eu_green_logo_szare.png

Aktualności
Magdalena Doherty, trzymająca buldożka francuskiego

Absolwentka UPWr Magdalena Doherty z brytyjskim statusem Advanced Practitioner

Magdalena Doherty pasję do weterynarii i chirurgii ma odkąd pamięta. Od zawsze wiedziała kim chce zostać, spędzając już jako dziecko wolny czas na ratowaniu i pielęgnowaniu dzikich zwierząt.

Wybór uniwersytetu był dla Magdaleny Doherty prosty. – Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu był świetną uczelnią i uważam, że jest najlepszą w Polsce, jeżeli chodzi o weterynarię. Oczywiście, jak każdy student, wspominam te czasy jako dosyć ciężkie, ale teoretyczne przygotowanie, jakie dało mi UPWr sprawiło, że bardzo dobrze poradziłam sobie za granicą. Na studiach były chwile zabawne, a także bardzo wymagające, jednak z perspektywy czasu mile wspominam zarówno ten okres w życiu, jak i swoich prowadzących, na przykład dr. Piotra Skrzypczaka, dr. Janusza Bieżyńskiego czy też dr. Wojciecha Atamaniuka. Na uniwersytecie panowała miła atmosfera, była tam świetna kadra, kliniki, a teraz na pewno wszystko jest na jeszcze wyższym poziomie. Patrząc na weterynarzy, którzy ukończyli UPWr, sądzę, że ta uczelnia daje najlepsze przygotowanie.

Dodatkowo, wybór studiów Magdalenie ułatwiło zapewnienie, że studia weterynaryjne na UPWr były zgodne ze studiami w Unii Europejskiej, a dyplomy honorowane za granicą, co umożliwiło jej wyjazd i pracę poza granicami Polski. Doherty wspomina, że ​​Wrocław był atrakcyjnym miastem dla studenta, pełnym ciekawych miejsc, które słusznie uzyskało tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. 

Choć życie studenckie było trudne i przepełnione godzinami nauki to na przełomie 2002 i 2003 roku jej wysiłek został nagrodzony wyróżnieniem pierwszego stopnia, kiedy uzyskała tytuł lekarza weterynarii. Opuścić uniwersytet po sześciu latach nie było łatwo. Doherty próbowała pracy podczas praktyk w kilku różnych przychodniach we Wrocławiu, ale czuła, że ​​jej możliwości rozwoju w owych czasach były w Polsce ograniczone. Pomimo braku znajomości języka angielskiego, Magdalena z ciężkim sercem podjęła decyzję o wyjeździe do Wielkiej Brytanii. 

– Pamiętam jeszcze uczelnię, jak była starej daty. Gdy wyjeżdżałam był 2003 rok, a odkąd Polska wstąpiła do Unii Europejskiej wszystko mocno się zmieniło, teraz jest bardziej nowocześnie, uniwersytet też się rozwinął. 

Absolwentka UPWr Magdalena Doherty z pieskiem w swoim gabinecie
Magdalena Doherty z jednym ze swoich pacjentów
fot. archiwum prywatne

Pierwszą przeszkodą, która utrudniała Magdalenie znalezienie pracy w Wielkiej Brytanii był brak znajomości języka angielskiego. Jednak w maju 2005 roku, władając na tyle dobrze językiem i posiadając kilkuletnią praktykę w Wielkiej Brytanii, z powodzeniem zarejestrowała się w RCVS (Royal College of Veterinary Surgeons). Było to stosunkowo proste, ponieważ absolwenci Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu z 2003 roku byli pierwszym rocznikiem, którego dyplomy weterynaryjne zostały ujednolicone ze standardami UE.

W trakcie swojej 15-letniej kariery absolwentka UPWr pracowała w wielu szanowanych gabinetach weterynaryjnych w Wielkiej Brytanii. Po osiągnięciu znacznej ilości sukcesów zawodowych, Magdalena Doherty postanowiła uzyskać certyfikat Advanced Veterinary Practice w Royal College of Veterinary Surgeons (RCVS). Status Advanced Practitioner jest wyrazem wyjątkowego uznania w zawodzie, potwierdzeniem podyplomowego dorobku naukowego, ustawicznego rozwoju zawodowego oraz, co ważne, rekomendacji innych specjalistów w tej dziedzinie.

O swoich osiągnięciach i chwilach największej satysfakcji Doherty opowiada, że przybywały etapami: – Wyjeżdżając nie znałam języka. Opuściłam kraj z założeniem, że pobędę tam rok i nauczę się angielskiego, więc każdy krok, jakim na przykład było zdobycie pierwszej pracy, stanowiły dla mnie powód do dumy – pierwsze dyżury nocne, z którymi sobie radziłam, później fakt, że pracowałam w bardziej prestiżowej klinice cieszącej się bardzo dobrą opinią, a potem otwarcie swojej własnej przychodni. Odniosłam sukces, ponieważ otworzyłam przychodnię w małym miasteczku, w którym były już dwa gabinety, mające stałych klientów. Miałam więc obawy, że może być ciężko, ale udało się. Klienci nas lubili, otrzymywaliśmy pięciogwiazdkowe opinie, z niektórymi klientami do tej pory utrzymuję kontakt. Następnie dumą napawały mnie osiągnięcia zbliżające mnie do zdobycia wspomnianego wcześniej certyfikatu. Musiałam się uczyć, pisać dużo prac, opisywać wiele przypadków, a później zdać sześciogodzinny egzamin. Tak małymi kroczkami, zbierając punkty, wspinałam się po drabinie i dziś mogę powiedzieć, że mój największy sukces to zdobycie tytułu Advanced Practitioner Status, a więc najwyższego stopnia dla weterynarza w Wielkiej Brytanii. Następny jest już European Specialist. Na razie nie planuję go zdobyć, ale myślę o kolejnej certyfikacji z chirurgii. 

Magdalena Doherty podczas przeprowadzania operacji
Magdalena Doherty w szczególności interesuje się chirurgią miękką
fot. archiwum prywatne

Doherty wróciła do Polski w maju 2020 roku. Jednakże w planach ma pracę zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii. – Planuję latać do Anglii na 7-10 dni w miesiącu, aby móc cały czas utrzymywać standardy brytyjskie. Planuję też zgłębiać chirurgię, ponieważ bardzo to lubię, a w szczególności chirurgię miękką, więc to będzie mój następny krok. Aktualnie pracuję w całodobowej klinice weterynaryjnej w Warszawie – mówi Magdalena. 

Zwierzęta, którymi zajmuje się Doherty to głównie psy i koty, ale też zdarza jej się leczyć zwierzęta egzotyczne, jak na przykład świnki morskie. – Jestem ogólnie psiarą, ale bardzo lubię leczyć koty, bo łatwiej jest je „ogarnąć”. Kiedy stoją na stole, można więcej przy nich zrobić, a z psami jest różnie, zdarzają się czasem ogromne osobniki, przez co badanie może być troszkę utrudnione. Ogólnie wolę jednak pieski. Choć zwykle żartuję, że jak kot jest agresywny, to ma aż pięć sztuk broni: przednie i tylne łapy oraz zęby. Kot jak ugryzie to gryzie naprawdę, natomiast pies zwykle daje znaki ostrzegawcze – z uśmiechem mówi Magdalena. 

Praca weterynarza przynosi mnóstwo satysfakcji zawodowej, którą dają udane zabiegi, operacje i wyleczeni pacjenci. – Najcięższe przypadki, z jakimi można mieć do czynienia, to na przykład zwierzęta dotknięte chorobą Addisona, pacjenci krytyczni ze współistniejącymi chorobami, jak np. zespołem Cushinga, albo pacjenci po potrąceniach samochodowych. Ci ostatni stanowią jedne z największych wyzwań. Przykładem może posłużyć pewien kot, który trafił do mnie z objawami neurologicznymi, miał popękaną czaszkę z kawałkami kości wbitymi do mózgu i dodatkowo połamaną miednicę. Spędził u nas trzy tygodnie, ale udało mu się wyjść z tego cało – opowiada Doherty.

Zapytana czemu akurat teraz postanowiła wrócić do Polski, Magdalena odpowiada: – Stało się to raczej spontanicznie. Zawsze myślałam o powrocie do domu, ponieważ czułam, że jestem jedną nogą tam, drugą tu. W końcu jestem Polką, więc chciałam, żeby dzieci poznały swoje polskie korzenie, zresztą mój mąż też chciał przyjechać do Polski. Wszystko posunęło się mocno do przodu w kraju, łącznie z weterynarią. Chciałam więc spróbować i zobaczyć jak tu będzie. Póki co, był to ciężki rok dla wszystkich, stąd też trudno mi jeszcze ocenić jak tu jest, wszyscy są sfrustrowani, chodzą w maseczkach, nie widzę ich twarzy. Natomiast jeśli mogłabym połączyć pracę w Anglii z pracą w Polsce, to byłoby to dla mnie najlepsze rozwiązanie. Koniec końców, tu jestem blisko rodziny i swoich korzeni.

is

Powrót
14.04.2021
Głos Uczelni
absolwenci

magnacarta-logo.jpglogo European University Associationlogo HR Excellence in Researchprzejdź do bip eugreen_logo_simple.jpgica-europe-logo.jpg