmy sprawy cierpienia psychicznego zwierząt. Zoopsychologia była jedynie wykładana na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nie rozmawialiśmy o prawach zwierząt czy o etyce. To co naprawdę zmieniło sytuację w tym obszarze, to wejście Polski do Unii Europejskiej.

mieso_prosieta
fot. Shutterstock

Poważnie?

Tak, już w okresie przedakcesyjnym jednym z warunków było wprowadzenie w Polsce praw dotyczących ochrony zwierząt – to był warunek, bo ochrona dobrostanu zwierząt jest jednym z siedmiu priorytetów wspólnej polityki rolnej Unii Europejskiej. Mamy to zresztą zapisane w traktacie. I właśnie akcesja utwierdziła nas w przekonaniu, że powinniśmy działać, a jednocześnie zmusiła władze państwowe, w tym Inspekcję Weterynaryjną i Ministerstwo Rolnictwa, nie tylko do wprowadzenia konkretnego prawa, ale też i nadzoru nad jego przestrzeganiem. W czasach Arystotelesa i Ojców Kościoła, którzy odwoływali się do jego myśli, obowiązywało przekonanie, że rośliny są po to, by je zjadały zwierzęta, a zwierzęta po to, by były zjadane przez ludzi. Dzisiaj, od czasu przyjęcia nowego katechizmu Kościoła katolickiego, mówimy o odpowiedzialności za istoty żyjące, a więc i za zwierzęta. To etos franciszkański, którego najlepszym dowodem jest imię, jakie wybrał sobie nowy papież – Franciszek. O prawach zwierząt i odpowiedzialności człowieka za te zwierzęta, które w różny sposób mu towarzyszą, które w różny sposób wykorzystuje przez całe swoje życie, rozmawiamy i będziemy rozmawiać, bo zmienia się nasza świadomość, ale też i cały czas rośnie zakres wiedzy w tym obszarze. Jako naukowiec chcę jednak zaapelować, by w tej dyskusji ideologia nie przesłaniała nam wiedzy i racjonalnej analizy.

kbk

Powrót
29.10.2018
Głos Uczelni
rozmowy

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg